Dluga historia krotkiego wyscigu

Stalo sie, pierwszy wyscig i zarazem test tego sezonu mam juz za soba i chociaz wynik to jakies +dst start w duathlonie dal mi ogromna ilosc informacji i pokazal gdzie jestem na mapie kierunku w ktorym zmierzam. Opisze oczywiscie za chwile wyniki ale na poczatek cos o czym wiekszosc z Was pewnie juz zapomnialo- tak samo jak dla mnie kazdy nastepny bieg jest tylko kolejnym, tak samo ktos kto zrobil dziesiatki triathlonow nie zwraca uwagi na te same szczegoly co amator bo sa dla niego oczywiste.

 

Piszac wstepny plan na 2015 zakladalem testy co kilka miesiecy, poniewaz nie ma lepszego sprawdzianu niz zawody zapisalem mnie i Sliwke na sprint duathlon (5-20-5) rozgrywany z rana w swieta (sobota). To oczywiscie nie byl to start 'A’ wiec przygotowanie i cele bardziej w strone proby niz walki- przede wszystkim sie sprawdzic. Nie byl to moj pierwszy duathlon ale ten pierwszy byl kompletna zabawa, lata temu zrobiony na rowerze 'gorskim’ gdzie zanotowalem najwolniejszy czas zawodow a w drugim biegu wiecej szedlem niz bieglem.

 

O 8mej rano zaparkowalismy w wyznaczonej strefie jeziorka Dorney gdzie w 2012 odbywalo sie wiekszosc imprez wioslarskich zwiozanych z olimpiada. Poniewaz w tym roku Wielkanoc wypadla w srodku zamykania miesiaca, musialem w piatek zostac w pracy dosc dlugo, noc wczesniej mialem zarwana bo odwozilem siostre na lotnisko, pomimo wszystko jednak widok ludzi szykujacych sie do zawodow szybko przywrocil mi usmiech a dzien okazal sie super, tak wiec krok po kroku jak to wygladalo…

 

Starcie pierwsze – wazenie

 

Patrzac z perspektywy czasu dosc latwo wywnioskowac ze na imprezie takiej wielkosci (okolo 80 osob) rozgrywanej w dlugi weekend raczej nie zobaczymy zawodnikow w stroju Spidermana… Patrzac na liste startowa wiekszosc to klubowicze tak wiec konkurencje prezenia muskul ze Sliwka przegralismy. Wyciagniete z Toyoty Aygo upchanej do granic mozliwosci moj aluminiowy Scott i Sliwki hybryda na tle Carbonowy Tri-maszyn wygladaly jak zabawki.

 

Kiedy ludzie wypelniali kosze zelami, ustawiali swoje zegarki i rozkrecali sie na rolkach my zdalismy sobie sprawe ze nasze banany i woda zostaly w domu a wiec w strefie zmian zostaly nam tylko kaski i moje buty. Mimo wszystko zdecydowalem sie zachowac mine pokerzysty i grac karta 'sprzet jest malo istotny, licza sie umiejetnosci’. Wszystko to jednak leglo w gruzach kiedy do strefy zmian zgodnie z przepisami wkroczylem w zapietym kasku… Zalozonym tylem na przod :).

 

Starcie drugie- bieg 1

 

5 km to w ogole nie moj dystans- ja po 5ciu dopiero nabieram ochoty zeby biegac. Skupiony troche na monitorowaniu jak zachowa sie stluczone niedawno zebro wystrzelilem do przodu na pierwszej szerszej czesci drogi zeby zajac miejsce w pierwszej grupie i monitorowac jak bardzo wyprzedzaja nas najlepszi. Dwie petle po 2.5 km to czysta przyjemnosc dla kogos kto ma na koncie maraton wiec bardziej myslalem o tym co bedzie dalej- w T1 zameldowalem sie po 20 min i 16 sekundach- Sliwka w tym samym czasie krecila wlasnie swoja zyciowke na 5 km.

