Delegacja w Łodzi dobiegła końca. Sportowo było słabo: trochę pobiegałem, zrobiłem trening siłowy, ale podjadłem jakieś kolacje i popiłem piwo. W sumie po ciężkim sezonie należy się trochę luzu.
Szkoda, tylko że nie udało mi się pójść na basen. Pomimo tego, że basen był otwarty do 22, o 20:50 nie można było już wejść, bo okienko dla wchodzenia bez wcześniej wykupionych karnetów jest od 19 do 20. Zawsze mogłem przyjść w piątek o 20 (okienko pomiędzy 20, a 20:30). W czwartek nie ma szans przyjść na okoliczny basen, bo tak. Inny basen w okolicy był zamknięty, a aqua park remontują. Innych nie szukałem, skutecznie odrzucił mnie kretyński regulamin basenu na ulicy Sienkiewicza.
Co do samej Łodzi, to muszę przyznać że nie spodobała mi się w ogóle. Ta moja krzywdząca może opinia, jest podyktowana faktem, że nie podobają mi się postindustrialne krajobrazy, zasikane bramy i krzywe chodniki. Chociaż muszę przyznać, że Piotrkowska i Manufaktura wywarły na mnie pozytywne wrażenie. Szkoda, że reszta Łodzi nie wygląda tak dobrze.
Teraz pora wrócić do domu i wziąć się za lekki trening i planowanie następnego roku.
Stawiam, że to wstęp do treningu mentalnego 🙂
Podnoszenie kufla z piwem zaliczasz do treningu siłowego ? 🙂