Jak bardzo współczesny triathlon różni się od jego początków w Polsce? – W tych pierwszych zawodach pojechałem trzy okrążenia zamiast dwóch. Drogi nie były wtedy najlepsze i chodziły po nich krowy – mówi legenda dyscypliny Piotr Sauerland.
ZOBACZ TEŻ: Słuchać ciała i wierzyć w siłę danych. Jak Laura Philipp korzysta z WHOOP?
Piotr Sauerland to legenda polskiego triathlonu. W 1984 roku wziął udział w pierwszych, historycznych zawodach Kiekrz Triathlon. Od wielu lat jest profesjonalnym trenerem. Prowadził dziesiątki zawodników, współtworząc ich sukcesy.
W rozmowie z Akademią Triathlonu opowiada między innymi o początkach triathlonu w Polsce i tym, tym, jak współczesna wersja tego sportu różni się od tej przeszłości. Rozmawiamy również o legendzie Kony i typowaniu tegorocznego zwycięzcy wyścigu.
Lech Jaroniec: Powiedział Pan kiedyś, że triathlon 40 lat temu w Polsce, to była taka „improwizacja”. Pamięta Pan jakieś zabawne historie z tym związane?
Piotr Sauerland: W tych pierwszych zawodach pojechałem trzy okrążenia zamiast dwóch. Dzisiaj to jest zabawne, ale na samym początku takie dla mnie nie było. Jazda na rowerze była dla mnie najgorszą dyscypliną. Była najtrudniejsza. Jak wjechałem do T2 to zacząłem rzucać nie najpiękniejszymi określeniami w kierunku organizatora i sędziów.
LJ: Z tych 130 osób, ile zrobiło te trzy kółka?
PS: Chyba czołówka. Było to około 10 osób. Myśmy dla nich byli za szybcy. Oni nie wierzyli, że my jedziemy drugie okrążenie. Myśleli, że jesteśmy dopiero na pierwszym, a nie ukończyli drugą. Temu pociągnęli nas na trzecie.
LS: Widzieliśmy na filmie rowery, jakimi jeździliście. Jakie to były prędkości?
PS: Niecałe 30 km/h. Wtedy było też tak, że drogi nie były najlepsze. Dzisiaj ta droga do Poznania to jest autostrada. My jechaliśmy jeszcze po drogach częściowo brukowanych. Krowy szły przez ulicę. Nie można porównywać. Rowery i drogi są całkiem inne.
LS: Ta prędkość nie była jednak wcale niska.
PS: Dlatego był podział zawodowcy – amatorzy. Ja byłem teoretycznie zawodowcem, bo trenowałem pięciobój i pochodziłem z tej dyscypliny. Amatorem był ktoś, kto nie był w klubie sportowym, który nie należał do państwa.
LS: Jako triathloniści musieliście się uczyć tego sportu. Dzisiaj zawodnicy mają znacznie łatwiej?
PS: O, zdecydowanie łatwiej. Dzisiaj jest, jak ja to mówię, dr Google, który wie wszystko najlepiej. Teraz jak ktoś przychodzi do mnie, to mówię, „nie potrzebujecie mnie, potrzebujecie doktora Google’a”. Na pewno jednak możliwości wyciągnięcia informacji z Internetu są korzystne. Trzeba to jednak weryfikować.
W tych czasach zapomina się w triathlonie, że dochodzi do tego jeszcze psychologia. Każdy zawodnik jest indywidualistą. Na końcu każdy z nas jest jedną osobą. Coś, co pomaga np. Jasiowi, nie zadziała u Kuby. Leży mi na sercu jedna rzecz. Wielu zawodników patrzy na to, co robią zawodowcy. Mówią, że mogą to zrobić albo że mogą tak trenować. Tylko że zawodowcy mają pomiędzy zawodami odnowę biologiczną. Osoba, która pracuje na taśmie lub przy pracy biurowej, nie może przejmować takiego treningu. Tego nie wolno zapominać.
LS: Jest jakaś wiedza lub technologia w triathlonie, która istnieje dzisiaj, a którą chciałby Pan mieć w tamtych czasach?
PS: Oczywiście rower! Właśnie rower się najbardziej zmienił. Nawet mógłbym powiedzieć, że koła się zmieniły. Rowery były lekkie już w przeszłości. Dzisiejsze opony i buty.
