Kiedy byłam młodsza w dobrym tonie było pochwalić się jakimś złamaniem, skaleczeniem, tudzież poważniejszą blizną. Nie miałam zazwyczaj nic do powiedzenia i grałam dzielnie rolę słuchacza. Dziwny był to zwyczaj, ale brak doświadczenia jedynie mnie cieszył.
Dorobiłam się jednak i swojej historyjki. Wszystko poszło lawinowo i wiele jest momentów, gdzie można by gdybać i może wszystko potoczyłoby się inaczej.
Zaczęło się od październikowego przeziębienia. Grzecznie odsiedziałam swoje w domu, szczęśliwie bez antybiotyków. Wyglądało na to, że czas choroby jest już za mną i mam spokój na kolejnych kilka lat. Jednak tegoroczna jesień była dla mnie wyjątkowo wredna. Przeziębienie wróciło półtora miesiąca później – tym razem poszły zatoki. A do tego tydzień przerwy w treningach…Znów udało się bez antybiotyków, chociaż już nie tak pewnie podeszłam do poprawy stanu zdrowia. Ale wiadomo – trenować trzeba. Tydzień absolutnej abstynencji sportowej to i tak sporo. Na pierwszy ogień poleciał bieg.
No i stało się. Wszystko szło świetnie do około 45 minuty treningu, kiedy kończyłam trzeci podbieg na Agrykoli. Poszły kolana. Jakby w jednej chwili się popsuły… Nie byłam w stanie nawet dotruchtać do samochodu, ledwo szłam. Od tamtego momentu minął miesiąc. Biegałam 3 razy. Pierwszy bieg był sprawdzeniem czy przypadkiem ten ból kolan mi się nie przyśnił. No i jednak nie przyśnił się. Pól godziny z zegarkiem w ręku i musiałam skończyć trening. Podjęłam też drugą próbę – może jednak to była jakaś zwida. Nie była – znów pół godziny i koniec treningu. Do tego dołożyłam spacer na mrozie do samochodu, co poskutkowało kolejnym przeziębieniem – tym razem z antybiotykami (już zdążyłam zapomnieć jakie to ogromne tabletki; wszystkie anytbiotyki są takie wielkie?).
Doktorzy Kuba Bielecki i Tomek Kowalski stwierdzili, że to napięte pasmo boczne. No i brawo Panowie, bo mieliście rację. Parę badań i okazało się, że mam boczne przyparcie obu rzepek i napięte pasmo biodrowo-piszczelowe.
Skrzywdzone rzepki
Zamiast na bieganie i basen zaczęłam jeździć na rehabilitację. Co za ból… Zawsze myślałam, że mam taką dziwną skórę na zewnętrznej stronie ud, że boli przy mocniejszym ucisku. A to napięte pasmo 🙂 Tyle lat niewiedzy… Przy okazji dowiedziałam się, że mam krzywy bark (!), ale to podobno może zostać.
I właśnie w trakcie rehabilitacji było trzecie bieganie. Całe 15 minut do pojawienia się bólu lewego – słabszego – kolana.
Jutro pierwsze po rehabilitacji bieganie. Mam nadzieję, że dobre rozciąganie i spokój w tym treningu pomogą powrócić do systematycznych biegów.
Wiadomo – trenować trzeba. Święta już minęły 🙂
Boli solidnie – wiem sam. Trzymaj się!