Gdynia nie wypaliła, Bydgoszcz również, nic ciekawego na horyzoncie to załapałem się do Płocka na ¼. Trochę z ciekawości nad stanem mojej nieszczęsnej nogi a trochę z chęci wypróbowania nowych ustawień roweru oraz przetestowania żeli, które podarował mi kolega bardzo zachwalając.
Ogólnie Płock to ładne miasto, lubię klimat Starego Rynku. Z sentymentem wspominam półmaraton w 2015, gdzie spikerkę prowadził Łukasz Grass, tak mocno zagrzewał mnie do walki, aż na drugie miejsce pudła wskoczyłem…
Tym razem również meta zlokalizowana była na Starym Rynku. Fajnie to wszystko wyglądało, widać, że Garmin Iron Triathlon czyli Szołowscy i spółka zachowują wysokie standardy organizowanych imprez. Niewątpliwie truskawką na tarcie (jak mawia pewien sprawozdawca sportowy) albo raczej wabikiem za udział w cyklu była możliwość wylosowania pięknego suwa co niewątpliwie wpłynęło na dużą frekwencję.
Wszystko dobrze tylko czasami zastanawiam się dlaczego organizatorzy piszą np. płaska trasa rowerowa choć taka wcale nie jest. Strach przed mniejszą frekwencją ? Lubię grę w otwarte karty…
Sporym zaskoczeniem była również odległość z wody do strefy zmian, lekko ponad 800m. Co prawda Org uszczknął coś z trasy biegowej na to konto ale podbieg pod górkę, około 90 schodów, konieczność dodatkowego wkładania kapci i zdejmowania nie wróżyła rekordów życiowych…
Widok gdzieś tak z połowy dobiegu do strefy, w oddali ,,arena’ pływacka. 🙂
Optymizmem też nie napawał zbiornik wodny, coś na kształt małego zalewu bądź większego stawu. Płynąc czułem się jak poduszkowiec szorujący brzuchem gęsto porośnięte wodorosty… Niektórzy z pływających owinięci zielskiem przypominali Wodnika Szuwarka…
Widocznie aż tak tragicznie nie było skoro w tych warunkach napływałem 15 min z małym hakiem co tak naprawdę jest moim najlepszym czasem ze wszystkich trzech ćwiartek, które do tej pory zaliczyłem.
Na szczęście Org, ludzki Pan, pozwolił zdjąć pianki zaraz po wyjściu i prawie wszyscy jak karne wojsko targali je pod pachami na górę… Inni nie zważając na mocno już penetrujące słońce człapali w pół odziani.
Do roweru przygotowałem się ekstra. Zaraz, zaraz to wcale nie oznacza, że dużo jeździłem. W moim przypadku, w odróżnieniu od tych co mają naturalnie silny rower (zwrot zapożyczony od coacha Kowalskiego), ja mam naturalnie słaby. Nie wiem ile bym jeździł to i tak kicha, dlatego jeżdżę mało a powyższe rozumowanie traktuje jako usprawiedliwienie przed samym sobą i basta. Postanowiłem jednak ugrać inaczej, tzn, zwiększyć areo… w tym celu obniżyłem kierownicę zdejmując jeden z pierścionków, obrączek a cholera wie jak się to zowie! Niestety #januszroweu pozostawił w ten sposób spory luz na kierownicy. Skutki tego zaobserwował przy pierwszym mocniejszym zjeździe, który był w zasadzie na początku pętli. W tym newralgicznym punkcie, stał ostrzegający z chorągiewkom i gwizdkiem, sygnalizując niebezpieczeństwo bo droga dość ostro zmieniała kierunek. Jednak #januszroweru, dostrzegł go zbyt późno a na liczniku było już ponad 60 i oczywiście ostre hamowanko… Wtedy wyszła fuszerka a w zasadzie luz na kierownicy, która zaczęła prowadzać chude łapki trzymającego raz w te raz w drugą strone. Miotała nimi jak chorągiewką na wietrze a bidula z sercem w gardle czekał najgorszego. Już raz przerabiał podobne zdarzenie ale to inna historia… W ułamku sekundy dostrzegł też minę ,, ostrzegacza’, który z rozdziawioną japą czekał na rozwój zdarzenia…utrzymał rwnowagę, cud. Jedziemy dalej ale w gaciach pełno… Były jeszcze momenty szybszych odcinków i nerwowego zachowania kierownicy ale z jazdy nici, druga pętla już na klameczkach w pełnej asekuracji…
