Agnieszka Jerzyk jest jedną z najbardziej utytułowanych polskich zawodniczek PRO. Kiedyś marzyła jednak o zostaniu… leśniczym.
ZOBACZ TEŻ: W wieku 76-lat został mistrzem świata IRONMAN. Kim jest Marek Musiał?
Agnieszka Jerzyk to polska zawodniczka PRO, która dwukrotnie reprezentowała Polskę na igrzyskach olimpijskich – w Londynie oraz Rio de Janeiro. Na swoim koncie ma również m.in. tytuł mistrzyni świata i Europy U23. W 2023 roku spełniła swoje marzenie, startując na Hawajach.
Wyścigi na leśniczówce
Pasja do sportu narodziła się… w leśniczówce. To tam Agnieszka Jerzyk spędziła pierwsze lata swojego dzieciństwa. Jej dziadek był leśniczym. Zabierał ją i jej brata na długie spacery po lesie. W leśniczówce zaliczyła też swoje pierwsze „zawody”. Wspólnie z bratem organizowali wyścigi biegowe.
– Lubiła też dużo jeździć na rowerze lub łyżworolkach. Właściwie cały wolny czas spędzała na zabawach na świeżym powietrzu. W dzieciństwie przez długi czas chciała być leśniczym tak jak dziadek. Później chciała być malarką albo architektem, bo lubiła prace plastyczne – możemy przeczytać na na stronie Cyfrowej Szkoły Wielkopolski.
Po kilku latach przeprowadzili się do miasta. Zamieszkali w bloku. Na jej podwórku przeważali chłopcy i to właśnie z nimi Agnieszka spędzała swój czas. Często grała w piłkę.
– Od małego lubiłam ścigać się i dorównywać starszym we wszystkich podwórkowych zabawach. Mam starszego brata, więc łobuzowałam z nim i jego kolegami. Musiałam pokazywać, że jestem silna i niczego się nie boję, bo inaczej nie zabieraliby mnie ze sobą – mówiła w rozmowie dla Bieganie.pl.
Dystanse? „Zawsze najdłuższe”
Sportem „na poważnie” zajęła się już w pierwszej klasie podstawówki. Mama zaprowadziła ją na treningi pływackie. Pływanie towarzyszyło jej przez następne lata. Trafiła do klasy o profilu pływackim. Treningi kontynuowała w gimnazjum.
Z czasem o postęp było coraz trudniej. Nie pojawiały się nowe życiówki. Wtedy stwierdziła, że potrzebuje zmiany. Spróbowała swoich sił w bieganiu.
– Nie pamiętam jakie to były dystanse. Zawsze wybierałam te najdłuższe – przyznaje w podcaście „Okiem Amatora”.
Wygrywała ze starszymi, bardziej doświadczonymi zawodniczkami. Po niecałej połowie sezonu znalazła się w kadrze Wielkopolski. Pojawiły się również wysokie miejsca na mistrzostwach Polski.
Czym jest triathlon?
Bieganie okazało się jednak niewystarczające. W klasie pływackiej wszyscy pływacy trenowali dwa razy dziennie. Ona jako biegaczka – raz. Było jej mało. Wiedziała jednak, że powrót do pływania będzie trudny.
Sporo osób sugerowało jej, że byłaby świetną triathlonistką. Problem w tym, że na początku… nie wiedziała nawet, czym triathlon jest.
Postanowiła jednak spróbować. W 2005 roku wystartowała w Wąsoszach niedaleko Ślesina. Swój triathlonowy debiut wygrała. Od początku wiedziała, że odkryła kolejną pasję.
Niepokonana przez dekadę
Pierwsze sukcesy pojawiły się bardzo szybko, a ich lista wydłużała się jeszcze szybciej. Jednym z pierwszych większych osiągnięć było zwycięstwo w pucharze Europy juniorów w triathlonie w 2007 roku.
