W ostatnim czasie dzieję się tyle ciekawego w naszym tri-świecie, że informowanie o tym, co u mnie mija się z celem. No bo kogo tak naprawdę to interesuje? Niewielu. Ponadto dzieję się tyle, że sam nie wiem, co miałbym wybrać, żeby niczego ważnego nie pominąć. Napisać o treningach w erze po-IM? O tym kiedy wróciła motywacja? O kontuzji stopy, z którą powoli mam nadzieję się żegnam, o ciekawych tematach na kolejne artykuły/felietony, które co rusz wpadają mi do głowy i jak już zabieram się do pisania, to wtedy praca zawodowa i tematy około zawodowe/medyczne, także publicystyczne, zaciskają pętle na szyi niczym kat i muszę odłożyć plany na potem. W międzyczasie do głowy przychodzą kolejne pomysły, co powoduje, że mam problem, który zrealizować jako pierwszy, więc nie realizuje żadnego. A ponieważ po długim roztrenowaniu i regeneracji wróciłem do treningów, to czasu jest jeszcze mniej i sił po treningach także nie za dużo.
Poza tym jak się piszę pierwszy raz o dłuższego czasu, to człowiek w ogóle nie wie, od czego zacząć. A może już nikt nie ma ochoty mnie czytać? Całkiem realne. Artykułów i felietonów na AT jak grzybów po deszczu, co rusz to prawdziwek albo przynajmniej kozak. Czyli co? Wyskoczyć z jakimś podgrzybkiem albo co gorsza maślakiem i dać się podeptać? A może po prostu pisać tak trochę o niczym, lać przysłowiową wodę i jakoś to będzie. Linijka za linijką i felietonik leci. Jak ktoś w przeszłości pisał felietony na kilka stron, to raz może napisać krócej, przynajmniej większość dotrwa do końca i może nawet się uśmieje. Gorzej, jeśli z politowania. Poza tym część, z każdym kolejnym przeczytanym zdaniem, będzie miała nadal nadzieję, że to tylko przydługi wstęp i na pewno jest w tym jakiś zamysł. A może to podstęp? W końcu ktoś kto pisał wcześniej z sensem, nie rzadko nawet merytorycznie, nie może zwyczajnie tak pieprzyć. Ale z drugiej strony kto mu zabroni? Tak, tak, jest oczywiście taka osoba, ale nie wymawiajmy imienia Ojca nadaremno.
No więc jak? Z sensem czy bez sensu? A może by tak podrzucić jakiś kontrowersyjny temat do dyskusji? To jest myśl! Sam mkon tak czasem robił. Teraz się „topi” to go wspomogę. Tylko co tu wymyślić? Trzeba pomyśleć. A tymczasem można się zastanowić jak organizatorzy Herbalife IM70.3 Gdynia poradzą sobie z przydzieleniem Krzysztofa I. do grup wiekowych. Tak, żeby się nie obraził. W końcu sam Sportowy Jeż Poranny pisał (komu jak komu, ale akurat im można wierzyć), że Pan Krzysztof ma „28 l. i ciągle spada”. A co jeśli organizatorzy nie trafią? Problem jest i to duży z czego niewielu wydaje sobie zdawać sprawę. A taki Maciej D., który chciał nie chciał musi trenować w Pendolino jadącym z Gdyni do Włoszczowej, bo kto wie, kiedy następnym razem uda mu się kupić bilet (także za Jeżem). Ale udaje mu się. Nawet robi zakładki. W jedną stronę składu rowerem, w drugą biegiem. GPS trochę się gubi, ale za to takich prędkości w treningu żaden triatlonista jeszcze nie odnotował. Obsługa składu zrezygnowała nawet z pomieszczenia służbowego, przerabiając je na strefę zmian. W ogromne osłupienie wprawił Maciej zarządzających projektem szybkich kolei, kiedy w trakcie jazdy pociągu, podobno z nudów, wyskoczył na rowerze z pociągu, objechał go dookoła po czym wskoczył z powrotem. Trzeba dodać, że zrobił to na rowerze czasowym, a nie jakimś tam góralu, co tym bardziej budzi podziw. W firmie produkującej lokomotywy szykują się zwolnienia.
I tak niepostrzeżenie dobiegam do końca felietonu. Bo nawijać makaron na uszy też trzeba umieć. Ale żeby Ojciec Dyrektor mi felietonu nie odrzucił, że niby o niczym, dlatego na koniec zapowiedziane wcześniej kontrowersyjne tezy dot. treningu triathlonowego, które mam nadzieję wywołają żywą dyskusję a na pewno znajdą kontynuację w niejednym artykule mądrzejszych ode mnie prawdziwków.
