Podczas zawodów WTCS Leeds w czerwcu 2022 roku Marten van Riel upadł podczas sprintu. Doznał wówczas kontuzji kostki i barku. Okazały się one znacznie poważniejsze, niż początkowo zakładał. Jak wyglądał powrót do formy?
ZOBACZ TEŻ: Złe wieści jednego z najlepszych zawodników ITU. Nie wystąpi już w sezonie 2022
Nie było łatwo. Zawodnik w trakcie wyścigu nie odpuścił na ostatniej prostej i dosłownie doczołgał się do mety. Zajął wówczas 12. miejsce. Teraz zdecydował się opowiedzieć o procesie powrotu do formy.
Poziom bólu? 3/10
Marten van Riel początkowo nie spodziewał się, że jego kontuzja jest poważna. Po dwóch tygodniach, gdy krwiak na nodze się zmniejszył i ból nieco zelżał, postanowił wrócić do treningu. Zdecydował się nawet na start w kolejnych zawodach. Poziom bólu określał wówczas na 3, maksymalnie 4 w dziesięciostopniowej skali.
Mimo utrzymującego się dyskomfortu, osiągał niezłe wyniki. Być może dlatego zarówno zawodnik, jak i cała jego drużyna stwierdzili, że nie ma większego powodu do obaw. Mniej więcej 6 tygodni po upadku van Riel pojechał na obóz treningowy.
Sezon był wówczas w pełni, a aktywność zawodnika – na maksymalnym poziomie. Tygodniowo przebiegał około 100 km. Niestety pod koniec jednego z treningów biegowych poczuł trochę większy ból i dyskomfort niż zwykle. Następnego dnia nie był już w stanie zacząć ćwiczyć i trafił do szpitala.
„Bałem się, że mogę zniszczyć swoją karierę”
Zdjęcia przesłane lekarzowi w Belgii pokazały obrzęk kości i sporą ilość cieczy. To okazało się odrobinę bardziej problematyczne, niż zakładaliśmy – opowiada van Riel. Początkowo nie chciałem w to uwierzyć. Wcześniej słyszałem niemal horrorowe historie od innych ludzi z podobnymi urazami. To nic przyjemnego. Przecież zawsze używasz swojej kostki.
Zawodnik na mniej więcej 8 tygodni zrezygnował z treningu biegowego, pozostając jednocześnie przy kolarstwie i pływaniu. Pokonywał na rowerze długie dystanse dookoła górskiej miejscowości Font-Romeu, gdzie się przygotowywał. Do biegania nie był jednak w stanie wrócić, mimo odciążania ciała na bieżni i wzmacniania mięśni.
Wciąż czułem ten sam ból i próbowałem to przezwyciężyć, ale naprawdę nie byłem w stanie biegać dłużej, niż 15 minut. Czułem, że coś jest nie w porządku i bałem się, że mogę zniszczyć swoją karierę, jeśli będę za bardzo naciskał.
ZOBACZ TEŻ: Niełatwy powrót wicemistrza świata: „Targają mną wątpliwości”
Marten van Riel podczas rehabilitacji
W listopadzie całkowicie zrezygnował z treningów, choć nie była to łatwa decyzja. Triathlonista podkreślał nieraz, że sport jest dla niego pasją i najlepszym sposobem na uspokojenie myśli. Na początku, by poradzić sobie z natłokiem emocji, van Riel zaczął po prostu robić rzeczy, na które miał ochotę, albo planował je wcześniej, ale nie miał czasu. Odwiedził wtedy Wielki Kanion, pojechał wspierać przyjaciela na zawodach.
Mimo to, przerwa od treningów była dla niego trudnym doświadczeniem. Nie czułem się wtedy sportowcem – opowiada. Zacząłem myśleć o tym, że może już nie zostało mi aż tak dużo czasu w sporcie.
Cierpliwość popłaciła. Kolejne prześwietlenie wykazało znaczącą poprawę. W styczniu następnego roku zaczął znów budować swoją formę. Początkowo skupił się przede wszystkim na ćwiczeniach rehabilitacyjnych i delikatnym treningu biegowym. I choć czuł wówczas niedosyt, wiedział, że wszystko zmierza w odpowiednim kierunku.
Powrót do wyścigów
Przygotowania do powrotu przebiegały zgodnie z planem, a w pierwszym wyścigu po przerwie van Riel zajął 13. miejsce. Wtedy postanowił skupić się na zawodach PTO. Niefortunnie – trening przerwał mu wypadek na rowerze. Dwa tygodnie przed zawodami triathlonista złamał łopatkę i obił kilka żeber. To oznaczało kolejną, kilkutygodniową przerwę w środku sezonu. Podczas kolejnego wymuszonego urlopu zawodnik zaczął się zastanawiać nad… zmianą dystansów.
Wtedy po prostu pomyślałem: Dlaczego by nie zapisać się na kilka wyścigów długodystansowych?. Poleciałem do Brazylii. Atmosfera była naprawdę niesamowita. Uwielbiam Brazylijczyków.
ZOBACZ TEŻ: Dlaczego wicemistrz świata trenuje w czapce zimowej na trenażerze?
Przygotowania do wyścigu w Fortalezie były naprawdę intensywne. Van Riel trenował wówczas w zimowej czapce, kurtce i rękawiczkach. Wszystko po to, by być gotowym na gorący, brazylijski klimat. Wystąpił w szczytowej formie. Dystans IM 70.3 pokonał w fenomenalnym czasie 03:43:58! Jeśli miał jeszcze jakiekolwiek wątpliwości, czy dalej jest sportowcem – prawdopodobnie odeszły, gdy stanął na najwyższym stopniu podium.