Czemu nie przekonuje mnie Brett Sutton?

Tak naprawdę nie bardzo wiem, kim jest Brett Sutton. Nigdy nie miałem okazji go spotkać, ani zamienić z nim nawet paru słów. Uważam jednak, że za teksty zamieszczone w Internecie trzeba brać odpowiedzialność, szczególnie jeśli mocno mijają się z prawdą. Poniższy tekst to odpowiedź na artykuł, który ukazał się w Akademii Triathlonu tydzień temu: 7 mitów na temat pływania – Brett Sutton. Zdecydowanie nie jest to atak personalny i mam nadzieję, że za taki nie zostanie odebrany. Chciałbym za to rozwiązać kilka kwestii merytorycznych, które szczególnie początkujących triathlonistów mogą sprowadzić na wczesną drogę na manowce.

 

Pierwsze i najważniejsze: kontekst

Najważniejszą rzeczą, którą trzeba uwzględnić w każdym programie treningowym jest kontekst. Brett Sutton to trener triathlonistów z „górnej półki”, zawodników posiadających już pewną bazę pływackich umiejętności. Z tej właśnie perspektywy napisany jest jego tekst. Rozwiązania, które proponuje być może sprawdzają się wśród jego podopiecznych (przynajmniej za bardzo nie przeszkadzają), kierowane natomiast do szerokiej społeczności amatorów wołają o pomstę do nieba.To właśnie jest mój największy zarzut do tekstu Suttona – nagłówki mają brzmieć kontrowersyjnie i podbijać oglądalność, a przy okazji utwierdzają triathlonistów w tym, że ich złe pływackie nawyki są tak naprawdę uzasadnione. Nie wszystko co Brett Sutton pisze jest też fundamentalnie złe. Są rzeczy, z którymi mógłbym się zgodzić, gdyby tylko nie ta jednostronność w wyrażaniu poglądów.

 

1. Pływanie w rytmie sześciouderzeniowym

Tak, nogi nie są zbytnio potrzebne w wyścigu triathlonowym, szczególnie na dłuższym dystansie. Skoro przed triathlonistą jeszcze rower i bieganie, niech oszczędza nogi na pływaniu – tym bardziej, że zwykle ma jeszcze piankę. Zgadzam się. Trening pływacki to jednak trochę co innego. O zaletach pływania na nogach w treningu triathlonisty pisałem już wcześniej, odniosę się tutaj tylko do rytmu sześciouderzeniowego z nagłówka.Uczenie pływania tylko w rytmie dwuuderzeniowym ma swoje konkretne negatywne następstwa, nad którymi ciężko zapanować. W szczególności są to zaburzenia rytmu i nożycowanie. W praktyce to co miało służyć oszczędności energii, powoduje jej większe zużycie przez zwiększenie sił oporu w wodzie. „Sześciouderzeniowi” pływacy takiego problemu nie miewają. Ich nogi nauczone są pracy w dobrym zakresie ruchu (nie ma czasu na wyjście poza obrys ciała) i nie ma żadnego problemu z nauczeniem dobrego kraula dwuuderzeniowego za jakiś czas. Proces nauki 6-uderzeń -> 2 uderzenia przebiega po prostu znacznie skuteczniej.

 

 

2. Zgięty łokieć

Tu Brett Sutton odwołuje się do wyjętych z kontekstu przykładów z historii pływania i strasznie przy tym miesza. Powszechnie stosowana w sprinterskim pływaniu technika pływania kraulem z prostymi ramionami to trochę więcej niż tylko kwestia łokcia. Jest to zbiór technik, który sprawia, że kraul jest zdecydowanie szybszy, bo angażuje więcej grup mięśniowych, traci na tym za to efektywność – nikt nie pływa w ten sposób więcej niż 100 m (niektórzy nawet nie próbują więcej niż 50).Wysoki łokieć w pływaniu był przełomem nie bez powodu. Tak pływa się znacznie szybciej, z tym że wytrenowanie tej techniki to proces – długi, trudny i powolny. Dziwi mnie, że odwołując się do historii, Sutton pomija na przykład Sun Yanga i jego Rekord Świata na 1500 m dowolnym.

 

Zawsze można znaleźć przykład popierający swoją tezę, prawda?

