Ironman 70.3 Pescara, Italy – Rafał Herman

Za każdym razem kiedy zmagam się z falami, kiedy zaginam się na rowerze, kiedy biegnę, kiedy wreszcie padam wycieńczony na mecie, zastanawiam się po co to wszystko. Po co się tyle męczyć, tyle poświęcać? Za każdym razem, już na mecie znajduję tą samą odpowiedź. Wysiłek to sens życia, to atawistyczny powrót do korzeni, to zrobienie czegoś co od tysiącleci (no, może poza jazdą na rowerze) robili nasi przodkowie.

To atawizm, który następnego dnia pozwala poczuć się jak zadowolone z wyczerpującego polowania zwierzę, które odsypia w legowisku wysiłek poprzedniego dnia, ciesząc się smakiem zdobyczy. Kiedy dam sobie w kość, zdobędę to czego chciałem, wszystko jest inne. Można zasłużenie odpocząć, pojeść… A posiłek smakuje wtedy inaczej, wino smakuje inaczej, inaczej smakuje życie. To jest właśnie odpowiedź na pytanie po co to wszystko.

 

Rafał Herman Italy 1.jpeg

Fot. Rafał Herman

Ostatnio czułem się tak po zawodach Ironman 70.3 Italy w Pescarze. Refleksja po zawodach – my, Europejczycy, jesteśmy jednak nieco przewrażliwieni. Z uwagi na dużą falę na Adriatyku, organizatorzy zdecydowali się na skrócenie trasy do 1 300 m. Co prawda połowę z tej pętli ciężko byłoby nazwać pływaniem, było to bardziej skakanie przez fale, ale w momencie gdy fala była boczna, pływało się całkiem miło. Nie zmienia to faktu, że w takiej np. Afryce zapewne nikt by się nie przejął, fala jak fala. Tutaj – szef Ironman Europe opowiadał, że przed zawodami codziennie zaraz po obudzeniu patrzył na Adriatyk, który odwzajemniał spojrzenie kołysząc się niemrawo i spokojnie. W dniu zawodów natomiast uznał, że starczy tego dobrego.
No i się zaczęło – panika, skracanie trasy. A moim zdaniem trzeba było właśnie zostać przy pierwotnych planach i dać zawodnikom się wykazać. Zamiast tego dostaliśmy skróconą trasę, a w nagrodę – wydłużoną do 94 km trasę rowerową, która wysiłek na autostradzie wynagradzała pięknymi widokami na ośnieżone szczyty. Jedyne co pozostało bez zmian to bieganie, klasyczny półmaraton malowniczą trasą wzdłuż promenady przez piękny most, potem dookoła parkowego jeziora, na koniec zaś droga szutrowa i znów asfalt i promenada. Podbiegi na most były wymagające, ale odwdzięczały się pięknym widokiem na plażę.

 

Rafał Herman Italy 2.jpeg

Fot. Rafał Herman

Pogoda nie rozpieszczała – 28, może 27 stopni. Niby bryza pomagała, osłabiając wrażenie patelni, ale słońce jednak robiło swoje. Na strefach tylko gdzieniegdzie zachował się skarb w postaci zimnej coli, większość płynów była ciepła jak herbata. Nie zmienia to faktu, że Ironman 70.3 Italy w Pescarze mogę każdemu polecić. Choć zawody potraktowałem treningowo, 4 miejsce w kategorii i 35 w open uważam za dobry wynik. Bieganie potraktowałem zachowawczo, wg planu treningowego ustalonego z trenerem, jednak wciąż w tempie Ironmana. Zmiany diety pokazały, że idziemy w dobrym kierunku, po ostatnich perypetiach wiem już, co mogę jeść, a czego powinienem unikać. Dałem też szansę butom ON Running Cloudflow z nowymi sznurówkami i mogę śmiało powiedzieć, że sprawdziły się w boju, dają radę nawet w ciepłych warunkach. Wiem już teraz dlaczego Tim Don pobiegł tak szybko w Brazylii pobijając rekord świata w Ironman.

 

Rafał Herman Italy 3.jpeg

Fot. Rafał Herman

Wynik zawdzięczam również żonie, która pilnowała mnie w strefach, krzycząc „NIE ZAMULAJ!” – wiedząc, że potrafię tam spędzić więcej czasu niż powinienem. Trenowaliśmy jednak również i ten aspekt, z zakładaniem podkolanówek, które planuję mieć na sobie na Hawajach.

Dla czytelnika, który zastanawia się nad wzięciem udziału w przyszłorocznej edycji mam kilka rad. Przede wszystkim, niezależnie od zawodów, nie zapomnij odwiedzić lokalnych knajpek, żeby spróbować owoców morza. W każdym miejscu były świeże, dobrze podane kraby, krewetki, mule, ostrygi. Czy surowe, czy gotowane, smakują niesamowicie i pomagają w regeneracji. Postaraj się jednak zapewnić sobie apartament blisko miejsca startu, poruszanie się wąskimi włoskimi uliczkami czy też zatłoczoną autostradą nie należy do najszybszych.
Na koniec uwaga ogólna – to, co jest oczywiste przed zawodami, w dniu zawodów oczywiste być przestaje. Kolega, z którym dzieliliśmy dom przygotował sobie dzień wcześniej bidony, schłodził je w lodówce i zapomniał je ze sobą zabrać. Na szczęście jego małżonka zorganizowała na miejscu nowe bidony i napełniła je izotonikiem kupionym na ekspo. Nie zmienia to faktu, że tzw. check-lista przed wejściem na start to nawyk, który zawsze działa i pomaga zapobiec podobnym przeoczeniom.

Powiązane Artykuły

2 KOMENTARZE

  1. Dzięki! Nie wiem czy jest to dozwolone. Poza tym nie jestem pewien czy to zdrowo, mieć kompresje podczas pływania, czyli jak jesteś w pozycji horyzontalnej. Trzeba poprosić o radę naszego Profesora. Mam system na szybkie zakładanie podkolanówek 😉

  2. Brawo Rafał! Naprawdę chcesz się ubierać w kompresy na Kona? Nie lepiej płynąć w opaskach?

Możliwość dodawania komentarzy nie jest dostępna.

Śledź nas

18,455FaniLubię
2,813ObserwującyObserwuj
21,600SubskrybującySubskrybuj

Polecane