Teza pierwsza
Trening w wodach otwartych nie jest zupełnie potrzebny w trakcie przygotowań do zawodów, nawet tych pierwszych. Sam pływałem w wodach otwartych łącznie 9 razy w ciągu ostatnich dwóch lat – tylko podczas startów w zawodach i dałem radę (choć w pierwszych było ciężko). Co więcej, były to jedyne pływania w piance w trakcie mojej krótkiej przygody z triatlonem. W związku z tym uważam, że nakłanianie amatorów do treningów w wodach otwartych jest zawracaniem im głowy i marnowaniem ich czasu, który mogą poświęcić na trening. Woda to woda, płynie się tak samo, a pływanie w wodach otwartych samemu i tak nie przygotowuje do walki ze stresem podczas prawdziwego testu, jakim jest start w tłumie. Więcej pożytku przyniesie walka na torze pływalni z kilkoma marudami. Co prawda mówi się, że pływanie w wodach otwartych, to pływanie non-stop bez mikro przerw przy nawrocie, ale osobiście uważam, że to ma mniejsze znaczenie i jak ktoś uczciwie trenuje na pływalni, to bez problemu przepłynie odpowiedni odcinek w wodach otwartych. Jedyne co buduje doświadczenie zawodnika w pływaniu w wodach otwartych, w trackie zawodów to… pływanie w trakcie zawodów. Dlatego im więcej startów, tym pływa się lepiej i luźniej.
Teza druga
Trening zimą na trenażerze na rowerze czasowym nie ma kompletnie sensu. I tak większość czasu powinniśmy trenować na rowerze szosowym, więc wystarczy jak na rower czasowy wsiądziemy parę tygodni przed startem. Żeby przyzwyczaić siedzenie i nogi do nowego ułożenia i innej mechaniki pracy nóg. Ja tak zrobiłem w tym sezonie pomimo tego, że rower czasowy kupiłem już jesienią ub. roku. Dostałem wtedy radę, żeby trenować na TT także zimą, bo inaczej nie przyzwyczaję się do nowej pozycji ustawionej na sesji bike fittingu. Nie robiłem tego, bo szkoda mi było roweru. Poza tym w mojej opinii przy nauce jazdy na TT najważniejsza jest równowaga, a tej nie można się nauczyć w domu. Trzeba wyjechać na drogę i 80% treningu wykonać leżąc na lemondce. Pod górkę i na zakrętach także. Zrobiłem takich jazd w trakcie sezonu startowego wiele i to dało mi dużo. Początki były trudne, ale dałem radę i na TT czuję się bardzo stabilnie, a zawody pokonuje w ponad 90% leżąc. Dlatego uważam, że zimą rower TT powinien odpoczywać i po prostu dobrze wyglądać.
To tyle na początek, zapraszam do dyskusji. Upieram się przy swoim, ale proszę mnie przekonać, że nie mam racji.
@ Marcin K . Jeszcze przypomniala mi sie ciekawostka o wpomnianym Davie Scott . Bob Babitt nazywany „encyklopedia Ironmena” http://www.babbittville.com/author/bob-babbitt/
mowil o nim iz byl takim minimalista ze nie uzywal nawet zwyklego licznika na rowerze. ??? :-0
Czekolade lubie i jem dosc sporo(magnez) ale tej najbardziej gorzkiej jaka moze byc . Kupuje w Health Food Stores.
Rano obowiazkowo lyzka kakao do owsianki .:-)
Jednak podobno najlepsze zrodlo magnezu to pestki dyni, tez dodaje do owsianki . 🙂
@Andrzej.
Jeśli Dave Scott tak pisze i robi to mało mnie przekonuje. Jeśli Ty – nie dyskutuję już wiecej 🙂 co tylko potwierdza, że każdy z nas swe sposoby ma. Marcin – dzięki za uruchomienie tematu. Może następnym razem coś o czekoladzie w diecie triathlonisty? 😉
Mariusz, dla mnie to co piszesz było zrozumiale od samego poczatku;) Czesto kwestia zrozumienia wzajemnych z pozoru roznych racji, ktore nie musza sie wcale wykluczac, to kwestia spojrzenia z innej perspektywy. Pozdr.:)
Marcin, powoli dochodzimy do porozumienia/zrozumienia się:) Pozdrawiam serdecznie!
