Wpadam na konferencję Herbalife Triathlon Gdynia. Gwiazd jeszcze nie ma. Uff…zdążę przygotować sprzęt, kamerę i komputer. Jest dobrze. Mam jeszcze sporo czasu. Obok wejścia tłum fotoreporterów. Z zadowoleniem zauważam, że mnie nie rozpoznają. Od kiedy rzuciłem telewizję i kolejne zbędne kilogramy, wyglądam jak przeciętny triathlonista, a tacy nie są na szczęście obiektem zainteresowania fotoreporterów. Nagle słyszę jednak typowe strzelanie migawek aparatów i flesze. Oglądam się i widzę tylko jasne, rażące w oczy światło, jakby ktoś zapalił halogeny na stadionie. Przygladam się uważniej i…tak…to ON…mój rywal…redaktor Dowbor dotarł na konferencję. Umówiliśmy się ciut wcześniej, żeby porozmawiać o triathlonie. I ja i on wiedzieliśmy, że chodzi o jedno – tzw. ściemnianie, „gadka szmatka” jak to każdy z nas słabo trenuje. Redaktor Dowbor przywitał mnie z pączkiem w ręku. Nie jadłem tego świństwa już od dawna. Maciek pewnie też nie, ale muszę przyznać, że pierwszy blef wypadł mu nie najgorzej. Jeden zero dla niego. Pewnie nie zjadł dzisiaj śniadania, a na porannym rozpływaniu zrobił jakieś 4km tylko po to, żeby podrażnić mnie tym lukrowanym pączusiem. Myślał, że ja pomyślę, że on tak na co dzień stołuje się u Bliklego. Wolne żarty. Udałem święte oburzenie, a póżniej wpadliśmy pogadać chwilę z nowymi Ambasadorami. W poczekalni byli już Borys Szyc i Maciej Stuhr. No i zaczęło się.
„Nieee, ja to kiepsko ostatnio. Naprawdę. Pływanie mam OK, ale to bieganie…do dupy” – redaktor Dowbor od razu zaczął ostro atakować. Musiałem się bronić. Szybka analiza sytuacji, prześwietlenie obserwatorów – czy aby na pewno bezstronni? Wzrok Stuhra i Szyca mówił wszystko – jeszcze nie wiedzą co to zakładki, tempówki i drabinka. Dłużej nie czekałem. Oparłem się lekko o krzesło, przechyliłem ciężar ciała na jedną stronę, co miało być oznaką lekceważenia i wypaliłem: „Hmmm…no wiesz, ja biegam, ale ten śnieg…ciężko jakoś. Nie jest źle generalnie, ale to pływanie…do dupy”. Przecież nie powiem mu, że ostatni trening „na tlenie” zrobiłem w Lesie Kabackim po 4min 50 sek na kilometr. Taki głupi nie jestem! Nie będę się odsłaniał. Nie powiedziałem nawet trenerowi. „No a Ty, jak? Pływasz coś…coś więcej niż zwykle?” – zapytałem z nadzieją, że ściemni i będę wiedział, że ostro trenuje. Jedak on odpowiedział bez litości: „Tak, 4x w tygodniu. Fajną drabinkę ostatnio robiłem 500, 400, 300, 200, mocny trening. A na setkę to pewnie mam w okolicach 1 minuty 10 sekund”. Cholera! Nie jest dobrze. Dwa zero dla niego. Wcześniej ten pączek, a teraz blebleble JEDNA MINUTA DZIESIĘĆ SEKUND. I co jeszcze?! Przytkało mnie na moment. Ale ja to jeszcze nic. Trzeba było zobaczyć miny Ambasadorów.
Patrzyli na nas spode łba, nie odzywając się ani słowem. Myślałem, że Borys z Maćkiem albo nas zaraz zabiją, albo zrezygnują z udziału w konferencji i pójdą w zaciszu teatralnej garderoby zastanwiać się nad swoim sportowym życiem. Nie ma co! Redaktor Dowbor przyszedł z opracowanym scenariuszem rozbrojenia przeciwnika. Trzeba się jakoś ratować. Ale jak? Jak tu atakować, kiedy podczas konferencji mój rywal dostaje wsparcie od jednego z najlepszych aktorów w tym kraju. Słyszę jak Borys Szyc głośno, w świetle kamer, ogłasza: „Maciek, jesteś moim idolem!” I co teraz? To jak dwunasty zawodnik w meczu piłki nożnej. Zacząłem rozglądać się za swoimi kibicami, ale jakoś nikt się nie wychylił. Nawet nie przypomniał, że ja też byłem Ambasadorem! Powoli zacząłem odczuwać, że dzisiejszy mecz przegram. Nagle coś mnie tknęło. Grass…przecież to niemieckie nazwisko, tak? A Niemcy grają zawsze do końca, tak? To na co czekasz?! Tuż po konferencji przeszedłem do kontrataku.
