Mikołaj Luft to triathlonista i instruktor narciarstwa biegowego. Brał udział w Mistrzostwach Świata i Mistrzostwach Europy w triathlonie zimowym. Opowiedział o tym, co jest potrzebne, by trenować na tzw. biegówkach.
ZOBACZ TEŻ: Narciarstwo biegowe jako uzupełnienie treningu triathlonistów
Gabriela Bortacka: Część triathlonistów szuka zimą jakiejś alternatywy dla swojego tradycyjnego treningu. Co jest potrzebne osobie, która chce zacząć narciarstwo biegowe?
Mikołaj Luft: Przede wszystkim warto spotkać się z instruktorem i na pierwszej lekcji złapać podstawy kroku, żeby nie kaleczyć techniki. Mi udało się nauczyć biegać intuicyjnie i w miarę poprawnie, ale jako instruktor spotkałem się z wieloma adeptami, którzy na początku popełniali podstawowe błędy.
GB: Jakie?
ML: Nieprawidłowa synchronizacja ruchu nart i kijów. Najczęściej początkującym zdarza się wysuwanie tej samej ręki i narty – powinno być na odwrót. Pojawia się też chodzenie, czyli wyprowadzanie narty bardzo mocno do przodu, jakbyśmy chodzili, zamiast jazdy na narcie wykrocznej. Poza tym osoby, które dopiero chcą dopiero zacząć treningi, często mylą się przy wyborze sprzętu. Sam padłem tego ofiarą – moje dwie pierwsze pary nart były niedopasowane. Sprzęt powinniśmy dobierać do wzrostu, wagi i techniki, którą chcemy biegać. Narty biegowe dzielimy na klasyczne i łyżwowe, nie ma sensownego sprzętu służącego do obydwu tych technik.
GB: Czyli potrzebny jest sprzęt i opanowanie nowej techniki. To pewna inwestycja, również czasu i energii. Czy to jest dobra alternatywa dla triathlonistów na zimę?
ML: Narciarstwo biegowe techniką klasyczną jest dosyć proste i intuicyjne. Jeśli załapiemy podstawy kroku, to dalej sobie poradzimy. Nie trzeba poświęcać tyle czasu co w pływaniu, żeby w ogóle zacząć się poprawnie poruszać. Od samego początku to jest jakiś rodzaj treningu. Narciarstwo biegowe nie jest tak skomplikowane jak inne techniczne dyscypliny, choć oczywiście diabeł zawsze tkwi w szczegółach. Im chcemy być lepsi, tym więcej czasu trzeba poświęcić na technikę, poprawiającą się wraz z kilometrami. Natomiast próg wejścia jest dosyć niski. Wiele osób z dobrą koordynacją ruchów może próbować samodzielnej nauki, choć oczywiście instruktor przyspieszyłby ten proces.
GB: Oprócz techniki klasycznej jest też łyżwowa, prawda? Która z nich będzie lepsza na początek?
ML: Warto zacząć od nauki techniką klasyczną. Jest łatwiejsza dla początkujących, kiedy nie wchodzimy w niuanse. Jest też mniej wymagająca wydolnościowo. Technika łyżwowa wymaga większego balansu, na pewno łatwiej będzie opanować ją osobom, które dobrze jeżdżą na nartach zjazdowych. Wymaga ona też dosyć dużej wydolności, bo jesteśmy cały czas w ruchu, raz na jednej narcie, raz na drugiej. W takim wypadku mało jest okazji do przerwy, „odetchnięcia” mięśni. W technice klasycznej mamy tory i jesteśmy prowadzeni, łatwiej jest złapać oddech.
GB: Jakie korzyści triathlonista może wyciągnąć z treningu na nartach biegowych?