Rok później zapoczątkowała proces, który trwał kolejne 10 lat. W 2008 roku zdobyła swój pierwszy seniorski tytuł mistrzyni Polski na dystansie olimpijskim podczas zawodów w Chodzieży. Każdego następnego roku startowała w co najmniej jednych zawodach rangi mistrzostw polski, żeby jak mówiła: „podtrzymywać miano najlepszej”.
– Były lata w których startowałam i na dystansie sprinterskim i olimpijskim a były takie, w których startowałam na jednym z nich. Wszystko zależało od startów zagranicznych. I tak też kilka lat wstecz postawiłam sobie cichy, swój cel. Być najlepszą zawodniczka przez 10 lat – mówiła dla Akademii Triathlonu.
Cel zrealizowała. Każdego roku zdobywała tytuł. Dziesiąty z nich w Kraśniku w 2018 roku. Przed dekadę nikomu nie oddała złota.
Pierwszy medal tej rangi
W międzyczasie pojawiały się również kolejne międzynarodowe sukcesy. W 2010 roku została mistrzynią Europy U23. Dla Polski był to pierwszy, historyczny medal na zawodach tej rangi.
W tym samym roku zdobyła jeszcze m.in. 1. miejsce w akademickich mistrzostwach świata indywidualnie oraz drużynowo, oraz brązowy medal mistrzostw Polski w biegach przełajowych.
Już wtedy dziennikarze pisali o „najlepszej triathlonistce w kraju”, a portal Bieganie.pl zapowiadał: „Panie i panowie, zapamiętajcie tę panią, gdyż jest wysoce prawdopodobne, że nadchodzi przyszła gwiazda IO w Londynie!”.
Igrzyska w Londynie
Na potwierdzenie słów nie trzeba było długo czekać. W 2011 roku wystartowała w mistrzostwach świata juniorów na dystansie olimpijskim.
– [Wyścig] odbył się w stolicy Chin, Pekinie. Po cichu liczyliśmy na naszą reprezentantkę, ale przeciwniczki były bardzo silne. Polka do trzeciej konkurencji, biegania, utrzymywała się w czołówce. Na kończącym rywalizację czwartym okrążeniu, tuż przed metą postanowiła zaatakować prowadzącą Węgierkę Zsofię Kovacs. Zawodniczka naszych bratanków nie miała już sił. Jerzyk przez ostatnie 200 metrów samotnie podążała do finiszu, aby przeciąć jako pierwsza linię mety – relacjonowali dziennikarze Polskie Radio 24.
Po zdobyciu mistrzostwa świata kolejnym celem i marzeniem stały się igrzyska olimpijskie w Londynie.
„Ulga, że się udało spełnić marzenie”
Przez cały sezon 2011 dokładała kolejne punkty w swoim rankingu, zajmując wysokie miejsca w międzynarodowych startach. Ostatecznie 4 sierpnia 2012 roku spełniła swoje sportowe marzenie.
W środowisku pojawiły się nadzieje na historyczny krążek igrzysk olimpijskich. Jak relacjonowali dziennikarze Polskiego Radia 24: „Polka niestety nie wystartowała zbyt dobrze. Wyszła z wody jako jedna z ostatnich. Musiała nadrabiać w następnych konkurencjach. Jednak kolarstwo tylko nieznacznie poprawiło jej sytuację. Była 32. Pobiegła bardzo dobrze. Miała 13 czas. Jednak do czołówki było już za daleko”.
Na igrzyskach olimpijskich w Londynie zajęła 25. miejsce.
– Człowiek osiągnął swój cel. Jest na pewno radość, może też niedowierzanie i ulga, że się udało spełnić marzenie – mówiła po starcie.
Krótki przerywnik
Wyścig w Londynie zmotywował ją do cięższej pracy. W następnych sezonach Jerzyk odnosiła kolejne sukcesy na krótkim dystansie.
W 2013 pojawiły się również pierwsze starty na „połówce”. Najpierw w Poznaniu, gdzie zajęła 5. miejsce, a później w IRONMAN 70.3 Lanzarote gdzie wygrała i ustanowiła rekord trasy.
