Krzysztof Gajewski: „Ktoś niewytrenowany przepłynąłby kilka metrów i nie zimno by go pokonało”

– Gdy wskakujesz do zimnej wody, w mig zdajesz sobie sprawę z tego, że zabawa się skończyła i jeśli zrobisz coś źle, to naprawdę możesz sobie w wodzie zrobić krzywdę – tak o pływaniu lodowym mówi Krzysztof Gajewski, który kilka dni temu we wnętrzu Natur Eis Palast w Austrii jako pierwszy na świecie przepłynął dystans lodowej mili w lodowcu. Co pamięta z tego wydarzenia i jak przygotowuje się do pływania w tak ekstremalnych warunkach?

ZOBACZ TEŻ: Krzysztof Gajewski pierwszym człowiekiem, który przepłynął lodową milę wewnątrz lodowca!

Akademia Triathlonu: Widzieliśmy na filmie, jak wyglądała Twoja udana próba przepłynięcia lodowej mili w austriackiej jaskini lodowej. A jak wyglądało to z Twojej perspektywy? Co było najtrudniejszą rzeczą? Możesz przytoczyć momenty, które najbardziej zapadły Ci w pamięć?

Krzysztof Gajewski: Zawsze przed wejściem do wody towarzyszą mi wspomnienia z poprzednich projektów. Całkowicie się wtedy wyłączam i szukam takiego absolutnego wewnętrznego skupienia. Ten stan sprawia, że gdy wchodzę do wody, początkowo w ogóle nie czuję, że jest ona zimna – zupełnie inaczej niż podczas na przykład treningu. Najpierw czuję euforię. Zaraz potem przychodzi chwila opanowania i dopiero po kilku minutach zaczynam taką prawdziwą ciężką walkę.

Jeśli chodzi o ten start, to ja mam tylko takie urywki w swojej pamięci. Problemy z pamięcią krótkotrwałą są w przypadku takiej aktywności rzeczą normalną. Ten stan można porównać do tego, jak przychodzi czas otrzeźwienia po spożyciu dużej ilości alkoholu. Wydaje mi się, że niby coś pamiętam, a jak ktoś mnie pyta o szczegóły, to nie pamiętam niczego.

Pamiętam pierwsze kilkaset metrów, potem mam w pamięci jakiś urywek, gdy miałem już za pokonany około kilometr. Tak naprawdę ciężko mi było określić, jaki dystans już przepłynąłem. Support też wtedy nic nie krzyczał, żeby mnie nie rozpraszać. Inna sprawa, że miałem włożone zatyczki do uszu i czepek na głowie i usłyszenie czegokolwiek było bardzo utrudnione.

Ostatnią rzeczą, jaką pamiętam z wody, jest już sama końcówka – ostatnie 25 metrów. Wtedy to zdezorientowany zacząłem płynąć kraulem ratowniczym, bo szukałem tunelu, a trzeba wziąć pod uwagę, że tunel był praktycznie prosty, jego szerokość była większa niż toru na basenie. Z tego wszystkiego uderzyłem w ścianę i potem żabką czy kraulem dopłynąłem już na pomost. Przeżyłem chwilę euforii i mówiąc szczerze, tam moja pamięć się kończy.

Jedyne, co mogę o tej sytuacji jeszcze powiedzieć, to że po wszystkim wielokrotnie pytałem, ile metrów przepłynąłem. Ludzie, którzy ze mną byli, powtarzali mi to za każdym razem, pokazywali na palcach, ale moja krótkotrwała pamięć była wtedy mocno zaburzona. Miałem też ciągle wolę walki i chciałem wracać do wody, żeby płynąć dalej. Ten waleczny „mental” cały czas mi się udzielał.

AT: Było z Tobą wiele osób, support i lekarz – to zrozumiałe. Gdyby stało się coś poważnego, jak szybko mógłbyś znaleźć się w szpitalu? Mieliście pod telefonem jakieś większe wsparcie medyczne, na przykład helikopter?

KG: Oczywiście to wyzwanie było odpowiednio zabezpieczone. Trzeba zacząć od tego, że płynąłem z bojką asekuracyjną, tak więc nie było ryzyka jakiegoś głębszego zejścia pod wodę – tam w ogóle na większości trasy było bardzo płytko. Na 50-metrowym odcinku były trzy stanowiska obserwatorów, którzy w razie czego gotowi byli do wskoczenia do wody. Gdyby trzeba było mnie wyciągnąć z wody, nie byłoby to specjalnie trudne.

