Pod koniec października Maciej Skórnicki będzie jednym z Polaków, którzy wystąpią podczas mistrzostw świata w Utah na dystansie 70.3. W rozmowie z Akademią Triathlonu opowiada o swoich pierwszych wyścigach, współpracy z Tomaszem Kowalskim, przygotowaniu do MŚ oraz wykorzystaniu własnej wiedzy trenerskiej.
Akademia Triathlonu: Takie pytanie pewnie pojawia się co jakiś czas, ale jak rozpoczęła się Twoja przygoda z triathlonem?
Maciej Skórnicki: Pierwszy raz na triathlonie byłem w 2017 roku w Wolsztynie i to jako trener! Zaczynałem wtedy pracę trenerską i przygotowywałem mojego kolegę ze studiów Bartka Sarbaka pod względem biegowym. Wtedy pojawiła się pierwsza myśl o triathlonie, ale przerażała mnie ogólna ilość treningu. W 2020 roku, gdy przez covid odwołano wszystkie wiosenne imprezy biegowe, potrzebowałem jakiegoś celu. Zacząłem przygotowania do startu w Wolsztynie. W maju mój kolega Oskar Jabłoński wziął mnie na szosę, zrobiliśmy 80 km i był zgon. Kupiłem za „postojowe” szosę z OLX-a za 2,5 tysiąca, coś pojeździłem, trochę popływałem, ale strukturę treningu miało tylko bieganie. W Wolsztynie skończyłem z dokładnie takim czasem, jak zakładałem i byłem 7. w open. Wtedy uwierzyłem, że znalazłem miejsce do realizacji dziecięcych marzeń o byciu sportowcem.
AT: Właściwie czy można mówić, że jest to „przygoda”? Poświęcasz na treningi bardzo dużo czasu, zrobiłeś ogromne postępy, teraz mistrzostwa świata. Zrobiło się mocno poważnie?
Maciej Skórnicki: Na pewno przygoda, bo na stwierdzenie „kariera” to trzeba zapracować. Zrobiło się poważnie, bo aktualnie sport jest w TOP3 moich życiowych priorytetów. Wychowałem się w rodzinie, gdzie sport był, jest i będzie. Mój wujek Adam był żużlowcem. Zawsze wrażenie robiło na mnie to, jak bardzo wspiera go rodzina. Żużel to ściganie i ta zajawka na „racing” zawsze we mnie była. Triathlon daje możliwość ścigania się bark w bark z innymi i to strasznie nakręca mnie w tym sporcie.
Wyświetl ten post na Instagramie
AT: Już latem poprzedniego roku wywalczyłeś kwalifikację do MŚ w Utah. Podszedłeś do tego bardzo poważnie, bo rozpocząłeś też treningi z Tomaszem Kowalskim. Można powiedzieć, że „projekt Utah” rozpoczął się więc ponad rok temu?
Maciej Skórnicki: Gdy pierwszy raz usłyszałem podcast Trinergy to bazując na wiedzy z AWF-u poczułem, że Tomek Kowalski to prawdziwy fachowiec. W 2021 roku realizowałem też kolarski plan treningowy z Trinergy i gdy go zobaczyłem, a następnie zrobiłem, byłem pewien, że bardzo chce trafić pod skrzydła Tomka. We wrześniu zeszłego roku w Warszawie, gdy podszedłem do niego i zagadałem, nie było raczej szans na współpracę. Wysłałem parę maili, Tomek chyba zobaczył we mnie potencjał i motywacje, dzięki czemu po miesiącu udało się spotkać. Tak w listopadzie zacząłem już treningi pod jego okiem.
AT: W tym roku w sierpniu wygrałeś PolskaMan Triathlon. To było symboliczne, bo nie dość, że wygrałeś dwa lata od debiutu, to jeszcze co roku konsekwentnie uzyskiwałeś lepsze czasy. To chyba satysfakcjonując i motywujące, że możesz obserwować własną poprawę umiejętności?
MS: Dla mnie to duża satysfakcja, ale pogoda w tym roku w Wolsztynie była naprawdę słaba, przez co było mało kibiców i ciężko było cieszyć się tym startem. Niemniej tak widoczny progres jest motywujący i utrzymuje mnie w myśleniu, że idę w dobrym kierunku
AT: Jesteś trenerem przygotowania motorycznego. Czy Twoje wykształcenie i umiejętności, dają Ci lepszą perspektywę na własne treningi i rozwój?
