Maciej Adamczyk: „Kiedy wspinasz się samotnie na grań, musisz być przygotowany na losowe sytuacje”

Maciej Adamczyk zdobył ogromne doświadczenie, startując w ekstremalnych zawodach na całym świecie. Jego znakiem rozpoznawczym stały się szczegółowe relacje, dzięki którym edukuje i inspiruje swoich odbiorców w mediach społecznościowych. – Pomyślałem, że fajnie byłoby pokazać znajomym i zainteresowanym, zawody od zaplecza, których fakty trudno szukać w regulaminach i opisach imprezy – mówi.

ZOBACZ TEŻ: L’Etape w Zakopanem: „To najprawdziwszy kolarski klasyk!”

Zaczynał od dystansów 1/2 Ironman w zawodach Karkanoszman, Tatraman i Diablak. W 2019 zaliczył pierwszy start na pełnym dystansie w Austria Extreme Triathlon.

Teraz Maciej Adamczyk ma już na koncie kilkanaście wyścigów na całym świecie. Jako zawodnik, trener i członek supportu nie tylko przekracza własne granice, ale także pomaga innym robić to samo. W swoich mediach społecznościowych odsłania kulisy najbardziej wymagających zawodów. Zdradził nam, co najbardziej wciąga go w tej ekstremalnej dyscyplinie oraz jak radzi sobie w kryzysowych i nieprzewidzianych sytuacjach.

Grzegorz Banaś: Kiedyś napisałeś „jestem człowiekiem, który czerpie siłę, chęci i energię z przyrody”. Czy to obcowanie z przyrodą i starty w górach sprawiły, że zachowujesz motywację do ekstremalnego wysiłku i startu w takich zawodach?

Maciej Adamczyk: Obcowanie z naturą i piękno przyrody zdecydowanie dodaje mi energii i chęci do treningów. Wyzwania, które stawiam przed sobą, dodają mi motywacji. Myślę, że triathlon ekstremalny to mój konik, dzięki czemu każdy nowy sezon jest dla mnie jak pudełko z niespodzianką, nie mogę się doczekać, żeby zobaczyć, co kryje się w środku.

GB: Praktycznie przed każdymi zawodami (albo po nich) siadasz do live’a na Instagramie i odpowiadasz na wiele pytań dotyczących Xtri. Skąd pomysł na coś takiego?

MA: Pomysł na lajwy powstał wspólnie z tworzeniem mojego Instagrama. Pomyślałem, że fajnie byłoby pokazać znajomym i zainteresowanym, zawody od zaplecza, których fakty trudno szukać w regulaminach i opisach imprezy.

Chciałem też przekazać emocje, które towarzyszą mi przed i po starcie, na gorąco, bez retuszu, filmy miały być autentyczne. Pomysł okazał się strzałem w dziesiątkę. Miałem bardzo fajny feedback. Lajwy stały się bazą wiedzy, z której wielu zawodników korzysta, chcąc wystartować w takich zawodach.

Maciej Adamczyk
fot. Maciej Adamczyk – Instagram

GB: Twoja lista startów jest imponująca: Harda Suka (Polska), Lofoten (Norwegia), Icon (Włochy), Blacklake (Czarnogóra) i inne. W jaki sposób dobierasz starty i co decyduje o tym, jak planujesz sezon?

MA: W ostatnim czasie zrobiłem podsumowanie moich startów w triathlonie ekstremalnym. W dorobku mam już 14 takich imprez: Austria Extreme triathlon, Blacklake Xtri, AlpsMan, ALTRIMAN, ICON, Stonebrixiaman, Hardasuka (dwa razy), Grizzlyman, Lofoten triathlon, Triverest, Karkonoszman (dwa razy), Tatraman, Diablak, Oravaman.