Bieg… o tu już mi się gęba cieszyła! Pierwszy raz od ponad roku nie czułem dyskomfortu w kontuzjowanej dwójce. Mimo upału i niezbyt dobrej trasy nóżka podawała. Był nawet moment, że Germin wskazał 3.58 i aż się przestraszyłem, przecież dawno tak nie biegałem! Trochę męczył mnie psychicznie przez trzy pętle jakiś młodzieniec, który uczepił się jak rzep psiego ogona bardzo ciężko i głośno sapiąc, … na ale za to wyprzedzanie innych sprawiało ogromną frajdę. Wspomniany ,,rzep’ po przekroczeniu mety podszedł do mnie i podziękował, że go tak ładnie podciągnąłem. Miłe to było. Największa jednak satysfakcja, ze po dłuuuugim czasie jestem w stanie w ¼ utrzymać tempo biegu w granicach 4.20/km i co najważniejsze nie boli mnie noga! Może w końcu przestane biadolić na swój garbaty los… hehe…
Wskakując na drugie miejsce pudła, wsłuchując sie komentarzom spikera, poczułem się bardzo maluczki… komplementował zwycięzcę naszej kategorii, Tomasza Bretta, który w tym roku dołączył do 55+, jak to określił ikona polskiego tri będącego w ,,temacie’ już 19-ty rok!!!
Andrzeju Kozłowski, przyjacielu drogi myślałem, że Ty jeden z nielicznych takich Apaczy a tu masz! 🙂
Oj złoił mi Gość dupę ale z drugiej strony nie ma co się dziwić…
Poza tym trzeba przyznać, że atmosfera dobra, doping, ładna oprawa…
I co jeszcze ważne w tym sporcie, oczywiście spotkania znajomych.
Samemu Nadblogerowi było dane mi uścisnąć prawicę! Nawet chciałem go zastraszyć jako ten szybciej zorientowany o masakrycznym podbiegu ze strefy ale ten ze stoickim spokojem zaśmiał mi się w twarz, rzucając ,,ja w sztafecie rower robię’. Potem miałem jeszcze z nim kontakt polegający na porykiwaniu z jego strony na mnie podczas biegu …
Równie miłe spotkanie z Platim, który o dziwo na mecie wyglądał na lekko zmęczonego a przecież to ¼ tylko. 🙂 Plati pozwolę sobie przypomnieć, że Ty ŻELAZNY jesteś!
Na zakończenie jeszcze jedna rzecz, żeby tak bardziej merytoryczne wyglądało 🙂 Wspominałem na początku, testowałem nowe żele HIGH5 EnergyGel. Zero problemów z żołądkiem. Polecam!
Nie chcę straszyć ale może jeszcze coś napiszę! Ktoś musi pchać te blogi do przodu a mało już nas zaostało….
Nara!
Marku, Twój donosły głos z tłumu sprawił, że wbiegłem na metę o 2 sek szybciej… 🙂 Dzięki! Do następnego…
Arku, dopingować Ciebie to sama przyjemność. Ja zmontowałem z przypadkowych znajomych mocną grupę, a Ty tym czasem uciekłeś nam na metę 🙂 Do następnego spotkania!!
No widzisz… nie trzeba było ruszać 😉
Dzięki Wam Andrzeje 🙂 Strach pomyśleć jakbym zaliczył glebę przy tej szybkości! Byłbym jednym wielkim strupem, oczywiście w wersji optymistycznej. Ale co odwlecze… W sobotę miałem piękną glebę już po zlikwidowaniu luzu. Na ścieżce rowerowej wyskoczył mi jakiś koleś… Na szczęście tylko optarcie i rower cały 🙂
Brawo Arku, aż strach pomyśleć co by się działo bez luzów na kierownicy 😉
Endorfiny w blogach plyna pelna para, az milo wchodzic na AT :). Schodki faktycznie takie ze smialo mozna kolejna czesc Rockiego krecic, ale co nas nie zabije to nas wzmocni :). Gratulacje wyniku i miejsca na podium ale przede wszystkim powrotu optymizmu o przyszlosc w triathlonie.
