O tym, że podróże kształcą, napisano już wiele tomów. Gdyby nie konkwistadorzy Krzysia Kolumba nie poznalibyśmy smaku i mocy chili, no a gdyby, jesli wierzyc legendzie, nie Marco Poolo, to zamiast „Pasta Party’ mielibyśmy co najwyżej Pasternak lub jak kto woli Burak Party. A props tego ostatniego, to podobno w okolicach Olsztyna mieszkają ludzie, którzy urzadzają sobie takie buraczane imprezy, na których burak leje się strumieniami.
Zatem podróże kształcą, i WaTRIat dzieki Triathlonowi mógł poznać następne polskie miasto, Ślesin!
Jeśli wierzyć temu co podaje Wikipedia, to pierwsza notka o Ślesinie pojawiła się w 1231 roku w dokumencie księcia Konrada I Mazowieckiego, który wtedy nadał wieś biskupom poznańskim w zamian za zaciągnięte długi. Wioska nigdy nie rozrosła się ani liczebnie, ani gospodarczo, a o jej małym znaczeniu przekonuje fakt, że w 1458 roku w czasie wojny trzynastoletniej osada była zobowiązana wystawić tylko dwóch pieszych. We wpisie z 1618 roku określono Ślesin jako wieś w której pracuje 4 rzemieślników i 2 rybaków. Niestety żadne źródła historyczne nie podają, czy któryś z nich parał się triathlonem. Z Wikipedii można się też dowiedzieć, że Ślesin największą sławę zyskał dzięk ochweśnikom. Ochweśnicy specjalizowali się w handlu obrazami świętych (o tym czy malowali portety Papieży ani slowa) i jak fama glosi stworzyli oni swój własny język „zawodowy’, Kminę ochweśnicką, dzięki któremu mogli ukryć przed konkurencją tajemnice handlow. Brzmi on mniej więcej tak: WaTRIAT wyjardolił i nie siwro biteras, czy przyjardoli (Watriat wyjechał i nie wiem, czy jeszcze przyjedzie). Probki tej gwary dane nam było na wyścigu kolarskim:
nie draftuj bo ci przypierdola… albo np. ty purchawo bo ci Bajcykier pojaram
Jednym z przywilejów Slesina było prawo organizowania targów przez 7 lat. Przywilej ten przetrwał do dziś, tylko w trochę zmienionej formie. Zamiast Targow mamy Triathlon, a miasto moze go organizować co rok! WaTRIat postanowił skorzystać z tego przywileju i w sobote świtkiem, rankiem, wyruszyl „Autobahną der Freiheit’ direkt nach Osten. Podróż przebiegła przyjemnie i bez zakłóceń i „W samo południe’ niczym Gary Cooper (…Opowiem wszystko tak, jak było, Miał stu przyjaciół powiem wam I miał dziewczynę bardzo miłą, I cóż miał z tego, i cóż miał z tego….) zameldował się na rynku Slesinskim, a ponieważ żar lał się z nieba nieludzko, musiał szukać schronienia nad wodą. Jezioro Ślesińskie, na którym jutro miala się odbyc część pływacka zawodow, przywiatalo go hukiem motorów i smrodem spalin wydobywającym się z motorówek i skuterów wodnych. Jazgot był tak wielki, że WaTRIata aż głowa rozbolała. Dlaczego nie wprowadza tu strefy ciszy? Poirytowany tym nieznośnym hałasem, postanowił poprawić sobie humor w miejscu o wdziecznej nazwie Smażalnia. Nie ma to jak dobra rybka z jeziora, – pomyślał. Jakiez było jego zdziwienie, kiedy w karcie „Menu’ wyczytal, że w jeziorze Slesniskim wystepuja takie ryby jak: dorsz, halibut czy panga. Zamówił dorsza i sałatkę warzywną, w skład której wchodziły ¼ pomidorka i 2 (słownie: dwa) plasterki ogorka. Wszystko zalał podwójną porcją Coli, wiadomo cukier na jutro może się przydac! Dzień wyglądał na uratowany. Oj jak bardzo się mylił. Pierwszą oznaką nadchodzącej burzy, był napis „WESELE 100m’, który umieszczony był na tabliczce tuz przed wjazdem do „Centrum zdrowia i Relaksu – Verano’, (Tu na spoczynek udał się WaTRIat), natomiast na bramie wjazdowej zamiast napisu Witamy uczestnikow „Garmin Iron Triathlon’, ktoś czarną farbą namalował: X Jubileuszowy Zlot VW Polo Klub Polska’. Dla WaTRIata, u którgo zapotrzebowanie na sen, porównywalne jest tylko zapotrzebowania na sen zimowy niedzwiedzia brunatnego, oznaczalo to jedno, nieprzespana noc! I tak też było. Najpierw uczestnicy Wesela, którzy w sercach nosili slowa świętego Augustyna „Kto śpiewa, ten dwa razy się modli’, przelecieli caly Śpiewnik biesiadny, a na koniec okrasili to wszystko pokazem ogni sztucznych! Nie wiadomo tylko z jakiego powodu, wystrzeliwali je pojedynczo i w w dodatku co 2 minuty. Na opisywanie tego co wyprawiali uczestnicy Zlotu VW Polo Klub Polska szkoda tutaj miejsca! No coz nauczka z tego jest, Triathlonisto szukaj noclegow zawsze w Strefie Ciszy!
