Marcin Kompa o startach w ultra: „To ja wybieram tę drogę. Nie mówię, że ktoś ma mnie naśladować”

W zeszłym roku Marcin Kompa wystartował w zawodach 2x Ironman w Colmar. Wtedy nie ukończył wyścigu. Teraz wraca, aby się zrewanżować. Jak przygotowuje się do zawodów i co sądzi o krytycznych głosach kierowanych w stronę ultratriathlonistów?

ZOBACZ TEŻ: Izabela Kim o treningach i życiu w Korei Południowej: „Na zawodach panuje rodzinna atmosfera, bo prawie wszyscy się znają”

Akademia Triathlonu: Startowałeś na mistrzostwach świata World Triathlon, startujesz też na lokalnych zawodach np. Garmin Iron Triathlon. Czemu w zeszłym roku zdecydowałeś się na właśnie na dystans 2x Ironmanw Colmar? Szukałeś jeszcze większych wyzwań?

Marcin Kompa: Po prostu podobały mi się długie starty. Zawsze, jak oglądałem w social mediach u osób, które startują, to podobało mi się, jak wygląda taki start. Zupełnie inaczej niż na krótszych dystansach. Krótszych niż moje, czyli np. połówce, czy na całym.

Czy szukałem wyzwań? Chciałem zobaczyć, jak będzie mi się startowało w ultra. Było super! Zakochałem się za pierwszym razem. Zresztą nie ma dla mnie znaczenia, czy to jest start World Triathlon, start w Garmin Iron Triathlon. Startuję, tam, gdzie lubię i tam, gdzie mi się podoba oraz chcę pojechać. Do Płocka na Garmina zawsze będę jeździł. Mam sentyment i jest to moje miasto rodzinne. Lubię tam startować.

Chciałem sprawdzić się w ultra i tak zrobiłem. Nie udało się ukończyć za pierwszym razem, ale i tak był to dla mnie start, który podobał mi się najbardziej. Pod każdym względem. Atmosfera w samym miasteczku, wspólny wyjazd i start, to było coś, z czym nie spotkałem się podczas żadnych innych zawodów.

fot. Garmin Iron Triathlon

AT:  W tamtych zawodach musiałeś wycofać się w części biegowej. Co wtedy nie zadziałało? Jakie najważniejsze wnioski wyciągnąłeś po tamtym występie?

Marcin Kompa: Wtedy w 90% nie zadziałała głowa. Odpuściłem sobie to wszystko w głowie w pewnym momencie, chociaż było już bardzo blisko mety w skali całego wyścigu – minęło dwadzieścia kilka godzin i brakowało raptem 30 kilometrów biegu. To jest nic w skali tego, co zdążyłem pokonać. Wystarczyło zwolnić, odczekać i dokończyć.

Problem był z głową i przerobieniem tego. Miałem też jakiś problem z oddychaniem, ale ja wiem, że i tak bym to ukończył, np. idąc i biegnąc na przemian, bo byłem wtedy przygotowany fizycznie. Głównie nie zadziałała głowa.

Zrozumiałem po tym występie, żeby nie odpuszczać, jeśli nie dzieje się nic ciałem tak złego, że musiałbym np. przerwać po decyzji lekarza lub nie byłbym w stanie kontynuować. Ja byłem w stanie to kontynuować, ale w tamtym momencie podjęliśmy decyzję, że przerywamy. Po czasie uważam, że można to było dokończyć i tyle. Nie zastanawiam się już nad tym. Widocznie tak miało być.

AT:  Zmieniłeś coś w treningu i przygotowaniach do startów w Colmar?

MK: Wtedy przed podwójnym Ironmanem w Colmar robiłem sam tlen. Nie robiłem żadnych zadań oprócz krótkich akcentów. Teraz te jednostki są bardzo wymieszane i właśnie z IM Inspiration pilnowaliśmy tego, aby były zadania na różnych tempach i też w miarę dużo objętości takiej tlenowej, a nie tylko sam tlen, aby wrócić do większych prędkości z 2022 i 2023 roku.

Moim zdaniem jestem lepiej przygotowany. Minął też cały rok treningu, więc jestem rok starszy stażem treningowym. Wiem, że mając na uwadze to zeszłoroczne odpuszczenie końcówki biegu, to właśnie szczerze powiem, że odpuściłem w głowie, a później w efekcie odpuściło ciało. Teraz mam większe doświadczenie.

AT: Start podczas Garmin Iron Triathlon w Płocku to Twój sposób na sprawdzenie formy i wkręcenie się w ten mindset zawodów przed głównymi startami w ultra?

MK: W Płocku i tak nie sprawdziłem swojej formy do końca, bo na etapie kolarskim padał prawie cały czas deszcz. Może nie padał przez pierwsze 12,5 km z 90 km. Nie dociskałem i nie chciałem, aby na zjazdach lub w takich newralgicznych miejscach coś się stało, wiedząc, że mam przed sobą cały sezon. To był dopiero maj, a ja widziałem, ilu moich znajomych kończyło w karetce.

Mindset startów w zawodów na krótszych (od ultra) dystansach jest całkiem inny. Atmosfera na zawodach typu GIT jest super. Lubię te starty. To zawsze przyjemne doświadczenie, ale nijak ma się do ultra. To taki trening, gdzie można się dodatkowo pościgać.

fot. Mateusz Strzeszyński

AT: Zawodnicy często wspominają o mentalu przed zawodami. W ultra jest on również niezwykle ważny, bo na trasie jesteś kilkanaście lub kilkadziesiąt godzin. Jak przygotowujesz się w tym aspekcie?

