Zaczynał od startów na 1/8 w zawodach GREATMAN. Dzisiaj rywalizuje na połówkach, wygrał swój pierwszy wyścig, a niedawno wystartował w Tallinie. Piotr Prokopowicz mówi, że coraz bardziej wsiąka w triathlon, a humorystycznym i luźnym podejściem stara się zachować dystans. To też jego sposób na zachęcanie innych do rozpoczęcia treningów.
ZOBACZ TEŻ: Jak dopasować strategię żywieniową na start? Konsultacja z dietetykiem
Piotr Prokopowicz początkowo trenował wioślarstwo. Pływanie, jazdę na rowerze i bieganie traktował jako treningi uzupełniające. Triathlonem zainteresował go Marek Kotas (brat Pawła – organizatora GREATMAN). Dzisiaj Prokopowicz startuje nie tylko w lokalnych zawodach, ale też zaliczył międzynarodowy debiut w IRONMAN. Rozmawiamy o startach, szukaniu dystansu do triathlonu i planach rywalizacji na pełnym dystansie.
Grzegorz Banaś: Co wyjątkowego znajdujesz w zawodach GREATMAN i Git Syców, że tak często w nich startujesz?
Piotr Prokopowicz: Greatman to przede wszystkim zgrana ekipa z nastawieniem na przyjazną, rodzinną atmosferę. Mnie osobiście podoba się to, że szczególny nacisk organizatorzy kładą na dokładnie domierzone dystanse i możliwie prosty układ, aby wyniki były możliwie najbardziej miarodajne i aby dać szansę ambitnym zawodnikom na pokonywanie swoich rekordów. Z kolei GIT Syców to dla mnie naturalny wybór z racji bliskiej lokalizacji, przyciąga też szybka trasa i dobra organizacja.
GB: Start na dystansach 1/8 Ironman był chyba dobrym sposobem na porównanie czasów i obserwowanie postępów. Był taki moment, w którym pomyślałeś: „O, jestem faktycznie coraz szybszy!”
PP: Rzeczywiście, zaczynałem od dystansu 1/8 IM i pewnie jeszcze do niego wrócę. Przez większość zawodników jest on niedoceniany i raczej traktowany jako opcja wyłącznie na debiut. Ja bardzo lubię ten dystans, tam naprawdę czuć atmosferę wyścigu. Jest to ciągły wysiłek blisko limitów w każdej z konkurencji, a wejście na tak wysokie obroty i tolerowanie tej intensywności wcale nie jest łatwe. Trzeba też mieć dopracowany każdy detal jak chociażby wskakiwanie na rower, bo na tym dystansie nawet mały błąd może skutkować stratą nie do odrobienia.
GB: Starty na 1/4, a później 1/2 były takim naturalnym krokiem, próbą sprawdzenia swoich możliwości?
PP: Można tak powiedzieć. Aktualnie skupiam się na dystansie 1/2 IM, który w odróżnieniu od tych krótszych znacznie bardziej wymaga trzymania się odpowiedniego zakresu wysiłku i to bardziej wyścig z samym sobą. Uważam jednak, że każdy dystans w triathlonie ma w sobie coś pięknego, niestety chyba nie da się przygotować optymalnie do każdego z nich w jednym sezonie.
GB: W swoim opisie na Instagramie piszesz: „Po co być słabym w jednym sporcie, jak można w trzech?”. Tymczasem we wspomnianym Sycowie na 1/2 w ciągu roku poprawiłeś się o ponad 30 minut i zyskałeś czas w każdej dyscyplinie…
PP: Rzeczywiście tegoroczny start w Sycowie uważam za bardzo udany, wręcz powyżej oczekiwań. A opis, jak i resztę treści, które najczęściej tam zamieszczam, trzeba traktować z przymrużeniem oka.
GB: Skąd w ogóle u Ciebie tak pozytywne, wręcz memowe podejście triathlonu, które pokazujesz na Instagramie? Czy taki jesteś w życiu i sporcie, a więc to konsekwencja, czy sport w mediach społecznościowych traktujesz na luzie?