Wypatrzyłem Maćka w tłumie, który okupował już wszystkie półmiski i talerze z jedzeniem. Trzeba mocno uderzyć. Ostatnia szansa. Wielkim łukiem, z lewej flanki, podszedłem do stołu i zacząłem po kolei zabierać samą zieleninę: rukola, pomidor, sałata, pieczony kabaczek i lekko gotowana papryka. I jeszcze tatar na koniec. A co! Nie przepadam, ale surowe mięso zmieszane z surowym jajkiem musi na nim zrobić wrażenie. Toż to prawie jak dzicy z „Urodzonych biegaczy”. Z lekkością i gracją podskoczyłem do sektora, w którym ciastem obżerał się redaktor Dowbor. Spojrzał na mnie i lekko odchrząknął. Nie zakrztusił się. Mogłem wziąć więcej tatara! Próbował się bronić: „Czytałem ostatnio, że dobrze jest zimą lekko przytyć. Wiesz, czas na rzeźbienie sylwetki przyjdzie wiosną. Teraz trzeba mieć energię na mocne treningi„. Spojrzałem na niego triumfalnie. Wreszcie mogłem podnieść czoło. „Jasne Maciek. Nie krępuj się. Ja już dzisiaj w domu zjadłem trochę i teraz muszę uważać. Trening mam zaraz, więc sam rozumiesz…„. Blef oceniam na dwa punkty, więc jest remis. Oczywiście, że nic słodkiego nie zjadłem, nie miałem w planie trenignu, a ten zmasowany atak w końcówce spotkania przyniósł remis. Przecież o wygranej zadecyduje triathlonowy wyścig. To już postanowione. Mają być dwa, ale na razie wyznaczyliśmy tylko jeden. Zapraszamy na bitwę pod Ełkiem, 20 lipca 2013 roku. O terminie rewanżu lub ewentualnej pierwszej potyczki poinformujemy wkrótce.
Panowie,
Proponuję finał w Borównie na długim, rozstrzygnie zapewne wszystkie wątpliwości.
pozdrawiam
Paweł- pływam 5-7 razy w tygodniu. Rower 2 razy (przez zimę stacjonarny – wiadomo)….biegać jeszcze nie mogę (i nie wiem czy kiedykolwiek będę mógł…ale chodzę do lekarzy, płace, rehabilituje i mam nadzieje). Ciężka praca mi nie straszna. Brakuje mi chyba wiedzy co do samej budowy treningu. Ale dopóki nie będę mógł biegać to żadnemu trenerowi „pleców” nie będę zawracał bo po co? W pływaniu się zakochałem na nowo ale mogę pływać tylko z pracą nogami dwuuderzeniową. Z koordynacją nie mam problemu. Praca z sześcioma uderzeniami na cykl tak jak mówię zabiera mi cały tlen i duszę się po 150m. A w drillach z samymi nogami potrafiłem i 100-250 przepłynąć. Nie pomagało. Zresztą po zmierzeniu czasu wyszło mi że w TI płynę na 100m 1.43s (dwa uderzenia)a „klasycznym” kraulu 1.47s (sześć uderzeń) ….a różnica w zmęczeniu znaczna. Także raczej się będę tego trzymał. Nogi w pływaniu to stabilizacja.Zresztą zależy mi żeby przepłynąć dystans a nie przepłynąć w 50min np:) Decydująca będzie rehabilitacja i próba biegowa na wiosnę. Jak kolano nie przetrwa próby to i tak o marzeniach z dzieciństwa o IM mogę zapomnieć…….ale marzenie umiera ostatnie. Aktualnie testują na mnie falę uderzeniową. Nowy rezonans nie najgorszy. Jest czym żyć w tym roku.
Marcin, zgadzam się, ale uwierz, moja koordynacja nie istnieje, ja mam problem z zadanym rytmem przy samych nogach. A co do tri: to ja chcę się nie utopić, a reszta jakoś pójdzie:)
Pawel, DanteV- triatlon wygrywa sie nogami… w biegu, na rowerze i w pływaniu tez, mocna góra jest potrzebna ale nogi pomogą w dobrym starcie w pływaniu i ew. wyprzedzaniu oraz dobrym finiszu do brzegu, zgadzam sie z Łukaszem trzeba próbować rożnych rytmów ale żeby koordynować ruchy nóg i ramion w pierwszej kolejności należy zadbać o dobra prace nóg więc do bólu trzeba ćwiczyć same nogi do kraula w różnym rytmie a dopiero potem koordynować, u mnie to zaczyna działać, bardzo sie cieszę, że sie przelamalem i zacząłem ćwiczyć same nogi w pływaniu, do kraula i na grzbiecie; najważniejsza zasada dotyczące nóg na początek – maja nie opadac a stopy maja być maksymalnie obciagniete, polecam codzienne rozciaganie stawu skokowego.
ujmę to inaczej, u mnie koordynacja nie istnieje:( nigdzie, nie ma jej;) poza tym 50h pływania vs pływanie całe życie. patrzymy na to z innego poziomu. na mecie w Gdyni może powiem coś innego, ale na razie moje nogi żyją własnym życiem i nijak nie zmuszę ich do pracy tak jak chce trener. ale moje pływanie to długa historia..
Polecam na początek ćwiczenia na lądzie w leżeniu i dociskaniu ręki i nogi do podłoża. powinno pomóc w „zgraniu” obu kończyn 🙂
hmmm.. to dziwne, bo mnie polecono 2-uderzeniowy a miałem problem z koordynacją podczas pływania. 🙂 ten sposób pływania znacznie poprawił mi czas.
wogóle pływanie dla osób mających problem z koordynacją jest bardzo ciężkie
Łukasz, nie zgodzę się. Dwu uderzeniowy kraul dla osób mających problem z koordynacją to tragedia. Próba zgrania rąk, nóg i oddechu? można zapomnieć. ja się gubię w liczeniu:( nie mówiąc o wyczuciu chwili.
DanteV, tu nie ma co się denerwować, tu trzeba brać przykład z Łukasza i Maćka. Trzeba po prostu za*********ać na treningach.
Każdy chce osiągać lepsze wyniki, trzeba gonić lepszych od siebie. Przykładowo: na ten moment mi by wystarczyło tempo Maćka, on by pewnie chciał pływać jak niezmęczony Phelps:) i On ma na to większe szanse:)
@DanteV – pływanie, pływanie i jeszcze raz pływanie. Więcej niż 2x razy w tygodniu. Co najmniej 3x, a najlepiej 5. Jeżeli 6 uderzeniowy sprawia ci kłopot włącz w trening kraula na dwa uderzenia nogami. Początkowo może sprawiać problem, ale dla osób, które mają problem z koordynacją powinien przynieś ulgę. U mnie zadziałało.
Panie Adamie: krótko, krótko… 🙂
Ja pierdziele……fakt nie pływałem 10 lat….i ucze się od nowa pływać stylem Total Immersion .. bo praca 6 uderzeń nóg na cykl rękami zabiera mi cały tlen w kilka minut…..ale k&%^a 1.10 na 100 m i będzie jeszcze redaktor Maciej D narzekał kiedyś na formę to pojade i kupą rzuce…….. kupą mięcha na fałszywą skromność…..skąd Wy rzeście się wzięli….czy trenerzy aż tyle Wam dają….nie no leże na siedząco
Nie szukaj usprawiedliwienia!
Pamiętam jak parę lat temu oglądałem mecz reprezentacji TVNu z reprezentacją polityków, redaktor Grass śmigał na ataku i w przeciwieństwie do swoich kolegów przez długi czas nie potrzebował zmiany, komentator jakby czytając w moich myślach powiedział „Łukasz Grass może tak biegać przez długi czas, on jest długodystansowcem, uprawia triathlon”, ja sobie wtedy pomyślałem „Co to k***a jest ten triathlon”.
I pomyśleć, że sam w tym tygodniu zrobiłem 7 jednostek treningowych (powinienem 9, trenerze nie bij).
Jak żyć Panie premierze, jak żyć?
:-))) dobre Adam!!! Ja, stary piłkarz i nie zauważyłem takiego błędu. Ale masz rację…w piłkę grałem ostatnio dwa lata temu 🙂 Już poprawiam, choć to może nie jest błąd, bo jak ktoś gra w osłabieniu, to kibice są jedenastym zawodnikiem.
No Redaktorze, wimy że triathlon przesłania wszelkie inne dyscypliny sportowe, ale żeby nie wiedzieć takich podstaw, że kibice w piłce nożnej są dwunastym zawodnikiem a nie jedenastym to już wstyd i hańba! 😉
Hehe dobre:) Łukasz nie sciemniaj… to jest wkurzajace jak Cię fotoreporterzy nie rozpoznają;) a teraz do meritum olimpijka na tydzień przed pełnym IM zdecydowanie faworyzuje Maćka bo Ty raczej nie pójdziesz na 100% i nie zaryzykujesz przed Zurichem; w związku z tym wg mnie nie ma innego wyjscia jak pierwsza rywalizacja w Szczecinku czyli 1/4 IM na tydzień przed Berlinem Maćka – co Wy na to? Oczywiście w grę wchodzą jeszcze inne zawody, które ew. pojawia sie w kalendarzu;) może jakas polowka IM? a co do blefow to wg mnie lepiej działają te pokazujące bardzo mocny trening i formę bo zmuszają przeciwnika do cięższej pracy co grozi przetrenowaniem i chaosem w realizacji planu;) świetna zabawa… czekam na decyzje AT ws rywalizacji z ambasadorami;)))
No cóż niestety w Ełku mnie nie będzie ale będę śledził relacje. Moim zdaniem jednak doświadczenie weźmie górę i dlatego stawiam na Grassa, chociaż muszę przyznać że mam wielki szacunek dla Dowbora za podjęcie rywalizacji i ogólnie za to co już osiągnął. Pozdrawiam obu Panów!
Łukasz, zielenina to cios poniżej pasa!!! to gorsze niż to co zrobił LA;)
Widzę że Ojciec Redaktor nie może spać na myśl o tej rywalizacji i coś nie co napisał :). Zważywszy na trasę kolarską i ilość pętli to myślę, że wszystko rozstrzygnie się na biegu. A po tym co zobaczyłem w Suszu i jak Redaktor gna jak w francuskie TGV na tej patelni, jestem spokojny o wynik. GRASS KING 🙂