W sobotę Lionel Sanders stanął na starcie mistrzostw świata na Hawajach. Dla Kanadyjczyka czas poprzedzający wyścig nie był łatwy i chociaż dotarł na metę, to znalazł się na dalekiej pozycji. W najnowszym vlogu opowiadał, co mogło być przyczyną słabszej dyspozycji.
Dla Lionela Sandersa mistrzostwa świata na Hawajach są wyścigiem, który zainspirował go do triathlonu. Niestety ostatnie kilka występów nie były udane. Czemu tak się stało? Sanders dzielił się przemyśleniami w najnowszym vlogu.
ZOBACZ TEŻ: MŚ w Konie okiem wnikliwego obserwatora – momenty wzruszeń, uśmiechy, szacunek i 3 piwa na koniec
Wielu widzów zwracało uwagę, że Sanders prezentował dość negatywny mindset przed samym wyścigiem i problem „leżał w jego głowie”. Zawodnik uważa jednak, że to, co mówił przed Koną było bardziej intuicją. Wiedział po prostu, że coś jest nie w porządku. Podczas wyścigu starał się jak mógł, ale to nie wystarczyło. Zajął 34. miejsce.
Wyświetl ten post na Instagramie
Mówi, że nie żałuje jednak, że przybył na Hawaje. Nie zamierza też szukać żadnych wymówek. W vlogu zasugerował, że być może problemem jest to, że trenował za dużo.
– Zacząłem koncentrować się na pełnym dystansie gdzieś dwa lata temu i w tym czasie, czyli 15 ostatnich miesiącach, zrobiłem 7 Ironmanów oraz bardzo wiele treningowych sesji wyścigowych, które były dla mnie czymś nowym. Pełna objętość treningowa na poziomie intensywności Ironman wynosiła może około 50 wyścigów IM – mówi Sanders.
W 2017 roku, kiedy Sanders poradził sobie najlepiej, jego objętość treningowa była znacznie mniejsza. Problemem może być też brak wystarczającej regeneracji. Zamiast tego była ekscytacja i chęć dalszych treningów.
– Zacząłem trenować pod St. George i po tym wyścigu czułem się wspaniale. Nie zrobiłem wtedy nawet tygodnia przerwy, dalej było między innymi PTO Dallas i tam zrobiłem dobre sesje na rowerze. Wydaje mi się, że nie dałem swojemu ciału czasu na odpoczynek. Każdy kolejny wyścig był coraz gorszy. Tutaj na Konie zaliczyłem swój najgorszy występ – mówi.
Być może błędem jest też pewnego rodzaju kopiowanie formuły treningowej najlepszych – Gustava Idena oraz Kristiana Blummenfelta. Myśli tak dlatego, że radzi sobie coraz gorzej. Trenuje bardzo ciężko, bo chce cały czas być pośród najlepszych, ale nie wie, czy obrał dobrą drogę.
Czy nie może już rywalizować z najlepszymi?
Pojawiają się też opinie, że Sanders wyraźnie odstaje od czołówki. Czy może jeszcze rywalizować z tymi, którzy są najlepsi? Sanders mówi, że takie sugestie są zaskakujące, bo przecież kilka miesięcy temu w St. George zajął 2. miejsce.
– Wiem, że pamięć jest krótka. Takie słowa byłyby może prawdziwe, gdybyś nie robił żadnego postępu. Ten wyścig pokazał mi, że jeżeli nie chcesz trafić do wyścigowej drugiej ligi, będziesz musiał ewoluować – mówi.
Wyświetl ten post na Instagramie
Co trzeba zmienić?
Sanders powiedział we vlogu, że dojście do poziomu Norwegów będzie wymagało zbliżenia się do ich osiągów na poziomie połówki Ironman. Najpierw jednak będzie musiał poprawić pływanie, aby w ogóle „zaczepić” się o grupę, która umożliwia jeszcze rywalizację o podium. W jego przypadku będzie to czas w okolicach tego, który po pływaniu ma Magnus Ditlev.
Zawodnik nie mówi jeszcze, czy słabszy występ oznacza, że nie pojawi się na Konie w przyszłym roku. Musi zrobić to, co już raz zrobił w przeszłości. W 2017 roku zrezygnował ze ścigania na kilka miesięcy, koncentrując się bardzo mocno na poprawie pływania. Wtedy chciał dojść do poziomu Sebastiana Kienle. Zrobił to i zajął w Konie 2. miejsce.
– Muszę powtórzyć to, co zrobiłem wtedy. Wierzę, że mogę to zrobić. Mam drużynę i środki, aby to osiągnąć. Wrócę więc do ścigania w MŚ, ale kiedy przesunę swój poziom umiejętności do tej grupy z Magnusem Ditlevem. To mój nowy go, taki jest mój cel i na tym polega ewolucja sportu.