Maciej Lewandowski: „IRONMAN to jarmark próżności”

W triathlonie obecny jest od blisko siedmiu lat i jak sam przyznaje, z roku na rok staje się coraz lepszy. Maciej Lewandowski o tym dlaczego, jego zdaniem lepiej poprawić się na krótkich dystansach niż startować w ultra. 

ZOBACZ TEŻ: Łukasz Remisiewicz o Alcatraz Triathlon: „Nie wiadomo, co mogło się zdarzyć…”

Maciej Lewandowski swój triathlonowy debiut zaliczył w 2017 roku w Mietkowie. Gdy zaczynał przygodę z triathlonem, jego marzeniem był start na Hawajach. Po kilku latach obecności w tym sporcie obrał inny kierunek. W rozmowie z Akademią Triathlonu opowiada o swoim stosunku do marki IRONMAN, ultratriathlonu i nowego formatu mistrzostw świata. 

Nikodem Klata: Twoja przygoda z triathlonem to popularny schemat: biegaczowi nudzi się bieganie i wpada na pomysł triathlonu? Jak to się zaczęło?

Maciej Lewandowski: Moja droga sportowca amatora zaczęła się od tego, że przeprowadziłem się z rodzinnego Kluczborka do Wrocławia za pracą. Okazało się nagle, że miałem za dużo wolnego czasu. Stwierdziłem, że trzeba coś zacząć robić, żeby ten czas kreatywnie spożytkować. Spojrzałem też w lustro i zobaczyłem, że nie przypominam siebie sprzed paru lat. Doszedłem do wniosku, że to dobry czas, żeby coś ze sobą zrobić, dlatego wyszedłem na swój pierwszy „trening biegowy. To był luty 2015 rok.

W pierwszym miesiącu biegania mój kolega opowiedział mi o triathlonie. Stwierdziłem, już wtedy, że w przyszłości chciałbym tego spróbować. Po czterech miesiącach wystartowałem w nieoficjalnym triathlonie na dystansie 1/8 organizowanym przez pasjonatów tego sportu w formie treningu. Wtedy po raz pierwszy na własnej skórze przekonałem się czym jest triathlon i wiedziałem, że będę chciał iść tę dyscyplinę. 

Ustaliłem sobie konkretny plan. Chciałem, żeby starty wyglądały już zupełnie inaczej. Pod koniec 2016 roku kupiłem najtańszą szosę z Decathlonu i rozpocząłem naukę pływania razem z tym samym kolegą Jarosławem Wnękiem, który rok wcześniej opowiedział mi o triathlonie, gdyż wtedy nie potrafiłem przepłynąć nawet jednej długości basenu kraulem. 

NK: Twój debiut w triathlonie to rok 2017 i Mietków. W tym samym roku po zawodach Enea Bydgoszcz Triathlon wstawiłeś post, w którym napisałeś: „nie ma co, triathlon uzależnia”. Chyba faktycznie Cię uzależnił, bo 7 lat po debiucie dalej jesteś w tym sporcie…

ML: W 2017 roku wiedziałem, że jeżeli spodoba mi się triathlon, to ustalę sobie trzyletni plan. W pierwszym roku będę startował w ćwiartkach, w drugim przygotowuję się do połówki a w trzecim spróbuję zadebiutować na pełnym dystansie.

Faktycznie, kiedy kończyłem sezon 2017 startem w Bydgoszczy, czułem, że triathlon to jest coś, w czym czuję się dobrze i coś co chcę robić, bo sprawia mi mega frajdę. Z zawodów na zawody coraz bardziej się rozkręcałem, coraz bardziej mi się podobało. Wiedziałem, że to nie jest przygoda na jeden sezon, tylko coś, co będę chciał kontynuować.

NK: Z perspektywy czasu, co się zmieniło w tym sporcie? Na lepsze i na gorsze?

ML: Wzrosła świadomość ludzi. Świadomość tego, czym jest triathlon. Jest coraz więcej imprez triathlonowych na wyższym poziomie. Poziom sportowy nieustannie rośnie, a ludzie, podchodzą do tego sportu na poważnie. Faktycznie lepiej przygotowują się do startów, co widać po wynikach. 

I z jednej strony coraz więcej osób reprezentuje wysoki poziom sportowy, ale z drugiej coraz więcej osób startuje, będąc na to zupełnie nieprzygotowanym. Słyszą o triathlonie w mainstreamie i stwierdzają, że też chcą wystartować i robią to z marszu. Uważam, że to jest bardzo duży błąd. Może prowadzić po pierwsze do kontuzji i nieszczęść, a po drugie taka osoba może się całkowicie zrazić do triathlonu. 

Zauważam też, że zaczyna się liczyć ilość, a nie jakość. Coraz więcej osób chce robić dłuższe dystanse, zamiast starać się poprawiać swoje wyniki na krótszych triathlonach. Ludziom nie chce się ciężko trenować, bo wiadomo, że poprawa swoich wyników tego wymaga.

