Nic dwa razy się nie zdarza i nie zdarzy. Z tej przyczyny….
WaTRIat, w ramach akcji AT Majorka vol.4 – obóz triathlonowy 21 marca 2015, już po raz drugi w swoim długim i bujnym życiu, podjal się trudu przebywania i znoszenia przez 24 godziny na dobe, ludzi zarażonych wirusem TRI. Jak wiemy, leczenie takich osobnikow jest bardzo trudne, a co dopiero przebywanie z nimi! Należy też dodac, że z punktu widzenia medycznego TRI to nie wirus, tylko cos w rodzaju Wirofaga (wirus zjadajacy inne wirusy). Osoby zarażone TRI o niczym innym nie mowia, jak tylko o triathlonie, malo tego, one sa tym Triathlonem przesiakniete do spodu, a jak sie, nie daj Boże, pojawi jakis inny temat (wirus), zostaje on natychmiast przez TRI wrzucony na ruszt i tyle go widziano.
Dlaczego WaTRiat podjal się tej cieżkiej misji, nie wiem. Wiem tylko, że w tym roku na oboz nie przyjechal ani jeden uczestnik, który nie byl by dotkniety tym śmiercionośnym wirofagiem. Sami chorzy. Ze smutkiem musze też dodac, że wiekszosc, w tym rowniez osoby o wyksztalceniu medycznym, znajdowaly się już niestety w stadium koncowym TRI. No cóż TRI to morderczy wirofag!
O stopniu zarażenia swiadczyly rozne symptomy. Np. takie zwykle przedstawianie sie. Czlowiek zdrowy przedstawia się zawsze z imienia i nazwiska, czasami wymienia rownież imie ojca lub panienskie nazwisko matki. Natomiast gosc zarażony TRI nie. Zamiast normalnie powiedziec, Jan Kowalski syn Lukasza i Anny, mowi tylko imie i dodaje jakies dziwne cyfry np. Jestem Jan 1:22. Albo mam na imie Krzysztof 4:30 lub na imie mam Konrad, w Gdyni chce wyjsc z wody po 24 minutach……
I o co tu chodzi? To nie można normalnie, żeby każdy zrozumiał ? Watriat, mi mowil, że na wieczorku, co drugi się tak przedstawial!!!! Same cieżkie i beznadziejne przypadki.
A jak już wspomnieliśmy wieczorek zapoznawczy, to trzeba dodac, że odbyl się on pierwszego dnia, po przylocie. Uczestnicy obozu zostali przez trenerow i Piotrka von Sauerlanda, bardzo serdecznie i milo przywitani. Niestety radosc trwala krotko, poniewaz od razu zostali oni powiadomieni, że na obozie beda sierotami bez ojca (dyrektora). Niektorzy chyba już wczesniej o tym wiedzieli, bo zabrali że soba, matki, zony i kochanki! Panowie nie nosi się drzewa do lasu!!!!
Rozpacz po ojcu trwala krotko. Trenerzy przedstawili plan zajec, który niczym nie roznil się od zeszlorocznego, chyba nawet data na kartce byla z zeszlego roku. Basen 6:00, rower 10:00, zakladki i inne rozruchy 17:00. Podzial na grupy tez nie byl zbyt skomplikowany: Mozna jechac z Filipem, z Piotrkiem albo z Niemcami. O Boże jakie to proste! Żeby wszystko w zyciu było takie latwe. WaTRIat postanowil w tym roku przypiac się do grupy polskiej. Powody były dwa: 1. Uniknac rozowej Helgi. 2. Patrz punkt1.
Na koniec wieczorku organizatorzy przygotowali jeszcze jedna sensacje. Oznajmiono bowiem, że jeden Trenejro planuje w tym roku wystartowac ponownie w Triathlonie!!!! Kto? Zgadniejcie sami!
I to było by wlasciwie już wszystko. No może jeszcze troche detali.
Rower:
W tym roku WaTRIat nie zabral swojego, tylko wypozyczyl rumaka że stajni Saureland. Rumak byl jak nowy. Z lekka swoboda pokonywal wzniesienia, szybko zjezdzal z gorek i tylko raz się zgubil, ale tak do konca nie byla to jego wina. Przejechal okolo 400 km.
