Wiele miesięcy temu żona, wspólnie i w porozumieniu z grupą znajomych, nabyła drogą kupna bilet na koncert. Data wydarzenia była dość odległa i lekkomyślnie się zgodziłem.
W ostatni piątek okazało się, że to już i trzeba jechać do Krakowa. Ponieważ ostatnio gołym okiem widać, że moje zaangażowanie w treningi jest nieznaczne, to nawet nie mogłem skorzystać z tej wymówki, żeby się wymigać.
Dodatkową atrakcją miał być przejazd pociągiem typu P….dolino.
Pojechaliśmy. Pociąg wbrew medialnym zapewnieniom dyrekcji PKP był wolny jak mocno przetrenowany ejdżgruper. I mam na myśli bieg, a nie rower.
Pierwszy koncert wykonał obcokrajowiec o nazwisku Robbie Williams. Trzy rzeczy zapamiętałem:
1. Artysta nie zaśpiewał ani jednego bluesa, a wszyscy wiemy, że jedynie ten rodzaj muzyki może powiedzieć prawdę o życiu
2. Nagłośnienie było fatalne, co zgodnie stwierdzili towarzyszący mi fachowcy.
3. Artysta był kilka razy na siłowni i koniecznie chciał pokazać świeżo wypracowany biceps. Przy okazji demonstrował mocno owłosione pachy, a jak powiedział Mistrz Skorykow 2 lata temu na obozie w Spale: „ Kochani, jutro filmuję wasze ruchy pod wodą – ogólcie pachy, bo na filmie wygląda to obleśnie’.
Ponieważ ostatnio pojawiły się na portalu nowe modele przygotowań do sezonu zawierające zakładki typu konferencja/jazda samochodem, wykład/pływanie lub bieg/wesele postanowiłem też spróbować czegoś nowego. W tym celu po koncercie udaliśmy się do lokalu o nazwie „Śledź u Fryzjera’ lub „Ambasada śledzia’. Nazwy nie uzgodniliśmy do dziś. Miejsce oferowało śledzia w wielu smakach i wariantach jako źródło zdrowego białka (proszę jednak uważać na curry – plamy po tym są niezmywalne) oraz lekko chrzczoną, ale zimną i tanią wódkę jako źródło węglowodanów.
Eksperyment uważam za udany i rokujący na przyszłość.
Bardzo mocno po północy wyszliśmy na Planty. Na ławeczce siedział schludny pan z tobołkami i gitarą w futerale. Spytałem grzecznie, czy potrafi grać. Miał problemy, żeby uzgodnić z sobą wersje oficjalną. Żeby go ośmielić powiedziałem, że jestem przygotowany wesprzeć finansowo jego karierę, a on na to, że gra i śpiewa Okudżawę, Wysockiego, Kaczmarskiego oraz wymienił kilka innych nazwisk, bliżej mi nie znanych.
Koncert numer dwa został wykonany na Plantach przez wymienionego, bezdomnego artystę i autora niniejszych słów. Zaczęliśmy Okudżawą, potem był Niemen (coś o mimozach), Siedem dziewcząt z Albatrosa i inne utwory ilustrujące przemiany kulturowe w Polsce oraz świadczące o tożsamości pokoleniowej wykonawców.
Koncert był niezwykle udany, o czym mogą zaświadczyć funkcjonariusze policji, którzy nie interweniowali, a jedynie przysłuchiwali się z oddali.
Ruszyliśmy dalej w poszukiwaniu naszego hotelu. Grupa miała problemy z uzgodnieniem nazwy, choć była zgoda, co do adresu. Hotel miał być gdzieś na Starym Mieście.
Służby porządkowe zaczęły właśnie ustawiać barierki przed zbliżającym się maratonem. To przypomniało mi, że też mam startować na 10K ale w Łodzi.
Serce krzyknęło – Jedziemy! Biegniemy! Wątroba odpowiedziała: Beze mnie!
Wtedy zobaczyłem coś, co wcisnęło mnie w ziemię. Tuż pod bokiem IPN-u dostrzegłem bezczelną i skandaliczną gloryfikację komunizmu! Jadłodajnia u STASI! Gdzie?!? Może Restauracja u „Esbeków’? A może „Bar u Czekisty’?