Mariusz, to masz szczescie, ze akurat zerknalem w net, bedziesz spal jak dziecko;) To co napisales to oczywista oczywistosc ale z punktu widzenia optymalizacji treningu tri jest dla mnie nie istotna. Mam wrazenie, ze jestes tak mocno ufiksowany na plywaniu (co jest zrozumiale) i jego optymalizacji, ze reszta jest niewazna. Wg mnie zysk z ew, trenowania w open kosztem czasu treningu na basenie i kosztem co gorsza innych treningow czyli roweru i biegu bylby strata. A dla zdecydowanej wiekszosci plywanie open nie jest latwo dostepne. Czyli ja nie polemizuje z tezą, ze plywanie open jest energetycznie rozne tylko uwazam, ze ta skorka nie warta wyprawki. I oczywiscie pisze to z pozycji sredniego amatora jakich jest tu zdecydowana wiekszosc, bo oczywiscie gdybym walczyl o podium, sloty itp. i ew. zysk 1 min w plywaniu na polowce albo pelnym mialby mi pomoc to szukalbym wtedy tego co moze mi ten zysk dac. Zakladam, ze mam jeszcze tak duzo do poprawy w swoim plywaniu, ze treningi w open to ostatnia rzecz, ktora moze przyniesc jakis progres. Z Twojego punktu widzenia, jak trenujesz zawodnikow plywajacych na bardzo wysokim poziomie pod kazdym wzgledem jest zrozumiale, ze przygotowujac kogos do startu w open trenujszecie w open. Tak to sobie tlumacze;) Pozdrawiam Cie!:)
„…z punktu widzenia naszego zycia juz tak:)” Bardzo madre podsumowanie. Na basenie mozna sie przygotowac do plywania w wodach otwartych. Ja plywam w wodach otwartych praktycznie tylko na zawodach i ew. podczas urlopu nad Baltykiem. Nawiazujac do optymalizacji wykorzystania czasu szkoda mi zabawy na szukanie dobrego „bajora” na plywanie lub na dojazd do niego. Z tej optymalizacji bylo w tym sezonie 33min na polowce i 1.11 na pelnym. Ale zaznacze,ze plywanie w otwartych zbiornikach jest dla mnie czyms naturalnym (wspomnienia dziecinstwa i mlodosci) i nie potrzebuje sie jakos przelamywac. Oczywiscie, to co mowi Mariusz o metodyce treningu do zawodow w wodach otwartych jest oczywiste ale zycie zyciem..:)
Marcin, jak nie skomentujesz, to nie zasnę!:)
„trudno jest podać kontrargumenty świadczące o tym, że z punktu widzenia treningu triatlonowego, jego optymalizacji, te tezy są fałszywe” Marcin, jeśli argument z 5.12.14 godz 12 nie trafia, to co można zrobić? Oczywiście argumenty, że nie ma czasu na dojazd, że coś tam, są ważne i decydujące. A nawet to, że ktoś nie lubi po prostu trenować w jakiś bajorach. W końcu to wszystko ma dawać radość. Ale nie zaprzeczajmy wiedzy i logice. Oczywiście można się przygotować na basenie do pływania na wodach otwartych. Choćby Twój przykład jest bardzo dobry. Ale nie będzie to przygotowanie optymalne z punktu widzenia metodyki treningu. Ale może z punktu widzenia naszego życia już tak:)
@Marcin Konieczny. A ja wlasnie tylko startuje na TT.
Dokladnie robie ostatnia dluga jazde 60-80 km tydzien przed zawodami i w dzien przed sprawdzienie wszystkich mechanizmow (10-15km) . Treninng , szosa i SB .
Glownym powodem tego , ze unikam TT i pozycji areo jest to iz w tej pozycji miesnie posladkow sa duzo mniej zangazowane w prace niz w pozycji szosowej . Tak jak to wyjasnia Dave Scott .Trudno wiec w tej pozycji je wytrenowac . Trudno zbudowac „climbing power ” na TT , chyba ze przesuniemy siodelko do tylu w pozycje szosy.
Lubie podjazdy , to moja mocna strona . Dlatego cztery razy robilem IM Wisconcin . :-))) Dalej wiec bede trenowal tylko na szosie . 🙂
Siodelko w moim TT jest najwygodniejsze jakie kiedykolwiek mialem i zadnych problemow przejechac 90% ze 180km na aerobarach.
Drugi powod to bezpieczenstwo . Szosa jest zdecydowanie bezpieczniejsza w sterowaniu co dla mnie gdy musze pokonac okolo 20 km i setke swiatel by wyjechac z miasta , jest dosc istotne.
W 2009 przed Kona , przez dwa miesiace plywalem tylko w jeziorze (strajk sluzb komunalnych i zamkniete baseny) .
