Swego czasu Ojciec Dyrektor zwany Łukaszem G. analizował swój start na tle różnych kategorii wiekowych.
Znalazłem w tym inspirację do podsumowania swoich startów w Gdyni w ostatnich czterech latach. Tak się składa, że cały czas w tej samej kategorii wiekowej M55. Jednocześnie to okazja do pokazania niesamowitego postępu zwycięzców kategorii.
W 2013 zwycięzca kategorii miał czas 5:21. Moje 6:01(debiut w triathlonie) i tak dało mi wiele satysfakcji i jest bardzo fajnym punktem odniesienia na następne lata. Miałem kilkanaście lat maratońskiego biegania za sobą, ale bez jakichkolwiek planów treningowych. Przygotowania zaczęło dość luźne bieganie zimą, a na rower szosowy wsiadłem w maju i do startu przejechałem ok.1300km. Właśnie w maju po raz pierwszy pojawiły się u mnie plany treningowe. Pominę pływanie, ponieważ mocna alergia na chlor powodowała, że przez pierwsze 3 sezony basen był tylko raz w tygodniu. Czas roweru wyniósł prawie dokładnie 3h i uznałem go za dobry, tym bardziej, że moją maszyną był zwykły rower szosowy bez jakichkolwiek modyfikacji. Nadal się uśmiecham nad resztą mojej oldskulowej filozofii startu. Po pływaniu i wolnym truchcie do strefy spokojnie ubrałem koszulkę kolarską, założyłem pas HR i przełożyłem pulsometr na kierownicę. Przed biegiem zamieniłem koszulkę na biegową. Skutek to czas T1 – 10:27 , T2 – 6:33. Hahaha.
Rok 2014 był już ambitniej zaplanowany, ale nie do końca. Przez zimę tylko biegałem szykując się na maraton w kwietniu. W wyniku tego na rower wsiadłem tylko trochę wcześniej, czyli w drugiej połowie kwietnia i do startu zdażyłem przejechac ok 2300km. To zaowocowało wynikiem 5:19 i 4tym miejscem w AG. Czas roweru poniżej 2:41 to duży postep i satysfakcja. Zapewne spory w tym udział pierwszej modyfikacji roweru, czyli użycia lemondki. Także bieg był dobry 1:46, w dość równym tempie. Realizacja koncepcji treningowej miała tu duży wpływ. Zwycięzca miał 4:51, ale był to sławetny rok pociągów. Duże wrażenie zrobił na mnie czas pływania drugiego zawodnika w kategorii – 30:23.
2015 to raczej szukanie objawów życia, a nie wyników sportowych. Ujawniony zimą poważny problem zdrowotny spowodował powrót do treningów dopiero pod koniec marca. Biegi z bardzo dużymi ograniczeniami, rower w miarę normalnie. Wyszło z tego 5:30. Postępem był czas roweru 2:38, chociaż tutaj pewnie udział miała kolejna modyfikacja sprzętu, czyli stożkowe koła karbonowe. Czasy zmian także zaczęły wyglądać przyzwoicie. Czas biegu 2:00 pokazał, że z próżnego i Salomon nie naleje. Zwycięzcą był Antek G. z czasem 5:03. Godne podkreślenia jest to, że był on najstarszym rocznikiem w kategorii i przewagę 11s (jedyna kwalifikacja na mistrzostwa świata) nad drugim musiał uzyskać na ostatniej prostej.
Dla mnie ciekawe jeszcze było to, ze po rowerze byłem tylko 3 minuty za Antkiem.