NK: Trend ten chyba mocno się nasila, biorąc pod uwagę wyścigi ultra i coraz większą liczbę osób w nich startujących? Co myślisz o ultra? 

ML: Osobiście myślę, że ultratriathlon jest spoko i totalnie nic do niego nie mam, ale pod warunkiem, że startują w nim osoby, które są do tego dobrze wytrenowane. Jeszcze raz powtórzę: triathlon jest sportem, do którego należy się dobrze przygotować. Jeżeli ktoś idzie po kolei, zalicza krótsze dystansie i dochodzi do momentu, w którym trudno mu poprawić swoje wyniki, które już zaliczył – to rozumiem. Przy odpowiedniej ilości czasu poświęconego na trening, ultratriathlon też może być ciekawy i wymagający. Skoro mamy maratony i ultra maratony, to czemu nie triathlon i ultratriathlon?

Ale ja zauważyłem taką tendencję, że ludzie nie chcą się poprawiać na krótszych dystansach, tylko od razu idą w ultra, bo to bardziej działa na emocje i wyobraźnię. Obecnie nikogo nie będzie jarało to, że zrobieś dystans Ironmana w mniej niż 9 godzin, ale powiedzenie cioci przy rodzinnym obiedzie, że pokonało się 3x Ironmana, sprawi, że nagle wpadnie w zachwyt. A moim zdaniem o wiele trudniej zrobić jest dystans Ironmana poniżej 9 godzin, niż zaliczyć wyścig ultra. 

ZOBACZ TEŻ: Waldemar Stawowczyk: „Powiedzieliśmy w żartach, że trzeba zrobić półtora Diablaka. No i w tym roku zrobiliśmy…”

NK: Mówisz o poprawianiu się na krótkich dystansach – życiówka w Bydgoszczy, życiówka w Skierniewicach, życiówka na trasie w Mietkowie – to Twój najlepszy sezon w dotychczasowej przygodzie z triathlonem?

ML: I tak i nie (śmiech). Zobaczymy we wrześniu, jak zakończę sezon pełnym dystansem, ale mogę powiedzieć, że po raz pierwszy czuję się na tym samym poziomie we wszystkich trzech dyscyplinach. W poprzednich sezonach miałem tak, że któraś była dyscypliną wiodącą, a inna była gorsza. Wydaje mi się, że w tym roku osiągnąłem idealny balans – jestem przeciętny we wszystkich (śmiech).

Obecnie mogę powiedzieć – tak, ten sezon jest moim najlepszym. Czuję się w najlepszej formie i najlepszej dyspozycji, o czym świadczą moje wyniki. 

NK: W 2017 wstawiłeś zdjęcie, na którym widać napisać „Run. Eat. Sleep. Repeat” i napisałeś, że tym credo się kierujesz. Na przestrzeni lat credo się zmieniło?

ML: Nadal lubię biegać, jeść i spać, więc myślę, że się nie zmieniło (śmiech). Nie jestem na żadnej diecie, bo osobiście uważam, że przy moim reżimie treningowym, mógłbym nie wytrzymać psychicznie, gdybym miał sobie czegoś odmawiać. Dla mnie w triathlonie najważniejsza jest równowaga i spokój psychiczny. Jeżeli masz wolną głowę i nie jesteś obciążony psychicznie, to jesteś w stanie trenować lepiej, mocniej, efektywniej. 

Jeśli chodzi o spanie, to jest taki dobrze znany żart o triathlonistach: jeśli stoisz, a możesz usiąść to usiądź, jeśli siedzisz, a możesz się położyć to leż, jeżeli leżysz, a możesz spać to śpij i ja się do tego stosuję (śmiech). Jestem fanem drzemek (śmiech). Dla mnie najgorszym treningiem jest basen o 6 rano. Najtrudniejszy nie jest sam trening, tylko wstanie z łóżka. Zawsze sobie powtarzam, że jeżeli już uda mi się wstać, to nic gorszego mnie tego dnia nie może spotkać. 

NK: Lubisz podróżować, ale za granicą raczej nie startujesz…

ML: W tym roku pierwszy raz startowałem w zawodach triathlonowych za granicą. To był Challenge Samorin. Czemu nie startuję za granicą więcej? Po pierwsze uważam, że startowanie za granicą wymaga bardzo dużej logistyki pozatriatlonowej, co jest mocno obciążające psychicznie i może nas dekoncentrować od głównego zadania, jakim jest start. 