Liczylem na czas 1:15 , poplynolem 1:13 . Jeden trening zajmowal mi jednak 3-4 godziny z dojazdem . Jez Ontario jest zimne i latem smierdzace glonem , wiec kaze plywanie to byla podroz na inny akwen oddalony o 70 km. 🙂
Ja zawsze mogę być tym nezgadzającym się 🙂
Marcin, mam nadzieję, że dasz znać z wyprzedzeniem a oczywiście Małżonka Szanowna ma rację;))) Co do roweru to w tym roku po raz pierwszy jeździłem na zewnątrz do połowy listopada, co uważam za swój sukces;) Teraz ujeżdżam trenażer i powoli łapię klimat, też to lubię. Trenuje głownie na szosie a już do wiosny na pewno zgodnie z tym co podaje Andrzej za D.Scottem ale w sezonie (a to był mój pierwszy na TT) dużo jeździłem pomiędzy startami na TT i bardzo dużo mi to dało. Chyba nie napisałem, że jest mi niewygodnie, na początku było trudno się ułożyć pomimo Bf ale udało się w końcu znaleźć swoje miejsce w siodle i na lemondce i IM pokonałem praktycznie leżąc.
Pływanie w open nadal do mnie nie przemawia jako trening.
Ale jedna ogólna uwaga dot. całej dyskusji, zwróćcie uwagę, że moje tezy z założenia są prowokacyjne i kontrowersyjne, nie zakładają odcieni szarości, jest czarne albo białe. Oczywiście zdaję sobie sprawę z tego, że nie jest to takie proste ale zabieg był celowy. Wziąłem na siebietrochę rolę adwokata diabła i próbuje bronić tez, o których wiem, że mogą zostać w części zakwestionowane. I problemy jakie podałem są w miarę proste z punktu widzenia treningu, są kwestie bardziej skomplikowane dot. metodyki treningu, odżywiania itp itd. I zobaczcie, że trudno jest podać kontrargumenty świadczące o tym, że z punktu widzenia treningu triatlonowego, jego optymalizacji, te tezy są fałszywe. Bo np. argument, że pływanie w open jest istotne bo jest mniej nudne to nie argument za pożytecznością tego bodźca. Podobnie argument, że robię to bo lubię. Ja tego nie kwestionuje, żeby robić to dlatego, że się nam podoba, sam tak często postępuje. Ale czy to jest argument, że jest to z punktu widzenia treningu istotne? Jest taka jedna międzynarodowa konferencja medyczna dot. reumatologii, w której każdy z omawianych problemów jest prezentowany przez dwóch wykładowców – jeden jest za, drugi przeciw (czasem nawet wbrew sobie) – chodzi o to, żeby pokazać, że często obrona nawet wydawałoby się oczywistych tez nie jest prosta, tak jak obalenie z pozoru fałszywych:) Ale powiem Wam, że takie dyskusję najbardziej wzbogacają:)
Marcinie. Więc dodaję niniejszym, że:
1. najgorsze jest albo 100% tego albo tamtego a ja mawia moja Małżonka Szanowna – żadna przesada nie jest dobra. Wiec jak mam tylko okazję to zimą idę na dwór. jak idę na dwór to zabieram szosę albo mtb (rzadziej). Ale treningi JAKOŚCIOWE robię na tt. Wygodniej mi się jeździ, mam moc (tylko w tym rowerze) i wysiaduję siodełko. Nie wyobrażam sobie trenowania 100% treningów na szosie i startowania tylko na TT.
2. Nie przemawia do mnie argument, że na TT jest niewygodnie. Jak jest niewygodnie to czas zmienić fittera albo zagadać do fittera i wyrzucić ekierki i cyrkle. Poza tym właśnie długie zimowe jazdy na TT dają możliwość ćwiczenia mięśni karku (oglądanie filmów na laptopie stojącym na podwyższeniu). Oczywiście alternatywą jest kupno kasku czasowego i jechanie na nim patrząc na drogę (już na zawodach) 😉
3. Pływanie w wodach otwartych ma inny cel niż trening zadaniowy. Prawdą jest, ze nie da rady pływać tam „odcinków”. Ale już „wypływanie” to chyba lepiej robić od czasu do czasu bo i mniej nudno niż na basenie (chociaż to chyba są te śmieciowe mile)
Na koniec – kiedy przyjadę to dam znać odpowiedni wcześnie. W końcu spodziewam się „bramy” 🙂
Tezan nr 1. Pływanie w ”czarnej wodzie” moze i nie jest konieczne ale jak slucham/czytam na poczatku sezonu uwagi jaka ta woda byla zimna to sie tylko usmiecham pod nosem 🙂
Podobno dzielimy sie na tych co lubia trenowac i na tych co wola startowac. Ja generalnie lubie obydwie aktywnosci co do plywania w open nie ma sie zupelnie nad czym zastanawiac teza jest falszywa. Warto plywac w open bo jest to poprostu 100 razy fajniejsze niz basen szczegulnie po zimie i godzinach spedzonych pod dachem.