Nazajutrz przy sniadanku, WaTRIat spotkal późniejszego zwycięzcę zawodów. Musi z niego byc nie lada Kozak, że po takiej nocy, zdolal wygrac zawody! Sniadanko było calkiem calkiem i juz tylko godziny dzielily WaTRIata od startu. Udal się przeto na Rynek, gdzie spotkal cala rzesze podobnych mu WatRIatow, Arturów, Arkadiuszy czy innych Szolowskich
Wszyscy oni byli nastawieni bojowo do walki. Po chwili, Speaker zawodow oznajmil, ze mamy pogode wymarzona dla triathlonistow. Jak się pozniej okazalo, była to kompletna ściema, bo w czasie calego wyscigu lalo jak z cebra, a miejscami wystepowalo nawet gradobicie. Temperatura spadla prawie do 10°. Ale za nim do tego doszlo wszyscy udali się na pobliską plaże, gdzie mial nastapic start. Plaża była była dosyć duża i zawodnicy ustawili się na calej jej szerokosci! Na sygnal wszyscy rzucili się do wody i rozpoczela się straszna pralka i kotlowanie! Pierwszym punktem orientacyjnym była pomarańczowa boja. Nie wiadomo czemu, wszyscy chcieli przepłynąć jak najbliżej koło bojki, a co po niektórzy probowali ja nawet dotknąć. WaTRIat myslal, że tak trzeba i też chcial jej dotknac, ale zamiast boi dotknal czegos innego, też na „b’ (Baśka miała fajny biust, Ania styl, a Zośka coś co lubię….) po czym niski kobiecy glos fuknal na niego „Facet wyluzuj’. WaTRIat nabral wody w usta, dosłownie i w przenośni, wyluzowal jak mu kazano i juz o niczym innym nie myslal, tylko żeby jak najszybciej wyjsc z wody. Udalo mu się to dopiero po przeszlo 21 minutach.
Pobiegl szybciutko do T1 i tu zaczal się dramat. Jak się okazalo zapomnial paska do przypinania numeru startowego. Problem ten mialy rozwiazac gumka do majtek i 2 agrafki. Sposob może i dobry, ale ubierajac numer, agrafki się caly czas rozpinaly (może powodem była mała nadwaga , może), kłując go tu i owdzie! Z powodu tych zmagan WaTRIat stracil w T1 prawie 6 minut!!!! Ach, gdyby dawano nagrode za najdluzsza zmiane, ale nie daja! Jakims cudem udalo mu się jednak przypiac numer do stroju i w koncu mogl wyruszyc na trase rowerowa! Po okolo 200 metrach nastąpiło oberwanie chmury połączone z gradobiciem i bardzo silnym wiatrem, widoczność spadła do 150 metrów, a ryzko wystąpienia akwaplanacji wzroslo do prawie 100%. Efekty tego kaprysu pogody, można było zauważyć w przydrożnych rowach i na poboczach. Jakim cudem WaTRIatowi udalo się uniknac zaliczenia przyslowiowej gleby, nie wiem.Tym bardziej, że założony cel (srednia 30 km/h) został osiągnięty z nawiązką. Druga zmiana bez historii, mozna było troche szybciej, ale ni było tak zle! Dalsze emocje czekaly WaTRIata na biegu. Po jakis 100 metrach poczul on duzy dyskomfort w lewym bucie. Mial wrazenie, ze but ma dodatkowa wkladke. Zatrzymał się, zdjal buta, ale wszystko było w najlepszym porzadku. Co jest do cholery? Okazalo się ze od zimna, zdrętwiała mu stopa i poczuł w niej bezwład! Zaraz zaczął ją rozmasowywać ale nie przynioslo to spodziewanego efektu. Ruszyl więc dalej w droge i dopiero po okolo 1 km stopa dala znak zycia i poniosla go do mety. Cel przed zawodami był jeden, zejsc po nizej 3h. Niestety wbiegajac na linie mety, zegar pokazywal 3:11:18.