 

 

Kazan 2015_-_Sun_Yang_wins_400m_freestyle1

To właśnie ten Sun Yang. [By Chan-Fan (Own work) [CC BY-SA 4.0 (http://creativecommons.org/licenses/by-sa/4.0)], via Wikimedia Commons]

 

 

3. Wchodzenie do wody kciukiem

Wprowadzanie ręki kciukiem w dół to popularny, ale niekoniecznie zdrowy sposób na wymuszenie orientacji stawu łokciowego dla lepszego chwytu wody. Chwyt wody to tak na prawdę umiejętność wykonania wczesnej pionizacji przedramienia.  Anatomicznie jest to możliwe wyłącznie poprzez rotację wewnętrzną w stawie ramiennym. Ramię obraca się wtedy wokół własnej osi, łokieć zwrócony jest w kierunku sufitu, co pozwala na opuszczenie przedramienia pionowo w doł, a nie w bok.Problem w tym, że nawet zawodnicy pływania mają słabą kontrolę nad tym ruchem. Brak kontroli (i często mobilności) sprawia, że przy złej mechanice i wymuszeniu rotacji wewnętrznej kość ramienna wypada z panewki i ociera torebkę stawową. Nie jest to uraz, który sprawia ból od razu (tak jak upadek na nartach i zwichnięcie kolana). Jest to kontuzja, która rozkłada się w czasie, a przypomina o sobie czasem nawet po latach pływania.Zamiast wymuszać rotację wewnętrzną u osób, które nie są do tego przygotowane (kciuk w dół), świetny trener podszedłby do tego w sposób bardziej kompleksowy: nauczył ruchu, stopniowo rozwijał mobilność w stawie ramiennym (to zwykle trwa najdłużej) i uczył zasad „czucia wody”.

 

 

4. Pullbuoy w pływaniu

Tu nie ma co zbyt dużo dyskutować. Pływackie ósemki wystarczająco dobrze symulują pozycję ciała w piance, żeby traktować je jako dobry środek treningowy dla triathlonisty. Nie ma w bojkach nic złego. Problemem może być tylko ich nadużywanie w treningu. Na tym etapie trzeba po prostu zadać sobie pytanie: czy trenujemy po to, żeby sprawdzać się tylko w specyficznych warunkach wyścigu triathlonowego, czy chcemy przy okazji stać się dobrymi pływakami?

 

 

5. Oddychanie na dwie strony

Nie bardzo potrafię sobie za bardzo wyobrazić, dlaczego ktoś miałby sugerować innym brak równomiernego rozwoju. Już dawno udowodniono, że jest to jedno z głównych powodów kontuzji w praktycznie każdej dyscyplinie sportu. Każda specjalizacja ma swoją cenę – czy warto ją ponosić, zależy już od indywidualnej postawy każdego zawodnika. Skoro jednak łatwym kosztem można nauczyć się oddychać na obie strony, to czemu być na tyle głupim, żeby tego nie robić?Nie wchodząc w dalszą dyskusję na ten temat, przeprowadźmy prosty eksperyment myślowy: startujesz w najważniejszych zawodach sezonu. Trasa pływania przeprowadzona jest po akwenie, który akurat w dniu startu nie zachwyca swoim spokojem. Pływanie poprowadzone jest w ten sposób, że przez większość wyścigu masz wielką falę od prawej strony. Umiesz oddychać tylko na prawą. Co robisz?

 

640px-33 ACPS_Atlanta_1996_Swimming_Jeff_Hardy

Gdybym miał wybrać jedną, najważniejszą umiejętność w pływaniu, bez wątpienia byłoby to oddychanie. 

[Australian Paralympic Committee [CC BY-SA 3.0 (http://creativecommons.org/licenses/by-sa/3.0)], via Wikimedia Commons]

 

6. Nawroty

Ten akapit jest nieco zawiły. Jeżeli tezą jest to, że na długim basenie czasy treningowe są wolniejsze niż na krótkim, to uważam to na tyle oczywiste, że nie podlega to żadnej dyskusji.

 

 

7. Najlepszy sposób ustalenia stałej prędkości w interwałach

Nie zgadzam się co do tego, że istnieje coś takiego jak najlepsza metoda w treningu, ale to, co pisze Brett Sutton w tym akapicie, może być akurat przydatne dla początkującego pływaka/triathlonisty. Jednym z pierwszych problemów, które napotykają adepci pływania, jest zbyt szybkie rozpoczęcie dystansu i szybki spadek tempa w zadaniach. Tu właśnie potrzeba najwięcej pracy na początku przygody z treningiem. Poznanie tempa, które pływak jest w stanie utrzymać przez cały dystans, jest niezwykle ważne i nie można bez tego skutecznie trenować.