 

Starcie trzecie – T1

 

Bez niespodzianek, po Triathlonie pamietalem ze klucz do sukcesu to pamietac gdzie sie zostawilo rower, poniewaz wyscig nie byl zbyt duzy a my przyjechalismy dosc wczesnie udalo sie znalezc dobre punkty odniesienia i jedyny blad jaki zrobilem to ze zostawilem buty z przodu roweru a kask z tylu, przy moich 170cm wzrostu 'czolganie’ sie pod wieszakiem nie bylo jednak problemem i po 55 sek jechalem juz na rowerze.

 

W czasie kiedy ja zachwycalem sie moim pierwszym w zyciu wyscigiem na rowerze szosowym Sliwka zameldowala sie w T1 niecale 9 min pozniej niz ja i wykorzystujac swoja przewage w postci braku osobnych butow na rower wyjechala na trase po 38 sekundach.

 

Starcie czwarte – Rower

 

To byl moment na ktory czekalem najbardziej – caly ten wyscig w zasadzie moglby sie dla mnie ograniczyc tylko i wylacznie do tych 20 km na rowerze, po miesiacach pedalowania na trenazerze w zgnilej szopie w koncu mialem okazje sprawdzic postepy. Po bieganiu mialem jeszcze bardzo duzo energii i jeszcze wiecej zapalu, poczatek wiec byl fantastyczny.

 

Wiatr we wlosach, szybkosci  dluga, szeroka i w wiekszosci prosta droga. Obiekt na ktorym odbywal sie duathlon nalezy do Colleg’u Eton i sluzy w wiekszosci kajakarzom, drozka dookola jeziora jest wiec tak plaska ze mozna od niej ustawiac poziomice, ciezko wymarzyc sobie lepszy poligon testowy. Wszystko wiec szlo swietnie az do pierwszego nawrotu i 'bezdrzewnej’ czesci trasy.

 

Pewien drobiazg ktory ciezko bylo na trenazerze wycwiczyc skutecznie ochlodzil moj zapal- silny wiatr wiejacy prosto w nos… Trzymajac rece w wiekszosci na lemondce musialem ostro kontrowac, na tyle ostro ze za kazdym razem kiedy wjezdzalem za budynek i wiatr na chwile ustawal znajdowalem sie na srodku drogi albo w trawie, o mocy potrzebnej to walki z nim nawet nie wspomne.

 

VDA-44 447

 

Wyprzedzany przez Husarie na weglowych kolach i dyskach eksperymentowalem z przerzutkami i za kazdym razem majac nadzieje ze wiatr ucichl w tej czesci trasy w koncu wypracowalem strategie- trzeba to przejechac jak najszybciej i miec z glowy :). Kiedy w koncu odkrylem moc trzeciego 'biegu’ z przodu moglem znowu skupic sie na wszystkim dookola, zajalem sie wiec szukaniem wrogow :).

 

Na ostatnim okrazeniu mialem na radarze 2- jeden to jakis nastolatek z duuuza nadwaga a drugi to jakis Chinczyk, obydwaj na liscie wrogow dlatego ze co pare kilometrow na siebie trafialismy i nawzajem wyprzedzalismy. Na ostatnim okrazeniu udalo mi sie wyprzedzic jednego i drugiego jednak poniewaz meta byla po tej wietrznej stronie na samej koncowce jeden i drugi mnie chwycili i z T2 wybiegli jako pierwsi…

 

Starcie piate – T2

 

Poniewaz wyscig byl maly, organizator nie inwestowal w wymyslne systemy pomiaru, kazdy z nas mial na rece patyk ktory trzeba bylo dotknac do urzadzenia trzymanego przez wolontariuszy. Wypialem wiec buty kilkanascie metrow przed koncem, zahamowalem i po zejsciu z roweru na asfalcie prawie zaliczylem przyslowiowa 'glebe’ 'lyzwujac’ w strone wolontariusza, odbilem czas 43:52 min (rower).

 

Pozbieranie sie z T2 zajelo mi 49 sekund. Sliwka w tym czasie oficjalnie byla juz na koncu stawki- wszyscy Ci ktorzy nie ukonczyli z przyczyn technicznych szli juz w strone strefy zmian. Po 51 min ciezkiej walki na hybrydzie odbila chipa w T2. Tak szybko chciala miec juz to wszystko z glowy ze ze strefy zmian wybiegla z kaskiem na glowie :). Zawrocona przez usmiechajacych sie wolontariuszy spedzila w T2 w sumie minute i 9 sekund.

