Odpowiedzi….

Odpowiedzi…

Oglądam się wstecz i jestem zdziwiony jak szybko udało się odpowiedzieć na niektóre pytania zadawane w drugim moim wpisie z końca stycznia…

No, właśnie trochę w tym wszystkim przytłacza świadomość pędzącego czasu! Od momentu podjęcia treningów tygodnie pędzą jak struś Pędziwiatr 😉

A wracając do odpowiedzi, które kierowałem do swojego organizmu…

Pierwszą uzyskałem w Warszawie startując w półmaratonie. Biorąc pod uwagę okoliczności – wynik pozytywnie zaskoczył! Fakt, jeszcze 4 dni po starcie brzuchate łydek wysyłały sygnały SOS a karczycho było spięte jak bycze … (tu wielokropek jest jak najbardziej wskazany) 🙂

Dzisiaj odpowiedziałem sobie na kolejne pytanie ,, w którym miejscu znajdujesz się z pływaniem?’

Tutaj miałem mniejsze obawy. Po pierwsze środowisko bardziej przyjazne dla leciwych gnatków!

Po wtóre nie zaczynałem od ,,0′. Kiedyś zdobywało się uprawnienia ratownika a ostatnimi czasy neurolog z uwagi na stan kręgosłupa zalecił pływanie. Trening w miarę systematyczny od 7 miesięcy, 2x w tyg, a od marca w porywach 3. Poszło! Złamane 37min na 1900m! I oczywiście bezcenne doświadczenie! Jak się dowiedziałem od łapiącego czas pierwsze setki goniłem w 1.45. Musiało się zemścić… Nie potrafię obiektywnie ocenić wartość tego wyniku ale mam świadomość co trzeba poprawić – z pewnością czucie tempa i oczywiście długość kroku.

Nie to jest jednak najważniejsze! W końcu doczekałem się momentu w którym pływanie sprawia mi autentyczną przyjemność. Nie liczę już z trwogą, że do końca treningu zostało np. 40 basenów.

Co na te wszystkie wyczyny mój organizm!? Cóż! Czuję się trochę jak Sylwek Stallone – na krawędzi. Lawiruję na pewnej granicy, której przekroczenie może sprawić, że będę rozpisywał się na blogu o przebiegu rehabilitacji!

Odpukać!!!

Na koniec czerwca w Mrągowie chciałbym uzyskać kolejną odpowiedź ,, w ile ćwiartka?’ i pozostanie już tylko jedno – Gdynia….?!

Dlatego w tym pierwszym sezonie muszę stopować ambicje i apelować do mojego alter ego, tego o cechach pitbula     ( co prawda z wyszczerbionymi ząbkami) – do budy!!!  A czy karne bydle? To się okaże… 😉

I okaże się już jutro ,, co z rowerem?’  Oj, tu już nie będzie tak obiecująco… 🙁

 

Borem i lasem….

 

 

 

 

 

 

 

 

Powiązane Artykuły

7 KOMENTARZE

  1. Karolina . Dzięki za życzenia. 🙂 My tygrysy lubimy wszystkiego spróbować … 🙂 a serio mam świadomość , że wcześniej czy później muszę się ze ,,ścianą” zmierzyć! Przeszedłem już jakąś namiastkę, tzn. we własnym zakresie robiliśmy ze znajomymi olimpijski dystans… Z pewnością nie można tego nazwać ,,ścianą’ ale jakiś ,,murek’ już zaliczyłem… A tego zaliczonego maratonu – zazdroszczę! 🙂 Pozdrawiam.

  2. Arek widzialam Twoje nadzieje by spotkac sie ze sciana opisane pod felietonem Macka Dowbora. Lubie Twoje wpisy i dlatego nie zycze Ci sciany na zadnym etapie startowym. Ja teoretyk biegania (w koncu przeczytalam kilka ksiazek zanim sama ruszylam w trase), zona innego biegacza ktory opowiadal o scianie, dziewczyna ktora zgodnie z ksiazkami uczciwie przepracowala poprzednia zime i udowodnila to na polmaratonie , ta sama ja … Gdy bieglam w zeszlym roku maraton i walnelam w sciane to pol roku pozniej nadal sie jej balam… Takze Arku zycze startow bez sciany. Trzymam kciuki!

  3. Arek, wykasowałem zbędne powtórzenia 🙂 Co do pianki. Tu nawet nie ma co dywagować. Pianka daje ogromną przewagę – dla nas amatorów nawet kilka minut na długim dystansie. Szczególnie pomaga tym, którzy mają kiepskie ułożenie ciała w wodzie i słabe nogi. nie można porównywać pływania na basenie, z nawrotami, do pływania w piance na wodach otwartych.

  4. Pany! Nie mam zielonego pojęcie jakie to będzie miało przełożenie na 'open water’. Prawda jest taka, że nigdy nie pokonałem takiego dystansu ciągiem. Uznałem, że najwyższy czas pokonać pewną barierę psychologiczną… A wynik będzie dobrym punktem odniesienia do sprawdzenia formy ,,basenowej” w którymś tam póżniejszym momencie…. 🙂 Co do pianek… właśnie idę na test…. Pozdrawiam

  5. Piotrze, pomyślałem dokładnie o tym samym. Nie bez znaczenia jest też fakt, że tak na dobrą sprawę to nie jest pływanie 'ciągłe’. Człowiek robi nawrót i zyskuje na odbiciu się od ścianki lub nie robiąc nawrotu wyhamowuje i traci rytm ale ma taki 'mikroodopoczynek’.

  6. Arek, najciekawsze dla mnie jest to jak odnieść wynik na basenie do realiów 'open water’. Czy pływanie w akwarium bez pianki jest porównywalne z pływaniem w piance w wodzie otwartej? Moze doświadczeni koledzy się wypowiedzą. Pzdr.

Możliwość dodawania komentarzy nie jest dostępna.

Śledź nas

18,455FaniLubię
2,815ObserwującyObserwuj
22,100SubskrybującySubskrybuj

Polecane