Po przeczytaniu niesamowitej historii na akademii triathlonu wrzucam coś nie mniej przejmującego i równie inspirującego.
Mowa tu o profesjonalnym triathloniście Jordanie Rappie ścigającym się w Ironmanach, który został potrącony przez auto podczas jednego z kolarskich treningów. Cudem uszedł z życiem dzięki pomocy żołnierza, który akurat wracał do domu i zatrzymał się widząc, że coś się stało na drodze. Udzielił mu pierwszej pomocy i zatamował krwotok. Dzięki temu Rapp przeżył. (Więcej tutaj http://www.vcstar.com/news/2010/mar/29/triathlete-says-seabee-saved-his-life-after/)
No i teraz przechodzimy do puktu kulminacyjnego całej tej sprawy.
Ten sam facet, który w 2010 roku uległ groźnemu wypadkowi, w 2011 wygyrywa Ironman Canada. Wow. Jak bardzo trzeba być zmotywowanym, żeby po czymś takim wrócić w ogóle do życia, nie mówiąc już o treningu i to jeszcze na najwyższym poziomie. Ile bólu i cierpienia trzeba doświadczyć ? Nie chcę wiedzieć. Ów bohater sceny triathlonowej pojawia się na http://forum.slowtwitch.com/ pod pseudonimem Rappstar i odpowiada na pytania dotyczące sowich startów. Sympatyczny gość. Wszyscy życzą mu jak najlepiej, ja również. Postrzegany jest jako przyszły nr 1 na Hawajach, on sam zapowiada, że jeśli się pojawi, to tylko żeby wygrać.
Wiara góry przenosi 🙂 U najlepszych sportowców (jest kilka takich przykładów) dosłownie podnosi ich z grobu.