Arek, jeśli masz na myśli zrobienie jednego dwóch treningów w open przed zawodami to mogę się zgodzić ale jeśli chodzi o typowy trening, który jak już wiemy nie polega na zaliczaniu „śmieciowych km” to jednak wg mnie basen, bo w open trudno Ci będzie zrobić np. taki trening jaki miałem w pt:)
200 rozpł L p.30”,
600 (50dok, 50kr L, 50NN, 50przek, 50kr L, 50RR) p.1’,
200 kr L p.40”,
600 (50dok, 50kr L, 50NN, 50przek, 50kr L, 50RR) p.1’,
200 kr L p.40”,
200 rozpł L
Albo inne treningi, w których pływasz różne odcinki z różną intensywnością i zadaną przerwą. W open można rzeczywiście zrobić ostatnie treningi przed startem skupiając się już na oswojeniu z open po przerwie i być może testem tempa startowego. Choć i tak wg mnie prawdziwym testem są częste starty. Ale ja sprowokowałem tą dyskusję właśnie po to, żeby ktoś mnie (i jak widzę innych) przekonał, że te tezy są fałszywe (z pktu widzenia tri a nie pro pływaków czy kolarzy) i jak na razie nie widzę takich argumentów oprócz oczywiście pewnych bardzo specyficznych sytuacji.
Plati, wg mnie na tak zwany chłopski rozum… w takim przypadku jak Twój stawiałbym jednak na jezioro, przynajmniej kilka razy przed startem. Dlaczego? Masz możliwość popływać w piance, bardziej ,,oswoić”, jednak różni się trochę to pływanie. W odróżnieniu do basenu nie masz chwili wybicia z rytmu poprzez nawroty. Dodatkowy plus to przećwiczenia wkładania i zakładania pianki. Minus to jednak bezpieczeństwo…
Trenujemy glownie na szosie , scigamy sie na TT .
Tak mowi „The Man” (Dave Scott) , wyjasniajac dlaczego :
https://www.youtube.com/watch?v=yYSwNo7dDzg
Pozycja na TT :
https://www.youtube.com/watch?v=RJlBXFMZLnw
Gorki :
https://www.youtube.com/watch?v=RigbHG8ZmDY
Laguna, masz racje, ze wtedy warto byloby picwiczyc. Startowalem w Gdyni w ub roku i akurat bylo spokojne morze i plynelo mi sie lepiej niz jezierze, wiadomo zasolenie zwieksza wypornosc. Ale wiem, ze moze byc wieksza fala i wtedy moze mialbym problem. Tylko jak mam potrenowac w morzu na fali jak mieszkam 600 km dalej?:) Ciezko moze byc sie zgrac z Baltykiem;)))
Artur, jak najbardzie jazda w sezonie na zewnatrz na TT przynajmniej jeden trening w tyg duzo daje, tu akurat w przeciwienstwie do treningowego plywania open wczesniejsze doswiadczenie i szukanie pozycji w czasie realnej jazdy jest wazne.
Na trening? Sadze, ze basen:)
to może inaczej: jeżeli basen i open wiąże się z tym samym czasem na trening (nie tracimy czasu na dojazd i tak dalej….) to co warto?
Teraz zobaczylem wpis Laguna. Podzielam obseerwacje. Planujac start w morzu warto wczesniej w nim poplywac. Wielokrotnie plywalem w naszym Bałtyku przy duzej fali. Uczucie nie do opisania. Warto to przezyc zeby wiedziec jak sie w takich sytuacjach zachowac:)
I Marcin wbil kij w mrowisko triathlonu!!!:))) Caly nasz Ekspert!:)))
Co do wod otwartych to mam podobne zdanie jak wiekszosc. Nie widze wiekszych zalet plywania w wodach otwartych pred zawodami.
Rower. Podobnie jak Mateusz Petelski od wrzesnia wsiadam na mtb. I widze same zalety takiego treningu. Poczynajac od mentalnej zmiany. Nie mowie oczywiscie o jakis karkolomnych wycieczkach gorskich na mtb a raczej o jedzie „lamanej „-szosa/sciezki rowerowe/drogi polne i lesne itp. Dodatkowa zaleta jest swobodny wybor pokonywanych przewyzszen. Co do treningu pod dachem to cwice na ergometrze rowerowym. Teraz mam taki do jazdy w pozycji aero. Fantastyczny! Osobiscie na TT wsiadam bardzo wczesnie w sezonie a treningi dla urozmaicenia wykonuje i na TT, i na szosie. Wczesny „dosiad” TT pozwala mi na dopasowanie sie do roweru i ew.korekty pozycji. Do jednej rzeczy sie przyznam. Przeszedlem ewolucje podejscia do treningu pod dachem. Obecnie doceniam jego wartosc. Moze dlatego, ze potrafie ten czas wlasciwie spozytkowac. Ale wyrwanie sie na trening mtb zawsze jest super!
