Maraton z dzieckiem w wózku? Daniel Kubiak udowadnia, że na sport nigdy nie jest za wcześnie! 

Dla Daniela Kubiaka narodziny syna stały się motywacją do zmiany swojego życia. Bieganie z dyscypliny, która pomogła mu schudnąć, zmieniło się w sport pozwalający mu dzielić pasję wspólnie z dzieckiem. Na swoim koncie mają kilka półmaratonów i ambitne plany na maraton.

ZOBACZ TEŻ: Od wątpliwości do mistrzostwa świata: Jacek Krawczyk o drodze do triumfu w IRONMAN 70.3 Lahti

Jak zacząć trenować z małym dzieckiem? Wybrać wózek czy przyczepkę? W rozmowie z Akademią Triathlonu Daniel Kubiak opowiedział swoją historię i podzielił się cennymi radami dla innych rodziców. 

Nikodem Klata: Jak zaczęła się Twoja przygoda trenowania i brania udziału w zawodach razem z synem? 

Daniel Kubiak: Zaczęła się od narodzin syna (śmiech). Z racji tego, że urodził się przedwcześnie, było związane z tym mnóstwo stresu. Jak wiadomo, jednym ze sposobów radzenia sobie ze stresem jest zajadanie smutków i problemów. Moja waga doszła prawie do stu kilo. Przy wzroście 175 cm było to dużo za dużo. Zdecydowałem, że syn nie będzie musiał się wstydzić ojca i zacząłem biegać. Przy okazji okazało się, że bieganie również jest dobre na wszelkie sytuacje stresowe i odreagowanie problemów. 

Kiedy mój syn miał mniej więcej 2.5 roku, zacząłem zabierać go ze sobą. Najpierw wypożyczyliśmy przyczepkę biegową, żeby zobaczyć, jak małemu się spodoba. Okazało się, że był zachwycony. 

Pierwszy był lokalny ParkRun a następnie wspólny Bieg Niepodległości na 10 km. Przy okazji do biegania wkręciłem żonę i to była nasza pierwsza dycha przebiegnięta wspólnie. Później już z synkiem były półmaratony, starty w Wings For Life World Run w Poznaniu, a na ten rok planujemy maraton.

Źródło: Archiwum prywatne

NK: Spora część rodziców, kiedy wychodzi na trening, zostawia swoje dziecko w domu. Dlaczego Ty zdecydowałeś się robić inaczej? 

DK: Chciałem dać żonie trochę czasu dla siebie, bo jak wiadomo, przy małych dzieciach jest sporo pracy. Ja mogłem z kolei spędzić czas z synem i przy okazji zrobić coś dla siebie.

NK: Ojcowski sport z synem musiał zapewne spotkać się z akceptacją mamy. Jak Twoja żona zareagowała na taki pomysł? 

DK: Na początku trochę sceptycznie. Na szczęście jest otwarta na różne moje pomysły. Czasami wychodzimy z założenia, że: „dla dobra psychicznego, raz na jakiś czas trzeba zrobić coś głupiego” (śmiech). Stwierdziliśmy, że najpierw zobaczymy, jak syn będzie na to reagował. Małemu spodobała się taka forma spędzania czasu. 

Żona nie miała nic przeciwko pod warunkiem, że nie będzie to działało na zasadzie: ja biegnę, a mały płacze. Oczywiście do takich sytuacji nie dochodziło. Synek był zadowolony. Sam stwierdził, że bardzo lubi wychodzić z tatą na bieganie. 

NK: Zacząłeś biegać z synem, kiedy miał 2.5 roku – nie obawiałeś się, że jest zbyt mały? Jak odpowiednio przygotować się do startów z dzieckiem? Na co powinniśmy zwrócić uwagę? 

DK: Przede wszystkim nie powinniśmy zaczynać za wcześnie. Przyjmuje się, że na taki trening można się wybrać w momencie, kiedy dziecko samodzielnie siedzi. Warto wybrać się do fizjoterapeuty dziecięcego, który sprawdzi, czy nie ma problemów z przykurczami, asymetriami, czy dziecko się rozwija prawidłowo. Warto z nim porozmawiać na temat wspólnego biegania z dzieckiem. Jeśli jest zielone światło, to wtedy nie widzę przeciwwskazań. Na początku pohamowałbym ambicje rodzicielskie związane z tym, ile kilometrów będziemy biegać. Dzieci są różne. Czasami mają dobry, a czasami zły dzień. Takie bieganie ma sprawiać radość obojgu, a nie tylko rodzicowi. Najważniejsze jest odpowiedzialne podejście. 

