Jutro Piotr Myślak wystartuje w Mistrzostwach Świata IRONMAN. Zobaczcie, jak kontuzja sprawiła, że zamienił on koszykówkę na bieganie, które zapoczątkowało z kolei jego triathlonową przygodę.
Zaczynał od koszykówki. Potem stał się biegaczem, który ze startu na start coraz bardziej przyspieszał. Kolejnym sportowym etapem w jego życiu był i nadal jest triathlon. Ostatnia historia opowiedziana w ramach cyklu „Oddajemy klawiaturę polskim Hawajczykom” należy do Piotra Myślaka, który jako jeden z kilkudziesięciu Polaków stanie jutro na starcie w Konie.
Od czego zaczęła się jego droga na Hawaje? Od kontuzji, której doznał podczas gry w koszykówkę.
Kontuzja i koniec z koszykówką
9 listopada 2009 roku na treningu koszykówki w Poznaniu pękł mi obojczyk po zdarzeniu z kolegą. Zanim wszystko się zrośnie, potrwa to dobrych kilka tygodni. Waga wzrastała bardzo szybko, a chęci do powrotu do ukochanej koszykówki odeszły. Nie ma motywacji. Bark boli, a kolejne treningi przepadają.
Powrót do formy zaczynam 24 grudnia 2009 roku. Zaczynam biegać. Na początku 6 kilometrów, żeby w kwietniu 2010 roku przebiec swój pierwszy półmaraton w czasie 1:32. Jeszcze wtedy ważyłem ponad 100 kg. Chwilę później, bo w czerwcu, przebiegłem swój pierwszy maraton. Przebiegłem, to dużo powiedziane. Dużo też spacerowałem..
Lato 2010 mocno przepracowałem i kolejne biegi były już lepsze. W październiku pobiegłem maraton w 3:15, a wiosną kolejnego roku było to już 2:58. Wtedy karuzela biegania zaczęła się kręcić na maksa. Doprowadziłem swój maraton do 2:40 i półmaraton w 1:14.
Start w triathlonie?
W międzyczasie wpadłem na pomysł wystartowania w triathlonie. Kupiłem rower i piankę. Nawet trochę się przygotowywałem, by we wrześniu 2012 roku wystartować w Borównie na dystansie 1/2 IM. Był to jednak na długie lata mój jedyny start tri. Mimo uzyskania czasu poniżej 5 godzin gdzieś zgasł zapał do triathlonu.
Wrócił on w 2016 roku, kiedy wraz ze swoim serdecznym przyjacielem Piotrem wpadliśmy na pomysł, żeby spróbować swoich sił na pełnym dystansie. I tak w sierpniu 2017 roku wróciłem do Borówna. Ukończyłem swój pierwszy pełny dystans w czasie 10 godzin i 34 minut. To był zalążek do spełnienia marzeń.
Rok później wystartowałem w Zurichu w swoim projekcie Triathlon Marzeń! Gdzieś w głowie tlił się pomysł odnośnie wyjazdu na Hawaje. I te Hawaje nie były tak daleko! Zabrakło dwóch oczek w wiekowej tabeli. Dużo i mało! Jednak dlaczego nie próbować?
Po Zurichu przyszły bardzo miłe starty w Bydgoszcz Triathlon oraz w Malborku, gdzie osiągnąłem czas 9:40.
Walka o slota
W 2020 roku postawiłem ponownie na zawody spod szyldu IRONMAN. Po bardzo zadawalającym starcie w Challenge Gdańsk, gdzie zdobyłem slota na mistrzostwa świata w Samorin, pojechałem zmierzyć się z górskim IRONMAN Vichy. Polecam każdemu, kto chce przeżyć piękne, 16-kilometrowe podjazdy na południu Francji oraz jeszcze lepszy bieg w malowniczym miasteczku Vichy.
Tam do Hawajów zabrakło mi bardzo dużo. Jednak nie poddawałem się i tydzień później odbiłem sobie porażkę w Vichy świetną zabawą w Samorin.
Rok 2022 był rokiem spod znaku Estonii i IRONMAN Tallin. Był też rokiem, gdzie treningi nie były najważniejszą rzeczą. Działo się dużo i jeszcze więcej. Do Tallina pojechałem z nastawieniem dobrej zabawy i dania z siebie wszystkiego, co mam w danym momencie.
Tam też przy odrobinie szczęścia oraz odrobinie własnej pracy udało mi się zdobyć slota na Hawaje. Mimo że szczęścia było tu zdecydowanie więcej, to jednak wykorzystałem je i na początku sierpnia zostałem szczęśliwym posiadaczem slota na Mistrzostwa Świata IRONMAN w Konie.
Dziś jestem w miejscu, gdzie mój idol sprzed lat Craig Aleksander trzykrotnie wygrywał mistrzostwa świata. Gdzie dziś mój idol Lionel Sanders szykuje się do walki o najwyższe cele. Dziś jestem w miejscu, gdzie wiele osób chciałoby być.
Jestem wdzięczny, że tu jestem — nie tylko sobie, lecz także tym, którzy każdego dnia wierzą w sukcesy innych i pomagają w spełnianiu i marzeń.
ZOBACZ TEŻ: Oddajemy klawiaturę polskim Hawajczykom #10 – Jakub Sobolewski