PP: Najczęściej tak staram się funkcjonować na co dzień, nawet w trudnych sytuacjach szukam pozytywów i próbuję znaleźć okazję do żartów. A przez żartobliwe pokazywanie triathlonu w internecie staram się zainteresować nim innych.
GB: Nie masz wrażenia, że może czasem age-grouperom właśnie przydałoby się więcej takiego luzu?
PP: Ja zasadniczo podchodzę do triathlonu poważnie i z roku na rok coraz bardziej „wsiąkam”. Staram się optymalizować sprzęt, trening, odżywanie i tak dalej, ale jednak uważam, że warto znaleźć do tego dystans. Jakkolwiek by było, to jest jednak hobby i musi przede wszystkim sprawiać radość. Nie ma nic złego w poważnym podejściu do tematu i mocnym zaangażowaniu jako takim, ale rzeczywiście trzeba uważać, żeby się w tym nie zatracić, a ego nie przerosło umiejętności.
GB: Oczywiście całkiem o wynikach zapomnieć nie można. W tym roku miałeś przynajmniej taki jeden specjalny moment – wygrałeś zawody GREATMAN Kościan. Jak smakował ten pierwszy triumf i jak wspominasz zawody?
PP: Bardzo mnie to zwycięstwo ucieszyło, szczególnie że mogłem świętować wspólnie z grupą znajomych. Tydzień później udało się ten sukces powtórzyć w Pniewach i to była dobra prognoza przed wspomnianą już połówką w Sycowie. Mimo że to nie imprezy rangi mistrzowskiej, to jednak była to fajna nagroda za włożony wysiłek.
GB: W tym roku zadebiutowałeś też w zawodach międzynarodowych. Porównując do startów w Polsce – co jest lepsze u nich, a co lepsze u nas?
PP: Trudno jest te imprezy do siebie porównywać. Były to moje pierwsze zawody pod szyldem IRONMAN i to, co na mnie zrobiło wrażenie to porządek organizacyjny, masa wolontariuszy, ilość punktów odżywczych i strefa finiszu. Uważam, że jest to też fajna opcja połączenia ścigania z urlopem.
GB: W Tallinie zająłeś 15. miejsce w kategorii M25-29 (4:41:32). Jesteś zadowolony z tego wyniku? Jaki bagaż doświadczeń stamtąd wywiozłeś?
PP: Prawdę mówiąc, liczyłem na znacznie lepszy wynik. W dniu zawodów wiał bardzo silny wiatr, utrzymywanie pozycji czasowej było dla mnie bardzo wymagające. Ten etap kosztował mnie tak dużo energii, że niestety niewiele starczyło na bieg. Jestem jednak zadowolony z tego, że do końca walczyłem sam ze sobą.
GB: Była 1/8 Ironman, była 1/4. Masz za sobą kilka startów na połówce. Myślisz o tym, że kiedyś pójdziesz jeszcze dalej i wystartujesz na pełny dystansie?
PP: Na pewno chciałbym spróbować swoich sił na pełnym dystansie, jednak jeszcze nie mam co do tego konkretnych planów. Na razie skupiam się na „żyłowaniu” swoich rekordów na krótszych dystansach. W przygotowaniach do Ironmana będę musiał znaleźć sposób na pogodzenie przygotowań z codziennymi obowiązkami, co już teraz bywa trudne.
GB: W triathlonie jesteś 5. rok. Jak znajdujesz motywację do codziennych treningów?
PP: Pierwszy triathlon ukończyłem rzeczywiście 5 lat temu, jednak od dziecka uprawiałem różne sporty. Aktywność fizyczna jest dla mnie naturalna i nie potrzebuję do niej jakiejś specjalnej motywacji. Miałem okres około dwuletniej przerwy od sportu i to był dla mnie trudny czas. To wtedy musiałem szukać chęci do codziennych spraw.
Trening traktuję po prostu jako stały element mojej rutyny. Poza tym trenuję w świetnej ekipie – Litwin Sports, gdzie jest cały możliwy przekrój zawodników – od amatorów chcących po prostu się poruszać do zawodników triathlonu kwalifikowanego. Treningi są tak skonstruowane, że każdy wykonuje je na miarę swoich ambicji i możliwości i wzajemnie pchamy się do przodu.
GB: Dziękujemy za poświęcony czas.