 

Starcie szoste – znowu bieg

 

To jednak prawda ze zemsta najlepiej smakuje na zimno. Mimo znanego mi juz dobrze uczucia 'nie swoich’ nog po rowerze dogonienie wroga numer 1 zajelo mi mniej niz minute. Wyprzedziwszy go popedzilem za wrogiem numer 2 ktory po 2 minutach tez byl juz za mna. Nogi dosc szybko wrocily do siebie a ja przesuwalem sie do przodu, po 21 min i 46 sekundach odbieralem medal konczac zawody na 35 (z okolo 80 osob) miejscu z czasem 1:27:38. Odebralem medal i poszedlem przebrac zeby moc robic zdjecia Sliwce.

 

VDD-44 409

 

Stojac przy trasie biegowej myslalem tylko o tym jak dumny jestem ze swojej dziewczyny- byla ostatnia z ostatnich, Ci ktorzy mieli sie wycofac juz dawno sie wycofali, ona biegla kompletnie sama. Mimo tego ze wzbudzala ogromny podziw byla na oczach wszystkich, w czasie kiedy konczyla sie juz ceremonia rozdania medali Sliwka wbiegala na mete. Zgarnela zasluzone oklaski a ja sam bylem pod ogromnym wrazeniem tak naprade wszystkiego ale glownie ze sie nie poddala (jej calosc 1:53:28).

 

Starcie siodme – dogrywka

 

Nie wymaga komentarza ze moj wynik na rowerze jest kiepski i nie ukrywam tez ze pedalujac na trenazerze przez zime mialem cicha nadzieje ze kiedy w koncu wyjade na droge wykrece srednia 40km/godz. Srednia 25 to co prawda prawie 35% poprawy od triathlonu ale dalej daleko nawet od mojego planu minimum na Gdynie – 33km/godz. Bylo jasne ze znowu bieganie uratowalo mi tylek, ale mi nie dawala spac jedna rzecz, czy ta srednia to wynik poteznego wiatru…

 

Obudziwszy sie w poniedzialek o 7mej, ucieszony ze Sliwka jeszcze spi wyskoczylem na rower, po raz pierwszy w tym roku po lokalnych szosach. Po malo ciekawej podrozy przez miasto wjechalem na dlugi odcinek gdzie zaczyna sie szosa. Na poczatku bylem jeszcze troche rozespany, po kilku minutach jednak podnioslem wzrok i chyba zrozumialem o co Wam wszystkim tutaj chodzi z tym rowerem.

 

Slonce, laki, kwitnace drzewa… Wiatr we wlosach i mijane kolejne kilometry trasy ktora tysiace razy mijalem samochodem ale nigdy nie mialem tyle czasu co teraz zeby sie porozgladac, odkryc nowe miejsca, powdychac troche powietrza. Do tego dochodzaca w kilku momentach do 50km/godz predkosc i wspinanie sie na wzniesienia… Nie do opisania, cos pieknego- nie mialem ochoty wracac. W domu jednak czekala dziewczyna ktora pielegnujac tradycje trzeba bylo oblac woda. Po 10 km wiec zawrocilem zeby zrobic w sumie 20.

 

Podsumowujac wiec po raz kolejny musze przyznac ze wiele jest jeszcze do zrobienia, moja poniedzialkowa wyprawa potwierdzila moja srednia 25km/h ktora oczywiscie nie zachwyca. Co wazniejsze jednak dla mnie odkrylem na nowo rower a Sliwka podpalila sie bardzo do triathlonu i wlasnie szuka roweru- wiedzac ze od poczatku planowalem przygode z triathlonem na lata mysle ze nie moglem wymarzyc sobie lepszego poczatku- z jednej strony satysfakcja, z drugiej ciagle jeszcze

niedosyt :).

