Nie udało się wyjechać na obóz wiosenny, więc postanowiłem przynajmniej zamknąć sezon jakimś atrakcyjnym zgrupowaniem. Po zawodach w Gołdapi stwierdziłem, że nie będę jeździł w tę i z powrotem i zostałem na Suwalszczyźnie. Oboz miał charakter przedłużanego taperingu z elementami diety enduro.
Co to jest tapering każdy wie, a dieta enduro polega na długich, spokojnych wysiedzeniach przepełnionych konsumpcją miejscowych potraw, po których następują jeszcze dłuższe wyleżenia (przygotowania do długiego kroku pływackiego i polegiwania na lemondce). Ta jednostka treningowa oparta była w głownej mierze na kartaczu suwalskim.
Oczywiście, pierwsze ujęcie nie pokazało ważnego elementu diety enduro, to znaczy ćwiczeń na wątrobę. Aby podnieść jej parametry i zoptymalizować funkcjonalność stosuje się tu napój pod nazwą 'Kopytko Łosia’ (opakowania przypadkowe, nie wskazują pochodzenia zawartości).
Ma znakomite właściwości znieczulające, zwalcza stany zapalne, dezynfekuje oraz podnosi ducha rywalizacji. Również skutecznie buforuje produkcję kwasu mlekowego w mięśniach długich, wolno-kurczliwych.
Po ponad dwutygodniowym turnusie czuję się zdezynfekowany, ztaperingowany i wysoce zmotywowany.
Do zobacznia w Gdyni!
@Marcinie, już na mojej diecie parówkowej osiągałeś wspaniałe wyniki . Teraz po kiszoniaczkach i salcesonie będziesz normalnie rył asfalt pedałami!!! @Albin, w tym roku już obozu nie będzie, ale trzymaj rękę na pulsie. Pierwszy turnus 2016-ego będzie w długi w-end majowy.
Mareczku, mam nadzieje, ze Łoś zbyt mocno Cie w głowę nie kopnął swoim Kopytkiem;)) Z czystym sumieniem po przeczeniu tej relacji oddając sie przyjemności taperingu zjadłem właśnie kilka kromek chleba na zakwasie z salcesonem przygryzając domowymi kwaśnymi ogóreczkami z czosnkiem;)))
Czuję, że właśnie takiego obozu mi zabrakło 🙂 Zwłaszcza dobrze wytrenowana wątroba jest kluczowym czynnikiem sukcesu na długim dystansie! 😉 Ależ zgłodniałem… 😉
@ Łukasz – po wynikach ich poznacie! Pod koniec sierpnia będziemy wiedzieć czy Twoja decyzja aby wybrać śmiesznie górzyste Włochy nad ekstremalnie pagórkowatą Suwalszczyznę była prawidłowa. Miałeś swoją szansę..
:-))) brzuch mnie boli od śmiania się! Każde zdanie PEREŁKA! Dzięki Twoim felietonom nie muszę robić stabilizacji i ćwiczeń mięśni brzucha! Powiem Filipowi Szołowskiemu, żeby w tabelkę treningową wpisywał mi: 'Czytać Strześniewskiego!’. Do zobaczenia w Gdyni!
@Marek – czyli zawody w Gdyni traktujesz czysto eksperymentalnie ;-). No i towarzysko :-). @Jarek – dobrze, że Arek tylko kibicuje :-). Jestem pewien, ze wygrałby swoją kategorię wiekową w cuglach, będąc jeszcze na adrenalinie po pełnym IM :-).
Marku, czemu tak późno dzielisz sie z kolegami tak energetyczną dietą przedstartową 🙂 a poza tym widzę, że moje marzenia o kameralnych zawodach w Gdyni, w których będę dzielił i rzadził na własnym podwórku prysły jak bańka mydlana, zapowiada sie ostra walka z całą armia konkurentów 😉
Boguś, cokolwiek poniżej życiówki byłoby dużym rozczarowaniem!
Też jestem ciekawy jak ta wspaniała, choc może nie do końca odkrywcza dieta, podziała na wynik w Gdyni :-).
Normalnie zachciało mi się jeść a tym bardziej już nie mogę doczekać się swojego taperingu przed IM 😉
Jako suwalski sąsiad Marka potwierdzam że stawiają na nogi. Na ogół tylko lokalne służby porządkowe, choć czasami również organy szybkiego reagowania. Trzymam kciuki za Gdynię!
Marku, zaimponowales mi swoją dietą! A te izotoniki z pewnością stawiają na nogi! Do zobaczenia w Gdyni 🙂