MK: W ogóle się nie przygotowuję do tego mentalnie! Ja w momencie podjęcia decyzji, że chcę pojechać na zawody w ultratriathlonie, wiem, co mnie tam czeka. Wiem, że będę kilkanaście godzin na trasie. Robię to z własnej, nieprzymuszonej woli, bo po prostu chcę. Podoba mi się to, jak wygląda ultratriathlon. Teraz kiedy już wyciągnąłem różne wnioski, nie muszę się do tego specjalnie przygotowywać.

Dla mnie to będzie przyjemność być te kilkanaście godzin na trasie tego dnia, ze swoją ekipą, którą tam będę. To będzie zwieńczenie przygotowań. Będę się dobrze bawił, wiedząc, po co tam przyjechałem. Nie mam problemów z mentalem, bo dla mnie to przyjemność. To kolejny dzień treningowy, tylko trochę dłuższy.

Teraz wraz z doświadczeniem, dobrze wiem, co mnie tam czeka – jakie mogę mieć kryzysy i jak to przetrwać. Wiem, że jestem dobrze mentalnie przygotowany. Ten cały rok od startu mnie na tyle zmienił, że wiem, że sobie nie odpuszczę z żadnego innego powodu niż gdyby lekarz powiedział, że nie mogę kontynuować.

AT: Ultratriathlon wywołuje czasem kontrowersje. Niektórzy komentują, że „co to za zawody dla 10 osób”, inni, że ultratriathloniści „dają zły przykład nowym zawodnikom, którzy chcą od razu celować w wielokrotnego Ironmana”. Co o tym sądzisz?

MK: Szczerze? Nie interesuje mnie to, co inni ludzie mówią o ultratriathlonie. Chcę to robić, bo to sprawia mi przyjemność. Nie interesuje mnie to, że ktoś, kto robi 1/4 IM lub 1/8 IM, lub nie robi nic i skomentuje, że to jest niezdrowe. To my wybieramy tę drogę!

Startujemy tam, gdzie nam się podoba. Czasem są to krótsze dystanse, przykładowo Płock. Nie mówię, że zamykam się aktualnie wyłącznie na ultra. Nie uważam jednak, że dajemy komukolwiek zły przykład. Ja nic takiego w swojej sportowej drodze nie robię. Nie mówię też, że jestem jakimś przykładem do naśladowania w życiu.

Myślę, że znacznie gorszy przykład dają osoby, które komentuje w Internecie publiczne i mówią o nas, że to nie jest triathlon. Mają problem, z tym że startujemy na długich dystansach. Te dystanse nie zostały wymyślone wczoraj. Przecież dystans pojedynczego Ironmana też pojawił się w jakimś momencie. Czemu zamykać się na to, że dystans 2 razy dłuższy, 3, 4 lub 5 razy dłuższy i nawet 10 razy dłuższy jest zły? Niech każdy robi to, co chce. Zły przykład daje komentujący publicznie nasze występy, podczas których nikomu nie przeszkadzamy.

Fakt, że ja robię swój dystans, a nie 1/4 czy 1/8 Ironmana jest zupełnie niezwiązany z tym, że ktoś później zobaczy i od razu chce celować w wielokrotnego Ironmana. Z tym też nie ma problemu, bo są zawodnicy, którzy robili jako swój pierwszy triathlon 5-krotnego Ironmana.

Nie ma instrukcji pod tytułem „jaki powinien być Twój pierwszy dystans”. Często ludzie, którzy przychodzą do tego sportu (nie mówię o kwalifikowanym) to zajarane osoby, które pomyślą sobie: „wow, chcę to zrobić”. Zaczynają np. od połówki, później cały. Jak zrobiłem 1/2 Ironmana. Ludzie chcą robić coraz dalszy dystanse, żeby się sprawdzić. To zależy od osoby. Inni wolą walczyć o poprawę czasu na połówce.

fot. Mateusz Strzeszyński

AT: Czyli w skrócie – niech każdy startuje tam, gdzie mu się podoba?

MK: Tak, niech każdy robi to, co chce i spełnia się w tym, co chce robić. Nie narzucajmy nikomu jakiegoś „odpowiedniego” dystansu. Granice niektórych osób, może jakieś ich tory myślenia, wynikają z tego, że myślą schematami zaczerpniętymi od innych osób.

Jeśli ktoś chce rozpocząć przygodę z tri od 10-krotnego Ironmana albo 1/8 IM – nie ma dla mnie żadnej różnicy. Daję zły przykład startem na dystansie 2-Ironman? Zły przykład dasz komuś, jeśli coś ukradniesz i tym się pochwalisz. Jeśli jak startuję na dystansie, który przeszkadza komuś, mnie to nie interesuje. Ja robię, to co lubię!

AT: Dziękujemy za rozmowę.

Grzegorz Banaś
Grzegorz Banaś
Redaktor. Lubi Lionela Sandersa i nowinki technologiczne. Opisuje ciekawe triathlonowe historie, bo uważa, że triathlon jest wyjątkowo inspirującym sportem, który można uprawiać w każdym wieku. Fan dobrej kawy i książek Jamesa S.A. Corey'a.

Powiązane Artykuły

2 KOMENTARZE

  1. Zabrakło najważniejszego pytania: czemu koniec współpracy z Robertem?
    Hardcorowi fani czekają na takie smaczki

Możliwość dodawania komentarzy nie jest dostępna.

Śledź nas

18,455FaniLubię
2,691ObserwującyObserwuj
453SubskrybującySubskrybuj

Polecane