Moje wstrząsające odkrycia rzuca nowe światło na kierunek emigracji z Krakowa niejakiego Piotra P., a dodatkowo na stronie www w/wymienionej „jadłodajni’, która jak nic jest punktem kontaktowym, widnieje zdjęcie obecnego ambasadora USA w Polsce (?!).
I co Wy na to?
Czy ktoś jeszcze chce wyśmiać spiskową teorię dziejów?
@Marek, Arek to wy na weselu i w Krakowie musieliscie zdrowo pomieszac. A stara zasada mowi: 'alkoholu sie nie miesza’ i w ogole nie nalezy przesadzac, ze zacytuje mistrza: Wyrzekam się tego zdrajcy miodu, któren włazi w nogi, nie w głowę. Wszystko złe na świcie z pijaństwa, bo gdyby nas byli trzeźwych napadli, byłbym jako żywo otrzymał wiktorię i Bohuna w chlewie zamknął!!!!!! @Tomek, co zas sie tyczy przedstawiania. Ja zawsze mowie, ze jestem z krakowa, na pytanie gdzie to jest? odpowiadam 'in der nähe von Auschwitz’ i wszystko jasne
Niemcy są zbyt poważni żeby dobrze reagowali na to jak im się ktoś przedstawia że jest papież(rz)em niezależnie przez jakie ż to robi. Kiedyś mój kolega z dumą powiedział Niemcom że ’ ich bin adwokat’ i od tego czasu patrzyli na niego podejrzanie. Wobec deklaracji że jest się jajecznym likieremj poczucia humoru im nie stało. Więc życie w takim środowisku cierpieniem jest okrutnym i może niechybnie wpływać na wyniki lub chęć zaszycia się gdzieś na dnie basenu i pływania na bezdechu.
Faktem jest, że Piotruś trochę miesza w zeznaniach…. ale jakbyście czuli non stop presje Niemiaszków na barkach i słuchali ,,przyjazne” szczekanie też byście się gubili…. Jest jednak jakaś nadzieja, czasami potrafi się odnaleźć i pokazać, że zostało mu kilka zębów… zacytuje: ,,brutalny i bezpardonowy atak to ja dopiero przypuszcze, najpozniej w Gdyni”…. Marcinie, tak zamieszałeś z tym Papierzem- Papieżem, że ciężko się domyśleć o którego idzie… :-)))
Widzisz Marcinie, jak go trochę przycisnąłeś zaczyna się gubić i sypie nazwiskami. Najpierw był jakiś Grzegorz, z którym rywalizował o dziewczynę (cytuje Papierza: …’podbierałem mu pierogi’), a teraz pojawia się jakiś Siegfried, co go Wanda nie chciała (czyżby dawna dziewczyna Grzegorza?), ale jednak chyba z nim wyjechała do Reichu. Nasz Piotruś przeholował z tym pływaniem bez oddechu, a mózg przecież trzeba dotleniać!
@marcin, ja nikogo nie zdradzilem, tylko od 27 lat jestem na misji. muszę znaleźć Niemca Siegfrieda, co go Wanda nie chciala, zeby ja pomścić!!!!
Przez to sklonowanie pomyliłem 'rz’ z 'ż’ teraz zdecydujcie sami które gdzie i kto z kim na kogo;)))
Swoją droga żeby zdradzić Kraków dla Berlina? Ty Marku masz racje, cos jest na rzeczy, tylko jakie zadanie wykonuje? Papierz do Berlina, Niemiec na Papierza, Papierz na emeryturę, Argentyńczyk na Papierza, czyżby nasz Papierz wybierał sie do Am. Płd? Zaczynam sie gubić;)))
Piotrek, dzięki za link. Nie wszystkie szczegóły piątkowego wieczoru pamiętam, ale to mógł być ten grajek z Plantów. Głos i akcent bardzo podobne.
brutalny i bezpardonowy atak to ja dopiero przypuszcze, najpozniej w Gdyni. Pewne rzeczy, takie jak np. odpuszczenie Majorki czy jezdzenie po (Pani) STASI, sa niewybaczalne! Rozumiem, ze sadziedztwo z o. dyrektorem powoduje, ze zwrociles sie w strone 'celebrity’! Tylko dlaczego skaczesz do basenu, w ktorym nie ma wody?!!!!! Masz tu: https://www.youtube.com/watch?v=ENvAmLuj5ko
Marek, domyślam się co było główną przyczyną Twojej nieobecności na starcie w Łodzi! Dowiedziałeś się, że ja musiałem zrezygnować z tego biegu! Nie miałbyś komu skopać pupki….