Jeżeli planuję starty na akwenach płaskich ( jeziora ) pływanie open nie ma większego sensu. Strata czasu na dojazdy. Ale nikt nie wspomina o akwenach zafalowanych ( otwarte morze ). Pływanie na fali ( choroba morska ), prądy ( „stoisz ” w miejscu a nawet się ” cofasz ” ! ) , tego nie ma na basenie. Kto planuje starty na morzu musi sporo popływać w morzu w różnych warunkach.
Pewien doświadczony triathlonista wybrał się na zawody do RPA i skończył je na pływaniu nie mogąc przejść przyboju.
Grzegorz, teoretycznie tak ale czy zadziała w praktyce? Ułożenie na TT zawsze będzie kompromisem między wygodą a aerodynamiką, ja jestem słabo rozciągnięty ale mogę leżeć ponieważ pozycję na Bf ustawiliśmy tak, żeby uwzględniała moje ograniczenia, tzn. nie leżę nisko, bardzo agresywnie tylko jednak wyżej. Czyli dla mnie wygodniej ale za to mniej aero. Myślę, że jeśli problem pomimo ustawienia na sesji są mięśnie grzbietu to nie rozciągniesz ich na rowerze, musisz je rozciągać „na sucho”, poza tym często to nie mięśnie grzbietu stanowią problem a dwugłowe uda, też mam je słabo rozciągnięte. Rotowanie miednicy jest trudne i tylko w boju możesz to dobrze sprawdzić. Generalnie uważam, że nawet jak się „ułożysz” na TT na trenażerze to i tak będziesz szukał pozycji od nowa jak wyjedziesz na drogę, szczególnie w przypadku TT różnica jest spora.
Co do masakry w pierwszych zawodach to znam to dobrze, możesz przeczytać o moich mękach w pierwszym felietonie z Malborka ale uważam, że nawet jakbym zrobił wcześniej trening w open to i tak nie przygotowałby mnie na tą masakrę startową jaką przeżyłem. Zobaczysz, że w przyszłym sezonie w pierwszym starcie będziesz przeżywał te same katusze jak w tym roku, dopiero ze startu na start będzie lepiej;)
@Marcin twoja odnośnie TT jest słuszna jesli patrzysz sie ze swojego punktu widzenia. Sam pisałeś ze jeździsz 90% dystansu w pozycji na lemondce. Ale jest wielu dla ktorych ta pozycja jest niewygodna ( ucisk na przeponę, za małe rozciągniecie mięśni grzbietu, niemożność odpowiedniego przodopochylenia miednicy). Tak wiec dla takich osób którzy zainwestowali juz a TT zima do super okres do ” ułożenia” sie na rowerze. Bo na 1-2 tygodnie przed zawodami moze być zdecydowanie za pózno!!!!:):) . Jesli chodzi o open water……to moje pierwsze pływanie to był Sieraków i byla masakra ( krotki oddech, czerń wody). Myślę ze warto przed pierwszymi zawodami kilka razy popływać w jeziorku czy warto trenować na stałe…nie wiem nie mam takiego doświadczenia. Ale w maju i czerwcu lubiłem niedzielne treningi. Zona zawoziła mnie nad jezioro….godzina pływania i powrót 60km na rowerze. W ten sopsób masz 2 pieczenie na jednym ogniu ( zakładka i open)
nie napisałem, że nie można ćwiczyć 😉 sam to ćwiczę, ale na basenie jest dużo łatwiej czyli rozdzielone tory, ściany…..inaczej to wygląda jak płyniesz pod słońce, fale i na środek jeziora…
Arek, to racja ale to tez zalezy od pianki, niestety za dobra elastycznosc placi sie sporo wiecej. Z tego co pamietam to Andrzej kiedys polecal jesli temp na to pozwala plywanie w piance bez rekawkow. A teraz juz naprawde wychodze na bieg;)
Zgadzam się co do pływania w piance w basenie…. masakra, kokones można ugotować 🙂 Ale! Zaważyliście, że mimo wydawać się mogło dopasowania pianki to jednak ruch ramion jest jakby lekko ograniczony… po kilku pływaniach można przyzwyczaić się do tego….zatem pływanie w piance jest wskazane przed zawodami, szczególnie jak można to robić na wodach otwartych. Zwłaszcza jak nie wymaga to jakiś mega wypraw to super sprawa…. Nie zgadzam się z Platim, że na basenie nie można ćwiczyć nawigacji… 😛 Sory.
