Każdy zna ten przejściowy stan między nocą a dniem. Ciągle zanurzeni w mroku oczekujemy świtu i balansujemy na granicy jawy i snu. Wydaje nam się, że mózg już pracuje w trybie racjonalnym, a on tymczasem błądzi jeszcze w matrixie.
Coś takiego przydarzyło mi się całkiem niedawno. Lekko przebudzony szukałem sposobu na pogodzenie moich przerośniętych jak huba na wierzbie ambicji z zaległościami treningowymi. Najłatwiej było wstać i wziąć się za robotę, ale kilka minut w ciepłym łóżku i matrixie podsunęło mi inne, bardziej kreatywne rozwiązanie.
Przecież za kilka dni mam urodziny i przechodzę do wyższej kategorii wiekowej!!
Nie będę już się musiał zmagać o ułamki sekund z młodzieńcami, którym testosteron rozsadza aorty. Przechodzę do kategorii wyższej, gdzie elegancja ruchów i olimpijska zasada uczestnictwa w zawodach są ważniejsze od wyniku!!
Po czym nadszedł dzień i zdałem sobie sprawę z pomyłki. Nici z mojej strategii ucieczki do przodu. Czekają mnie jeszcze dwa trudne lata!!
Co tu zrobić? Gdzie szukać inspiracji? Najpierw przejrzałem kalendarium. Urodziłem się 05 marca. Jakie wydarzenia z przeszłości, które miały miejsce tego dnia mogą mnie zainspirować?
• W 1933 roku, w wyniku demokratycznych wyborów NSDAP zdobyła 44% głosów, a Adolf Hitler przejął władzę – brrr! Nie tędy droga.
• Rok 1946. Początek zimnej wojny. Premier Winston Churchill wygłosił w Fulton, USA przemówienie, w którym po raz pierwszy mówił o „żelaznej kurtynie’. To też nie bardzo.
• O, jest i coś pozytywnego. W 1953 r. umiera Józef Stalin. Ale to ciągle za mało.
A może tak z innej beczki. Na sezon potrzebna będzie moc. I to nie taka zwyczajna. Raczej Moc! Najlepiej Święta Moc! Hagia Dynamis! Ale gdzie jej szukać? Może tam, gdzie są już pozostałe dwa atrybuty boskości – Hagia Sophia (Święta Mądrość) i Hagia Irene (Święty Spokój), czyli w Stambule.
Znakomity kierunek na urodzinowy wypad i poszukiwanie inspiracji. Przy okazji będę mógł sprawdzić, czy kolor wymarzonego i zamówionego roweru to faktycznie kolor turkusowy. Nazwa koloru pochodzi od turkusu, „kamienia tureckiego’, lub w innej wersji od koloru Morza Śródziemnego na południowym wybrzeżu Turcji.
Teraz trzeba tylko przekonać żonę. Zapytałem, czy chciałaby wyjechać na kilka dni?
Pierwsza odpowiedź:
– Tak! A dokąd?
– Może do dawnej stolicy imperium położonej na 7-miu wzgórzach? Z mocnymi związkami z Wenecją i Genuą? (Żonie jest wszystko jedno gdzie jedziemy, pod warunkiem że jest tam bardzo ciepło i mówią po włosku).
Nie zwietrzyła podstępu. Było dobrze aż do momentu, kiedy na Okęciu zaczęliśmy szukać naszego samolotu.
– Dlaczego lecimy do Rzymu z przesiadką w Belgradzie?
– No, bo tym razem lecimy do Stambułu …. Wiesz, tam gdzie Zachód spotyka się ze Wschodem, stolica trzech imperiów, 600 lat kontaktów dyplomatycznych z Polską, i tak dalej, i tak dalej….
Jej głos usłyszałem ponownie dopiero w hotelu.
W międzyczasie dostałem mnóstwo życzeń urodzinowych. Zacytuję dwa, bo są cenzuralne (a nie wszystkie były) i mają podteksty sportowe. Pierwsze życzenia, bardzie afirmatywne:
„Lat przybywa – on młodnieje,
żele wcina – nie siwieje.
Je jak sułtan i nie tyje,
Bo przez triathlon sto lat żyje’.
I drugie, z lekką nutą przestrogi:
’Jubilatku Drogi, nie Cię od biegania nie bolą nogi,
abyś nie skończył na treningu yogi’
Żeby przebłagać żonę, ułożyłem intensywny plan zwiedzania – w trzy dni mieliśmy zobaczyć większość z 2500 meczetów. Kilku nam zabrakło, ale już wiem, że w zasadzie różnią się liczbą minaretów, a te różnią się liczbą krużganków.
Byliśmy oczywiście w Pałacu Topkapi. Bardzo liczyłem na atrakcje związane z wizytą w Haremie.
Niestety – dramat i rozczarowanie.
Już cena biletu powinna dać mi do myślenia. Tylko 30 lir tureckich? 60 złotych? Coś za tanio! Przecież każdy wie (oczywiście z informacji prasowych), że wizyta w byle agencji towarzyskiej kosztuje co najmniej 150 zł!
Był co prawda jeden moment, kiedy na Dziedzińcu Czarnych Eunuchów mignęły jakieś cienie, ale okazało się, że to oficjalna delegacja parlamentarzystów z Ghany.
W Skarbcu pałacowym skarbów mało,a sale zimne i pozbawione ozdób.