Sama jazda w grupie byla bardzo sympatyczna. No może oprocz pierwszego dnia, kiedy kazdy chcial pokazac co umie lub może. Gonitwy na etapach gorskich w Tour de France, to pikus w porownaniu z tym, co się tutaj dzialo. Na szczescie, pozniej kazdy zajal swoje miejsce w szeregu i się nie wychylal. Na dodatek Trenejro Szolo wprowadził w tym roku nowe metody treningowe. Po 30 km zatrzymywał grupę i mówił że wraca do obozu, proponujac wszystkim zimne piwo. O dziwo, zawsze znałazlo się paru chetnych.
Z ulubionych zabaw na rowerze, nalezy wymienic: „Uciekamy Papierzowi’ albo „Gubimy Papierza’. Na szczescie pod koniec obozu bawilismy się już tylko w „Gonimy Papierza’. Nie bede tez opisywal co robila i jak sie bawila Daniel’s polnische speed group, bo to nie ma sensu. Dodam tylko, ze Boris Stein zwinal się już po 2 dniach a w grupie oprocz trenera, nie było zadnego Niemca! Dowodca grupy byl niejaki Profesoro. Niestety, TRI u niego jest już w stanie powaznie zaawansowanym, żeby nie powiedziec agonalnym, tak jak u wiekszosci osob z tej grupy.
Plywanie:
O godzinie 6:00 na urlopie i już wszystko zostalo powiedziane. Do tego Trenjero umilowal sobie WaTRIata i upokarzal go za kazdym razem, przesuwajac go na tor gdzie plywal na imie mam Konrad, w Gdyni chce wyjsc z wody po 24 minutach……Jaki cel miał o to upokorzenie? Na pocieszenie powiem, że Konrad chwalił WaTRIata, że usuwa się na torze, jak malo kto.
Zakladki i inne rozruchy.
Były. Slynne były biegi do Latarni (12 km pod gore). Tu znowu brylowal Profesore, który wykręcał jakieś niesamowite czasy. Chyba znał droge na skroty, bo to już jego byl trzeci pobyt na Majorce.
A propos Profesore. Ucieli sobie z WaTRIatem niejedna pogawedke. Np. o tym czy jest jakies lekarstwo na TRI., albo o tym dlaczego WaTRIat 3 razy dziennie musi zażywać NŻT (Nie żryj tyle) no i jeszcże tysiac innych spraw było poruszonych np. co WaTRIat miał na myśli mowiac kiedyś w wywiadzie, tu cytat: Zmiażdżyć Pupke?. Sprawa się wyjasnila od razu. Wywiad zostal specjalnie skrocony, bo pelne zdanie brzmiało:
.. Zmiażdżyć pupke..komukolwiek
Po tym wszystkim padli sobie w objecia i sciskali się przez dobre pare minut, tak że nawet Pani Profesorowa, zaczela się im dziwnie przygladac…Do zobaczenia na trasie…
Tegoroczny raport Piotrka z Majorki przemknął przez portal tak szybko, że nie zdążyłem nawet zareagować. Teraz ,kiedy przeczytałem to na spokojnie stwierdzam, że: 1. Papierz nauczył się wklejać zdjęcia w tekst 2. Relacja przepojona jest bólem i codziennymi upokorzeniami. A to że sierota, a to 'uciekamy Papierzowi’, a na koniec uściski z Profesorem. Chociaż pisząc 'nie nosi się drzew do lasu’ nie na takie uściski pewno liczył. I warto było jechać?
Piotruś, czytalem mlodemu historię o mistrzu minimalnej kupki i zeszlo mi z 5 min, przerywane parskaniem…. w koncu zostalem wyzwany od wariata…. A Watriat jest tylko jeden! :-)))
Ekhmm… Po tym, jak już doszedłem do siebie, powiem, że… dowcip fekalny śmieszy w każdym wieku 😉 Z tym, że dzieciakom wystarczy, że powiedzą 'kuuuupaaa’ i już jest kupa… śmiechu 😉 Dorośli potrzebują mocniejszych bodźców, choćby w CHF 😉
Bardzo ciekawe przeżycia WaTriata. Jednak nie wiem czy nie bardziej niepoprawne niż o zmiażdżeniu pupki jest pisanie do odbiorców żyjących w kraju zamęczonym kredytami we frankach o jakimś gościu który ot tak dla kaprysu wyrzuca w błoto 1000 jednostek tej waluty. Jeśli to wogóle można nazwać błotem. 😉 'Tomek- nie wiem czy mi się wogóle będzie chciało wychodzić z wody’