Jak się rozgrzewałem, to robiłem to na specjalnych noszach, które były przystosowane do tego, żeby w razie konieczności mógł mnie podebrać śmigłowiec. Oczywiście byłaby to absolutna ostateczność, bo taka akcja ratunkowa w Austrii byłaby niezwykle kosztowna.

Warto zauważyć, że przy takim pływaniu, jeśli zawodnik oddycha, to tak naprawdę najważniejsze dla niego jest to, żeby po wyciągnięciu z wody on sam, w naturalny sposób zaczął dochodzić do siebie. Nie powinno się tego procesu sztucznie przyspieszać, żeby nie bodźcować nadmiernie organizmu. Trzeba dać zawodnikowi powrócić we własnym rytmie. Na szczęście nie było takiej potrzeby. Paradoksalnie byłem w dobrym stanie, jak wyszedłem z wody. Wyglądałem znacznie lepiej, niż przy swoich wcześniejszych wyzwaniach, co od razu zauważył mój lekarz.

Ice_ZERO_Swim_Hintertu
Zdjęcie: Jarosław Dulny

AT: Jaki wpływ na Twoją ostatnią próbę miało to, że odbywała się ona na wysokości ponad 3200 metrów? 

KG: Sam się nad tym zastanawiałem jeszcze pół roku temu. Gdy robiliśmy przymiarki do tego startu, to właściwie ciężko było stwierdzić, że ta wysokość ma jakiś większy wpływ na formę sportową w wodzie. Jednak okazało się, że miała, bo w ekipie mieliśmy kilkoro pływaków lodowych z Polski, którzy też pływali w tej jaskini i okazało się, że założony przez nich dystans 1.000 metrów przepłynęła tylko Aldona Skowrońska, a cała grupa mężczyzn, doświadczonych pływaków lodowych, nie dała rady. To pokazuje, że z formą na wysokości bywa różnie. Każdy odczuwa występowanie tego czynnika w sposób indywidualny. Jedni mniej, a drudzy bardzo mocno.

W pływaniu na wysokości nawarstwiają się dwie sprawy. Z jednej strony organizm chce zużywać olbrzymie ilości energii, żeby się rozgrzewać – w tym przypadku zużywa więcej tlenu, którego jest mniej w powietrzu, przez to pogłębia się efekt hipoksji [niedotlenienia organizmu – przyp. red.]. Z drugiej strony zaburzony jest schemat oddychania, który jest tak ważny przy pływaniu. To wszystko sprawiło, że wyniki każdego z nas były dużo gorsze niż przewidywane. Będę chciał jeszcze zgłębiać ten temat. Co ciekawe niektóre osoby, które płynęły, twierdziły, że odczuwały różnicę w gęstości/lepkości wody. Czy wpływ na to miała wysokość, czy to, że woda miała temperaturę lekko poniżej 0 stopnia, tego nie wiemy. Będziemy się temu przyglądać.

AT: Co by się stało z osobą, która jest niewytrenowana, gdyby tak jak Ty weszła do wody o temperaturze poniżej 0 stopni Celsjusza i spróbowała płynąć? Czy można oszacować, jak szybko zostałaby pokonana przez temperaturę?

KG: Załóżmy, że mamy do czynienia z osobą, która morsuje i nie boi się wejść do zimnej wody, ale nigdy w takich warunkach nie pływała. Powiem tak: jej próba pływania kraulem skończyłaby się po 5-7 metrach. Przyczyną przerwania „ćwiczenia” byłaby nie hipotermia [wychłodzenie organizmu – przyp. red.], a nieumiejętność oddychania i szok, jaki towarzyszy zanurzeniu twarzy w zimnej wodzie. 15-25% osób, które po raz pierwszy spróbowałyby czegoś takiego, byłoby sobie w stanie z tym poradzić – w sensie przepłynąć jakiś kawałek. Reszta musiałaby się poddać. To wygląda tak, że zawodnicy wtedy stają, wychodzą z wody i dziwią się przy tym, dlaczego tak się duszą.

AT: Jednak wytrenowany zawodnik ma znacznie większe możliwości przetrwania w tak trudnych warunkach. Jakie przemiany zachodzą w organizmie człowieka w procesie treningowym, które sprawiają, że jest w stanie dłużej wytrzymać w lodowatej wodzie? 