Przygotowania do sezonu 2016 były już realizowane na dobrym poziomie. Lekka zima powodowała, że trenażer był rzadko w użyciu, częściej MTB i wyjeżdżenia na szosie. Przejechałem do sierpnia ok 3600km, a trening biegowy był w pełnym zakresie. Udało się także dobrze kontrolować alergię na chlor i od kwietnia weszły planowe treningi pływackie. Wynikiem tego była nowa życiówka 5:15. Tym bardziej cenna, że zmieniona trasa rowerowa i wietrzna pogoda pewnie dodała 10-12 minut w stosunku do starej trasy. Przejazd roweru 2:42 już bez dalszych zmian sprzętu i bieg 1:43. Dało to jednak dopiero 8me miejsce w kategorii, ale bardzo blisko pierwszej ćwiartki klasyfikacji ogólnej. Zwycięzca Jarosław G. miał 4:50 i uważam, że jest to fantastyczny wynik na tej trasie w tej kategorii. Poza tym ta kategoria miała chyba najmocniejszą obsadę międzynarodową. Kolejne 4 miejsca zajęli obcokrajowcy – Australijczyk, Szwed i dwóch Niemców. Ale tubylczy honor został uratowany. Biorąc poprawkę na zmienioną trasę roweru można przyjąć, że zwycięzca kategorii poprawił wynik w ciagu 3 lat o ok 40minut. Amazing.
Te 4 sezony przyniosły mi sporo emocji związanych z przysłowiowym gonieniem króliczka. Są to emocje zdecydowanie pozytywne nawet jeżeli ten króliczek jest poza zasięgiem. Próby doskonalenia siebie są ciekawym doświadczeniem, tym bardziej, że w tej dyscyplinie polega to na czerpaniu łyżeczką, wymaga współpracy głowy, mięśni i serca i trwa lata…….
No to se pogadałem………. 🙂
Mozna powiedziec ze wpis inauguruje sezon blogowy na AT 🙂
Piotr, wiedziałem :-))) tri chłopaki to tańca i do różańca, do wypitki i do wybitki, Dzisiaj rano 90′ mocniejszego tlenu na rowerze i po południu 8km biegu- odwiedziłem molo w sąsiednim mieście :-)))
@Jareu, te obowiazki sa i byly u mnie zawsze na pierwszym miejscu! Wprawdzie dostalem propozycje wziecia 'Sabbatjahru’, ale odrzucilem ja od razu!
Piotr, mam nadzieję, że obowiązki małżeńskie na tym nie cierpią 😉
Arek, a na co mam czekać? IM juz w sierpniu!! Tak miedzy nami 100% planu jeszcze sie nie udało wykonać, ale jestem na dobrej drodze.
Kurna, Piotruś, podliczyłem i wychodzi ok 15 h/tydz! Jak na ten okres to sporrro! Szacun Panie!
Jarku sluzy mi b. dobrze, w grudniu bylo troszke mniej
Pomyłka 460 min mniej
Piotr , daj info po styczniu jak Ci ta dawka służy, ja w zeszłym roku w max miesiącu czyli w maju zrobiłem 2900 minut, czyli 380 mniej niż Ty masz na styczeń
Piotruś, oszczędnie… ale z deklaracją… 🙂 To może ja też zadeklaruje, że coś skrobne w wolnej chwili…
wywolany do tablicy informuje co nastepuje: w styczniu zaplanowane mam: 990 min plywania, 990min roweru i 1380 min biegania, do tego 4x w miesiacu Yoga dla Ciebie (albo dla mnie -:)) + troche CrossFit (180min).Wszytko w tlenie, tylko co drugie bieganie GA2. Wiecej na Blogu, jak znajde czas, bo chwilowo nie mam czasu.
Arek, taki temat bez wątpienia jest dobry, miałbym pewnie kilka spostrzeżeń, ale bez mocnych wniosków, bo u mnie przez te 4 lata za dużo innych rzeczy miało wpływ, poza tym zaczynałem bez wiedzy o trenowaniu i na pewno pomoc fachowców zdjęła część problemu z głowy
Jarus, a może to dobry temat: ,,moje zmiany w treningach’? Ktoś, coś…?
@Marek, tam już od zeszłego roku jest wspomniany przeze mnie Antek G. na którego nawet Arek się ogląda :-))) chociaż jak pożyczę rękawicę od Piotra to spróbuję ją rzucić Antkowi @Arek, teraz modne jest pełnienie obowiązków rotacyjnie, może Ojciec Dyrektor to skoordynuje :-)))
Arek może to cisza przed burzą :DDD
Pewnie znowu zapanuje cisza na blogu. A może by tak kolega Piotruś, który wprowadził jakieś mocne zmiany w treningu poparte wiedzą trenerską zdradził jakieś szczegóły?
