przynajmniej jakiegoś Achał-Tekińca.
W środowisku triatlonistów, słowo KOŃ nabrało od ostatniej niedzieli zupełnie innego wymiaru. W ten oto bowiem dzień, Marcin Konieczny, minął metę Triathlonu rozgrywanego na pełnym dystansie w miejscowości Roth w środkowej Frankonii, w Bawarii w nieprawdopodobnym czasie 8:48:05. Jego wynik jest dla nas maluczkich triatlończykow, tym czym dla ludzkości było lądowanie na księżycu. Tak jak w przypadku lądowania, tak i tu, niektórzy już snuja teorie spiskowe i mówią, ze to niemożliwe, tego śmiertelny człowiek nie mógł zrobić! No właśnie człowiek, tu tez nie którzy zaczęli mieć wątpliwości i zaczęli nazywać Marcina K. M-koniem. Przypisywać mu zaczęli rożne cechy końskie i nawet podpowiadają mu, żeby zmienił ksywkę z MKon na Mkoń. Tak sobie pomyślałem, może to i dobrze. Przecież my Polacy kochamy konie. Ja np. od najmłodszych lat dosiadałem rożnych rumaków i nawet takie studia sobie wybrałem, żeby jednym z przedmiotów była nauka jazdy konnej, a podczas wakacji obowiązkowy był obóz konny. Ach to były czasy.!
No dobrze ale skoro MKon jest koniem, to trzeba sobie zadać pytanie: jakiej rasy? Moim zdaniem w grę może wchodzić tylko jedna rasa. Mkon to koń pełnej krwi angielskiej, po prost Vollblut! Gdyby zajrzeć w drzewo genealogiczne Mkonia na pewno dokopalibyśmy się do Byerleya Turka, Godolphin Barba albo Darleya Arabiana. Mkon może mieć tylko takich przodków. Wprawdzie niektóre cechy i osiągane wyniki mogłyby świadczyć o rasie Achał-Tekińskiej, przypomnę krotko, ze Achał tekińce jako rasa pustynna, słyną z niezwyklej wytrzymałości, są przystosowana do bardzo wysokich temperatur i pokonują bardzo długie dystanse, bez odpoczynku czy pojenia, jednak szlachetność, wyniki i cala postawa, świadczą o tym że Mkoń to folblut.
Tyle o Mkonie. A ja? Co ze mna? Ile we mnie konia? Jakiej rasy jestem? Folblutem? Od niedawna przeciez wszyscy jesteśmy Mkonami. Wszyscy? Przecież nie wszyscy jesteśmy tak jak Mkon, czystej krwi angielskiej. Co do mnie, to moje wyniki lokują mnie na poziomie 'naszej szkapy’ lub 'Łyska’. Do tego ostatniego to nawet jestem ponoć podobny i co po niektórzy do dzisiaj wołają na mnie Łysy!!!
Ale jak pomyśle dalej to znowu mi nie pasuje. Nasza Szkapa i Łysek, to były konie bardzo łagodne, karne i pojętne. A ja? Ani łagodny, ani posłuszny, no i jeśli chodzi o pływanie to zupełnie niepojętny!!! A przecież wiemy, ze konie świetnymi pływakami są! Gdzieniegdzie konie wyścigowe trenuje się przecież poprzez pływanie!!! A ja co?! 1900 metrów w 50min. Koń by się uśmiał. Jedyna cechę końską jaką w sobie odnalazłem to dzikość tarpana, no ale niestety gatunek ten jest już całkowicie wymarły i nie ma się na kim wzorować! A z innych cech, nie wiem. Żona mi czasami mówi, co rżysz jak koń, a synek dawniej wspominał mój tatuś to jest silny jako koń i z nim to można nawet konie kraść. No ale tez było dawno i nie prawda…
Czyli co? D*** zbita, jak mówią. Kuhailanem nie zostanę! Choć kto wie, z drugiej strony mamy dużo przykładów, ze się da. Niektórzy pamiętają serial Karino. Dla chcącego nic trudnego. A jak i to nie wyjdzie, to zostanę po prostu Czarnym królewiczem, e tam, nim już jestem
Panowie Marciny, Grzegorz i wszyscy, dziekuje za mile komplimenty :)) @Lukasz cala przyjemnosc po mojej stronie! @Arek.. po twoim wystepie w Poznaniu, nawet nie wiem co napisac, jedyne co mi przychodzi na mysl to 'narodziny gwiazdy’ :)))))!
dzięki wielkie za doping w Poznaniu! 🙂
osobiście to więcej widze w sobie konia huculskiego albo mongolskiej krótkonogiej mongolskiej szkapy 🙂 fajny wpis. Kazdy zostanie takim mkonem jakiego sobie wytrenuje 🙂
Hihi jakie miłe, końskie słowa 😀 Ja – 'dziecko wychowane w stajni’ nie mogłam tego nie skomentować!! Moim zdaniem każdy triathlonista jest amerykańskim 'American Quarter Horse’, konie absolutnie wszechstronne (nie wiem czy akurat w pedałowaniu na rowerze, jeszcze nie sprawdzałam hehehe), niesamowicie wytrzymałe co by się zgadzało i bardzo ambitne. Sama na takich jeździłam i śmiało mogę powiedzieć, że to konie dla mnie 😀 Triathloniści własnie z tą rasą mi się kojarzą. A ja? Ja to tylko mały osiołek 🙂 pozdrowienia
Pozostajac w konskiej narracji powiem, ze trenowac trzeba, bo 'czas bieży, że go ani na koniu nie dogonisz…’ jaki bedzie efekt… 'a moja kareta gdzie? – tam gdzie ją konie zawiozły… ’ Mowi sie, ze 'z osla konia nie zrobisz’ ale 'Kiedy osioł poczuje ból, prześcignie konia’;))) Do roboty i nie narzekac:)))
🙂 już nijaki Benedykt Chmielowski próbował rozwikłać tę historię, jemu jeszcze nie do końca znaną i zrozumiałą… ale wiedział co pisze.. Koń jaki jest każdy widzi.
@Piotrek fajnie piszesz..masz dar:):):) No cóz chyba jestem troszke podobnym koniem jak ty:):) I mamy tylko nadzieje ze kiedyś zostaniemy 'czarnymi końmi’ ..czego Tobie i sobie zycze:):):):). A te 50 minut tez brzmi znajomo:):):)
hahaha dobre :)))))
Fajny wpis. Wyniki to indywidualna sprawa i nawet ostatni może być Mkonem . Ja przynajmniej mam taką nadzieję 🙂
Piotruś, chcąc robić jakieś analogie do koni i Twojej osoby to z pewnością jesteś koń który mówi i w dodatku pisze…! I nic w tym dziwnego… ponoć każdy koń by pięknie pisał, gdyby dać mu ze sto złoty. Też miałby aspiracje, ambicje i tęsknoty! Biorąc pod uwagę fakt, że zamierzasz mi złoić skórę to podchodzisz mi pod konia trojańskiego! Z temperamentu nie wiem , czy zimnokrwisty czy koń gorącokrwisty np. kłusak! Co do porównań z Mkonem to wszyscy jesteśmy kucami mongolskimi…. :-))