Powiązane Artykuły

9 KOMENTARZE

  1. @Lukasz- jeszcze raz ogromne dzieki, powoli bede eksperymentowal. Jak narazie przesunalem siodlo do przodu i lekko w gore, poszedlem w niedziele na trening 50km rower 5 bieganie i czulem sie duzo lepiej. Niestety moj licznik nie odpalil (przesunalem magnes w transporcie) i pokazal predkosc 00 na calym dystansie mimo ze chcialem sprawdzic w poszczegolnych momentach jak szybko jechalem bo zmienialem pozycje. Z biletu parkingowego wiem ze rower zajal mi ok 2 godz czyli dalej w mojej sredniej ale chce to zmierzyc dokladnie i sprobowc dac siodelko jeszcze wyzej. Wysunalem je maksymalnie do przodu ale niestety probowalem odwrocic sztyce i wtedy jedyna opcja to siodelko pod zbyt duzym katem. Generalnie jednak mysle ze brakuje mi po prostu praktyki, moc pewnie jest ale nie umiem jej dobrze uzyc wiec im wiecej bede jezdzil na zewnatrz tym lepiej. @Jayel- dokladnie, to jest niesamowicie motywujace, zwlaszcza o tej porze roku trzeba korzystac ile sie da. @Bogna i Albinp – dzieki wielkie, mam po prostu nauczke, wymadrzelem sie przekonujac znajomych zeby zaczeli biegac wiec teraz musze pocierpiec na rowerze :).

  2. Andrzeju! Biegasz szybko, a na rowerze szybko się poprawisz! 🙂 Wiatr uczy pokory 🙂 Na wietrznym, zachodnim Mazowszu uczy pokory niemal na każdym treningu 😉

  3. Coś mi przegladarka szwankuje… Wracająć do romantycznego wątku to kolarstwo szosowe ma właśnie to coś, co daje takie przeżycia. Nie zawsze warto się ścigać. Nie zawsze w deszczu czy zimnie. Nie zawsze na zatłoczonej drodze. Czasem trzeba po prostu pojechać drogą na wieś, gdzie pola zasłane zbożem, najlepiej latem wieczorową porą, przy zachodzie słońca, bezwietrzym momencie dnia, gdzie jest cicho, ciepło, ptaki śpiewają … To jest ta magia.

  4. Andrzej przesuń siodełko do przodu a jak trzeba to odwróć sztyce kolano w górnym położeniu powinno być blisko łokcia na lemondce jak przesuniesz się do przodu to pedał będziesz naciskał w duł z większą siłą anie jak teraz do przodu ( w rowerach TT pcha się nawet lekko do tyłu). Przedramiona oparte na lemondce powinny tworzyć z ramionami prawie kąt prosty. Siodełko też w górę tak że jak oprzesz piętą w dolnym położeniu pedała to noga powinna być tylko lekko zgięta w kolanie. A najlepiej to ustaw u profesjonalisty ale to niestety kosztuje. Nie rozumiem jak facet dobrze biegający nie może osiągnąć na rowerze szosowym 30km/h coś tu nie gra. Popraw pozycje powinno pomóc. http://3xjanusz.pl/o–co-chodzi-w–byciu-aero,n43/ masz link i popatrz na faceta na szosie z lemondką

  5. Dzieki wielkie- szczerze mowiac to moj 'bike fitting’ ma swoje zrodla w googlu i za bardzo sie do niego nie przykladalem. Bede musial troche o tym pocztac wyglada. Co do sredniej to niestety wyscig nazwano 5-20-5 ale tak narpawde wyszlo 18.5, moja srednia potwierdzil dzien kolejny jak wspomnialem.

  6. Andrzej jeżeli to ty na tym rowerze jedziesz to powiem Ci, że Twoja pozycja jest po prosty dramatyczna. Cały tułów za daleko od kierownicy, kolana bliżej łokci siodełko za nisko tułów za wysoko czyli cała para w gwizdek.

Możliwość dodawania komentarzy nie jest dostępna.

Śledź nas

18,455FaniLubię
2,772ObserwującyObserwuj
19,300SubskrybującySubskrybuj

Polecane