Małgosiu, wczytaj się uważnie…. Owszem, narzekałem na bieg ponad rok ale w Płocku mam nadzieję nastąpił przełom, nic nie boli do tej pory a we wtorek już niezłe bieganko było… 🙂 Co do Kony to rozczaruje, nie znajduje się w strefie moich marzeń…
Arku, ależ ja wiem, że nie dają w Borównie slotów 🙁 Napisałeś, że po Borównie będzie niespodzianka i wszystkich zaskoczysz, więc….może jakiś IM się przytrafi? Ja tak tylko o tym, bo widzę, że marudzisz, jęczysz, narzekasz, że niby nóżka nie podaje, że niby bieg jakiś kiepski itd, a wyniki mówią co innego. Czyli parcie na Hawaje są!!! To chyba dobrze. pozdrawiam.0
Małgosiu, z tego co mi wiadomo to w Borównie jeszcze slotów nie rozdają…:-)Dzięki Kuba dzięki za info, muszę to sprawdzić…kurne hotel mam już na 11-go zarezerwowany…! Wbijaj się na tą olimpijkę!
Jak zwykle fajnie się to czyta. Gratulacje. Też zastanawiam się nad Chodzieżą, tylko coś tam namieszali i wygląda na to, że olimpijka będzie startowała też w niedzielą13.08 (tak jak pozostałe dystanse). Start o 13.00 :), a 'elita’ o 17.00. Trochę późno. Wygląda na to, że w niedzielę będzie niezłe zamieszanie (1/2 IM, 1/4IM, 1/8IM, sztafety no 1 2 olimpijki).
Szaleńtwo, szaleństwo , triszleństwo! Arek- Ty nie udawaj takiego skromnego, ja tu widzę, że kolega w tym roku walczy o Hawaje! Walcz, walcz i nie ustawaj w tej walce!
Dzięki Plati. Jarek, nawet gdybym był w szczytowej formie, do której mi jeszcze daleko to obawiam się, że z Tomkiem nie nawiązałbym walki. Nie dość, ze dwa lata młodszy to stażem 14 lat do przodu! To tak jakby junior chciał stawać w szranki z seniorem. Poza tym co tu dużo gadać Gość ma wiedzę (jest trenerem) i niewątpliwie talent. Kuba, dzięki. Co do moich startów to planuję olimpijkę w Chodzieży (12 sierpień) i chyba mogę już to zdradzić – IM w Borównie, choć pomysł wydaje się średni w mojej sytuacji… Takie plany ale wiesz jak to bywa… Po Borównie będzie niespodzianka…. zaskoczę Was.
No nareszcie można z czystym suminiem poczytać, zero biadolenia na bieg, zostało jeszcze wyelimnowanie błędów rowerowych i można atakować slota 🙂 Super się czytało i czekamy na więcej, kiedy następny start?
Zaliczyłeś bardzo dobre przetarcie 😉 rzeczywiście wydawałeś sie najlepszym naszym delegatem do walki z Tomaszem Brettem, tym razem nie wyszło. Bieg genialny !!!
na biegu to ładnie cisnąłeś! brawo!
bardzo zręcznie to ująłeś: 'lekko zmęczonego’……hahahaha :DDD
Panie, ja nie narzekam, wręcz przeciwnie zadowolony jestem a dawno w tri tego stany nie przerabiałem 🙂 A co do odległości i schodów… moim zdaniem Org mógł to wykorzystać jako atut, reklamując np. ¼ dla prawdziwych twardzieli, czy coś w tym sensie… hehe
Wybyczyles sie na rowerze to i bieglo sie lekko . 🙂 Te schody to nic orginalnego , skopiowali kultowy ’ Escape From Alcatraz Triathlon ’ rozgrywany od 1981 roku .:-))) Tam jednak odcinek schodow zwany ’ Sand Ladder ’ ma ’ tylko ’ 400 stopni , wiec nie narzekaj . A gdyby tak T1 byla przy wodzie i musialbys dymac po tych schodach z rowerkiem ??? 🙂 Gratulacje !!!