@albinp – skoro wódka to nie białko, ani tłuszcz, to musi być węglowodan..; Bezpardonowy i brutalny atak, jaki przypuścił na mnie Piotr P. jest łatwo wytłumaczalny. Pomijam kwestie jego uwikłania i częstych wizyt we wspomnianym lokalu (sam to potwierdził). Otóż od czasu Balu Grubych Ryb Piotr P. uważał się za najlepszego wokalistę wśród triathlonistów. Przypominam, że ryczał arie wagnerowskie (znowu ten wątek niemiecki) aby zagłuszyć rozmowę Łukasza G. ze światowej sławy tenorem. A tu nagle samorodny talent i to w jego rodzinnym Krakowie!! Właśnie zrezygnowałem z abonamentu na basen i zapisałem się na lekcje śpiewu! Tomek i Marcin – dzięki za poparcie i zrozumienie.
Co za historia! 🙂
Nie było Cię w Łodzi, to fakt! Dlatego wygrał Daniel Formela z czasem 30 minut 46 sek. Widzę, że Pan od słynnego już na całą Polskę balu z Grubymi Rybami w tle, nie może przestać imprezować! Informacja doszła jak widać do Naszego Papierza i szykuje się pewnie excommunicatio latae sententiae. Proponowałbym się jednak nawrócić. Spowiedź już zaliczona!
Zakładka nie jedno ma imię;) Ale jeden fakt warto szczególnie odnotować a Kuba rozmawiający w czasie maratonu z 'hologramowym’ towarzyszem to nic nadzwyczajnego! Marek osiągnął kolejny stopień wtajemniczenia… Marek rozmawia ze swoją wątrobą! A najgorsze jest to, że wcale mnie to nie dziwi;)))
Ja tam popieram kolegę Marka jeśli chodzi o spojrzenie na warte zainteresowania imprezy. Nie ma co się napinać. W sobotę żeby dostać jakiś nędzny medalik musiałem przetelepać się prawie 18 kilometrów przez puszczę uganiając się za mitycznym łosiem. Siedząc sobie wczoraj w mc donalds i konsumując węglowodany nagle zauważyłem wielki napis ZAMÓW ORDER. popatrzyłem na siedzących dookoła uśmiechniętych ludzi (trochę zaokrąglonych to fakt) i pomyślałem że ich nogi nie bolą po biegu a nie przerywając konsumpcji mogą sobie zamówić taki order jaki chcą bo żadnych ograniczeń nie dostrzegłem
Widzę, że kolega M. zmienia fach i częściej bawi się i pisze o wydarzeniach kulturano-spolecznych, niż o swoich treningach. Trzeba przyznać, że pióro ma ostre niczym koło!. Nadzieją napawa również fakt, że więcej pisze a mniej trenuje. Tym razem jednak przegiął. Opluł święte miejsce, jakim jest dla nas Krakowiaków i Górali (ojciec z gór) Jadłodajnia u Pani Stasi! Ta świątynia, w której podawane są najlepsze pierogi ruskie i grzybowa z łazankami , istnieje już od 90lat!! Dzięki Pani Stasi sukcesy odnosili m. innymi Robert Korzeniowski (chód), Jan Nowicki (film), Maciej Stuhr (triathlon, kabaret, film i Bóg wie co jeszcze). To tu, w czasie najgłębszej komuny, podbierałem pierogi koledze (przepraszam Grzesiu) i oddawałem mojej obecnej żonie, wtedy jeszcze studentce. To tu były pierwsze potrawy na kredyt i to tu nasz kolega ze szkoły wywołał skandal, opluwając krytyka za zła recenzje z przedstawienia!!!
Psipadek? Ja tam już dawno nie śmieję się z takich zbiegów… znaczy się okoliczności. Natomiast nie mogę się zgodzić co do tego, jakoby wódka była źródłem węglowodanów. No chyba, że 'czynnik chrzcielny’ je zawierał, ew. była nie do końca przefermentowana (ale to akurat w zasadzie niemożliwe, bo to destylat). Śledzie lubię. W wielu smakach i na wiele sposobów 🙂 Koncertować też lubię, zwłaszcza po spożyciu węglowodanów, których nie ma 🙂