Aż zrobiło mi się głupio, że ten Sobieski był taki pazerny pod Wiedniem. Może część im oddać? Przecież na 600 lat stosunków dyplomatycznych tylko 25lat toczyliśmy wojny.
Przynajmniej salon sułtana wyglądał godziwie.
Hagia Sophia, pierwszy przystanek w poszukiwaniu Świętej Mocy ma 1500 lat i wygląda na swój wiek. Na filmach i zdjęciach, przy pełnym oświetleniu robi wrażeni. Beżowe marmury, srebrne srebro, złote złoto i jaskrawe polichromie. Ale zwiedzanie przebiega w półmroku.
W okresie Obrazoburstwa, czyli w VIII wieku, nadgorliwi chrześcijanie zdrapali większość złotych mozaik, a resztę zamalowali muzułmanie. Trzeba dużo dobrej woli i wyobraźni, żeby dostrzec to, co opisują przewodniki.
Znaczenie Hagia Irene (przystanek nr 2), niegdyś Świątyni Patriarchy, zmalało po wybudowaniu Hagia Sophia i nic przez ostatnie 1500 lat się nie zmieniło.
Świętej Mocy nie mogłem odnaleźć.
Ponieważ słowo joghurt i sherbet również pochodzą z tureckiego, a legendarny budyń z ostatniej wieczerzy na Arce Noego nadal jest tu serwowany, awaryjnie postanowiłem zmienić kierunek i cel i poszukać inspiracji w zakresie mojego ulubionego ładowania węglami.
W tym celu odwiedziliśmy Pradziadka wszystkich shopping mall’ów, czyli Kryty Bazar. Źródło sławy i bogactwa tego miejsca, czyli handel niewolnikami, wyschło w XVII w. i teraz próbują wiązać koniec z końcem handlując shishami i tekstyliami.
No, ale są też i moje ulubione suszone owoce w ilościach nie do przejedzenia.
Możliwości treningów są w Stambule mocno ograniczone. Z powodu niezliczonej liczby samobójstw (też nie mogli znaleźć Hagia Dynamis?), ruch pieszy na obu mostach przecinających Bosfor został zakazany. Nie można ich także przejechać rowerem.
Wielka podziemna Cisterna Basilica, jest niedostępna dla treningów pływackich. Sean Connery mógł tam pływać łódką kręcąc „Pozdrowienia z Rosji’, a ktoś, kto chce zrobić jednostkę treningową przed IM Gdynia – nie może!
Wszystkie te niedogodności równoważone są jednym faktem. Imperium Osmańskie nigdy nie uznało rozbiorów Polski i przez wszystkie lata, w czasie oficjalnej prezentacji korpusu dyplomatycznego przed sułtanem wypowiadano formułę: „Poseł Lechistanu jest w drodze, spóźnia się z powodu przeszkód w podróży’ Z tego tez powodu i kilku nie wspomnianych, jeszcze tam wrócę.
Z moich ostatnich ustaleń wynika, że Hagia Dynamis jest w Atenach. Czy tam mówią po włosku?
Andrzeju, jak będą jakieś opóźnienia w produkcji, to poproszę Cię o interwencję:)
Marku ! Jak piaty raz pojade do Madison , Wisconsin na IM , zalatwie Ci rozowy. Tam wlasnie je produkuja . A Turkus zostanie Ci jako ’ backup bike ’ :-)))
@Tomek, chciałem różowy, ale w fabryce powiedzieli, że to kolor zarezerwowany na 'damki’, a na taką ekstrawagancję już nie mogłem sobie pozwolić.
No tak bez pedalow, ciezko zrobic jakis wynik. Zapraszam w takim razie na Kreuz-Berg (nieoficjalna stolica Turcji, przeniesiona do Berlina), a po za tym Amore, in Berlin tutti parla italiano anche pollacco! Cordiali Saluti!
Marku, ja bym go chciał nawet bez chwytów na buty. :))
Ja też się cieszę że będziemy w jednej AG od przyszłego marca. Niestety będę miał tylko 11 miesięcy i 2 tygodnie żeby powalczyć a właściwie tylko połowę tego w jednym sezonie. Nie ma co się op. i trzeba tego IM bukować na 2016. Ps. Rowerek miodzio ale czemu nie różowy ?
@Boguś – dzięki i pozdrowienia dla Córeczki! @Krzysztof – ten rower nie ma nawet pedałów, jest bezużyteczny. Można jeździć tylko z góry.
powiem tylko jedno: ZAZDRASZCZAM TEGO TURKUSU 🙁
Marek, jakby miało Ciebie to zainspirować, to 5 marca urodziła sie moja córka, rocznik 2008, więc możesz czerpać siłę witalną. Poza tym warto było czekać te trzy dni na ponowny restart strony AT, aby przeczytać Twój felieton 🙂
Marku ale widzę, że zmierzasz w kierunku zbrojeń zatem nie będzie dramatu…. 🙂
Arku, nie ukrywam, że ucieczka przed Tobą to główna oś dramatu:)
No widzisz! Czyli były możliwości, których nie wykorzystałem!
Ładne cacko! Jeszcze pewnie inwestycja w koła godne całości…. Cieszę się, że będziemy w jednej AG….. :-)))
W Atenach? Po włosku? No jasne! Zwłaszcza, jeśli są Włochami 🙂 Widziałem (też w Bondzie), że po Krytym Bazarze (po dachu) dobrze jeździ się motocyklem, więc chyba bicyklem też by się dało? 😉