MS: Wykształcenie daje mi na pewno zupełnie inne spojrzenie na cyferki treningowe. Inaczej patrzę na ruch, na fizjologie wysiłku, niż miało to miejsce przed studiami i szkoleniami. Dzięki temu widzę i wierzę, że mój sportowy sufit jest jeszcze daleko. Tylko czasem to przeszkadza, czasem pomaga. Bycie dobrym zawodnikiem, a dobrym trenerem to dwa różne zestawy umiejętności, więc w kontekście mojej zawodniczej przygody nie daje mi to jakiejś wielkiej przewagi.
AT: Chciałem zapytać o motywację. Występ w Utah jest nieco oddalony w czasie od głównej części sezonu. Jak w ogóle oceniasz swój sezon i jak udaje Ci się zachować motywację na ten jeden start?
MS: Motywacja – hmm… na pewno jakaś jest. Daje mi ją moja dziewczyna Martyna, rodzina i znajomi. W zasadzie każda osoba, która powie coś miłego. Na tym długo się nie pociągnie, szczególnie jeśli kiedyś tego zabraknie. Ja bardziej wole określenie dyscyplina oraz wiara. Wiara, że jej utrzymanie pozwoli mi osiągnąć cel. Wrzesień był najcięższym miesiącem treningowym w moim życiu i wiem, że bez dyscypliny, bym nie skończył go z wszystkim na zielono w TrainingPeaksie.
Wyświetl ten post na Instagramie
AT: Niezwykle ważna jest także aklimatyzacja. Kiedy wylatujesz do USA, aby tam przeprowadzić ostatnie przygotowania? Jak będzie wyglądał tam Twój trening?
MS: Wylatuje 18 października, czyli 11 dni przed startem. Myślę, że pozwoli to na optymalną aklimatyzację pod względem strefy czasowej, temperatury i wysokości. Jak będę trenował- to pytanie do trenera Tomka. Ja wiem na razie, że dzień po przylocie mam rozbieganie (śmiech).
AT: Co Twoim zdaniem może być największym problemem podczas wyścigu? Wysoka temperatura, przewyższenia?
MS: Ciężko stwierdzić, może ta wysokość nad poziomem morza może być niepozorna, a może zaskoczyć. Moim zdaniem, jeśli jest problem, to nie można narzekać, tylko trzeba szukać rozwiązania. Dlatego lecę tak wcześnie by optymalnie się zaaklimatyzować. Każdego zawodnika czekają takie same warunki i po prostu trzeba dać z siebie na trasie 100%
AT: Czytałem w jednym z wywiadów, że Twój trener zakłada walkę o medale za 2-3 lata. Jakie są Twoje oczekiwania związane z tegorocznym startem?
MS: To założenie pojawiło się na naszym pierwszym spotkaniu. Gdy usłyszałem od Tomka taką wizję, mocno uwierzyłem w proces treningowy z długoterminowym celem. W Utah chciałbym przede wszystkim dać z siebie 100%. Świadomość, że wszystko „siadło” byłaby dla mnie najlepszą satysfakcją. Liczę też na pozycję TOP10 w kategorii.
Wyświetl ten post na Instagramie
AT: Konę oraz Utah łączy nie tylko trudność trasy i warunków, ale też bardzo skomplikowane kwestie logistyczne. Pisaliśmy o tym, że wyprawa do USA to ogromny koszt. Jak radzisz sobie i poradziłeś z tymi kwestiami?
MS: Bez wsparcia by się nie udało. Ogromne podziękowania z tego miejsca kieruję do Pana Sławomira Knopa z firmy Metalika Recycling. Bez jego wsparcia nie miałbym takiego spokoju w tych kwestiach i pewnie odbiłoby się to na przygotowaniach. Duże podziękowania kieruje też do Krystiana, który raczej woli być anonimowy, a również dał mi znaczące wsparcie.
AT: Czego Ci życzyć przed mistrzostwami świata?
MS: Żebym na trasie nie zapominał o odpowiednim odżywianiu, bo w wyścigowym amoku często nie jem odpowiednio dużo. Poza tym zdrowia, resztę da się kupić.
ZOBACZ TEŻ: Jak pojechać na MŚ do St. George i nie zbankrutować?