Nagroda za lata konsekwencji. Błażej Pietrzak o starcie w MŚ 70.3

Błażej Pietrzak jest jednym z age-grouperów, którzy wystartują w mistrzostwach świata IRONMAN na połówce. Slot jest efektem lat treningów. Pojawiały się również momenty słabości. Jak je przezwyciężył? – Poukładałem sobie w głowie swoje podejście do sportu – mówi w rozmowie.

ZOBACZ TEŻ: Cykl GREATMAN z nowymi wyścigami! Gdzie wystartują zawodnicy?

W swoim pierwszym starcie na połówce IRONMAN Błażej Pietrzak dotarł na metę w ponad 6 godzin. Od niedawna jego życiówka wynosi już 4:25h. W rozmowie z Akademią Triathlonu opowiada o tym, jak podchodzi do startu w Taupo, zainteresowaniu swimrunem i tym, jak zmianą podejścia zachęcił córkę do wspólnego startu, który określa „najfajniejszym dniem w życiu”.

Grzegorz Banaś: W triathlonie jesteś od 11 lat. Te mistrzostwa świata są więc taką nagrodą za konsekwencję i całą wykonaną przez Ciebie pracę?

Błażej Pietrzak: Tak. Zacząłem przygodę ze sportami wytrzymałościowymi praktycznie od zera. Nigdy nie trenowałem żadnej z dyscyplin triathlonu, nie mam przeszłości sportowej. Konsekwencja, systematyczność i ciężka praca zostały nagrodzone.

GB: Przeszedłeś przez te lata sporą drogą – Twój debiut na połówce to 6:19, a niedawno zrobiłeś 4:25. Właśnie – stajesz czasem i myślisz: wow, ależ to droga!

BP: To była długa, ale bardzo satysfakcjonująca droga. Lubię trenować, lubię proces stawania się lepszą wersją siebie. Po drodze bardzo dużo nauczyłem się od trenerów, z którymi miałem przyjemność pracować: Asi Susmanek, Zbyszka Gucwy, Konrada Czajkowskiego i obecnie Mariusza Chrobota. Od każdego wyciągnąłem coś dla siebie i to doprowadziło mnie do poziomu i wyników, które dają dużą satysfakcję.

GB: Slota wywalczyłeś w Poznaniu na połówce. Od razu wiedziałeś, e w takiej sytuacji go weźmiesz i polecisz do Nowej Zelandii?

BP: Przez wiele lat wydawało mi się, że mistrzostwa świata są zupełnie poza moim zasięgiem, jednak pierwsze starty w 2023 pokazały, że może jest realna szansa pościgać się i powalczyć o slota, padło na Poznań, bo termin idealnie pasował do terminarza sezonu i dobrego cyklu przygotowań.

Starałem się nie nakładać na siebie „slotowej” presji, ale zależało mi na tym, żeby jak najlepiej się przygotować i jak najlepiej wystartować. Zakładałem, że jeśli będzie trochę szczęścia i trafi się slot, to go wezmę i polecimy do Nowej Zelandii.

GB: Porozmawiajmy trochę o Nowej Zelandii. Jakie zrobiła na Tobie pierwsze wrażenie?

BP: Pierwsze wrażenie to niesamowita natura, roślinność, zieleń. Kraj jest mieszanką Stanów Zjednoczonych i Anglii. Ludzie są jednak dużo milsi, przyjaźni i szczerzy.

fot. Błażej Pietrzak – archiwum prywatne

GB: Napisałeś, że traktujesz wyjazd jako nagrodę, ale solidnie się przygotowywałeś. Z jakiego wyniku w Taupo będziesz zadowolony?

BP: To może być trudne do uwierzenia, ale nie myślę o wyniku. Przepracowałem dobrze kilka tygodni i chce dać z siebie 110% w czasie niedzielnego wyścigu, tak żeby niczego nie żałować. Samo miejsce czy czas nie mają znaczenia, chce się cieszyć i przeżywać wyścig mistrzostw świata w gronie znajomych i triathlonowych przyjaciół.

GB: Plasowałeś się w tym sezonie między innymi w TOP20 age-grouperów w Valencii. Jesteś ogólnie zadowolony ze swoich startów? Osiągnąłeś wszystkie cele?

BP: Obecny sezon jest bardzo dobry i jestem zadowolony. Może nie ma tak spektakularnego progresu, jak w zeszłym roku, ale jestem bardzo zadowolony ze startów, które zaliczyłem. Cel był taki, żeby zaliczyć 4 połówki, zanim ruszymy do Taupo.