Dużo zależy też od terenu, w którym biegamy. Im mniejsze dzieci, tym ten teren powinien być bardziej równy, żeby było mniej przeciążeń dla małego kręgosłupa. Warto zawrócić uwagę na sprzęt, którego chcemy użyć. To raczej nie powinien być zwykły wózek spacerowy. Nie jest to sprzęt odpowiednio stabilny. Sprzęt do biegania ma lepszą amortyzację, co ułatwia biegi i zwiększa stabilność. Ewentualnie dla rodziców, którzy chcą nie tylko biegać, lecz także uskuteczniać wycieczki rowerowe wyjściem jest przyczepka rowerowa z funkcją biegową. My z takiej formy korzystamy. 

Źródło: Archiwum prywatne

NK: Jak dobrać taki wózek lub przyczepkę? 

DK: Taki wózek powinniśmy dobierać przede wszystkim do dziecka. To jemu ma być wygodnie. Rozstrzał cenowy jest spory. Podstawowe wózki biegowe zaczynają się w granicach 1000 zł i potrafią dojść do paru tysięcy. Natomiast spory jest rynek wtórny. Powstają różne grupy na Facebooku, gdzie rodzice wymieniają się doświadczeniami na temat sprzętu. Warto na takiej grupie zapytać, czy ktoś nie ma do sprzedania wózka. Tak samo dobrym pomysłem jest wypożyczenie, żeby sprawdzić, czy dany model będzie odpowiadał. 

NK: Czy dziecko w przyczepce powinno mieć kask? Co powinno znaleźć się w przyczepce? 

DK: Na wycieczki rowerowe kask jest jak najbardziej wskazany. Ubolewam nad tym, że niestety w Polsce prawodawstwo nie przewiduje obowiązku dla dzieci jeżdżenia w kasku. 

Natomiast na biegu kasku nie zakładamy z tego względu, że to nie są już tak duże prędkości, jak na rowerze. Podczas biegu mamy też więcej kontroli nad przyczepką i chronimy ją biegnąc za nią. W obu przypadkach koniecznie zapinamy pasy i dociągamy je “tak mocno jak kochamy”, aby w razie wywrotki dziecku nic złego się nie stało. Ani nie wędrowało z nudów po całej przyczepce.

NK: Jak wiemy, dzieci potrafią być niecierpliwe – czy zdarzyła Ci się kiedyś awaryjna sytuacja, w której Twój partner, odmówił współpracy – czy to na treningu, czy na zawodach? Mieliście kryzysowe sytuacje?

DK: Na treningach zdarzyło mu się stwierdzić, że mu się nudzi, bo zapomniał zabrać zabawki, którą akurat chciał się pobawić. Natomiast większość treningów raczej nam się udaje wykonać w całości. Czasami mały potrafi zmobilizować, mówiąc: „Tata co tak wolno? Ja bym chciał szybciej!”. Wtedy trzeba stanąć na wysokości zadania. Trener każe, biegacz musi.

Wszystko zależy od podejścia. Ja jestem daleki od zmuszania dziecka, kiedy ono ma ochotę na coś innego, a ja chcę wyjść na trening. Jeżeli coś mu się nie podoba to trudno. Zostajemy w domu, bawimy się razem, a trening trzeba będzie zrobić samemu, jak pójdzie spać. 

ZOBACZ TEŻ: Czy da się nauczyć pływać online?

NK: Czy synowi zdarzyło się znudzić podczas zawodów albo treningu? Czy zajmujesz dziecko w jakiś specjalny sposób, kiedy biegniesz? 

DK: Od drugiego roku życia syn ma nieodzownego towarzysza, ukochanego misia Mimi, którego zabiera praktycznie na wszystkie nasze treningi i starty. Przede wszystkim staram się, żeby miał zapewniony dostęp do picia i jedzenia, ulubionych smakołyków. 

Syn bardzo lubi po prostu obserwować to, co się dzieje dookoła. Czasami zagai na jakiś temat, który go akurat zaciekawił i wtedy sobie trochę porozmawiamy. Czasami po całym dniu przedszkola jest zmęczony i zasypia w trakcie treningu. 

NK: Na jakie ewentualności powinien być przygotowany rodzic biegający z dzieckiem? 

DK: Musimy wiedzieć, co nasze dziecko lubi, a co by mu mogło przeszkadzać. Musimy też wiedzieć jakie pory dnia mu bardziej odpowiadają na tego typu aktywności. Jeżeli to bardzo małe dziecko to musimy zabrać ze sobą więcej rzeczy i dobrać trasę tak, żebyśmy mieli możliwość zatrzymania się i np. przewinięcia dziecka. 

Przede wszystkim musimy zwracać uwagę na tego małego człowieka i obserwować, które trasy mu się podobają, a które mniej. Dla rodziców, którzy chcieliby zacząć, ważne jest dużo rozmawiać z dzieckiem. Dzieci od pewnego wieku mają swoje zdanie. Może się okazać, że w okolicy jest jakieś miejsce, które dziecko chciałoby odwiedzić i wtedy warto zrobić taką biegową wycieczkę.