 

Podsumowanie

Podsumowując, uważam, że trening triathlonisty ma prawo być nieco inny niż pływaka. Nie jestem przekonany jednak, czy specjalizacja powinna następować na tak wczesnym etapie nauki trenowania. Dziwi mnie też trochę jedna rzecz. O ile widzę wielu triathlonistów trenujących dokładnie jak kolarze i  biegacze, to czemu ci sami zawodnicy nie chcą trenować jak pływacy?

Paweł Rurak
Paweł Rurak
Wicemistrz Polski 2010, 200m stylem dowolnym. 8 miejsce Mistrzostw Świata, Budapeszt 2009, sztafeta 4x200m stylem dowolnym. 200 metrów stylem dowolnym = 1:50:11 (4x50). 400 metrów stylem dowolnym = 3:54:21 (8x50). 1500 m stylem dowolnym = 15:47:79 (30x50). Prowadzi szkółkę pływacką i bloga: http://paulpipers.pl/blog/

Powiązane Artykuły

19 KOMENTARZE

  1. Ten artykuł jest bezsensowny. W Polsce z dnia na dzień mnożą się specjaliści i eksperci argumentując swoje racje badaniami naukowymi, których nie ma. Tak jak nie ma złotego przepisu na to jak wychować dziecko, tak samo nie ma przepisu jak wytrenować mistrza świata.

    Nie rozumiem myślenia „sztampowego”. Schemat działa do pewnego czasu, w którym następuje magiczne STOP i więcej już z tego pana nie wyciśniemy (do śmieci tego korpo niewolnika).

    Trener musi sam myśleć i trenować według metod elastycznych takich by z zawodnika zrobić maszyne do zabijania.

    To tak jakby mówić Katie Ledecky, że mało rusza nogami i napewno nie wygra na 1500m.

  2. Moim zdaniem duzo zalezy od tego jakie sobie cele stawiamy, jakimi zasobami technicznymi oraz czasowymi dysponujemy. Jesli zalezy nam na dlugookresowym rozwoju plywackim i plywamy duzo bo to po prostu lubimy, to wtedy mamy czas i energie by pracowac nad roznymi aspektami techniki. Sam ostatnio pytalem na forum o plywanie na dwie strony. Spodobala mi sie odpowiedz Mikołaja Lufta, który stwierdził, że nawet jesli na zawodach nie bedziemy plywac na jedna strone i tak warto trenowac na dwie, bo to rozwija plywacko i redukuje przeciazenia, wynikajace z asymetrycznosci. Wiekszosc tratlonistow jednak, wracajac do meritum, dysponuje ograniczonym czasem i sporo kalkuluje, jaki trening i w jakim zakresie przyniesie im najwiecej korzysci. Nierzadko konczy sie to pewnymi uproszczeniami i poszukiwaniem drogi na skroty. Sutton zdaje sobie z tego sprawę i w moim odczuciu nie widzi w tym nic zlego. Jego porady sa tak czesto sprzeczne z ortodoksja tej czy innej dyscypliny, gdyz on patrzy na zawody jako calosc, a nie jak na sekwencje poszczególnych, nie majacych ze sobą nic wspólnego etapów. Co oczywiscie nie oznacza, ze powinnismy sie godzic na wszystko co proponuje.

  3. @Filip Przymusiński.
    Dziękuję, ze ponownie zabrałeś głos w tej sprawie, wszak jesteś jednocześnie zawodnikiem i trenerem i wiesz najlepiej jak wszystko wygląda od środka. Moje pytanie o słuszność obecności innych trenerów było nieco ironiczne, A napisałem to w kontekście tego, że przyjechał do nas trener zawodowiec, człowiek z ogromnym doświadczeniem. a oddźwięk jego wizyty jest taki, że jego rady są słuszne w zasadzie tylko dla age gruperów. Na ciekawe i profesjonalne uwagi Pawła pojawiły się opinie, ze (nieco skracając) „nie przesadzajmy z tym profesjonalizmem, bo nam amatorom łatwiejsze i prostsze trenowanie bardziej odpowiada”. Sam dobrze wiesz, jak wiele pracy trzeba włożyć od najmłodszych lat, od dziecka, aby osiągnąć wysoki poziom sportowy. W sporcie wyczynowym, nie amatorskim. Moje przesłanie jest takie – w sporcie jest miejsce dla wszystkich – dla amatorów, którzy świetnie się bawią i mają satysfakcję uprawiając triathlon – i dla wyczynowców, którzy ciężko tyrają aby wywalczyć mistrzowskie medale.

