Niestety jakiś czas temu podczas fittingu rowerowego okazało się, że coś jest nie tak z moją miednicą. Swoją drogą fitting bardzo polecam, można dowiedzieć się mnóstwa rzeczy o rowerze, o treningu, o ustawieniu roweru – pan Wojtek to prawdziwa gaduła i skarbnica wiedzy!
Ale wracając do sedna. Musiałem naprostować swoją miednicę. Moja przyjaciółka Malwa, pomimo tego, że była zawalona robotą, przyjęła mnie i obejrzała dokładnie. Zaczęła naciskać tu i ówdzie, skłaniać, naciskać i robić magiczne sztuczki, które Ci niezwykli ludzie (rehabilitanci) potrafią.
Kiedy doszła do sedna, zawyłem z bólu. Jej palec powędrował na miejsce skurczu, powodując wewnętrzne obrażenia wielonarządowe. Po minucie agonii ból ustąpił, a napięcie rzekomo zelżało. Teraz pozostaje praca w domu nad rozciągnięciem i zniwelowaniem niedoborów. Zacząłem się chwalić jakich, to ostatnio nie nauczyłem się rozciągań (między innymi ze względu na wpis do wideo bloga – link poniżej). Okazuje się, że za rozciągnięcie jednego z pasm odpowiada wypad lekkoatletyczny. Dodatkowo muszę powalczyć z mięśniami w dupie (pośladki), oraz przywodzicielami. Miałem dodatkowo lekko napięte pasmo biodrowo-piszczelowe, czyli przyczynę mojej zeszłorocznej kontuzji. Na szczęście stosowany przeze mnie zestaw na rozciąganie i rozluźnienie został oceniony jako bardzo dobry.
I tak to się skończyło. Po wizycie zrobiłem jeszcze lekki bieg, w domu wypiłem kawuchę i poszedłem spać. Ot dzień jak co dzień w życiu triathlonisty-amatora.