ML: Taka aktywność angażuje wszystkie mięśnie wykorzystywane przez trzy dyscypliny, które trenujemy. Ramiona pracują dosyć mocno, a zakres ruchu jest zbliżony do tego podczas pływania. Może nam to pomóc rozwinąć siłę rąk. Ruch nóg przypomina tu nieco pracę na rowerze, szczególnie jeśli mówimy o stylu łyżwowym. Ruch łyżwy jest często wymiennie używany do ruchu pedałowania. Najlepsi łyżwiarze spędzają znacznie więcej czasu na rowerze, niż na samych łyżwach. Podobnie ma się sprawa w przypadku biegów narciarskich techniką łyżwową. Justyna Kowalczyk swego czasu bardzo dużą część przygotowań wykonywała właśnie na podjazdach rowerowych. No i podczas treningów na nartach biegowych jest zaangażowanych więcej mięśni, niż na rowerze, a nawet niż przy pływaniu. Narty biegowe w wyjątkowy sposób kształtują wydolność organizmu.
GB: W jakich warunkach najlepiej trenować, potrzeba do tego jakiegoś specjalnego miejsca?
ML: Na pewno warto mieć przygotowaną trasę. Jeśli chodzi o bieg techniką klasyczną, dużo lepiej trenuje się tam, gdzie mamy przygotowane rynienki pod narty. Możemy się wtedy lepiej skupić na prędkości i technice. Jeśli natomiast chodzi o technikę łyżwową, to dobry będzie każdy odcinek szerszej drogi z lekko wydeptanym śniegiem. Nie koniecznie zlodowaciałym, ale takim w miarę plastycznym.
Dobre warunki są np. w warszawskim Lesie Kabackim, gdy jest większy opad śniegu. Mamy też kilka tras dokoła Warszawy. Najlepsze są „Biegówki” w Wesołej. Gdy pojawi się odpowiednio dużo śniegu, organizatorzy trasy wyjeżdżają track setterem i zakładają ślad na torze wyścigów konnych i okolicznych górkach. Są tam dobre warunki, jeśli chcemy spróbować nart biegowych na prawdziwej trasie narciarskiej.
Ogólnie w Polsce najlepsze trasy są w Szklarskiej Porębie w Jakuszycach, prawie zawsze leży tam śnieg. Jakuszyce są na światowym poziomie, około 50 km tras trackowanych właściwie codziennie. Jest też trochę miejsc dostępnych dookoła Zakopanego, na Kubalonce i w Dusznikach Zdroju.
GB: Sporty zimowe bywają dosyć kontuzyjne. Jakie jest ryzyko podczas treningu na biegówkach?
ML: Narty biegowe są mało kontuzyjne, no chyba, że zdarzy nam się upadek na zjeździe. Natomiast bardzo rzadko dochodzi do takich kontuzji, jak na nartach zjazdowych. Tutaj mamy wolną piętę, buty nie są usztywnione, nie mamy tak silnie związanych z nartą stóp. Osiągane prędkości też są znacznie niższe. Nawet, jeśli przytrafi się upadek, jest on mniej ryzykowny.
GB: Narty biegowe to dla ciebie bardziej forma aktywnej rozrywki czy regularna jednostka treningowa?
ML: W naszym klimacie trudno o regularność. Mieszkam w Warszawie, do tej pory nie miałem zbyt wielu okazji do wyjścia na narty. Natomiast jeżeli ktoś ma okazję zrobić obóz w górach, albo mieszka blisko nich i ma śniegu pod dostatkiem, to moim zdaniem narciarstwo biegowe może być podstawą przygotowania w okresie zimowym. Zwłaszcza jeśli główne starty planujemy latem.
Sam spędziłem wiele obozów, wykonując około połowę objętości treningowej na nartach biegowych. Pływanie i bieganie traktowałem w sposób uzupełniający, a o rowerze w ogóle zapominałem. Jeździłem też na Mistrzostwa Europy i Mistrzostwa Świata w triathlonie zimowym, w 2009 roku brałem udział w zawodach w Austrii i to była naprawdę fajna przygoda. Dobra alternatywa dla triathlonu zimą.
Pod koniec stycznia wraz z Piotrem Safrończykiem organizowaliśmy w Jakuszycach obóz treningowy, bazujący na nartach biegowych i pływaniu. Uzupełnialiśmy to jeszcze o jogę. Jestem instruktorem narciarstwa biegowego i to moja pasja, obok triathlonu. Może przez małą dostępność śniegu (śmiech).