    Chciałbym, aby spotkania z takimi trenerami jak Brett Sutton przełożyły się przede wszystkim na sport wyczynowy. A w konsekwencji amatorzy także na tym dużo zyskają. Pozdrawiam 🙂

    PS. Polecam dyskusję na facebooku Akademi Triathlonu. Łatwiej jest obserwować wpisy.

  4. @Kazik Wasylko
    Cytuję „Z tego co wiem, to na spotkaniu z Suttonem było wielu trenerów prowadzących polskie grupy zawodników wyczynowych – młodszych i nieco starszych. I pytam się: po co tam byli, skoro z obecnych komentarzy wnioskuję, że p,.Sutton dawał raczej rady age gruperom i amatorom?”

    Trenerzy mieli także osobne spotkania Z Brettem gdzie tematyka tyczyła się właśnie szkolenia młodszych zawodników, szkolenia na dystansach krótszych, poznania koncepcji szkoleniowej. Niektóre zaganiania czy proponowane rozwiązania według Bretta mogą być stosowane zarówno u młodzieży jak i age-gruperów (oczywiście dostosowane do danej kategorii i dystansu). Nie chcę wchodzić tu w szczegóły, ale uważam, że warto było być na tym szkoleniu i żałuję , ze nie ma ich więcej. Nazwisko Sutton jest w triathlonie znane chyba każdemu, zaś osiągnięć w triathlonie miał więcej niż wszyscy Polscy trenerzy Tri razem wzięci, więc jeśli trener tej klasy przybywa do kraju i jest okazja spotkania się z nim to warto z niej skorzystać choćby po to by móc samemu wyrobić sobie zdanie w bezpośredniej rozmowie, a nie na podstawie domysłów czy relacji. W mojej ocenie bardzo dobrze się stało, że byli tam i trenerzy. PS Nie każdy może wie ale Sutton przez 10 lat był też trenerem kadry narodowej Australii w pływaniu.

  5. W moim odczuciu to nie jest miejsce gdzie trenerzy wyczynowi mieli by wymieniać pomiędzy sobą poglądy i może wyjaśniać pewne zagadnienia zawodnikom amatorom !! Każda odpowiedź rodziłaby kilkanaście nowych pytań i tak bez końca …. Trening zawodnika wysokiego poziomu i amatora to dwa światy. Szkolenie sportowe pływackie zaczyna się dosyć wcześnie w wieku 8-10lat i wtedy uczy się techniki jej pewnego wzorca. Na tej bazie doświadczeni trenerzy wprowadzają technikę indywidualną czasem zwaną mistrzowską jak zawodnik osiąga wybitne wyniki a to nie tylko technika ma znaczenie. Różnice w technice wynikają z tego że nie ma dwóch takich samych ludzi (nie licząc bliźniaków jednojajowych) i to co sprawdza się u jednego nie musi sprawdzać się u drugiego. Dlatego napiszę to jeszcze raz trener na poziomie wysokiego wyczynu dostosowuje trening do zawodnika a nie zawodnika do swojego treningu i tu jest geniusz Suttona on to potrafi.

