Maciej Bodnar: „Szukałem wymówki, aby zejść z trasy. Nie znalazłem jej”

Dla Macieja Bodnara zawody na 1/4IM podczas Garmin Iron Triathlon w Żyrardowie były otwarciem sezonu. Zajął dalekie 7.miejsce, a po starcie podzielił się przemyśleniami na temat motywacji oraz pewności siebie. 

ZOBACZ TEŻ: Tomasz Brembor zwycięża na 1/4 IM [WYNIKI GIT Żyrardów]

Aleksandra Bodnar: Jak zmotywować się do wyścigu? Co jest pod tym względem najważniejsze podczas przygotowań zawodników?

Maciej Bodnar: Biorąc pod uwagę mój dzisiejszy wyścig, myślę, że istotna jest pewność siebie. Nic nie buduje jej bardziej niż dobrze przepracowane treningi tuż przed zawodami. Wtedy nie mamy wątpliwości i skupiamy się na realizacji wytycznych na start. Jeżeli tak jednak nie jest, to mamy mniej pewności siebie, jesteśmy zdenerwowani i ta motywacja trochę maleje. Tracimy wiarę w założenia, które mieliśmy przed zawodami.

Jeśli chodzi o motywację podczas samego wyścigu, to oczywiste, że jeżeli wszystko idzie zgodnie z planem, to ta motywacja jest większa. Kiedy coś się nie układa lub przykładowo odczucie wysiłku jest większe, niż przewidywaliśmy, to działa bardziej demotywująco. Wtedy wiadomo, że jesteśmy na skraju swoich możliwości.

AB: Jak to wyglądało u Ciebie podczas dzisiejszego wyścigu?

MB: Dzisiaj sięgnąłem motywacyjnego dna. Od trzech dni miałem problemy z alergią. Wziąłem leki i liczyłem, że sytuacja się poprawi, ale było bardzo, bardzo ciężko. Podczas wyścigu szukałem wymówki, aby zejść z trasy, ale nie znalazłem nic sensownego, więc jakoś doczłapałem się do mety (śmiech). Podczas biegu nie miałem zupełnie siły, byłem senny i nie myślałem w ogóle o rywalizacji. Chciałem go po prostu ukończyć. Takie rzeczy „zewnętrzne” jak alergia albo osłabienie organizmu bardzo wpływają na motywację, bo wtedy priorytetem nie jest już rywalizacja z innymi. Samo ukończenie wyścigu staje się wyzwaniem. Ciężko mi powiedzieć coś więcej, bo do tej pory nie miałem takiej sytuacji. Spotykam się z tym pierwszy raz. Byłem ogólnie trochę obolały, ale wydolnościowo i oddechowo czułem się dobrze. Bardzo dziwny stan.

AB: W tamtym roku również walczyłeś na tej samej trasie. To były pierwsze zawody z cyklu Garmin w tej lokalizacji. Wtedy miałeś problemy z butami — zdarłeś skórę aż do krwi i biegłeś z grymasem bólu. Ta satysfakcja była chyba jednak większa i byłeś zdolny do zmotywowania się do większej walki. Mógłbyś porównać te dwa starty?

MB: Wtedy start był zupełnie inny. Pod względem zdrowia wszystko było w porządku i nawet zdarte do krwi stopy mi w ogóle nie przeszkadzały. Trochę tylko utykałem pod koniec, ale nie zabijało to we mnie woli walki. Było to nawet motywujące, aby jeszcze docisnąć. Tamten wyścig był inny, bo chciałem „wcisnąć gaz” na rowerze. Dzisiaj było całkowicie odwrotnie. Tylko czekałem. Ktoś odjeżdżał mi na rowerze, trzeba było gonić — zupełnie bez sensu, myślałem. Wydaje mi się, że to jednak taki ogólny stan, bo tydzień przed startem treningi szły świetnie. Cyferki na treningach wskazywały, że poprawiłem się względem zeszłego roku. Tutaj wystarczyła chwila niedyspozycji i organizm przeszedł na niższe obroty.

AB: Poza tym, że jesteś zawodnikiem PRO, to trenujesz także innych. Jak motywujesz innych do przezwyciężania bólu i walki w takich sytuacjach? Jak nakierować mindset zawodnika, aby amator, który walczy o najwyższe lokaty, również był w stanie się zmotywować?

MB: Na niektóre rzeczy jak te kwestie alergiczne, nie mamy wpływu — trzeba się z tym pogodzić. Podczas treningu trzeba założyć, że takie rzeczy mogą się zdarzyć. Jako zawodnicy musimy zrobić wszystko, co tylko możliwe jest w danym momencie i tego staram się uczyć także swoich podopiecznych. Przykładowo, jeżeli na długim dystansie coś nie będzie zgadzało się żywieniowo, to musimy mieć plan B i szybko wdrożyć go w życie. Najważniejsze jest to, aby na mecie wyścigu, powiedzieć sobie szczerze: „dzisiaj nie byłem w stanie zrobić nic więcej. Zrobiłem wszystko, co mogłem, aby ten start był jak najlepszy”. Pojawiają się czynniki zewnętrzne, które mogą to uniemożliwić, ale jeżeli na mecie, powiesz: „dzisiaj dałem z siebie wszystko i zrobiłem, co było w mojej mocy”, to znaczy, że start był dobry.

AB: Dziękuję za rozmowę. 

MB: Dzięki.

Grzegorz Banaś
Grzegorz Banaś
Redaktor. Lubi Lionela Sandersa i nowinki technologiczne. Opisuje ciekawe triathlonowe historie, bo uważa, że triathlon jest wyjątkowo inspirującym sportem, który można uprawiać w każdym wieku. Fan dobrej kawy i książek Jamesa S.A. Corey'a.

Powiązane Artykuły

Śledź nas

18,455FaniLubię
2,772ObserwującyObserwuj
19,400SubskrybującySubskrybuj

Polecane