Poznań stał się areną zmagań dla wielu debiutantów, w tym dla mnie na dystansie ½ Ironman. Miasto przywitało nas słońcem i dużymi upałami, co wydaje mi się było po części przyczyną nie dotarcia wszystkich uczestników na start. Na odprawie technicznej, gdzie faktycznie było duszno i ciepło, oznajmiono nam, że będzie więcej punktów odżywczych oraz kurtyny wodne. Uff jaka miła informacja na koniec dnia, kojąca trochę skołatane nerwy oraz niepokoje związane z tym co ma się wydarzyć jutro. Przed snem, o ile można nazwać przewracanie się z boku na bok snem , sprawdziłem jaka pogoda nas czeka i było dość optymistycznie mało słońca i tylko 25⁰C.
Jak się okazało rankiem, faktycznie słońca nie było, temperatura odpowiednia ,nic tylko walczyć. Do pływania ustawiłem się mniej więcej po środku linii w 3-4 rzędzie. Z głośników zaczęła dudnić melodia „Two steps from hell’, jak ja lubię ten kawałek, nie źle zagrzewa do walki, po za tym przypominają się wejścia piłkarzy podczas Euro2012. Strzał z armaty, operatorzy nie wstrzelili się w muzykę, ale cóż nie to było najważniejsze, miałem nadzieję, że moje wyczucie rytmu będzie lepsze J Było nie najgorsze, ale tylko do nawrotu. W drugiej części dystansu lekko zawiodła nawigacja, znosiło mnie na prawą stronę przez co nadrobiłem jakieś 150-200m. Starałem się tym zbytnio nie zrażać i płynąć dalej, jakieś 50m przed wyjściem z wody przeszedłem do żabki aby uspokoić tętno i oddech. Pomogło na krótko, podbieg do strefy zmian zrobił swoje. Tutaj, nauczony doświadczeniem z Radkowa, trochę opanowałem nerwy i lepiej wszystko sobie zorganizowałem, przynajmniej taki mi się zdaje. Zegarek miałem już przypięty na rowerze, buty również zamocowane w pedałach, żele w saszetce, wystarczyło zdjąć piankę, włożyć okulary, kask i pędzić na trasę kolarską.
Rower to był jakiś kosmos, jak dla mnie. Pogoda zwariowała, miało być chłodniej no ale bez oberwania chmury i ciągłego rzęsistego deszczu, choć ja lubię taką pogodę. Nawet jak grałem w piłkę to wolałem „angielską pogodę’ niż upały. Jechało mi się nad wyraz dobrze, nawet zamieszanie związane z tym którą stroną jezdni należy jechać, nie wybijało mnie zbytnio z rytmu, kluczowe słowo na te zawody, ani nie psuło humoru. Zaczęliśmy nawet sobie żartować czy po mimo takiej pogody organizatorzy ustawią te 4 kurtyny wodne na trasie biegowej 🙂 Średnia prędkość z Garmina wyszła 33,1 km/h, co biorąc po uwagę warunki pogodowe, mój sprzęt – czyli rower trekkingowy, oraz to że zaliczyłem glebę, Pani przed rondem ostrzegała, że ślisko i trzeba przyhamować, całe szczęście byłem bramkarzem i wiem jak upadać więc nie poturbowałem się za mocno, uważam za mój sukces.
