Debiut w kat Mlody Ojciec””

Zaczac musze od standardowych przeprosin, troche sie nazbieralo wiec parafrazujac Marka Twain’a 'przepraszam za dlugi wpis, nie mialem czasu napisac krotkiego’. Zwyczajowo tez powinienem zaczac ten wpis od auto-handicap’u: 'nie ustanowilem zyciowki bo bylem chory/stara kontuzja/brak czasu (niepotrzebne skreslic)’ albo pokusic sie o bardziej wyrafinowane 'nie chce narzekac ze bylem chory/odnowila sie stara kontuzja/nie mialem czasu’ subtelnie dajac do zrozumienia ze nie narzekam, ale cierpialem albo pojsc jeszcze o etap wyzej i w tym miejscu dac powod, ale wtedy to juz prawdziwa incepcja :).

 

Piekno i przewaga zawodow nad treningiem to ustalony termin, kazdy zawodnik ma tyle samo czasu i rownie nieprzewidywalne przygody w czasie przygotowania wiec krotko- bylem tak gotowy jak pozwolily mi na to warunki czyli tradycyjnie – niewystarczajaco :). Poniewaz jednak dzieci zabraly nam juz wielu blogerow oraz przede wszystkim z checi pokazania malemu ze sport to fajna sprawa postanowilem ze zrobie ten cholerny triathlon nawet jesli mialbym zajac ostatnie miejsce.

 

Noc przed moja zmiana pilnowania malucha trwala do 2giej tak wiec pobudka rano nie byla najprzyjemniejsza, ale wizja tego ze w koncu znowu startuje szybko mnie obudzila. W przestartowej goraczce doszedl nowy, bardzo wazny element logistyczny – wyspana Mama wiec troche snu musialem poswiecic. Nad miska z ryzem i bananem ustalilem pierwotny plan ze po 1500m zabka wsiade na rower, pojade do polskiego sklepu, kupie podwawelska i zrobie sobie ognisko po ktorym godzinke sie przespie w ciszy. Pozniej wroce do strefy zmian i powiem wszystkim ze rower mi sie zepsul… 🙂

 

Oczywiscie kiedy tylko wysiadlem z auta i zaczalem patrzec na tlum takie mysli szybko minely. W piance na starcie adrenalina juz skierowala plan w kierunku 'skoro juz tu jestem moze by tak… moze zdarzy sie cud…’ :). Wiedzac ze nie jestem w szczycie formy i nie chcac przeszkadzac tym ktorzy sa ustawilem sie z tylu stawki i zaczalem wolno.

Okazalo sie ze to calkiem dobry pomysl i zamiast jak to mam w zwyczaju pozbyc sie calej energii na poczatku powoli sie rozgrzalem i zaczalem wyprzedzac ludzi. W polaczeniu z tym ze popracowalem nad swoja technika dalo mi to zaskakujaco dobry czas- oczywiscie nie jest to rekord swiata ale na moje mozliwosci i bardzo ograniczonej liczbie treningow (dochodzacej do 0 godz/tydz) jestem super zadowolony.

 

Przyszla kolej na rower… Tutaj mieszane uczucia (o czym za chwile) ale zaczac musze od tego ze kazdego roku przez lenistwo biore sobie na warsztat jedna z klasycznych porad 'czego nie robic podczas startu’ i w tym roku padlo na 'nigdy nie jedz na rowerze ktorego wczeniej nie probowales’.

 

rower

 

Jakos tak wyszlo ze od czasu kiedy kupilem rower nie moglem sie na nim dluzej przejechac i jedyne co moglem zrobic to szybkie ustawienie go dwa dni przed i tuz przed wprowadzeniem do strefy zmian dzien wczesniej 2 kilometry zeby sprawdzic czy w serwisie wszystko ustawili… Oczywiscie nie polecam odtwarzac ale w moim przypadku wyszlo ze to mit (kluczem tutaj jest pewnie 'jak wygladal 'stary’ rower?’).

 

To bylo najmilsze zaskocznenie z calego dnia- roznica miedzy nowym a starym rowerem jest niesamowita. Kilka czynnikow pewnie na to wplynelo, ale efektem byla trasa przejechana szybciej niz rok wczesniej przy nieporownywalnie mniejszej ilosci treningow. Zgadzam sie ze silnik jest najwazniejszy, ale nowy rower przekazuje cala moc w kola, wiecej przerzutek dalo mi mozliwosc ciaglego pedalowania a hamulce idealnie zwalnialy nie tracac mocy na zakretach.

 

Do tego wszystkiego przez brak aktywnosci ostatnimi czasy udalo mi sie odlozyc kilka dodatkowych kilogramow i wiadomo masa x grawitacja daly mi naprawde super efekt. Patrzac wstecz moge wiec chyba zaoferowac wszystkim triathlonowy 'lifehack’ – 'Chcesz poprawic szybkosc na rowerze? Zamiast trenowac jedz paczki i zainwestuj w nowy rower’ :). Oczywiscie wszystko ma swoja cene i te dodatkowe kilogramy nie pomogly przy kolejnej dyscyplinie.

 

Bieg

 

Trasa biegowa Windsor Triathlon zostala w tym roku zmieniona i dzieki wyjatkowo goracej pogodzie stala mozna smialo ja zdefiniowac jako urzeczywistnienie najgorszych koszmarow biegaczy. Gorka na ktora narzekalem rok wczesniej zostala w tym roku wydluzona, pozniej lekko plasko i kolejna gorka, wszystko to x 3. Jesli dodac do tego 0 cienia latwo wytlumaczyc dlaczego nawet wsrod elity tylko doslownie 3 osoby zeszly w okolice 36 min.

 

Dopiero kiedy wylalem na siebie pierwszy kubek wody zadalem sobie sprawy jak bardzo bylem juz rozgrzany. Na szczescie nie bylo jeszcze za pozno i od samego poczatku pilnowalem zeby chlodzic sie ile tylko sie da. Polaczenie przystankow, braku treningow i warunkow dalo mi najgorszy w calej mojej historii czas 50 min, ale tym razem najwazniejsze bylo ukonczyc i byc w stanie powiedziec wszystkim 'wrocilem’.

 

Meta

Powiązane Artykuły

Śledź nas

18,455FaniLubię
2,816ObserwującyObserwuj
22,000SubskrybującySubskrybuj

Polecane