Masz racje Plati, jak ktos czuje strach przed czarną głębią to mozna sie probowac przelamac robiac taki trening. Mozna tez latem jak jest dostep zrobic trening w piance na otwartym basenie 50m nie robiac nawrotow z odbiciem od sciany tylko lekkie kółko, taka namiastka plywania open bez zatrzymywania sie. Mialem takie plany w tym roku ale tez mi sie nie chcialo bawic w przebieranie w pianke itp:)
Ide zrobic drugi trening dzisiaj, rano plywanie a teraz bieg;)
bardziej chodziło mi o komfort taki jak przełamanie strachu przed pływaniem na otwartych, bo basen wiadomo można się zatrzymać, no i kolor wody…..;)
mkon, zaczynajac od konca czyli od po trzecie, a jakie sa argumenty za? tzn wg mnie treningowo korzystamy wiecej robiac trening na szosie wiec pomijajac kwestie poluzowanych srubek pytanie brzmi po co? ta teza zaklada ocywiscie, ze mamy wybor szosa albo TT na trenazer. Co do po drugie to oczywiscie mozna sie z tym jednym procentem zgodzic jesli komus przywyczajenie sie do pianki idzie opornie i czuja po ubraniu duzy dyskomfort, przy dobrze dopasowanej ucisk na klatke piersiowa jest znaczny i to powoduje u czesci osob problemy z oddychaniem i musza sie ulozyc, nawigacja rzecz sporna, bo nadal uwazam, ze nawigowac tzn plywac ekonomicznie z patrzeniem do przodu mozna sie nauczyc na basenie a i tak zawody i walka w tlumie sprowadza na ziemie i daje prawdziwa lekcje nawigacji.
No i w koncu do po pierwsze… to ja musze felieton napisac, zeby sie dowiedziec, ze mkon przybywa do bb, normalnie sie chyba obrazilem i sam nie wiem, co zrobic, zebym sie przestal gniewac;))) I co to znaczy „za chwile…”?!?! i na ile?!? Gdybym sie nie gniewal to bym chyba napisal sms’a ale poczekam…;)))
Więc i ja dodam swój punkt widzenia. z jakiegoś już doświadczenia. Co do pływania jest tak jak Marcin mówisz optymalizacja. Ale i pływanie samemu ma się nijak do zawodów.
Co TT, gdybym miał (marzenia – jeszcze) to bym jeździł jak najwięcej. a co niech się d…a przyzwyczaja. Uważam że to jak z nauką czegokolwiek. Im więcej tym lepiej
Po pierwsze – za chwilę będę w BB to naprostuję p. Stajszczyka jak trzeba – czyli apel do wszystkich, którzy się nie zgadzają – dawajcie znać 🙂
Po drugie – co do OPEN Water – zgadzam się w 99%. Ale 1% jest dla tych co to pianki nie spróbowali albo nie potrafią nawigować.
Po trzecie – całkowicie nie zgadzam się z tezą o TT. Ale nie zgadzam się bo nie widzę za bardzo argumentów za tym, żeby NIE jeździć. Bo co? Bo się zepsuje? Bo się śrubki poluzują? To tak jak trzymanie pilota od telewizora w folii…
Mariusz nie ma miedzy nami niezgody, w tym co piszesz jest prawda:) Moja teza wlasnie z troski o czas na trening sie zrodzila, bo jesli mam na plywanie 3h w tygodniu (tyle srednio plywam) to lepiej zrobic 3 treningi na basenie niz jeden w open, bo jakbym mial sie dostac do jakiegos jeziora, przebrac w pianke, poplywac i w druga strone to chyba te 3h bym stracil:) Wiec jesli piszemy o optymalizacji, ktora jest tak bardzo modna ostatnio to w treningu triatlonowym optymalizacja nie jedno ma imie:)
Plati, wlasnie taki powód treningu w open water próbuje obalić, tzw komfort psychiczny jaki zyskujesz plynac samemu w open jest zludny i nie przygotowuje do startu w zawodach. A wracajac jeszcze do poprzedniego watku czyli nawigacji to w tym roku nawigowalem naprawde dobrze (nie liczac jednego zejscia w bok na IM) a to dzieki temu, ze w treningu na basenie bardzo czesto mialem cwiczenia nawigacji i po prostu nauczylem sie plynac ekonomicznie jednoczesnie nawet bardzo czesto patrzac w przod. A w open i tak mniej widze bo plyne bez okularow i jak jeszcze swieci słonce to jest slabo;) Poza tym nawigowanie w open jak sie plynie samemu i na zawodach w tlumie to dwie rozne nawigacje.
Wspomniałem o różnicach w pływaniu na różnych wodach tylko z powodów czysto praktycznych. Ktoś, kto dysponuje taką wiedzą, może zoptymalizować swój trening i nie tylko nie dokładać godzin, ale nawet ich ująć, jeśli chce wyniki utrzymać na dotychczasowym poziomie. Fakt, znam osoby które po prostu lubią się zmęczyć, zresetować na treningu, bez oczekiwania jakiś rezultatów wynikowych. I takich też bardzo podziwiam, to też jest świetne.
mi inaczej się pływa w piance i bez niej 😉 zwłaszcza po okresie przygotowawczym. żeby była jasność to 90% treningów robię na basenie jednak uważam, że warto popływać w open dla komfortu psychicznego 😀
Mariusz, to co piszesz to na pewno prawda tylko, ze my sie nie przygotowujemy do zawodow plywackich tylko tri i zdecydowana wiekszosc nie walczy o kolejne sekundy na kazdej setce. Jesli mialbym poswiecic kilka godzin na trening open water to zdecydowanie wiecej skorzystam robiac w tym czasie plywanie na basenie i rower lub bieg jako drugi trening.