 

Źródło: Archiwum prywatne

NK: Waszym biegom towarzyszy również aspekt charytatywny. Opowiedz o nim proszę więcej. 

DK: Przy okazji Półmaratonu Warszawskiego i Maratonu Warszawskiego organizowana jest akcja „BiegamDobrze”. Uczestnik może pobiec w ścieżce charytatywnej. Wtedy ma swoją własną zbiórkę na wspieranie którejś z fundacji, biorącej udział w akcji. 

Z racji tego, że synek jest wcześniakiem, to od momentu jak zaczęliśmy biegać, wspieramy fundację „Wcześniak. Rodzice – Rodzicom”. Teraz na koniec września biegniemy nasz pierwszy wspólny maraton, wspierając akcję kolejny raz. Zachęcamy do wsparcia uczestników akcji #BiegamDobrze (zbiórki trwają do 4 października).

NK: Oprócz biegów, trenujesz również triathlon, a swojego syna zapisałeś na lekcje pływania. Chciałbyś, żeby w przyszłości brał udział również w zawodach triathlonowych? 

DK: Często jeździmy na jakieś moje zawody biegowe albo triathlonowe i obok są zawody dla dzieci. Synek chce, żeby go zapisać i chętnie bierze udział. Dodatkowo obecnie zamiast przyczepki zakłada kask, bierze rower i jedzie obok mnie, kiedy biegnę. Dalej możemy więc wspólnie spędzać czas i kontynuować nasze rozmowy na różne tematy. 

Na pewno będzie mi miło, jeśli spróbuje. Nie mam podejścia, że musi. Jeśli będzie chciał, wyrazi taką chęć i będzie mu to sprawiało radość, to na pewno będę go w tym wspierał. Najbardziej chciałbym mu pokazać, że jeżeli obierze sobie jakiś cel i będzie na niego pracował, to może ten cel osiągnąć. Czasami będzie musiał długo pracować, ale może mieć frajdę i być z siebie zadowolonym, gdy ten cel osiągnie. To jest nauka systematyczności, budowania wiary w siebie i własne możliwości. Sport dla dzieci jest bardzo ważny, żeby jednak nie przykleiły się do komputera czy konsoli, a spędzały swój czas aktywnie. Jeżeli będzie chciał uprawiać w przyszłości dyscypliny związane z triathlonem, to bardzo chętnie będę mu towarzyszył. 

Źródło: Archiwum prywatne

NK: Przygotowując się do takich zawodów, korzystasz z pomocy trenera? Jak wyglądają Twoje treningi? 

DK: Jeżeli chodzi o starty w triathlonie, to korzystam z planów treningowych i kursów Szkoły Triathlonu. Jeżeli chodzi o przygotowanie do startów biegowych, to sam ustalam sobie plan treningowy, biorąc pod uwagę aktualne możliwości. Część treningów robimy wspólnie, część robię sam. 

Na mocne biegi interwałowe staram się nie brać syna. To mogłoby być dla niego dość niebezpieczne i przy okazji nudne i uciążliwe. Wspólnie wybieramy się na luźne wybiegania i szykujemy małego, żeby mógł wytrzymać czas całego maratonu, który mamy w planach. 

NK: Obawiasz się czasu spędzonego na trasie?   

DK: Z jednej strony obawiam się, czy synek wytrzyma tak długi czas biegu, czy się nie zanudzi. Z drugiej strony to spore obciążenie dla organizmu. Trzeba znaleźć złoty środek między możliwościami, a ambicjami. Przede wszystkim mamy bezpieczenie dobiec do mety. To, jaki czas uzyskamy ostatecznie jest sprawą wtórną. 

Ważny będzie odpowiedni dobór ubrań, tak żeby nie było mu za zimno, czy za gorąco. Jednak najważniejsze to słuchać, co dziecko zgłasza. Jeśli stwierdzi, że jest mu niewygodnie, to możemy się zatrzymać, może troszeczkę razem podbiec albo przejść. Jeśli stwierdzi, że już nie chce więcej, to na siłę nie można trzymać go w wózku, chcąc koniecznie dobiec do mety. Dziecku to ma przede wszystkim sprawiać przyjemność.  

Nikodem Klata
Nikodem Klata
Redaktor. Dziennikarz z wykształcenia. W triathlonie szuka inspirujących historii, a każda z nich może taką być. Musi tylko zostać odkryta, zrozumiana i dobrze opowiedziana.

Powiązane Artykuły

Śledź nas

18,455FaniLubię
2,813ObserwującyObserwuj
21,700SubskrybującySubskrybuj

Polecane