Jarku, przygotuję Ci grunt. Rozpropaguję odpowiednie ostrzeżenia, żeby wiedzieli, co ich czeka w sezonie 2018!!
Mare, skorzystam z Twojego 😉 pomysłu w przyszłym roku :-)))
Wszystkie te kalkulacje, statystyki i zapowiedzi skłoniły mnie do ucieczki do przodu i zmiany kategorii. W tym sezonie 60+ 🙂
@Piotr, efekty treningu mentalnego juz teraz sa wspaniałe 😉 @Aruś, widać dziadki musza ciagnąć wózek :-))))
@Jarku, cieszę się, że zabrałeś się do pracy, a nasz Wit Stwosz z Aleksandrowa, jak zwykle schowany za podwójną gardę…. no ale przyjdą zawody i zweryfikują wszystko…
Jarek, eeetam… coś tam rzeźbie ale doświadczenie nauczyło mnie pokory. Zobaczymy co przeniesie sezon… Piotruś, młody jeszcze i taki nieroztropny… :-)) A swoją drogą fajnie, że napisałeś bo martwe morze na blogu…
Arek, albo odpuściłeś trening, albo już masz taką formę bo widać energia Cię rozpiera, a Piotr chyba sobie nieźle nagrabił :-)))
Taaa… złapanie króliczka może skutkować pogonią za jakimś szybszym futrzakiem. Piotruś, Ty nie bądź taki rozrzutny bo Ci rękawiczek zabraknie a zima w pełni:-P
@Łukasz, czyli mamy podobny poziom łaskawej akceptacji złapania króliczka :-))) @Piotr ja celowo opóźniałem swój rozwój :-)) a w tym tygodniu było ponad 9 godzin treningu 😉
Jarku, wiem że moje dotychczasowe wyniki wskazują na to, że trening był nie odpowiedni!! Mogę z całą odpowiedzialnością ci oznajmić, że to sie zmieniło i rzeka została zawrócona!!! Moja przyjacielska rada dla Ciebie i pozostałych +55: nie odkładajcie treningów do wiosny Nadchodzę i rzucam wszystkim rękawice!!
Gonienie króliczka jest chyba lepsze od jego złapania. To znaczy… nie pogniewam się jak go złapię, ale znając siebie znajdę sobie nowego, szybszego, zwinniejszego, którego trudniej będzie złapać i znowu będę gonił 😉 Pozdrowienia Jarek i … powodzenia w gonieniu króliczka!
@Artur, giganci to dwaj przeze mnie wspomniani plus nasz przyjaciel Arek C. i gościnnie startujący w Polsce Andrzej K @Piotr, nie tak hola, hola 😉 statystyki mówią, że wyniki się pogarszają z wiekiem o 0,7% co rok, więc tylko odpowiedni trening daje szansę na zawracanie rzeki kijem :-))) @Arek, Ty w piecu potrafisz ostro rozpalić i jak będziesz chciał to zawalczysz. Przypadkiem sprawdziłem wyniki z Kalmar 2016 i kolega chyba Zbigniew z bardzo ładnym wynikiem z drugiego miejsca awansował do Kona, a w Gdyni był kilka minut przede mną
Jaruś, niestety nie da się ukryć, że znacznie wzrósł poziom tri w każdej AG. Ostatnio śledziłem IM w Europie. W kat. 55+ żeby załapać się na Kona 10.15 może być mało! Ale nie ma co brać do głowy… Gonimy króliczka, nawet jak będzie wirtualny… 🙂 Pewnie do zobaczenia w Suszu…
hahaha, w takim razie wszystko przede mną! W tym roku debiutuje w 55!!! Pozdrowienia dla wszystkich żon, a w szczególności dla tej jedynej -:)))
Jestes Gigant:))) Podziwiam:)