Do tej pory duże znaczenie miała dla mnie logistyka. Wybierałem starty, które odbywają się w Europie. Na zawody jeżdżę camperem i staram się łączyć je z wakacjami. Stąd też terminy od czerwca do września. Nie ukrywam, że szukam zawsze imprez nietuzinkowych, kameralnych, takich perełek, które stanowią dla mnie wyzwanie. Sezon zazwyczaj planuję w październiku. Jak już znam cel, łatwiej jest mi utrzymać rygor treningowy.

fot. Maciej Adamczyk – archiwum prywatne

GB: Organizatorzy zawodów ekstremalnych często podkreślają, że „ich triathlon jest jednym z najtrudniejszych na świecie”. Co Twoim zdaniem jest Świętym Graalem startów ekstremalnych i który z Twoich startów był największym wyzwaniem?

MA: W swoim dorobku mam dwa starty, które niewątpliwie są największym dotychczasowym wyzwaniem. Pierwszy to impreza w Szwajcarii – Triverest. Cyferki to 300 km, 8.800 metrów przewyższeń (pływanie 4 km, rower 260 km 7.000 metrów przewyższeń i bieg 36 km, 1.800 metrów przewyższeń).

Drugi to oczywiście owiana mroczną sławą legendarna Harda Suka – cyferki 300 km i więcej (śmiech). 8.000 metrów przewyższeń (pływanie 5 km, rower 240 km, bieg 55 km). Osobiście bardziej dostałem w kość od HARDEJ i ją stawiam na pierwszym miejscu.

GB: Napisałeś kiedyś, że „rutyna, doświadczenie i spokój to atuty, które przydają się w tego typu imprezach”. Jakie konkretnie nawyki i rutyny pomagają w przygotowaniach do ekstremalnych zawodów?

MA: Od wielu lat kieruję się zasadą, że pośpiech i nerwówka nie są dobrym doradcą. Kiedy wspinasz się sam jak palec na grań i jesteś skazany na siebie, musisz być przygotowany na różne sytuacje i mieć wszystko ze sobą.

Dlatego najważniejsze jest drobiazgowe przygotowanie wyposażenia, używanie sprawdzonego sprzętu, do którego mam zaufanie i jedzenie produktów, które dobrze znam. Kiedy wiem, że jestem dobrze przygotowany sprzętowo, mogę być spokojny i reaguje właściwie. Dlatego jestem bardzo drobiazgowy, wręcz pedantyczny przed zawodami i w trakcie przygotowania. Za to wyjątkowo spokojny i opanowany w trakcie startu.

GB: Ale chyba podczas wyścigów i tak zdarzają się kryzysy, prawda? Jak na nie reagujesz?

MA: Kryzysy się zdarzają. W triathlonie ekstremalnym nie da się ich uniknąć. Myślę, że radzenie sobie z nimi to cecha charakteru, którą trudno wytrenować. Oczywiście treningi w różnych warunkach i ciężkim terenie pomagają. Na pewno łatwiej jest przezwyciężyć trudne chwile osobom doświadczonym i pewnym siebie. Często w zawodach ekstremalnych zawodnikom towarzyszy support. Uważam, że wsparcie doświadczonej osoby podczas pokonywania trudnych szlaków jest najlepszą opcją na przezwyciężenie kryzysu.

GB: Zdarzył się wyścig, gdzie spokój i rutyna Cię uratowały?

MA: Podczas moich pierwszych zawodów w Alpsmanie dostałem udaru cieplnego. Bardzo rzadko odpuszczam i się poddaje. Na tych zawodach po raz pierwszy podjąłem taką decyzję i na swoje życzenie zrezygnowałem z dalszej walki 6 km przed metą. Doświadczenie wygrało z brawurą. Od początku wiedziałem, że podjąłem właściwą decyzję i nie miałem do siebie pretensji.

fot.ICON/Maciej Adamczyk

GB: Ekstremalne triathlony z samej nazwy są czymś niesamowicie wymagającym. Załóżmy jednak, że ktoś pyta się Ciebie o taki start na poziomie „entry” – chce spróbować swoich sił. Jaki wyścig byś mu polecił?