Nie uważam, że zawody poza Polską są gorsze, ale nie startuję w zagranicznych zawodach IRONMAN, bo uważam, że to są zawody, jak i cała marka, mocno komercyjne, przepłacone i nie odzwierciedlają prawdziwego poziomu sportowego. Startuję w zawodach w Polsce, bo jest mi łatwiej na nie dotrzeć, są dobrze zorganizowane. Niczego im nie brakuje, a i konkurencja jest też dla mnie dobra. Na zagraniczny urlop mogę sobie pojechać z rodziną żeby odpocząć.

NK: Czyli masz raczej negatywny stosunek do IRONMANA…

ML: Nie wiem, czy negatywy. Jestem zdania, że każdy wybiera to, co lubi. W zeszłym roku raz startowałem w zawodach marki IRONMAN i uważam, że te zawody nie oferują nic więcej niż zawody z na przykład cyklu Garmin Iron Triathlon. Uważam, że IRONMAN jest sztucznie napompowany. Jeżeli mam za wpisowe na połówkę zapłacić 1500 zł, a za tę samą cenę mogę mieć pakiety na trzy inne zawody to dlaczego mam wybierać IRONMAN? Co innego, gdyby te zawody czymś się wyróżniały, a moim zdaniem nie oferują nic, co byłoby warte swojej ceny.

Zaczynając swoją przygodę z triathlonem, mówiłem sobie, że chcę pojechać na mistrzostwa świata IRONMAN na Hawaje, bo wierzyłem, że faktycznie tam jest poziom sportowy i będę mógł się ścigać z osobami, które są ścisłą czołówką. A dobrze wiemy co się obecnie dzieje i jak wygląda alokacja slotów i te wszystkie imprezy mistrzowskie…. W żadnym stopniu to nie odzwierciedla poziomu sportowego. 

Dla mnie to jest jarmark próżności. Rozmawiam z kimś i mówię mu, że wystartowałem w Garminie i zrobiłem dobry wynik, a ten ktoś mówi: „E, to co to są za zawody? Liczy się tylko medal z czerwonym M”. Czysta próżność.

Ale kontrargumentem są zawody federacji Challenge Family, która też jest dużą organizacją sportową, która robi spore imprezy. Brałem udział i w IRONMANIE i Challenegu i mogę jasno porównać sobie te zawody. Uważam, że Challenge wypada o wiele lepiej we wszystkim. Chociażby w takich kwestiach jak zabezpieczenie trasy, organizacja punktów odżywczych. Różnicą są też sloty na imprezy mistrzowskie. Na mistrzostwa świata IRONMAN w Lahti slot kosztował chyba ok. 600 euro, a na Challenge Samorin, również będący imprezą rangi mistrzowskiej, taka wejściówka kosztowała połowę mniej – to spora różnica. Również rolling down slotów jest różny. W Challenge roll down następuje do 15. miejsca, a w IRONMANIE jest no limit. Dlatego uważam, że na swojej imprezie mistrzowskiej Challenge prezentuje o wiele wyższy poziom sportowy, nie trafiają tam ludzie z przypadku. Nie uważam więc, że wszystkie duże federacje są złe. 

NK: Zapytany o marzenia sportowe, powiedziałeś o Hawajach, że chciałbyś tam kiedyś pojechać, ale bez ciśnienia. A co myślisz o nowym formacie mistrzostw świata, podzielonym między Niceę a Hawaje? 

ML: Obecnie nie jest to już moje marzenie. Nie wiem, czy mi się zmieni, czy nie, ale nie dążę do tego. 

Uważam, że zmiana jest słaba. To posunięcie typowo komercyjne, żeby jeszcze bardziej zwiększyć liczbę osób startujących w imprezie mistrzowskiej. Mistrzostwa zostały rozbite, bo Hawaje nie ogarniały takiej liczby uczestników, a wzięło się to właśnie z tego, że zbyt duża liczba osób dostawała sloty. 

Z jednej strony dobrze, że impreza została rozbita, bo Hawaje trochę odpoczną, a z drugiej nie powinna być rozbita, bo tak wiele osób nie powinno być dopuszczanych do wzięcia udziału w imprezie takiej rangi. Jeśli mówimy, że są to mistrzostwa, to niech faktycznie nimi będą.

ZOBACZ TEŻ: Mistrzostwa świata IRONMAN w Nicei to zły pomysł? Zawodnicy nie chcą slotów?

NK: W 2022 roku zapytany o to, co najbardziej fascynuje Cię w triathlonie, odpowiedziałeś: „Przede wszystkim tym, że jest bardzo sprawiedliwy. Twój wynik w większości przypadków zależy od tego, jak sam trenowałeś.” – jednym ze sporych problemów jest problem draftingu w triathlonie, więc czy na pewno triathlon jest taki sprawiedliwy?

ML: Uważam, że jest, jeżeli chcesz, żeby był sprawiedliwy. Drafting jest zły i powinno się z nim walczyć, bo wypacza ten sport. Dlatego jestem zwolennikiem wszystkich innowacyjnych rozwiązań które mogą usprawnić ten element.

