„Triathlon jest ucieczką od rzeczywistości, z którą nie chcemy się zderzyć”. Mieszko Nowak o depresji

Jak wygląda depresja u sportowców? Mieszko Nowak założył grupę Triathlon Trójmiasto, był energicznym człowiekiem, który lubił działać i robić coś dla innych. Właściwie nie wierzył w depresję, dopóki sam na nią nie zachorował.

ZOBACZ TEŻ: Depresja nie musi oznaczać braku sił

Marcin Dybuk poznał sportowca w środowisku triathlonowym. Stwierdził wtedy, że to osoba, której wszędzie pełno. Niedawno zaprosił go do swojego podcastu „Podróż do męskości”, aby opowiedział o swoich zmaganiach z chorobą.

„Lubiłem czuć się potrzebny”

Od zawsze był nauczony, by nie okazywać słabości. Gdy Mieszko Nowak opowiada o swoim dzieciństwie, określa się jako dziecko „bezproblemowe”. Ciche, spokojne i takie, które potrafi się sobą zająć. A do tego strasznie samotne. W szkole był zawsze na uboczu. Na koloniach nie dzwonił do rodziców sam z siebie, a kiedy dostał klocki lego – znikał na kilka godzin.

Może właśnie dlatego zdecydował się na triathlon – sport indywidualny. Zaczął trenować w 2012 roku. Zwrócił wówczas uwagę na dwie rzeczy: po pierwsze, wokół dyscypliny zbierała się bardzo zgrana społeczność (szczególnie, gdy w całej Polsce trenowało ją około 200 osób). Po drugie – tak wymagający sport pochłania wiele czasu, a duża część znajomych triathlonistów była po rozwodzie.

ZOBACZ TEŻ: Światowy dzień walki z depresją. Choroba, której nie trzeba się wstydzić

źródło: Mieszko Nowak/Biegacz z Północy

Ciągle w ruchu i uśmiechnięty. Właściciel serwisu rowerowego, twórca grupy Triathlon Trójmiasto. Mieszko Nowak zawsze lubił działać – szczególnie, jeśli było to działanie na czyjąś korzyść. Chciałem być sprzedawcą lodów, którego wszyscy kochają – opowiada. Dlaczego? To sprawiało, że czuł się wartościowym człowiekiem.

Ciche tonięcie

Triathlonista przyznał w rozmowie z Marcinem Dybukiem, że niezbyt wierzył w depresję, dopóki sam na nią nie zachorował. Uważał ją za okazywanie słabości albo jakąś wymówkę. Poza tym, w jego otoczeniu temat praktycznie nie istniał.

Dlaczego? Depresja to nie grypa albo inna, „popularna” choroba. Gdy ktoś się przeziębi, wszyscy dookoła mają jakieś rady i wiedzą, jak pomóc. Mama zrobi jakiś rosół, babcia – miód z cytryną i czosnkiem. A co w przypadku problemów emocjonalnych? Sportowiec słyszał nieraz, że facet powinien być silny, twardy, nie mazać się.

ZOBACZ TEŻ: Powinien być priorytetem, ale jest zaniedbywany. Jak poprawić jakość snu?

Mimo niespotykanej energii i życia w ciągłym ruchu, świat zaczął stawać się dla niego szary. Wstawał do pracy, gdzie udawał, że wszystko w porządku, a potem kładł się do łóżka. Unikał spotkań z ludźmi, by nie czuć się dla nich ciężarem. Tonie się po cichu – opowiada. Na depresję też się choruje po cichu. Trudno wziąć telefon i zadzwonić, poprosić o pomoc, kiedy tak naprawdę myślimy tylko o tym, aby odebrać sobie życie i przestać być problemem. Punktem krytycznym była informacja o śmierci dawnego przyjaciela z dzieciństwa.

Jak wygląda depresja u sportowców?

Mieszko Nowak długo ukrywał przed innymi swój stan. Triathlon stał się dla niego ucieczką. Intensywny trening pozwalał nie myśleć o własnym cierpieniu i dawał chwilową ulgę. Sportowiec przez ponad dwa miesiące katował organizm i zmuszał się do przekraczania kolejnych granic.

źródło: Mieszko Nowak/Facebook

ZOBACZ TEŻ: Ten, który zawsze się uśmiechał. Marcin KRASUS Krasoń: „Ważne żeby słuchać, a nie tylko słyszeć” 

Jak wyglądała ta ucieczka? Miesięcznie potrafił przebiec około 240 km i przejechać niemal 2000 km na trenażerze. Dwie, trzy godziny wieczornej jazdy dawały mu chwilową ulgę, jednak już w okolicach północy, przy -15 stopniach Celsjusza zakładał buty i wychodził do lasu pobiegać.

Trenował „do odcięcia”. Chciałem zrobić cokolwiek, żeby wyczerpać organizm do takiego stopnia, żeby nie myśleć o samobójstwie, o tych ciężkich przeżyciach – opowiada. Nieraz miał nadzieję, że zamarznie. Od katorżniczego wysiłku powstrzymała go dopiero skręcona kostka.

Wychodzenie na prostą

Wymuszony odpoczynek był momentem, w którym Mieszko Nowak nie miał już jak uciekać od swoich przeżyć. Wtedy też pierwszy raz poczuł, że mężczyźni mogą płakać. Na swoje media społecznościowe wrzucał posty o depresji, nigdy nie wspominając przy tym, że ten temat bezpośrednio go dotyczy.

Wtedy zadzwonił do niego przyjaciel z innego miasta, który, jak się okazało, sam był chory. Opowiadał, jak sobie radzi. Triathlonista zaczął pracować nad nawykami – codziennymi rytuałami, które choć na chwilę podniosą go z kanapy. Poza tym, spotykał się też z przyjaciółką, która pomogła mu zauważyć szkodliwe przekonania.

Kolejną pomocną rzeczą okazała się uważność. Gdy wychodził na spacery, zaczął odbierać otoczenie niemal wszystkimi zmysłami. To sprawiało, że nawet stałe trasy za każdym razem wyglądały inaczej.

ZOBACZ TEŻ: Witamina D w sporcie – jaka jest jej rola?

By uciec od przytłaczającego, polskiego klimatu, wyjechał na miesiąc na Teneryfę. Zmiana otoczenia bardzo mu pomogła. Niestety, kolejnej jesieni problemy zaczęły wracać, a sportowiec nie wiedział wówczas, co dalej. Dopiero po dłuższym czasie zrozumiał, jak sobie radzić. I jak sam przyznał – depresja zmieniła jego życie na lepsze.

Dostrzegam więcej symptomów dookoła, jestem bardziej wyczulony na problemy innych ludzi. Mam większą empatię (…). Wiem, że taki problem istnieje i należy o tym mówić głośno i wyraźnie.

Gabriela Bortacka
Gabriela Bortacka
Redaktorka. Pisze głównie o sporcie i historii. W jednym i drugim szuka przede wszystkim inspirujących ludzi. Z wykształcenia dziennikarka i antropolożka kultury.

Powiązane Artykuły

Śledź nas

18,455FaniLubię
2,813ObserwującyObserwuj
21,600SubskrybującySubskrybuj

Polecane