Wtedy w marzeniach pojawiały się Hawaje i pełny IRONMAN. Zamiary ostudził jednak trener. Wspólnie postanowili spróbować rywalizować o jeszcze jedne igrzyska olimpijskie.
„Igrzyska w Rio były dużo cięższe”
Po kilku latach ciężkiej pracy Jerzyk osiągnęła swój cel. Zdobyła kwalifikację na kolejne igrzyska. Tym razem Rio de Janeiro w 2016 roku.
Poprawiła się o trzy pozycje. Zajęła 22. miejsce. Jak wspomina: „igrzyska w Rio były dużo cięższe niż te w Londynie. Poziom niewyobrażalnie poszedł do przodu”. Mimo wszystko to był jej dzień. W rozmowie z TVP Sport przyznawała; „czułam się, jakbym zdobyła złoto”.
– Jestem zadowolona ze startu. Poprawiłam wynik z igrzysk olimpijskich w Londynie, gdzie zajęłam 25 miejsce. W Rio byłam lepsza o trzy oczka. W ciągu czterech lat poziom triathlonu się poprawił. Dziewczyny są bardzo mocne i to było widać tutaj – mówiła w rozmowie z TriathlonSport.pl.
„Zabolało mnie to, że zostałam nieco zapomniana”
Po igrzyskach w Rio Jerzyk postanowiła zmienić dystanse. Skupiła się na połówkach i pełnych. Dlaczego?
– Po pierwsze: zabolało mnie to, że zostałam nieco zapomniana przez Polski Związek Triathlonu. Przecież sporo osiągnęłam, a zostałam jakby zapomniana. Po drugie: jestem typowym wytrzymałościowcem. Im dystans jest dłuższy, tym lepiej. Na standardowym dystansie olimpijskim moje pływanie nie pozwalało mi wychodzić na ląd w pierwszej grupie. Na tym dystansie straty z wody są bardzo trudne do odrobienia. Medale zdobywałam wtedy, gdy na etapie kolarskim cała stawka zjeżdżała się w jeden peleton. Wówczas potrafiłam w biegu wywalczyć podium. Na dłuższym dystansie łatwiej jest odrobić straty. Ważnym aspektem też było to, że wiem, jaki jest poziom zawodów na świecie – gdzie jest Polska, a gdzie reszta świata. Stać mnie na to, aby zakwalifikować się na igrzyska w Tokio. Ale czuję, że nie osiągnęłabym tam nic wielkiego. Kolejne miejsce w najlepszej dwudziestce nie dałoby mi satysfakcji – wyjaśniała w wywiadzie dla TVP Sport.
Nowe dystanse, nowe sukcesy
Szybko okazało się, że zmiana dystansów była dobrą decyzją. Jerzyk zaczęła zajmować topowe miejsca. W 2017 stanęła na najniższym, stopniu podium IM 70.3 South Africa.
Najwięcej zwycięstw odniosła rok później. Triumfowała w Tajwanie, Chinach i Portugalii. Sezon 2019 rozpoczęła zwycięstwem w IRONMAN 70.3 Liuzhou. Była to piąta wygrana triathlonistki na dystansie 70.3. W tym samym roku zadebiutowała również na pełnym dystansie. W kultowym Challenge Roth ulokowała się tuż za podium.
W 2020 roku wzięła natomiast udział w wyścigu Challenge Daytona. Jako jedyna Polka rywalizowała tam z takimi zawodniczkami jak Paula Findlay, Anne Haug czy Laura Philipp. Zajęła 38. miejsce.
Ciąża, strata sponsorów i powrót do triathlonu
W 2021 roku triathlonistka musiała wycofać się ze ścigania. W marcu ogłosiła bowiem, że jest w ciąży. Jerzyk nie przestała jednak trenować. Zmieniła tylko specyfikę i intensywność jednostek, chociaż jak przyznała: „osobiście odniosłam wrażenie zostanie mamą jest jednoznaczne z tym że triathlon będzie już dla mnie tylko zabawą”. Córka stała się dla niej jednak ważną motywacją.