MA: Wszystkim przyszłym ekstremalnym triathlonistom, którzy chcą spróbować startu w górskim terenie, zdecydowanie polecam zacząć od imprez rozgrywanych w naszym kraju. Aktualnie w kalendarzu na rok 2025 mamy naprawdę spory wybór zawodów na różnych dystansach, w których możemy się sprawdzić i poznać walory krajoznawcze polskich gór. Jeśli jednak marzycie o starcie za granicą, organizacyjne TOP to zawody we Francji. Brałem udział w Alpsman i Altriman – zdecydowanie je polecam.

GB: Po Hardej Suce powiedziałeś, że „dwa dni byłeś wyłączony z życia”. Jak w ogóle regenerujesz się po takich zawodach?

MA: Mój pierwszy start w Hardej przypadł niewątpliwie na najbardziej szalony okres, który zafundowałem sobie w swojej karierze. Wskoczyłem z listy rezerwowej miesiąc przed zawodami. Od czerwca do połowy września 2023 roku wystartowałem w 5 triathlonach ekstremalnych na pełnym dystansie. Hasło przewodnie CHECK YOUR LIMITS nabrało wtedy faktycznego wymiaru. Mimo iż, moje ciało bardzo szybko dochodzi do siebie, ten sezon dał mi mega mocny wycisk.

Właściwa regeneracja po startach w górskich zawodach nie różni się od tej, którą potrzebują zawodnicy z nizin. Oczywiście są partie ciała, które mocniej dostają podczas takiego wysiłku, ale podstawą się nie zmienia: umiarkowany ruch, dobre jedzenie i sen. Najważniejszy jest oczywiście odpowiedni czas. Trzeba znać swój organizm. Dobrze działa na mnie górskie powietrze i wakacje z najbliższą rodziną.

fot. Maciej Adamczyk

GB: Powiesz, jakie zawody są na Twojej „liście marzeń”? Jest taki ekstremalny triathlon, w którym chcesz wystartować?

MA: Zdecydowanie od dłuższego czasu chodzi mi po głowie start w Himalajach. Z powodów osobistych, odwlekam to marzenie już od dwóch lat. Być może uda mi się zrealizować je na swoje 45 urodziny, czyli w przyszłym roku. Do mojej „listy marzeń” mogę też dodać Alaskaman i Knysna Triathlon.

W tym roku kalendarz jest już gotowy. W czerwcu jadę na Hardą już trzeci raz, tym razem w roli supportu. Z kolei w lipcu jedziemy do dalekiej Laponii i mam również zaplanowany start Alps de Huez. Wrzesień spróbuje swoich sił w Portugalii podczas Estrela Xtreme Triathlon. Jeżeli wszystko dobrze się ułoży w październiku, polecę zdobyć górę Olimp na Cyprze.

GB: Bardzo ambitne i ciekawe plan, życzymy powodzenia i dziękujemy za poświęcony czas!

Ty oszczędzasz, my tworzymy!

Akademia Triathlonu działa bez stałych sponsorów – wspierasz nas, używając kodu „akademiatriathlonu”. To dzięki Tobie możemy popularyzować i rozwijać triathlon w Polsce oraz tworzyć kolejne angażujące treści!

ZOBACZ TEŻ: Lista wszystkich zniżek na sprzęt treningowy, odżywki, suplementy, diety, plany treningowe i więcej

Grzegorz Banaś
Grzegorz Banaś
Redaktor. Lubi Lionela Sandersa i nowinki technologiczne. Opisuje ciekawe triathlonowe historie, bo uważa, że triathlon jest wyjątkowo inspirującym sportem, który można uprawiać w każdym wieku. Fan dobrej kawy i książek Jamesa S.A. Corey'a.

Powiązane Artykuły

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

Śledź nas

18,455FaniLubię
2,883ObserwującyObserwuj
27,400SubskrybującySubskrybuj

Polecane