  6. W rzeczy samej, bardzo ciekawa dyskusja. Jest tylko mały dysonans w dyskutantach i tematyce. Mamy bowiem wypowiedzi wyczynowego pływaka Pawła Ruraka, który w sposób profesjonalny, bazujący na swoim doświadczeniu próbuje uzasadnić swoje tezy i mamy wypowiedzi osób, które swoje teorie podnoszą raczej w kontekście sportu amatorskiego. Z tego co wiem, to na spotkaniu z Suttonem było wielu trenerów prowadzących polskie grupy zawodników wyczynowych – młodszych i nieco starszych. I pytam się: po co tam byli, skoro z obecnych komentarzy wnioskuję, że p,.Sutton dawał raczej rady age gruperom i amatorom? Jeśli taki był oczywisty zamiar, to Pawle (P.Rurak) nie dziw się, że nie jesteś do końca zrozumiany przez dyskutantów. Jeśli zaś zamiarem spotkania z trenerem Suttonem było podniesienie jakości polskiej triathlonowej myśli trenerskiej, to myślę, ze coś poszło nie tak.
    Mówicie państwo, triathlon rządzi się swoimi prawami, że do triathlonu może wejść pływak, ale nie ma takiej konieczności, że w zasadzie to każdy mógłby triathlon trenować. Otóż nie jest to prawdą. Jest takie powiedzenie triathlonowe, że na pływaniu niewiele można zyskać, ale wiele można stracić. Pływanie to bardzo ważna część triathlonu, szczególnie na krótszych dystansach, np. olimpijce. Jeśli zawodnik nie wyjdzie z wody w pierwszej grupie, to potem dystans może być już nie do nadrobienia. Nie można także podchodzić do tematu, że mamy mało czasu w ciągu dnia i dlatego nie wszystkie zadania możemy wykonać. Owszem, amatorzy mają takie wytłumaczenie – pracują zawodowo, mają rodziny, doba jest za krótka. Ale zawodnik wyczynowy, który ma aspiracje na walkę o najwyższe cele (kto by nie chciał być mistrzem olimpijskim?) nie mogą iść na skróty. Oni muszą przykładać się do każdego ćwiczenia i uczyć się najlepszych technik. Na najwyższym poziomie sportowym w grę mogą wchodzić już niuanse techniczne.
    Macie państwo rację – wszystko zależy od kontekstu wypowiedzi/ Jeśli porady p. Suttona dotyczyły amatorów – to zgadzam się z nimi, choć nie w całości. Jeśli miały dotyczyć metod szkolenia młodych triathlonistów z aspiracjami na wielkie sukcesy w Europie i na świecie, to popieram z całą mocą Pawła Ruraka.

  7. Powiem jedno: cholernie cieszy mnie taka merytoryczna dyskusja! Zawsze dziękowałem za taki poziom „rozmowy” na AT i jeszcze raz dzięki! Aż chce się pisać komentarze, kiedy widać, że wszystko idzie bez hejtu, na temat, merytorycznie i po to, aby znaleźć dobrą odpowiedź na pytanie lub problem. Miłego świętowania dzisiaj wszystkim życzę!

  8. @Mateusz i Filip:

    Kontekst: tak jak pisałem, nie znam Bretta Suttona osobiście, przeczytałem tylko jego artykuł i się do niego odniosłem. Nie mam pojęcia jak Brett myśli i co mówi na swoich spotkaniach, ale jeśli ktoś pisze publicznie rewelacje tego typu – w sposób bardzo spłaszczony i bez uzwględnienia szerszego kontekstu, moim zdaniem jest to wystarczający powód, żeby zareagować.

    Wysoki łokieć: to sprawa bardziej złożona, bo tak naprawdę są dwa wysokie łokcie: nad wodą i pod wodą (z czego mówiąc „wysoki łokieć” pływak zwykle myśli o chwycie wody!). Ponieważ Sutton nie precyzuje, o który moment mu chodzi, mogę się tylko domyślać, że chodzi o fazę przenoszenia ręki nad wodą. Tak, w ruchu nad wodą generalnie nie ma większego znaczenia czy łokieć jest zgięty czy nie. Moje dośwadczenie podpowiada jednak, że jeżeli ręka nad wodą jest prosta, to pod wodą też taka będzie, a na tym znacząco cierpi chwyt wody (patrz: wspomniana Janett Evans).

    Jeszcze co do Janett Evans: uważam, że podanie przykładu pojedynczego pływaka jako uzasadnienie swojego argumentu, prowadzi do dyskusji na mizernym poziomie. W ten sam sposób mogę zwrócić uwagę na jej okropną technikę oddychania i powiedzieć, że skoro rekodzistka świata tak robi, więc na pewno coś jest na rzeczy. Róbmy tak wszyscy!

    Filip: zgadzam się co do tego że pływanie z prostą ręką to dobre narzędzie dla początkujących, bo nauczone w odpowiedni sposób pokazuje pływakowi o co tak naprawdę chodzi w przenoszeniu ręki nad wodą. Stąd już niedługa droga do ugięcia ramienia w łokciu – o ile jest taka potrzeba. Nie zgadzam się za to, że potrzebna jest do tego mobilność w stawie ramiennym. Każdy początkujący ma do tego wystarczającą mobilność, bo kluczem jest rotacja tułowia, a nie napinanie barków.