Plati, w tej tezie tez to przemycilem, ze w piance tylko na zawodach, po jakiego diabla na baśenie? Jak masz dobrana pianke dobrze to nie ma potrzeby plywac w niej sezonie, to to jest teza dodatkowa. Wg mnie nic nie daje.
Lukasz, pelna zgoda, ze w sezonie przed zawodami trzeba potrenowac na TT, szczegolnie jak to pierwszy sezon na takim rowerze i jak IM przed nami:)
Andrzej, krotko i na temat;)))
Wofy otwarte też tylko na zawodach ale o pływaniu to ja się nie będę wypowiadał.
Szosy a tym bardziej czasówki nie dotykam od września do marca. Całą zimę na mtb lub spinningu. W sezonie też na mtb kręcę, polecam 🙂
Profil energetyczny pływania na basenach 25, 50m i open water jest bardzo różny. Do tego stopnia, że są wybitni pływacy mający topowe wyniki jedynie na basenie 25, a na 50 się nie liczą. I odwrotnie. Nawet ci, którzy wyniki mają i tu i tu, przygotowują się bardzo różnie do sezonu na 25 i na 50. I na różnych basenach. O open water już nie wspomnę.
Nie plywam w wodach otwartych, szkoda czasu . Na TT robie jedna jazde przed zawodami .
Co do plywania w wodach otwartych pelna zgoda. Wystarczy kilka razy w roku. Ja tez w tym roku plywalem jedynie podczas zawodow i moze ze dwa razy dzien orzed zawodami.
Co do jazdy na Rowerze czasowym na trenazerze…nie wiem. Specjalisci od bike fittingu powinni sie wypowiedziec. Ale dodam tez, ze im dluzszy dystans mamy do pokonania w zawodach na takim rowerze, tym czesciej powinnismy jezdzic na Czasowce. Do Ironmana najlepiej katowac czasowke jak tylko zrobi sie cieplo.
teza I- a co postrzeganiem przestrzennym ?- pływanie na basenie po torze nie nauczy dobrej nawigacji. po drugie- kiedyś spróbowałem pływać na basenie w piance- ugotowałem się 😉
tezę II potwierdzę/ nie zgodzę się po zimie 😉
Jakub, dopiero teraz doczytałem… nie odważyłbym sie chyba na jazde na rolkach na TT, to już jest nie lada sztuka!
Arku, mam nadzieję na bardzo dobry wywiad dot. plywania w wodach otwartych, moja prowokacyjna teza to tylko krótki wstep do tego co przygotowujesz;) I mam nadzieję, że ew. dyskusja pomoże w opracowaniu tematu:)
Jakub, oczywiscie teza zaklada, że mamy do dyspozycji szose i TT, w przypadku kiedy ma sie tylko TT albo tak jak Ty TT i górala to… nie wiem;))) Chyba trzeba kupić szose i po kłopocie:) Ja też od razu dodam, że na góralu od dwoch lat nie jeżdżę i cały trening także jesienią i zimą robię na szosie. Znam opinie, że warto zrobić troche treningow na góralu w tym okresie ale też mnie nie przekonują;) Co innego jazda dla przyjemności, jak ktoś lubi to ok.
Marcin, Ty nie bądź taki filozof! 🙂 Przede wszystkim mógłbyś opisać jakie przygotowania ( po cichu!) robiłeś do IM! A tak się zarzekałeś, że projekt IM 2015 nie dla Ciebie! Teraz już wiem dlaczego – za późno! 🙂 Druga sprawa – podebrałaś mi temat, który już sygnalizowałem i robię przymiarki tzn. pływanie na wodach otwartych… Niedobry…!
A ja po polemizuje trochę, a co jak ma się tylko TT i gorala? Nie jeździć na TT zimą? Równowagę można ćwiczyć również na rolkach ja mam taki trenazer i polecam do tego typu ćwiczeń jazda na nim na lemondce nie jest taka prosta, proszę spróbować 😉
teza II zgadzam sie , w tym roku rower trenowałem od lutego dopiero w czerwców wziąłem TT , i to co piszesz równowaga jest najważniejsza , a jak noga mocna to czy zwykły czy TT to i tak pojedzie 🙂 oczywiście dotyczy to amatora bo pro to PRO