W T2 też poprawa, zegarek 2 kilometry wcześniej przełożyłem już na rękę, ostatnie 500m pedałowałem z nogami na butach, minąłem belkę i pędem do strefy. Trzeba było całą obiec aby móc dostać się do swojego stanowiska. Szybkie odwieszenie roweru, kask do pudełka, łyk wody, buty na nogi czapka i dalej na ostatnią część. Wybiegam na trasę, patrzę na zegar, a tam 4:03h, szybka kalkulacja i coś tu jest nie tak, czyżbym płynął ponad godzinę? Jako, że Garmina odpaliłem dopiero na rowerze nie znałem czasu etapu pływackiego, akurat wraz ze mną ze strefy wybiegał ktoś jeszcze więc kulturalnie się spytałem czy ma zegarek od początku i jaki jest nasz czas? Uff, czas na zegarze wystartował wraz z zawodnikami na ¼ dystansu, więc mój czas o 30minut mniejszy. Ucieszyłem się, że jest szansa na dość mocne poprawienie przed startowych założeń, czyli złamanie 6h. Wszystko zmieniło się po 1km. Nagle stopy stały się jak zalane betonem, nie wiem w czym rzecz, nigdy się z czymś takim nie spotkałem. Nie bolały mnie łydki ani uda tylko same stopy, czułem się tak jakbym za mocno ścisnął nowe buty, nawet poluzowanie sznurowania nie pomogło. Próby rozluźnienia poprzez ruszanie palcami w bucie też nie wiele pomogły. Kolejnym zabiegiem były próby schładzania, czyli beztroskie bieganie po kałużach, każdy je omijał, a ja niczym małe dziecko mające radochę że może sobie potaplać w wodzie zaliczałem każdą napotkaną kałuże, co po takiej ulewie nie było trudne J Może ktoś z Was wie czym to mogło być spowodowane? Ból ustąpił dopiero na 12km, i przeniósł się na achillesy. Do tego zaczął się upał, tutaj ukłon w stronę organizatorów, którzy na szybko ustawili kurtynę wodną, tempo biegu było katastrofalne, gorsze od założonego o ok. 15-20sek na km. Starałem się o tym nie myśleć i biec dalej, kibice dodawali otuchy szczególnie Pani która zagrzewała do walki waląc drewnianą łyżką w garnek 🙂 Finish jak zwykle w moim wypadku to czysta głupota połączona z nie zdrową chęcią rywalizacji, czyli krótko mówiąc sprint 🙂 Czas uważam za swój mały sukces, przed zawodami brałbym w ciemno, jednak po analizie można było zejść poniżej 5:30. Do poprawy: nawigacja, rower i nie mówię tylko o wymianie na szosówkę, bieg – trzeba się zorientować co było przyczyną tych bóli stóp.
Generalnie wyjazd uważam za bardzo udany, jak zwykle moi przyjaciele z Poznania stanęli na wysokości zadania, choć muszę przyznać, że trochę ich skołowałem, miałem się zameldować na mecie nie co później przez co nie zdążyli zobaczyć mnie na trasie 🙂 Z tego miejsca dziękuję im bardzo z opiekę przed i szczególnie po zawodach, zorganizowali mi u siebie takie małe Spa połączone z wyśmienitą kuchnią i jak tu nie przyjeżdżać ?
Raz jeszcze dziękuję Kasi która, na pewno, wspierała mnie duchowo i myślami razem z Wiktorią która narodzi się za 2 tygodnie.
Dzięki wszystkim którzy trzymali kciuki za mój start.
Świetny wpis, zdjęcia i wynik! Widać, siła jest. Współczuję doznań z biegu. Nie wiem czy to może pomóc lub naprowadzić, ale może coś nie tak z obiegiem krwi do stóp (choć nie mam zbyt dużego o tym pojęcia, do tego nie wiem dlaczego miałoby się to przenieść na Achillesy…może po prostu strefa niedokrwiona się zwiększyła i ból z Achillesów zakłócał doznania ze stóp). Miewam podobne odczucia po długich, całodniowych podróżach w pozycji siedzącej…zwłaszcza lotniczych. Czytałem też, ale nie pamiętam gdzie (na pewno jakiś portal tri), że wiele osób ma z tym, nie do końca świadome, problemy. Medycy ratunku! @MS: Dzięki za czas;) już myślałem, że gdzieś go zjadłem.
Nom wynik na rowerze robi wrazenie! Co to bedzie gdy pojedziesz na szosie 🙂
Super wyniki! Gratuluję i 'zazdraszczam’! 🙂
Aż zagwizdalem pod nosem ! Taki wynik na takim rowerze !? Chlopie ! Rewelacja ! 🙂
Gratuluje! Wynik świetny! Czas 5:33:34… dodam, bo sam sie nie pochwaliłes;) kolejny dobry 32-latek;)))
Gratulacje Asie jeszcze raz!!!:)) no i mam nadzieję że niedługo do zobaczenia na zawodach:))