Mówiąc o tym, że jest sprawiedliwy, miałem na myśli to, że osiągniesz tyle, na ile trenowałeś. Skoro jest to sport jednoosobowy, to większość zależy od ciebie. Oczywiście, jeśli będziesz chciał oszukiwać, to znajdziesz sposób, żeby to robić. Ja na każdych zawodach staram się uczciwie podchodzić do tematu. Chcę być sprawiedliwy sam ze samym sobą. 

NK: Masz wyniki, które pozwoliłyby myśleć o przejściu do PRO… Myślisz?

ML: Nigdy się nie pojawiła taka myśl. Ja jestem ambitnym amatorem i zawsze będę to powtarzał. Nie przejdę do PRO, bo nie mam takich możliwości. Na co dzień pracuję zawodowo na etacie, więc nie mam wystarczająco dużo czasu, że oddać się temu sportowi w całości, podejść do tego profesjonalnie. Wychodzę z założenia, że lepiej być dobrym amatorem, niż słabym PRO.

NK: A co mylisz o przechodzeniu z PRO do AG?

ML: To jest bardzo śliski i trudny temat. Moim zdaniem na ten moment nie ma idealnego rozwiązania. To sytuacja trochę patowa. Z jednej strony rozumiem, że zawodnik dochodzi do momentu, w którym stwierdza, że nie ma już czasu, chęci i siły na bycie PRO. Zakazywanie mu dalszych startów jest niesłuszne. Dlaczego mamy go dyskryminować dlatego, że kiedyś był profesjonalistą?

Z drugiej strony są osoby, które są typowymi amatorami i nagle muszą rywalizować z taką osobą, która w triathlonie jest całe życie, ale ja osobiście nic do tego nie mam. Bardziej mnie motywuje i nakręca, jeśli mogę rywalizować z osobami, które jeszcze jakiś czas temu występowały w gronie najlepszych zawodników. 

ZOBACZ TEŻ: Czy PRO powinni przechodzić do Age-Group?

NK: „Przebyłem długą drogę, żeby być tu gdzie teraz, a nie sądziłem też, że kiedykolwiek tutaj dojdę” – mówiłeś. Wiedząc, że jesteś w stanie poprawiać się z roku na rok – w jakim momencie chciałbyś zakończyć tę drogę?

ML: Na pewno przestanę uprawiać triathlon w momencie, w którym przestanie mi to sprawiać przyjemność. Kiedy zobaczę, że czas, który poświęcam na treningi, nie przynosi efektów. Na chwilę obecną nie mam pojęcia, gdzie jest mój sufit. Z roku na rok, myślę sobie, że to już jest ostatni sezon, w którym poprawiam swoje czasy, a jednak nadal jest lepiej.

Przed tym sezonem też mówiłem, że prawdopodobnie to jest jeden z moich ostatnich sezonów przed przerwą od ścigania się, ale jednak wróciła we mnie ta iskra, bo w triathlonie najbardziej uwielbiam rywalizację. Nawet jeśli przegrywam, ale wiem, że nawiązałem dobrą walkę, to dla mnie jest największa motywacja i nagroda, niż to jeśli bym te zawody wygrał. 

Na pewno chciałbym w końcu złamać 9 godzin na pełnym dystansie, bo to jest coś, z czym walczę od jakiegoś czasu i jeszcze nie udało mi się tego zrobić. Raczej staram się nie robić długofalowych marzeń, a stawiać cele, które są bliższe i bardziej realne i dopiero po osiągnięciu ich wyznaczać kolejne. Wraz ze znajomymi rozwijam też obecnie nasz wspólny projekt ALOHA TEAM, w którym dzielimy się z innymi naszym luźnym, ale ambitnym podejściem do tego sportu.

Nikodem Klata
Nikodem Klata
Redaktor. Dziennikarz z wykształcenia. W triathlonie szuka inspirujących historii, a każda z nich może taką być. Musi tylko zostać odkryta, zrozumiana i dobrze opowiedziana.

Powiązane Artykuły

6 KOMENTARZE

  1. Triathlon w takiej formie to bardzo zajmująca sprawa. Ciekawią mnie słowa, że pewnie zrezygnuje gdy nie będzie już widział poprawy wyników. Tak samo śmieszne jak porównanie Ironman do innych cykli. Dla mnie triathlon był świetną odskocznią od życia codziennego przez kilka dobrych sezonów, ale od półtora roku gdy zaniechałem treningów nie wiem jak miałbym wrócić, ponieważ rodzicielstwo pochłonęło mnie całkowicie. Pozdrawiam

Możliwość dodawania komentarzy nie jest dostępna.

Śledź nas

18,455FaniLubię
2,771ObserwującyObserwuj
19,500SubskrybującySubskrybuj

Polecane