    Równowaga strukturalna: jeden z przykładów: V. Zatsiorsky „Science and Practice of Strength Training”, podrozdział „Injury prevention”. Federer w treningu nie macha tylko rakietą, tylko ma cały sztab ludzi odpowiedzialnych za to, żeby wyrównać wszystkie szkodliwe efekty asymetrycznego sportu.

    Powtórzę jeszcze raz zdanie z ostatniego akapitu: „Podsumowując, uważam, że trening triathlonisty ma prawo być nieco inny niż pływaka. Nie jestem przekonany jednak, czy specjalizacja powinna następować na tak wczesnym etapie nauki trenowania.” Oznacza to, że się zgadzam co do tego, że triathlonista może, a nawet powinien trenować elementy specyficzne dla jego dyscypliny, ale najpierw musi nauczyć się podstaw.

  9. Mnie Brett przekonuje. Trenuje on triathlonistów a nie pływaków, nie uczy pływać tylko uczy jak być świetnym triathlonistą. Moim zdaniem nie trzeba być pływakiem najpierw aby później zostać triathlonistą. Oczywiście rozumiem osoby związane od początku z pływaniem, że traktują to jako błąd, ale ja osobiście uważam inaczej. Wiadomo że żaden triathlonista nie zostanie już pływakiem a pływak może zostać triathlonistą. Triathlonista może pójść na pewne skróty, ze względu na dozwolony sprzęt, zasady rywalizacji i ważne jest to aby był skuteczny. To co Brett punktuje odnosi się do triathlonistów i są to dobre rady dla triathlonisty amatora który raczej nie chce zostać pływakiem. Takie jest moje zdanie. Innymi słowy, Brett namawia do skupienia się na rzeczach ważnych w triathlonie aby treningi przynosiły efekty, po pewnym czasie triathlonista i tak przejdzie z wyprostowanych rąk do wysokiego łokcia, zastanowi się nad oddychaniem itp nie musi to mieć takiej kolejności jak w przypadku pływaków.

  10. Super dyskusja wiec poztanowilem sie dolaczyc. Rzeczywiscie wiele tez Bretta jest podwazanych albo z powodu braku zrozumienia albo wyjecia z kontekstu. Ten artykol zostal napisany glownie aby pokazac ze nie ma jednego szablonu na plywanie i mozna plywac szybko stosujec techniki ktore odbiegaja od ogolnie przyjetego 'poprawnego stylu’. Wsrod zawodnikow Breta sa plywajacy 6-uderzeniowo, 2-uderzeniowo, ze zgietym lokciem, prosta reka…. ale jak cos dziala dla indywidualnego zawodnika to nie jest to korygowane. Na przyklad zobabczcie tego Wlocha z Berlina – lewa reka wyprostowana i przeciaga ja bokiem nad woda a lewa zgieta w lokciu, praktycznie plywa bez kopania i Wloski komentator okreslil jego styl jako 'technica asymmetrica’ – czy plywal by szybciej jakby go 'naprawiono’???
    Innym aspektem nie poruszanym przez wielu trenerow jest ograniczona ilosc czasu do trenowania przez Age Grouperow. Jezeli mam tylko czas na 3x45min treningu plywackiego to spedzienie 30min na rozciaganie i 45 na cwiczenia techniczne pozostawi 60min na trening szybkosciowy czy wytrzymalosciowy. Ale bez wytrzymalosci to na rowerze bedziemy odpoczywac a nie sie scigac 🙂 Tak wiec Brett sugeruje ze nasza techika nie musi byc 'idealna’ czy wygladac dobrze wiec nie przejmujmy sie jezeli nie jest 100% poprawnie. Moja nie jest, nie poprawilem sie zbyt wiele pomimo trenowania przez swietnych fachowcow ale jak juz wyjde z wody to nie padam na twarz ze zmeczenia a na rowerze jest calkiem niezle 🙂 Podsumowujac powtorze za Filipem, triathlon to jeden sport a trenowanie 3 dyscyplin oddzielnie dolkadnie tak jak plywacy, kolarze czy biegacze to wedlug mnie jeden z najczestrzych bledow trenowania w triathlonie.