KG: Tak naprawdę – nikt tego nie wie. Są różne, ale niepotwierdzone teorie na ten temat. Pływanie zimowe jest sportem bardzo młodym, jeśli mówimy o przejściu z typowej rekreacji na rywalizację sportową. Jak można się domyślić, nie ma w naszej dyscyplinie dużych pieniędzy, co przekłada się również na niewielką liczbę badań, które miałyby dużą wartość merytoryczną. Jako ludzie zajmujący się tym na co dzień, możemy tylko podejrzewać, jakie czynniki są istotne.

Po pierwsze czynnikiem, który decyduje o konieczności wyjścia z wody, wcale nie jest hipotermia, a całkowite zakwaszenie organizmu – mówiąc obrazowo, całe ciało jest obkurczone w lodowatej wodzie, przez co do mięśni nie dociera paliwo.

Po drugie większa ilość tkanki tłuszczowej ma kluczowe znaczenie, jeśli chodzi o odporność ciała w wodzie.

Krzysztof Gajewski - Ice_ZERO_Swim_Hintertux(327)
Zdjęcie: Jarosław Dulny

AT: Czyli opłaca się mieć lekki brzuszek?

KG: Zdecydowanie tak. Każdy dodatkowy kilogram tłuszczu zwiększa nasze możliwości, pod warunkiem, że cały czas mamy zachowane prawidłowe krążenie, a krew dociera do wszystkich kończyn i palców ( w ten sposób unikamy odmrożenia).

Inne czynniki, które mogą mieć wpływ na odporność w wodzie – to właściwie tylko poszlaki – to na przykład poziom hormonów tarczycy. Kolejnym czynnikiem jest wpływ diety, a w szczególności ilość spożywanego błonnika na kilka dni przed pływaniem w lodowatej wodzie. I na koniec poziom wytrenowania. Trening pływaków zawodowych bardzo dużo daje. Adaptacja organizmu do pracy na bardzo dużym zakwaszeniu ma kluczowy wpływ, jeśli chodzi o nasze odczucia w zimnej wodzie, czyli to, jak długo możemy w niej przebywać.

Trzeba do tego podchodzić z pewną rezerwą. Przy braku badań naukowych wszyscy błądzimy i szukamy odpowiedzi.

AT: Gdzie wśród tych czynników jest miejsce dla mindsetu?

KG:  W mojej ocenie mamy tutaj dwa aspekty. Pierwszym z nich jest trening. I tu nie chodzi nawet o pływanie w zimnej wodzie i coś bardzo intensywnego. Trening do pływania lodowego nie różni się właściwie niczym od klasycznego treningu pływackiego, przygotowującego do startów na basenie czy open water. Im więcej tego klasycznego treningu, tym lepiej. Tym większa pewność siebie etc.

Drugim jest przyzwyczajenie się do zimna i szoku, jakie ono powoduje. Chodzi o opanowanie organizmu przez pierwsze minuty od rozpoczęcia pływania. I dalej w późniejszej fazie, gdy organizm jest już wychłodzony i zaczyna działać coraz wolniej. Tutaj pojawia się ta żyłka sportów wyczynowych, ekstremalnych, kiedy grubo przekraczamy powszechnie akceptowalne granice.

AT: Czy w pływaniu lodowym da się wytyczyć punkt styku tego, co jest jeszcze jest możliwe i tylko zależy od wytrenowania, ew. indywidualnych predyspozycji, ze sferą, której człowiek nigdy nie będzie w stanie przekroczyć?

KG: Ten sport się rozwija i z każdym rokiem ta granica jest coraz dalej przesuwana. Jakkolwiek to nie zabrzmi, jest to robione w sposób bezpieczny.

Za każdym razem nasze ciało reaguje w ten sam sposób. Zaczyna się od drętwienia palców, a w drugiej kolejności drętwienie obejmuje przedramiona i kolana. Narastają problemy z błędnikiem. Kolejnym etapem jest pojawienie się bólu w palcach, a potem przestajemy je czuć. Zaczynają się problemy ze słuchem i z pogorszeniem ostrości widzenia. Kolejnym etapem jest wystąpienie problemów z koordynacją ruchową i ciężko nam się zmusić do dalszej pracy. W końcu pojawiają się zaniki pamięci krótkotrwałej. Te procesy zawsze przebiegają dokładnie w tej samej kolejności, bo tak jest skonstruowany nasz organizm. Nie ma dużego ryzyka, że coś poważnego się wydarzy, bo w pewnym momencie zaburzenia koordynacyjne są tak poważne, że człowiek przestaje móc płynąć kraulem lub traci orientację i nie jest już w stanie płynąć w linii prostej. To jest taki swego rodzaju bezpiecznik, który sprawia, że można próbować sięgać po jeszcze więcej.

