W weekend miałem „kulturalne wyjście’. Zakładam spodnie i… coś ciasne jakieś, guziki nie pasują. Lniane, pewnie w praniu się wstąpiły.
Koszula też jakaś taka mocno „opięta’. Bawełna, pewnie żona nastawiła w pralce za wysoka temperaturę. Skarpetki pasowały, więc mnie to uspokoiło. Ale już pasek pokazał dwie dziurki za dużo. A przecież nie był prany!!!
Dzisiaj rano waga potwierdziła moje obawy. 94,5kg. O żesz ty w mordę! Grubas!
Zatem powracam niniejszym oficjalnie do postanowienia noworocznego (tego z 2008 roku), aby na koniec roku ważyć 86kg.
Dla uściślenia – na koniec tego roku, 2012. Czyli do zrzucenia 8,5kg w 5 miesięcy. Po 1,7kg na miesiąc.
Co za baran wymyślił czekoladę.
Czyżby Białogłowa z Krakogrodu? Może pokręcimy razem… Na rowerze znaczy oczywiście 🙂
No ,proszę – rocznik 70 spod Krakowa, 8,5 kg do zrzucenia, cel;ironman. Gdyby nie to ustatkowanie, to pomyślałabym, ze to ja 🙂 Nie chce Cię martwić – moje ciuszki tez się qrczą, dlatego noszę ksyfę Grubas;P 'Life is nothing but a habit. Get to work!’