No coz nie zawsze wychodzi. Kompletnie zalamany poszedl do strefy zmian. Mijal po drodze usmiechniete twarze Artura i Arkadiusza, trzeba powiedziec że ten drugi się bardziej usmiechal, i myslal po co mu to było, w tym deszczu i chlodzie. Jak to jest mozliwe, że zegar pokazal 3:11? Czyżbym w T1 spedzil 12 minut? Nie to niemozliwe! Przy boksie spotkal przeszczęśliwa zawodniczke, którza grzmiala przez telefon, „zrobilam mniej niz trzy godziny’ rozumiesz „ zeszłam po nizej trzech godzin!’ Pogratulowal jej serdecznie, zastanawiajac się, jak to mozliwe, przeciez ja wyprzedzilem na 15 km?!!! Kompletnie wykończony i zalamany spakował manatki i wyruszył w drogę powrotną. Tu mala niespodzianka. Malzonka zafundowala WaTRIatowi pobyt w Spa nad jeziorem powidzkim. Udali sie wiec do Powiddza (’Dokąd idziesz?’, 'Do Powidza po rozum’) z tym że nie po rozum, tylko po Wellnes&Spa. Hotel Moran okazal się prawdziwym strzałem w dziesiatke, a na dodatek Panstwo WaTriaci byli jedynmi goscimi, tym samym basen, saune i inne rozrywki mieli do dyspozycji wyłacznie dla siebie. Wsyzstko to + Strefa ciszy spowodowało że WaTRIat przed zasnieciem dostal olsnienia. Przecież przed ¼ wystarowali uczestnicy zawodow na 1/8. Od wyniku trzeba odliczyc 15minut. Tak zrobil i wyszlo mu 2.56:18, co jest jego nowym rekordem zyciowym. Progres od ostaniego startu, jesli odliczymy nocleg w T1, 16min. Tak trzymac. Nastepny start juz blisko
Taaa… wszystko fajnie, tylko nas (Piotruś, Tomasz i ja) PESEL goni! Andrzej po 17 sezonach w tri to już tylko kupony odcina…. Ale podejście Piotrusia konkretne, że tak powiem…. 🙂
Nie dosyć że mój komentarz z przedwczoraj się nie zapisał to jeszcze za diabła nie mogę sobie przypomnieć co w nim napisałem. Sądząc po wpisie Andrzeja mam wiec zadatki stać się kopalnią wiedzy i mistrzem riposty jeśli nie za kilkanaście to za kilkadziesiąt lat. Piotr, Gratulacje ! tyle mi przychodzi do głowy.
Gratulacje Piotrze !!! W moim pierwszym w zyciu wyscigu na rowerze ( druga klasa podstawowki) bylem ostatni ! 45 lat pozniej( troche dlugo mi to wzielo) , wygralem IM w swojej grupie . :-)))) OSTATNI BEDA PIERWSZYMI ! 🙂
Dzięki chlopaki! Ponieważ mistrz AC cytuje mistrza FD, posluże się też jego cytatem: Czym jestem dzisiaj? Zerem. Czym mogę być jutro? Jutro mogę zmartwychwstać i …….zaczac zwycieżać!
Gratuluję wyniku i jak zwykle świetnej relacji. Odnośnie podróże kształcą to fakt tylko dlaczego w moim przypadku zawsze tak boleśnie? Dziś znów miałem zderzenie z samochodem tym razem trzy tygodnie przed IM i całe szczęście obyło się bez szpitala tylko nie wiem czy zdołam rower do tego czasu naprawić 🙁
Piotr, dobrze, że WaTRIat nam się nie ochwacił w tym Ślesinie tylko dzielnie galopował do samej mety. Radosne rżenie jak jak bardziej uzasadnione ze względu na życióweczkę. Winszuję!
relacja świetna i gratuluję życiówki :)))))
relacja moim zdaniem zdecydowanie najlepsza a i wynik w trudnych warunkach też przecież bardzo dobry. Gratulacje!
fajny tekst Piotrze 🙂 pogratulowac zyciówki !.pozd
Dobrze Piotr!!! Fajnie bylo Cie spotkac!:))))
Najważniejsze, że jest życiówka, a to oznacza progres o który w naszym wieku cholernie trudno… Miło było…. No i to błogosławieństwo….. :-)))