Pierwsza piątka…

     Kontemplacji atmosfery ferii ciąg dalszy. Tym razem, chcąc jak najwięcej wykorzystać z tych sprzyjających okoliczności, wybrałem się na basen w godzinach obiadowych. Akurat miałem taką możliwość, dzień wolny w pracy i postanowiłem 'trochę’ popływać. Jakież było moje zdziwienie, pierwszy raz odkąd mieszkam w Krakowie, udało mi się przeprowadzić trening na zupełnie pustym basenie! Normalnie byłem sam i sześć torów wolnych. Trzeba było jakoś to uczcić, więc postanowiłem, zmodyfikować nieco trening i zrobić drabinkę 250-500-750-1000-750-500-250 same ręce do kraula w małych łapkach poprawiających technikę, na razie inne style muszę odpuścić, lub ograniczyć ich kilometraż ze względu na ból kostki, ale z dnia na dzień jest lepiej. W przerwach 100 metrów luz i ogółem wyszło 5km, kolejny pierwszy raz 😉 Wiem, że pewnie nie którzy z Was mają to w standardzie, ale dla mnie to był pierwszy tak długi trening pływacki. Szkoda, że ten stan skończy się wraz z nadejściem następnego tygodnia, ale są jeszcze cztery dni żeby wykorzystać go jak najmocniej 😉 

Powiązane Artykuły

8 KOMENTARZE

  1. Ach te pierwsze razy:) Ja swój pierwszy raz dużego kilometrażu (jak dla mnie) na basenie miałam z początkiem stycznia – 4 km. Po czym stwierdziłam, że nie jest możliwością po przepłynięciu takiego dystansu jeszcze 180 km kręcić na rowerze, a potem 42,195 km biec.

  2. Marek. Ja pisałem tylko o dystansie małymi łapkami. To jeszcze byłem w stanie ogarnąć choć nie wiem jak facet może mieć male łapki z sugestią że chyba ma też duże. Ten kilometr luzem to już przeszedł moją wyobraźnię. Ja tylko jak się rozpędzę na autostradzie to może kilometr luzem przejadę. Sebastian nie przejmuj się. Są tez wsród nas tacy którzy w ramach 'chwilowej’ przerwy w zajęciach dnia codziennego nie pływają dystansów biegowych, nie biegają tour de france i nie pedałują dookoła globu.

  3. Przestane chyba wchodzić na AT, gdzie nie spojrze tam wszystcy trenuja… masakra jakaś, ja tez coś tam trenuje ale tylko bieganie (na dworze lub bieżni) i rower na trenażerze. Basen z racji zamieszkania na razie odpuszczam bo po prostu nie mam gdzie pływać a jechać prawie 40km na basen to mi sie po prostu nie chce… od marca bede musiał się zmotywować do choć jednego treningu tygodniowo…

  4. Tomku, Jakub zrobił 5 km, a nie 4! Takie dystanse to ja pływam w dwa tygodnie. Raz zrobiłem 5km jednego dnia ale kajakiem do obozu żeńskiego na Bełdanach. Kajak zgubiłem – wracałem 2 dni piechotą. Był niezapomniany rok 1976!

  5. Ah ta determinacja ! Ja wczoraj postanowiłem na saunę z racji ostatnich wpisów na AT. Pojechałem na jeden koniec miasta i dziarsko wkraczając do przybytku dowiedziałem się że jednak nie jestem kobietą a to co prawda ostatnia w tym sezonie ale kobieca środa. Przemieściłem się więc na drugi koniec miasta sprawdzając wczesniej że co prawda tam też środa kobieca ale przechodząca właśnie o tej porze w koedukacyjną. Po przyjechaniu na miejsce dowiedziałem się że rano ( ah ta’ słaba’ płeć !!! ) ktoś rozbił szklane drzwi do sauny suchej i nie działa. Na szczęście była jeszcze mokra i z okazji niedziałającej suchej tak naparowana że po powrocie do domu miałem tak przekrwione oczy że żona myślała że coć naużyłem. A tu proszę basen pewnie zamknięty z powodu np. dezynsekcji czy deratyzacji ale uparty triathlonista się nie podda i jeszcze 4 km machnie małymi łapkami. Gratulacje !! Mam nadzieję że chociaż woda była.

  6. Najpierw Profesoore zameldował, że zrobił 4km na basenie…. co już mi podniosło ciśnienie, bo do tej pory mój najdłuższy trening to 3,5 km1 A teraz Ty Jakubie – 5km! Załamka z wami, Żelaźniaki…. !!! 🙂

Możliwość dodawania komentarzy nie jest dostępna.

Śledź nas

18,455FaniLubię
2,772ObserwującyObserwuj
19,400SubskrybującySubskrybuj

Polecane