– Kiedy łapały mnie wyrzuty sumienia, moja przyjaciółka powtarzała mi: szczęśliwa mama – szczęśliwe dziecko, i że kiedyś Kasia będzie dumna z mamy. To była dodatkowa motywacja aby dostać się na Konę – mówiła Jerzyk.
Triathlonistka dalej pielęgnowała w sobie marzenie o starcie na Hawajach. Problemem w powrocie do sporu okazały się natomiast kwestie finansowe.
– Myślałam, że poza tym, że będę mamą i będę miała mniej czasu na regenerację, nie zmieni się nic. Jednak najcięższe było to, że brakowało mi wsparcia sponsorów i odpowiednich warunków do treningu. Początkowo myślałam, że będę zabierać Kasie i moją mamę na obozy, jednak ciężko było mi znaleźć finanse, by samej gdzieś pojechać. A bez obozów w wyczynowym sporcie nie da się być dobrym.
Triathlonistka straciła nawet wsparcie sponsorów technicznych. Musiała sama inwestować w buty, opony i wszelkie akcesoria potrzebne w sporcie. Z drugiej strony – odpowiedzialność za dziecko sprawiała, że trudno jej było wydawać pieniądze na własne potrzeby. Finanse i utrata sponsorów stały się dodatkowym źródłem stresu.
Stracone szanse na kolejne starty
W sezonie 2022 Agnieszka Jerzyk wróciła do ścigania. Był to jednak niezwykle pechowy powrót. W lipcu zawodach Samsung River Triathlon Series w Koninie inny zawodnik wjechał w Jerzyk i spowodował kraksę. Diagnoza? Złamanie obojczyka i stracone szanse na kolejne starty.
– Po 17 latach triathlon mnie próbuje. Czy naprawdę jestem taka silna jak się wydaje i przetrzymam kolejną próbę?? – pytała w poście zamieszczonym w mediach społecznościowych.
Kilka dni później trafiła na stół operacyjny.
– Po operacji czułam się bardzo źle. Okazało się, że mój obojczyk był mocno pogruchotany. Tego nie było widać po zdjęciach, ale podczas operacji trzeba było go poskładać, jak klocki Lego. Normalnie obojczyk operuje się około 30-40 minut. Moja narkoza była znacznie dłuższa i dlatego też tak cierpiałam po operacji. Ten czas po operacji był znacznie gorszy niż czas po samym wypadku, kiedy leżałam na ziemi i czekałam na karetkę. Wymiotowałam i czułam się bardzo źle. Dostałam później zastrzyk przeciwbólowy i dopiero wtedy mogłam zadzwonić do najbliższych. Następnego dnia po operacji czułam się lepiej.
Mimo tego zapowiedziała optymistycznie: „do zobaczenia na trasach”.
„Setki razy chciałam zejść z trasy”
Na trasie zobaczyła się ze swoimi rywalami już pod koniec sierpnia. A właściwie rywale zobaczyli jej plecy. W pierwszym wyścigu po powrocie do zdrowia Jerzyk wygrała Samsung River Triathlon Uniejów. Kolejnym celem był IRONMAN Izrael w listopadzie.
– Bardzo chcę jednak wystartować w tym Ironmanie 25 listopada. Zależy mi na tym, aby zakwalifikować się na Hawaje – chcę tam pojechać w 2023 roku. To taki mały deadline ze względu na rodzinę. Nie mówię, że chce kończyć z triathlonem, ale chciałbym powiększyć rodzinę. Trzeba też planować nie tylko triathlony, ale też swoją przyszłość. Chcę to zrobić teraz. Nie chcę wariacko wracać po ciąży, aby dopiąć swoje marzenia. Chcę poświęcić się w 100%, aby to zrobić – mówiła.
