Z polskimi triathlonistami, którzy startowali w Yokohamie rozmawialiśmy dziś wieczorem. Mieli więc dość czasu na analizę i chłodną ocenę swoich występów. Ocenę ich startu – okiem byłego trenera kadry – możecie przeczytać TU.
A jak start oceniają sami zawodnicy?
Agnieszka Jerzyk:
„Woda poszła mi standardowo. Wyszłam na pozycji, na której zwykle wychodzę podczas takich zawodów. Rower i bieg już nieco gorzej, ale tydzień temu dałam z siebie wszystko i dziś trochę cierpiałam. Nie czułam się dobrze na rowerze. Starałam się jechać mocno i udało się dogonić pierwszą grupę, co kosztowało mnie wiele wysiłku. Mam niedosyt po biegu. Stać mnie na więcej, ale w Yokohamie dałam z siebie wszystko.”
Maria Cześnik:
„Na pływaniu ustawiłam się z prawej strony, odbiłam trochę w bok i po pierwszej rundzie musiałam gonić czołówkę. Utknęłam między dwiema grupami. Na rowerze ruszyłam sama i jechałam tak około 2km. Po zmianie na bieg, na pierwszym kilometrze, bardzo dużo straciłam, wyprzedziło mnie kilkanaście zawodniczek. Bałam się nawet, że nie dobiegnę. Nie było czym oddychać. Na stacjach z wodą brałam po dwie butelki i polewałam ciało. Temperatura powietrza powyżej 33 stopni celsjusza i wysoka wilgotność bardzo utrudniały bieg.”
Marek Jaskółka przyznaje, że popłynął poniżej swoich możliwości:
„Zapalenie ucha i antybiotyk, który brałem jeszcze przed Pekinem musiał jednak mieć znaczący wpływ na moją formę. Jeszcze nigdy nie miałem tak dużej, dwuminutowej straty. Z wody wyszedłem ostatni – pierwszy raz mi się to zdarzyło. Po pierwszych dwustu metrach poczułem, że coś jest nie tak. Widziałem, że zawodnicy uciekają mi bardzo szybko. Nadrabiałem na rowerze, później na biegu, który jak na takie warunki atmosferyczne był szybki, ale już nic nie dało się zrobić. Zarobiłem jednak punkty do kwalifikacji olimpijskiej.”
{gallery}bike{/gallery}
Paulina Kotfica nie ukończyła zawodów. Agnieszka Jerzyk i Maria Cześnik lądują jutro w Warszawie. Marek Jaskółka leci do Barcelony. Paulina Kotfica do Berlina.