  11. Temat jest długi jak rzeka. Ja w skrócie. Długo śledzę Trisutto i wiem, że jest niekonwencjonalny. Na pewno wszystkie 3 dyscypliny są de facto jedną i BS tak do tematu podchodzi. Co do pływania – trener pływania ( bez wiedzy o Tri) nie zrozumie trenera Tri i zawodnika Tri. Sam jestem tego przykładem. Sądzę, ze tu jest podstawa do oceny pomysłów p. Suttona. Niemniej, powielanie w ciemno rad trenerów, nawet tych najlepszych, jest tak samo dobre jak leczenie przez Internet. Każdy zawodnik ma indywidualne uwarunkowania fizyczne począwszy od tętna a na technice kraula kończąc. Należy słuchać, wyciągać wnioski i stosować rzeczy przydatne dla konkretnej osoby. Dla mnie oba teksty są nadzwyczaj pożyteczne i skłaniają do re-edukacji i poprawy.

  12. Ciekawy artykuł, ale wpadliśmy chyba w pułapkę głuchego telefonu. Przykład: Byłem na spotkaniu z Suttonem i nie ganił on wysokiego łokcia, czy mówił, że to błąd, ale mówił, iż zwłaszcza u wielu amatorów mających problemy z gibkością jest on bardzo trudno wykonalny i błędem jest próba na siłę zmuszania ich za wszelka cenę do takowej techniki, w jego ocenie jak kto przenosi rękę nie jest aż tak istotne, o ile faza nadwodna nie zaburza fazy podwodnej, podał też już przytoczony przykład pływania w „pralce” lub w wysokiej fali…. oddychanie na dwie strony… tu Sutton też tego nie odradzał i wskazywał topowych pływaków oddychających na dwa- ale raz na lewą stronę, raz na prawą-chodziło tu raczej o to o łatwiejsze utrzymanie rytmu pływanie przy oddechu na dwa (ale teraz też to uprościłem bo temat ten był wałkowany przez kilak godzin), podobnie kwestia kciuka- sam w trakcie spotkania zadawałem Suttonowi właśnie o to pytanie i dopiero rozwinięcie tej tezy dało mi pełen obraz poglądów Suttona które zalecają kciuk, ale nie negują, a wręcz uznają inne rozwiązania.Przykłady mógłbym tu mnożyć. Nie chcę tu być adwokatem Suttona, czy krytykiem Pawła, uważam, że różnice zdań wynikają głównie z niedopowiedzeń. Temat pływania jest bardzo rozległy i nie ma w nim jednej jedynie słusznej drogi do celu. Jedno w czym się zdecydowanie bardziej zgadzam z Suttonem niż z Pawłem to cytuję: „O ile widzę wielu triathlonistów trenujących dokładnie jak kolarze i biegacze, to czemu ci sami zawodnicy nie chcą trenować jak pływacy? Otóż Pawle w mojej ocenie to najczęstszy błąd triathlonistów- dokładna próba przeniesienia treningów z dyscyplin składowych. Trening triathlonu nie jest treningiem pływania, kolarstwa czy biegu (choć ma elementy wspólne), trening triathlonu to trening jednej dyscypliny i korelacji pomiędzy jego składowymi i tak według Suttona trzeba do tego podchodzić i tu się w pełni z nim zgadzam.

  13. O tym kto ma rację możemy sobie dyskutować i tak nic z tego nie wyniknie bo nie może. Trzeba pamiętać jedna zasadniczą rzecz technikę dostosowuje się do zawodnika a nie zawodnika do techniki !!!!!! Trenerem jest ten kto to potrafi zrobić dlatego trenerów jest tak mało. Pozostali po prostu powielają schematy nie rozumiejąc tego co robią i czasem im wyjdzie czas nie. Triathlon jest metodycznie bardzo trudny bo są trzy konkurencje, każda konkurencja ma swoje szkoły a do tego trening jednej konkurencji ma negatywny wpływ na inne. Niestety nie wielu jest wstanie to pojąć, Sutton to rozumie i umie, dlatego warto go słuchać ale nie naśladować bezmózgowo.