LS: W ostatnich 10 latach najbardziej zmieniły się czasy na rowerze.
PS: Tak, a w ostatnich 5 latach na bieganiu dzięki nowoczesnym butom. Jest jeszcze kwestia treningu. Jedna z gazet w Niemczech zadała mi pytanie: „Przed 20 lat dałeś taki wywiad, w którym mówiłeś, że jeżdżenie na rolkach treningowych jest bezsensem, w zimie starajcie się biegać”. Ja jestem człowiekiem, który mówi, że w triathlonie nie jest tylko rower. Pływanie jest ważne dla młodych ludzi. Później jednak w zawodach wszystko rozgrywa się na biegu.
Jeśli chodzi o dzisiejsze rolki treningowe i trenażery, to nie ma również porównania do tych, które były 20 lat temu. To jak porównanie Trabanta do Mercedesa. Dlatego ten trening w triathlonie się zmienia. Co jakiś czas jest inny system.
LS: Czy uważa Pan, że ludzie, którzy mówią, że Kona straciła na prestiżu, mają rację?
PS: Nie. Śledzę tę dyskusję. W zeszłym roku spotkałem się na wyspie z ludźmi, którzy pracują wyżej w organizacji IRONMAN. Mówili nawet wtedy, że to będzie koniec Kony jako mistrzostw świata. Prawdopodobnie będą to „tylko” kolejne zawody, ale takie jak każdej inne.
Nie wierzę w to, że wróci Kona z przeszłości, w której startują razem kobiety i mężczyźni. Chyba że tam się zmieni coś politycznie w kontekście burmistrza. Ja jednak jestem ze starej szkoły. Dla nas triathlon = Kona. Nie wyobrażam sobie, że nie będzie tam mistrzostw.
LS: Typował Pan kiedyś dla Akademii Triathlonu zwycięzców mistrzostw świata. Kto Pana zdaniem wygra w tym roku?
PS: Tak szczerze, w ogóle nie chcę mówić, kto wygra. Śmiałem się zawsze, że przykładowo, jak mieli wygrywać Niemcy, to okazywało się, że nie wygrywali.
LS: To może inaczej. Team Niemcy czy Team Norwegia?
PS: Team Norwegia. Tak szczerze mówiąc, norweski team dzisiaj ze swoim naukowym podejściem robi niesamowite wyniki. Frankfurt (zwyciężył tam Kristian Blummenfelt – przyp. red.) pokazał, że są naprawdę bardzo dobrzy. Jest jeszcze trochę czasu. Wkrótce dowiemy się, kto wygra.
LS: To, co zrobił Kristian, będąc dwa tygodnie po Paryżu, było niesamowite. Po przerwie od trenowania i jeszcze z problemami żołądkowymi.
PS: Zaskoczył wszystkich. Podawał, że robi to jako taki dłuższy trening. Pobiegł niesamowity wynik, bo 2:32 na maratonie. Nie widzę na dzisiaj kogoś, kto mógłby go pokonać.
LS: Czy ktoś z Polaków będzie w TOP10?
PS: Bardzo bym chciał.
LS: Kacper Stępniak, Robert Wilkowiecki czy Tomasz Szala?
PS: Jak Robert zaczął startować 2-3 lata temu, to pomyślałem, że to jest ten zawodnik, który może poprawić wynik Grzegorz Zgliczyńskiego (w 1991 roku zajął 16. miejsce – przyp. red) i wejść w TOP10 lub nawet lepiej. Może tam był błąd, że był za duży nacisk mediów.
Kacpra znam od młodego dzieciaka. Widzę jego rozwój. Mam nadzieję, że da radę i odpowiednio zregeneruje się (po Frankfurcie i Ibizie – przyp.red.) przed zawodami. Zawsze powtarzam, że Hawaje to nie są najtrudniejsze zawody IRONMAN. Jest to jednak specyficzny wyścig. To są media, wszyscy najlepsi na świecie, a także pogoda i wiatr. Nie można przesadzać z treningiem. Trzeba się odpowiednio zregenerować i przygotować na ten jeden dzień.
LS: Dziękujemy za rozmowę.
Relacja z obchodów 40-lecia triathlonów w Polsce oczami Lecha „IronWaya” Jarońca: