W ostatni weekend dałem się zwabić „rabatem dla emerytów’ na całodniowe szkolenie pod inspirującym tytułem 'Żywienie w sportach wytrzymałościowych’. Pomyślałem, że nie zaszkodzi zainwestować jeden dzień roboczy. Tym bardziej, że będzie to znakomita wymówka, aby znacząco skrócić sobotni „długi rower’.
Poza tym, może zostanę dopuszczony do jakiejś tajemnicy? Sekretnego Graala odżywiania? Kombinacja węgli i białka dzięki której dogonię Cicheckiego albo przynajmniej nie dam się wyprzedzić Papierzowi?
Powagi imprezie dodawało miejsce spotkania, to znaczy budynki Akademii Medycznej w W-wie, a odpowiedni poziom merytoryczny miał gwarantować znany w środowisku Kuba Czaja, przedstawiany jako doktor farmacji o oficjalnym imieniem Jakub.
Zaopatrzony w sobotnią prasówkę i drożdżówkę wpadłem 5 minut spóźniony – ja w drzwi, a tam w ławach tłum i już notują. Niektórzy mają zapisanych kilka stron! Jako emerytowany wykładowca i aktywny szkoleniowiec błyskawicznie oszacowałem wielkość zgromadzenia na 50-60 osób. Jedyne wolne miejsce było z przodu, a więc zero szans na spokojną lekturą i konsumpcji w moim ulubionym ostatnim rzędzie.
Usiadłem i zaczęła się jazda – 9 godzin wykładu i ponad 300 slajdów. W takim czasie niektórzy młodsi koledzy robią pełny dystans IM!
Pierwsze 50 slajdów – z mojej strony pełna uwagą i niezmącona żadną myślą koncentracja. Wzrok utkwiony w ekran, palce kurczowo zaciśnięte na ołówku, usta przepisowo lekko rozdziawione w podziwie.
Upłynęły dwie godziny a ja za plecami zaczynam wyczuwać lekki acz narastający szmer. I pewne ożywienie. Lekko się obracam, chociaż sztywność w karku przeszkadza i zaczynam lustrować salę.
Widzę, że sympatyczny tłumek składa się dwóch głównych grup. Pierwsza to młodzi kulturyści w obcisłych koszulkach i mocno opiętych spodniach. Druga grupa to równie młode i nierzadko wielce atrakcyjne dietetyczki z aspiracjami na celebrytki. Były też dwie dziewczyny kulturystki. Albo tylko miały potężne implanty tu i ówdzie. Ale to dostrzegłem dopiero później.
Średnia wieku obu grup nie przekraczała 25 lat.
Na szczęście przy drzwiach, strategicznie ulokowanego dostrzegłem Piotrka Borusińskiego. We dwóch robiliśmy za starych zgorzkniałych malkontentów z Muppet Show. W tylnych rzędach zauważyłem jeszcze pół tuzina triathlonistów.
Wcześniej wspomniany szmer był spowodowany skoordynowanym działaniem widowni. Kulturyści i dietetyczki jak na komendę wyciągają plastikowe pojemniczki i zaczynają drugie śniadanko (albo wczesny lanczyk?). Zapachniało ryżem i kurczakiem u kolegów, koleżanki postawiły na liście, kłącza i trawę. Dobrze, że nie było posła Rozenka, bo pogoniłby całe towarzystwo na Ural.
Trochę obciachowo było wyciągać moją drożdżówkę z budyniem, więc piłem tylko mineralną na koszt organizatorów.
Prowadzący ostentacyjnie cały czas wspomagał się Coca-Colę, a zdumionym dietetyczkom i zdruzgotanym kulturystom, którym właśnie walił się świat wyjaśnił, że to skuteczne remedium na jego problemy żołądkowe.
Godziny mijały, a doktor Czaja ożywiony kaloriami z coli demonstrował znakomitą kondycję długodystansowca i niezmiennie wysoki poziom energii i entuzjazmu. Merytorycznie pewnie też, ale nie jestem pewien, bo połowy rzeczy nie rozumiałem, a po 4 godzinach wykładu moim głównym wrogiem była sen.
Na koniec była sesja pytań, a wśród wątpliwości zgłoszonych z sali było pytanie, czy można przelecieć ultramaraton w Alpach na samych suszonych rodzynkach. Podobno były już precedensy.
Nie będę referował wszystkich 300 slajdów, wzamian kilka wniosków ogólnych.
1. Pierwszy raz w życiu w jednym miejscu i czasie miałem dostęp do tak skondensowanej wiedzy na temat żywienia.
2. Kuba zebrał do kupy różne teorie i mity. Dowiedziałem, które są poparte badaniami, a w których badaniach wyniki są
niejednoznaczne lub ze sobą sprzeczne.
3. Padło kilkanaście przesądów i zabobonów powtarzanych w necie, na obozach i wspólnych treningach.
Zdemaskowano kilkanaście haseł marketingowych używanych przez producentów żywności i suplementów.
Doktor Czaja był brutalny i bezkompromisowy!
4. Niestety, okazało się również, że piwo nie jest izotonikiem i o to mam do prowadzącego żal.
5. Na dodatek dowiedziałem się również, że dieta i suplementy to tylko 15% wyniku.
Reszta to trening, trening i jeszcze trochę treningu.
Powiedzenie „Nie ważne ile trenujesz, ważne jaką masz apteczkę’ okazało się chwytem propagandowym przemysły
farmaceutycznego.
Po szkoleniu dostałem dyplom i tu kolejne rozczarowanie. Nie otrzymałem tytułu „Dietetyka roku’, ani „Starszego specjalisty do spraw żywienia’ na który bardzo liczyłem. Dyplom jedynie stwierdza, że byłem słuchaczem. Ktoś musiał podkablować, że w czasie wykładu często miałem zamknięte oczy.
W zasadzie taki był ogólny przekaz wykładu – zbilansowana dieta, bez wynalazków i udziwnień jest najbardziej wskazana. Ciekawostką, na którą zwróciłem uwagę było to, że większość badań, na które powołują się zwolennicy różnych cudownych składników diety, dotyczyło ludzi NIEAKTYWNYCH SPORTOWO. Niestety, nasz wnętrzności, przeżarte setkami żeli i hektolitrami różnego rodzaju płynów, są zobojętniałe
100% zgodności z Marcinem S. Jesli na co dzień nie jesz kosmicznie NIEZDROWO to te wszystkie diety, wegaństwo, wegetariaństwo, paleodietyzm i inne to tylko marketing.
Arturze, jesteś bezkompromisowy. Nie przespał, tylko słuchał z zamkniętymi oczami!
@Arturze, na szczęście Marcin może ten wykład zrobić w bardzo skondensowanej formie, @Marcin, wiesz ,że jestem na pograniczu depresji i tak gasisz nadzieje na nowe szanse rozwoju 😉
Jarku, te kilka procent to już jest wliczone w nasze wyniki czyli wynika, ogólnie rzecz ujmując, ze stosowania zasad zdrowego żywienia i tych kilku dodatkowych odnoszących się do wysiłku;) Czyli teraz obłożony teorią po uszy i stosujący dodatkowo wyszukane metody dietetyczne może dołożyłbyś do tego mały procencik albo pół… albo nic;)))
Kilkanascie minut mowisz Jarku?! No no, musze sie temu przyjrzec:))) Szkoda,ze Marek przespal wiekszosc wykladu….:)
Sami prości i obiektywni ludzie 😉 . Jeden nie czuje prędkości, ktorą rozwija, drugi bagatelizuje 15minut(kilka % od 5h)
Dobrze, dobrze, zaprzatajcie sobie głowę teoria;) Ja tam jestem prosty człowiek i kwestie żywienia zamknalbym na 10 przezroczach:) Inna sprawa ze na takim wykładzie biznesu bym nie zrobił;))) A tak poważnie to myśle, ze u amatorów nawet takich kozaków jacy sa wsród nas to tzw dieta czyli po prostu żywienie nie ma wpływu na wyniki większego niż kilka procent, zakładam oczywiście, ze odzywiamy sie ogólnie mówiąc zdrowo i stosujemy kilka powszechnie znanych zasad odżywiania w trakcie i po treningu. Mówiąc krótko trzeba trenować a nie szukać wymówek na wykładach:)))
Jarek, może to zwykły obiektywizm… 🙂
@Arek, ta skromność to u Ciebie wrodzona czy nabyta….
Jakub, a jednak zlocisty napój górą…! 🙂 Marku, myślę, że u Piotrusia to już nie tylko laboratorium ale i praca z psychologiem… idzie po całości, wręcz emanuje z niego wewnętrzna moc! Bogus, taki ze mnie mistrz jak z koziej dupy trąbka! Mistrz to zawita do Suszu, pokaże mi miejsce w szeregu… 🙂
@Arek, to 'cuś’ związane jest z hasłem: 'Bij Mistrza’
@Piotruś, kamień z serca. Czyli Ty tak z troski o mnie?
wprawdzie ty jadles z budyniem, ale wiesz jak to jest….mowia budyn a jest mak
Marek ja sie tylko o ciebie martwie! ….Krakowska policja prowadzi śledztwo w sprawie skażonych drożdżówek. U jednej z klientek krakowskiej ciastkarni stwierdzono opiaty morfiny w moczu – podają ogólnopolskie media. Kobieta zapewniała, że nie brała narkotyków, jadła natomiast drożdżówki z makiem.
@Arek, Piotrek nie tylko się odezwał, ale w jego wypowiedzi wyczuwam znacząco większą dawkę czupurności. To nie jest już ten sam człowiek! Łagodne przekomarzanie zastąpiły buńczuczne pogróżki. Ja chyba przestanę go wymieniać z nazwiska, bo nie chcę się narażać. Bóg raczy wiedzieć, czym ci DDR-owcy go szprycują!
Piwo samo w sobie może i nie jest izotonikiem, ale z innego źródła, również lekarskiego, słyszałem, że po wymieszaniu ze spritem bardzo dobrze działa po wysiłku. Przyspiesza proces wydalania produktów przemiany materii, pili je niemieccy sportowcy (m.in. piłkarze ręczni), ale tu jest mały kruczek maks jedno po dużym wysiłku, więc trzeba się pilnować … 😉
Wiedziałem, że wiele straciłem! Miałem wybrać się na to szkolenie, ale obowiązki rodzinne nie pozwoliły. Nie wiedziałem tylko, że kolega Strześniewski ma tak silną wolę! Wytrzymać tyle godzin z ukrytą pod stołem drożdżówką?!! Nie dałbym rady! 🙂
Dziwna sprawa z tym Cicheckim…. jakaś nagonka ostatnio czy ,,cuś’?! 🙂 Trzeba przyznać Marku, że dobrze wykorzystujesz wolny czas! Zbroisz się w teorię…. a wiedza to potęgi klucz! Jedynie do czego mogę się przyczepić to obnażenie okrutnej prawdy – ,,piwo nie jest izotonikiem’ ! 🙂 Co jeszcze mnie zainteresowało ale to dotyczy komentarzy – Piotruś się odezwał! To znaczy, że żyje…. i nadal taki jurny!
@Andrzeju – dzięki. Nawet nie wiedziałem, że jestem taki 'wysoko-etyczny’ :). @Boguś, ale nawet nie wiesz, ile mnie to kosztowało…
a jedynie miał zamknięte oczy. Dla zmylenia przeciwnika 🙂
Bo wiadmo, że konkurencja nie śpi i dlatego Marek nie zasnął na wykładzie 🙂
A ja chcialbym zauwazy i pochwalic jedna rzecz- zachowanie Fair Play. Podobnie jak spolka notowana na Gieldzie Papierow Wartosciowych 'powinna’ informowac publicznie o kazdym wydarzeniu mogacym wplynac na kondycje firmy chcialbym oficjalnie pogratulowac bardzo sportowego zachowania jakim jest informacja dla konkurentow (wymienionych nawet z nazwiska) o odbytym szkoleniu ktore moze miec wplyw na koncowy wynik zawodow :).
@Jakubie – było warto, chociaż wymęczony byłem jak po maratonie. @Piotrek – co Ty taki pryncypialny się zrobiłeś? Koledze nawet drożdżóweczki żałujesz? W okresie rekowalescencji po operacji?
Hipokrates: Lekarz ma tylko jedno zadanie: wyleczyć chorego. Jaką drogą tego dopnie, jest rzeczą obojętną. Szkoda, ze nie poradzil. 'jak sie nie dac wyprzedzić Papierzowi’, a byles juz tak blisko!!!! Teraz znowu musisz gonic! Tyllko sie pospiesz, bo ja juz wyprzedzilem niektorych, a bylo ich tylu, ze nawet nazwisk juz nie pamietam, wiem tylko, ze bylo w nich paru lekarzy, jeży i Jerzych! I zostaw te drozdzowki, bo to wsytd!
No teraz, oczywiście za opłatą, możesz przeprowadzić szkolenie on-line dla członków AT! Najważniejsze, że wyciągnąłeś z tego coś dla siebie i odniosłem wrażenie, że było warto uczestniczyć, prawda? Teraz tylko wprowadzić w życie i już można próbować gonić red. Cicheckiego i uciec Professore daleko w przód 🙂