Zgodnie z planem Jerzyk pojawiła się na starcie. Wyścig w Izraelu okazał się jednak bardzo trudny. Jak mówiła: „podczas startu w Izraelu też zabrakło mi szczęścia. Począwszy od kapryśnej pogody, zgubieniu bidonu z żelami i skończywszy na bólu nóg”. Wielokrotnie myślała o tym, czy może powinna zejść z trasy, ale nie pozwoliła jej na to jej sportowa ambicja.
– Bolało, naprawdę bolało. I tak, setki razy chciałam zejść z trasy. I tak znów było mi przykro, ale nie umiem się poddać. Ja nie chcę się jeszcze poddawać. Dlatego biegłam i cieszyłam się, że potrafię walczyć z takim bólem.
Start zostawił niedosyt. Również ten w postaci braku kwalifikacji na Hawaje.
Kwalifikacja na Wielką Wyspę
W kolejnym wyścigu Jerzyk postanowiła zaspokoić swój niedosyt. W lipcu 2023 wystartowała w mistrzostwach Europy IRONMAN Frankfurt. Przed startem pisała: „Lecieć po marzenia. Jutro o 6:25 wyruszę na trasę IM Frankfurt. Trzymajcie kciuki. Będą mi potrzebne”.
Marzenia dogoniła. Nie tylko zdobyła slot na mistrzostwa świata na Hawajach, lecz także stanęła na podium zawodów.
– Przybyłam tutaj, aby zgarnąć slota. Zajęłam też 3. miejsce. Spełniłam dwa marzenia w jednym. Dwa ostatnie lata miałam naprawdę ciężkie. Teraz jednak powróciłam. Na rowerze czułam skurcze, ale mówiłam sobie „spokojnie, spokojnie”. Pobiegłam zgodnie z planem – powiedziała na mecie.
Jednym z ostatnich testów przed Koną były dla Jerzyk zawody IRONMAN 70.3 w Poznaniu. Test zdała na brązowy medal. Zajęła 3. miejsce.
Jedyny słuszny wybór
W październiku 2023 Agnieszka Jerzyk spełniła swoje triathlonowe marzenie. Stanęła na starcie mistrzostw świata IRONMAN na Hawajach. Ulokowała się na 37. pozycji. Jak mówiła, na trasie dokonała jedynego słusznego wyboru.
– Wydaje mi się, że dokonałam jednego słusznego wyboru podczas tego startu: cieszyć się z tego, co jest i co udało mi się zrobić. Cieszyć się i bawić się tym, co było mi dane, co zrobiłam tak naprawdę z niczego. Mam wrażenie, że bardzo niewiele osób zdaje sobie sprawę, co się u mnie działo w ostatnim czasie. Nawet tych najbliższych.
Wydaje mi się, że użalanie się, złości czy fochy na to, że nie ma się tego, co by się chciało na trasie Hawajów, nie wypada. Wolę postrzegać siebie jako szczęściarę niż pechowca […] Wiedziałam, że mój wynik na mistrzostwach będzie poniżej oczekiwań moich i innych. Co może wiązać się ze słowami krytyki i poniżeniem, a tego nie lubi i boi się każdy. Jednak uznałam, że ukończenie zawodów jako pierwsza kobieta PRO jest ważniejsze – mówiła w rozmowie z Akademią Triathlonu.
„Zaczynam tęsknić za triathlonem”
Po starcie na Wielkiej Wyspie zawodniczka nieco wycofała się z triathlonu. Wszystko wyjaśniła jednak postem zamieszczonym w listopadzie 2024 roku. Okazało się, że triathlonistka po raz drugi zostanie mamą.
– Nasza rodzinka wkrótce się powiększy. Zapowiada się, ciekawy czas. Kasia [córka] będzie super starszą siostrą i już nie może doczekać się rodzeństwa – wyjaśniła Jerzyk.
Przyznała również, że „zaczyna tęsknić za triathlonem”, a to „chyba znak, że wszystko wraca do normy”.