Walencja to były bardzo dobre zawody na dużej europejskiej imprezie. Jestem mega zadowolony. Po drodze Duathlon Czempiń i znaczna poprawa wyniku, fajne ściganie z kumplami w Gdańsku, trochę słabszy dzień w Gdyni i wynik bliski personal best znów w Poznaniu.

fot. Błażej Pietrzak – archiwum prywatne

GB: Jedną z takich rzeczy, którą się zainteresowałeś jest Swimrun. Opowiesz coś o tym? Komu poleciłbyś tę dyscyplinę?

BP: Swimrun poznałem kilka lat temu w okresie, kiedy jazda na rowerze w triathlonie ciągle sprawiała mi najwięcej wyzwań i wyniki na zawodach były nieadekwatne do pracy wkładanej na treningach. Pomyślałem, że pływanie w butach z bojką i w łapkach oraz bieganie w piance musi być niezłym wyzwaniem. Bardzo lubię pływać, bieganie też ogarniam, więc postanowiłem spróbować.

Zainteresowała mnie formuła startu w parze, różnorodność tras, obcowanie z naturą i dynamika samej dyscypliny. Swimrun polecam wszystkim, którzy chcą spróbować czegoś nowego. Rywalizacja w parze daje zupełnie inne emocje przeżywania wyścigu niż start solo w triathlonie. Zależność od partnera, jego silne strony stają się twoimi silnymi stronami, jego słabości mają wpływ na Twój wynik. Niestety obecnie w Polsce jest coraz mniej imprez swimrunowych, ale bardzo polecam Swimrun z Ostrą odbywający się w Dąbrowie Górniczej na początku września.

GB: Twoje sportowe zainteresowania przeniosłeś też na rodzinę, prawda? Rok temu wystartowałeś z córką i pisałeś wtedy, że to był „jeden z najfajniejszych dni w życiu”

BP: Tak. Mam 12-letnią córkę i gdy była młodsza, bardzo chciałem wciągnąć ją w swój sportowy świat. Jednak im bardziej mi zależało, to u niej był większy opór. Odrobiłem rodzicielską lekcję i postanowiłem zmienić podejście. Wspierałem jej rozwój, postanowiłem dać jej wolną rękę, aż w pewnym momencie sama wybrała pływanie. Od pływania do swimrunu już połowa drogi.

Na imprezie, o której wspomniałem wcześniej jest unikalna w Polsce możliwość startu rodziców z dziećmi na krótkim dystansie swimrunu. Postanowiliśmy spróbować z córką. Przeżywanie wspólnego startu z dzieckiem było niesamowitym przeżyciem, które pozostanie w nas na zawsze. Stad określenie tego dnia najfajniejszym dniem w życiu. Dzielenie pasji do sportu z dzieckiem jest super.

fot. Błażej Pietrzak – Instagram.

GB: Trenujesz od 11 lat. Pisałeś niedawno, że „triathlon dał Ci niesamowitą radość i równowagę w życiu”. Czasem tę równowagę jest trudno znaleźć, a u Ciebie triathlon okazał się takim idealnym dopełnieniem, tak?

BP: Jakiś sport towarzyszył mi od dziecka, ale nigdy nie było to metodyczne trenowanie, były rolki, była siłownia, było wspinanie, ale dopiero triathlon stał się w pewnym sensie sposobem na życie. Nie obyło się bez kryzysu w trakcie tych 11-12 lat. W trakcie pierwszych 7 lat nakładałem na siebie zbyt wiele presji: na wynik, na życiówki, na porównywanie się z innymi. W pewnym sensie doprowadziłem się do stanu wypalenia sportem.

Zrobiłem sobie ok. 1,5 roku przerwy, poukładałem sobie w głowie swoje podejście do sportu. Czerpię z tego niesamowicie dużo radości, a jednocześnie z roku na rok się poprawiam.

GB: Dziękujemy za rozmowę. Powodzenia w mistrzostwach świata!

Grzegorz Banaś
Grzegorz Banaś
Redaktor. Lubi Lionela Sandersa i nowinki technologiczne. Opisuje ciekawe triathlonowe historie, bo uważa, że triathlon jest wyjątkowo inspirującym sportem, który można uprawiać w każdym wieku. Fan dobrej kawy i książek Jamesa S.A. Corey'a.

Powiązane Artykuły

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

Śledź nas

18,455FaniLubię
2,792ObserwującyObserwuj
21,200SubskrybującySubskrybuj

Polecane