Jonny Brownlee: „Po wypadku kości się zrosły, znacznie trudniej było odbudować się psychiczne”

Jonny Brownlee, utytułowany brytyjski triathlonista w wywiadzie dla Yorkshire Post opowiada o tym, jak ciężko było mu wrócić do ścigania po wypadku na rowerze, jakiemu uległ w trakcie zawodów WTCS w Leeds. Jak się okazało, fizyczne gojenie się ran było łatwiejsze niż powrót do dobrej kondycji psychicznej. 

W czerwcu bieżącego roku w trakcie zawodów WTCS Jonny Brownlee uległ wypadkowi na rowerze. W rezultacie tego zdarzenia Brytyjczyk mocno się poturbował, m.in. uszkodził łokieć i złamał jedną z kości nadgarstka. Po dwumiesięcznej rehabilitacji zdołał powrócić do ścigania i stanął na starcie zawodów z serii pucharu świata w Bergen. Pod względem sportowym powrót niespecjalnie mu się udał.

W wywiadzie dla YP Brownlee opowiedział o tym, jak trudno było mu wrócić do normalnego ścigania i jak wypadek odebrał mu pewność siebie.

„Wypadek w Leeds odebrał mi pewność siebie”

– [W Bergen] Wystartowałem bardzo słabo. Byłem zdenerwowany – przyznał Brownlee. – Po raz pierwszy w karierze przydarzył mi się wypadek na rowerze. Będąc w wodzie, bałem się uderzyć w kogoś kontuzjowanym wcześniej nadgarstkiem. Na rowerze też nie chciałem ryzykować. Po tym, co mnie spotkało, z tyłu głowy miałem to, że ludzie przede mną będą się wywracali. Moje kości się zrosły, jednak powrót do formy psychicznej był znacznie trudniejszy. W jeździe na rowerze chodzi o to, żeby dobrze jechać w grupie, szybko pokonywać zakręty – to wszystko zostało mi odebrane przez wypadek w Leeds. 

Brownlee przyznaje, że próbuje sobie to wszystko racjonalizować. – Wrócę, to pewne – mówi. – Muszę znów uwierzyć w to, że jestem bezpieczny. Przypomnieć sobie, że miałem tyle wyścigów bez wypadku, więc dlaczego miałoby mi się to znowu przytrafić?

Według niego jedynym sposobem na przezwyciężenie lęku jest ponowne wejście na rower. – To jest najlepsze, co możesz zrobić, żeby ponownie zacząć dobrze się czuć w trakcie jazdy w grupie.

 

Wyświetl ten post na Instagramie

 

Post udostępniony przez Jonny Brownlee (@jonnybrownleetri)

Rozpacz z powodu ominięcia igrzysk na swoim terenie

Brownlee przeżył to, że nie mógł wystartować w igrzyskach Commonwealth. Opuszczenie tych zawodów bolało go szczególnie mocno, bo odbywały się one na jego terenie w Birmingham. – To było świetne wydarzenie, w którym nie mogłem uczestniczyć. Nie masz wiele okazji do ścigania się u siebie w domu na igrzyskach.

Lekiem na problemy z mindsetem i szansą na to, żeby bieżący sezon całkowicie nie poszedł na marne, jest dla niego udział w wyścigach z serii Super League Triathlon. Brytyjczyk uważa, że ten format może być przyszłością triathlonu, gdyż doskonale nadaje się do telewizji.

Uważam że rozgrywki Super League Triathlon są fantastyczne. Żyjemy w takiej erze, że sport musi się dobrze sprzedawać w telewizji, musi być wartka akcja itp. Uwielbiam ścigać się w tej formule. Podoba mi się również to, jak różnicowane są poszczególne wyścigi. Żeby wygrać, trzeba być wszechstronnym triathlonistą. Dla osób, które oglądają triathlon, rozgrywki SLT są przyszłością. 

ZOBACZ TEŻ: Nowe formaty wyścigów Super League Triathlon

Apel Jonnyego Brownlee do zawodników 

Pod koniec rozmowy Brownlee, który z racji swojego sportowego dorobku i doświadczenia zabiera głos w ważnych sprawach, poruszył wątek dotyczący bezpieczeństwa w wyścigach.

Przypominamy, że za wypadek w Leeds odpowiedzialny był Hayden Wilde, który na podjeździe zahaczył kolegę z drużyny Dylana McCullougha, który następnie wjechał w Alexa Yee. Po upadku tych dwóch zawodników Brownlee nie miał gdzie uciec, w efekcie trzy osoby wylądowały na ziemi. Najgorzej z tej kraksy wyszedł Brownlee.

Nie chcę być jednym ze starych pierdzieli narzekających na falę młodych zawodników. Nie chcę być tą osobą, jednak sądzę, że powinniśmy wywierać mocną presję na tych, którzy swoim zachowaniem świadomie ściągają na innych niebezpieczeństwo. Doskonale rozumiem, że jeśli jedzie się z dużą prędkością, wypadki będą się zdarzały, ale naprawdę uważam, że trzeba skupić się na dwóch rzeczach.

Po pierwsze, zawodnicy muszą uważać na siebie i wszystkich innych jadących. To musi wypływać z nich samych. Na niewiele zdadzą się tutaj różne regulacje zapisane w regulaminie, które mówią o tym, żeby w pewnych strefach nie wyprzedzać etc. Zawodnicy muszą sami na bieżąco monitorować sytuację i dbać o bezpieczeństwo swoje i innych uczestników wyścigu. 

 

Wyświetl ten post na Instagramie

 

Post udostępniony przez 220 Triathlon (@220triathlon)

Po drugie, potrzebujemy odrobiny pomocy ze strony władz w sytuacji, gdy ten sam zawodnik nagminnie doprowadza do niebezpiecznych sytuacji. Władze powinny wywierać maksymalną presję na te osoby.

Nie wiem, w ilu wyścigach brałem udział w swojej karierze, ale nigdy nie spowodowałem wypadku. Lubię myśleć, że gdy się ścigam, robię to z szacunkiem do rywali, dbam o innych, rywalizuję z nimi zaciekle, ale jednocześnie wiem, jakiej granicy nie mogę przekroczyć i po prostu tego nie robię. Ktoś, kto tak robi, kto ryzykuje zdrowiem innych, powinien być surowo ukarany.

Powiązane Artykuły

Śledź nas

18,455FaniLubię
2,813ObserwującyObserwuj
21,700SubskrybującySubskrybuj

Polecane