Czy tobie często zdarza się odkładać zaplanowane treningi na kolejny dzień? Wyśrubowane ambicje startowe sprawiają, że codzienne plany napięte są do granic możliwości. Zamiast zdecydowanego działania pojawia się tendencja do odwlekania zadań na później. Odkładanie czynności w czasie, na ostatnią chwilę, nie zawsze jednak wiąże się z lenistwem.
Jutro też jest dzień!
Nie ma wątpliwości, że uprawianie triathlonu i przygotowania do rywalizacji w zawodach, wymagają dużo planowania, czasu poświęconego na trening i przygotowania mentalnego. Zdarza się jednak, że osoby ambitne, zapracowane, biorą na swoje barki zbyt duże obciążenia i nie są w stanie skutecznie kończyć zaplanowanych działań. Nie zawsze jest to wynikiem braku organizacji pracy czy lenistwa.
Wysiłek bez zmęczenia
Dobrowolne zwlekanie, przynosi chwilową ulgę, mimo obciążającej świadomości, że pogorszy to sytuację w późniejszym okresie. Konieczność wykonania tego zadania wraca w postaci stresu i nerwowości. W takim przypadku mamy do czynienia z prokrastynacją. Najprawdopodobniej ma ona podłoże psychologicznie.
Amatorzy triathlonu, mający w perspektywie bardzo ambitne zawody, nadmiar codziennych obowiązków i aktywności, nieświadomie uciekają przed tą presją. Chwytają się tego złudnego koła ratunkowego.
ZOBACZ TEŻ: Pierwszy w życiu Ironman: czy potrzebuję trenera?
Błędne koło
Może wpadłeś już w te sidła i nawet o tym nie wiesz? W triathlonie, opanowanie sztuki prokrastynacji leży na wyciągnięcie ręki. Ćwiczenie odkładania treningu w tri mnoży się razy trzy!
Jeśli poniższe sytuacje brzmią znajomo, zapewne jesteś już profesjonalistą!
- Ambitny plan treningowy nijak nie pasuje do codziennych zobowiązań i aktywności. Założenia treningowe brzmią jak koncert życzeń. Ułożone zostały bowiem w schemacie typu: czas na pracę plus czas na trening. A kiedy regeneracja, spotkanie ze znajomymi, zabawa z dzieckiem, niespodziewane zdarzenia? Plan oderwany od rzeczywistości szybko może się wymknąć spod kontroli.
- Analizujesz, wybierasz potencjalne opcje bardzo drogiego sprzętu triathlonowego. Godziny mijają na oglądaniu stron internetowych, szacowaniu cen i porównywaniu jakości gadżetów. Jeszcze tylko nowe sznurówki i działasz!
- Masz już fantastyczny rower, koła do niego, czujnik mocy, najlepszą piankę pływacką, najnowsze buty biegowe. Wydanie ogromnej ilości pieniędzy na początku triathlonowych przygotowań, jest doskonałym… wzmocnieniem presji.
- Poranny trening? Budzik nastawiony na 5:00 rano. Kiedy tylko zadzwoni, wciskasz drzemkę co najmniej kilka razy. Kto wymyślił taką nieludzką porę? Kolejną godzinę w łóżku usprawiedliwiasz się, że odpoczynek jest ważną i często pomijaną częścią treningu triathlonowego. W sumie, można przenieść trening na późne popołudnie.
- Po porannym wstawaniu, ciężkim dniu w pracy, nadchodzi pora na trening popołudniowy. Przede wszystkim, najpierw trzeba coś zjeść, żeby mieć energię na treningu. Za chwilę wychodzę na trening! No cóż, przecież jutro jest kolejny dzień.
Alibi dla niewykorzystanego czasu
nie poprawi wyników
- Do treningu na trenażerze konieczny jest dobry film. Znalezienie odpowiedniego, to zadanie wyjątkowej wagi. Od tego zależy przecież powodzenie treningu! Trzeba więc przeczytać kilka recenzji. Warto też jest zapytać znajomych z mediów społecznościowych, co oni polecają na rower. Robi się późno, ale jesteś przygotowany już do treningu na jutro.
- Jest weekend! Czas na długie wybieganie, rozjazd, rozpływanie. A właściwie trzeba zrobić jeszcze dwa treningi – z wtorku i piątku. Sprawdzasz prognozę pogody w smatfonie i widzisz, że zbliża się deszcz. Trzeba więc szybko zmienić plany treningowe. Można przecież przesunąć dzień regeneracyjny na dzisiaj!
- Bilety ma basen dostępne są dopiero na godzinę 21:00. świetna godzina, po treningu od razu można iść spać. Po ciężkim dniu w pracy jednak zapominasz o tym, że zobowiązałeś się do treningu po południu. Spontanicznie przypominasz sobie wieczorem, ale jest już za późno.
Kolejny nowy początek
- Opuściłeś tak wiele treningów, że równie dobrze możesz zacząć realizować plany treningowe od nowa. Najlepiej od nowego miesiąca. To będzie nowy początek. Oczekujesz, że od teraz, w magiczny sposób, staniesz się zdyscyplinowany i systematyczny.
- Rozpoczęcie cyklu treningowego od nowego miesiąca? Doskonały pomysł, do tego czasu zrzucę brzuszek! To na pewno ułatwi bieganie.
ZOBACZ TEŻ: Co jeść po treningu? Zadbaj o swoją regenerację!
- Dzień przed wyścigiem. To jest ostatni moment na zrobienie ważnego treningu – zakładki. Jeszcze nie trenowałeś jej w tym roku. Teraz pozostaje już tylko liczyć na pamięć mięśniową.
- Dzień wyścigu! Jest to moment, kiedy karty rozdaje panika. Nawet wyjście z toalety wydaje się niemożliwym. Trzeba przecież słuchać organizmu. A może lepiej będzie przygotować się porządnie, tak na życiówkę, w przyszłym roku..
Czy któryś z tych punktów brzmi znajomo? Odpowiedz sobie sam. Szczerze! To będzie pierwszy krok do pozytywnej zmiany. Z prokrastynacją można walczyć i wygrać.