  14. Przepraszam. Mój błąd. Chyba wstępniak mnie zmylił. Resztę na razie podtrzymuję. Czekam na odpowiedź.

  15. Mateusz – Paweł napisał odpowiedź do felietonu Bretta Suttona. Link na początku artykułu. Moja relacja była w innym tekście.

  16. I ja dorzucę swoje 3 grosze. Proszę zwrócić uwagę, że pisze pan odpowiedź nie do artykułu Suttona lecz lecz do relacji Łukasza Grassa na temat, co Sutton powiedział. Znając życie, to po drodze wkradło się kilka nieścisłości.
    Kontekst: O ile rozumiem, Sutton nie jest trenerem tylko i wyłącznie „górnej półki”. Vide Medakowie.
    Rytm 6uderzeniowy. Nie wiemy czy Sutton nie stosuje w treningu takich rozwiązań. Mówi że nie jest to podstawą szybkiego pływania. Vide Sun Yang.
    Wysoki łokieć. Znów Sutton mówi, że wysoki łokieć nie jest podstawą szybkiego pływania. Podał przykład Janet Evans – 800m kraul. Proszę zobaczyć jak pływała. Nie podał przykładu Yang bo ten tak nie pływa. Proszę też spróbować płynąć wysokim łokciem w pralce albo na wzburzonym akwenie. Powodzenia 😉
    Oddychanie na dwie strony. I znów: nie jest podstawą szybkiego pływania. Pana cytat: „brak równomiernego rozwoju. Już dawno udowodniono, że jest to jedno z głównych powodów kontuzji w praktycznie każdej dyscyplinie sportu” Proszę wskazać te dowody. Ja się z tym stwierdzeniem nie zgadzam. Główne powody kontuzji to: przeciązenie fizyczne, stres psychiczny, zła dieta. Zgadzam się natomiast z tym że umiejętnosć oddychania na dwie strony jak najbardziej się przydaje.

  17. Wreszcie racjonalne, sensowne podejście! Brawo 🙂 więcej opinii specjalistów jak Pan Rurak! 😉

    Szczerze powiedziawszy im dłużej przyglądam się podejściu Pana Bretta i budowaniu jego autorytetu, oraz temu jak bezkrytycznie niektórzy trenerzy w Polsce przyjmują jego treningowe fanaberie, tym bardziej negatywnie postrzegam Polskich szkoleniowców. Niestety niewielu spośród nich można nazwać specjalistami. Oprócz wiedzy, brakuje też autorytetu i charyzmy. Mamy wielu zdolnych zawodników w Polsce, niestety niewiele osób ma kompetencję, wiarę i charyzmę by je poprowadzić. Największe braki dostrzegam w kompetencji. Bo naprawdę wielu zawodników w Polsce jest w stanie wytknąć luki w wiedzy swoich trenerów bez większych problemów, Nie mówię, że trenerów mądrych, rozwijających się w naszym kraju nie ma, ale jestem w stanie ich wymienić na palcach jednej ręki.

    Co do Bretta , cóż, bezwzględnie należy mu się szacunek, za wyniki jego zawodników. Jednak jest kilka ale… Dlaczego nie trenuję obecnie żadnego zawodnika z topu na dystansie ITU czy długim? Czemu osiąga sukcesy tylko z kobietami, u których – co jest oczywiste poziom jest niższy, dużo łatwiej o sukces. Jest jeszcze kilka „ale” , ale nie będę się wymądrzał 🙂 orientujący się w temacie powinni wiedzieć.

    A wracając do artykułu, merytoryczny, rzeczowy, na plus!

  18. Rewelacyjny artykuł – zresztą uwagi mają charakter uniwersalny – kiedyś już o tym pisałem, że przenoszenie zasad rządzących zawodowcami na grunt amatorów nieporozumieniem – przykład 1 z brzegu – pływanie w tri w tempie 1:30 (co daje dystans 3.8 km w 57 min) zarezerwowane jest praktycznie dla garstki zawodników – tym czasem dla porządnego pływaka (vide chociażby R.Karaś ) – jest to tempo wolniejsze niż spacerowe – wiem po sobie, że nie ma sensu pracować nad szybkością itd. jeżeli 99% czasu i objętości nie poświęci się technice ( a i tak w moim wieku niewiele to daje)

Możliwość dodawania komentarzy nie jest dostępna.

Śledź nas

18,455FaniLubię
2,814ObserwującyObserwuj
21,900SubskrybującySubskrybuj

Polecane