AT: Jak rozkłada się czas, który spędzasz na treningu na basenie i w zimnej wodzie?

KG: Ja do trenowania podchodzę inaczej, niż większość naszej społeczności lodowych pływaków. Jestem zdania, że aklimatyzacja do zimna następuje wiosną i jesienią w wodzie, która ma 10 stopni Celsjusza. W takich warunkach możemy wykonywać znacznie dłuższe treningi. Odporność lub może zdolność do pracy w warunkach wychłodzenia organizmu mocno zwiększa również pływanie długodystansowe bez pianki. Ja trenuję w tygodniu 20 i więcej godzin na basenie i maksymalnie jedna lub dwie jednostki po 30 minut w zimnej wodzie. Jak widać, jest to ogromna dysproporcja, a pływanie lodowe wcale nie jest tym głównym czynnikiem, który trenuję.

Zauważyłem, że zbyt częste wystawianie się na zimno, prowadzi do tego, że pływamy wolniej na basenie, a w tym sporcie nie można sobie pozwolić na to, żeby pływać wolniej.

Krzysztof Gajewski - Ice_ZERO_Swim_Hintertux(253)
Zdjęcie: Jarosław Dulny

AT: Triathloniści w rozmowach często mówią o tym, że uwielbiają być w procesie. Treningi są ciężkie, ale dają satysfakcję. Same starty są wisienką na torcie, świętem dla zawodnika. Czy w Twojej aktywności można w ogóle mówić o tym, że trening – ten odbywający się w zimnych warunkach – czy start są przyjemne? 

KG: Dla większości osób starty są czymś bardzo przyjemnym z uwagi na czynnik społeczny wspólnej rywalizacji, możliwość spotkania się z innymi zawodnikami, a także możliwość spędzenia miłego weekendu.

W moim przypadku start jest ukoronowaniem kilku miesięcy pracy, nazwijmy ją, logistycznej, zamieszania, kombinowania etc. Sam start jest w pewnym sensie ulgą, że kończy się proces, który kosztował mnie i zespół bardzo dużo wysiłku. Po tym wszystkim przed zawodnikiem pozostaje już tylko zrealizowanie prostego celu. Ty masz tylko popłynąć i nie myśleć o niczym innym. To jest fajne wrażenie, bo to jest takie zero-jedynkowe: jeśli dopływasz, masz sukces. To mi się bardzo w tym sporcie podoba, z racji tego, że sukces jest bardzo łatwo określić, co w innych sferach życia często jest niemierzalne lub bardzo trudne do zmierzenia.

AT: Czego szukasz w lodowym pływaniu? Mówiąc trochę prowokacyjnie – zmęczyć się można wszędzie…

KG: Gdy wskakujesz do zimnej wody, masz ogromne poczucie wolności. W mig zdajesz sobie sprawę z tego, że zabawa się skończyła i jeśli zrobisz coś źle, to naprawdę możesz sobie w wodzie zrobić krzywdę. Żeby wszystko przebiegało sprawnie, trzeba w pełni skupić się na tym, co się wtedy robi i odciąć się od świata zewnętrznego.

Samo zimno jest skrajnie mocnym bodźcem. Każdy, kto wchodzi do wody, musi być dobrze przygotowany i musi się mocno skupić, żeby uzyskać efekt. Jestem właścicielem klubu pływackiego we Wrocławiu. Myślę, że dzięki mojej aktywności połowa moich zawodników już spróbowała pływania lodowego. Do tej pory nie poznałem osoby, która by tego żałowała. Mniej więcej połowa powiedziała, że więcej już tego nie zrobi, ale druga połowa czerpie z tego radość.

AT: O czym marzy zawodnik specjalizujący się w lodowym pływaniu? Jakie trofeum lub rekord chcą zdobyć członkowie Twojej społeczności? 

KG: To zależy. W każdym sporcie trzeba znaleźć sobie swoją niszę, w której się realizujemy. Dla mnie była to w zeszłym roku próba pobicia rekordu w najdłuższym pływaniu lodowym na świecie. W tym roku odkryłem radość z zabawy sportami na dużej wysokości. Marzy mi się przepłynięcie lodowej mili w miejscu położonym dużo, dużo wyżej niż na lodowcu Hintertux, ale czy te marzenia się zrealizują, to zobaczymy.

Powiązane Artykuły

Śledź nas

18,455FaniLubię
2,813ObserwującyObserwuj
21,600SubskrybującySubskrybuj

Polecane