plany na 2018…

Jako że mamy już Nowy Rok, trzeba by się do niego przygotować i go dobrze zaplanować, a że w Starym plan A nie został wykonany trzeba to zrobić teraz. Dla przypomnienia zawody typu A, to bieg górski w Krynicy,  o swojsko brzmiącej nazwie IRON RUN:

Piątek – 7 września 2018 r.

15:45 Krynicka Mila
18:05 Bieg na 15 km
22:35  Bieg Nocny 7km

Sobota – 8 września 2018 r.

6:00  Ultramaraton 64 km
19:00  Bieg na 3 km
22:05  Nocny Bieg Rodzinny 5km

Niedziela – 9 września 2018 r.

8:40  Koral Maraton
14:30  Bieg na Jaworzynę Krynicką ~1,5km
16:00  Bieg na 1 km

Ostatnio, przez kontuzję poległem na czwartym etapie, mam nadzieję, że tym razem uda mi się go ukończyć. Lepiej dmuchać na zimne i trzeba się dobrze przygotować. Tym razem jeszcze mocniej skoncentruję się na bieganiu i to w górzystym terenie.  Zacząłem już nawet treningi, tyle że bieganie zimą to zupełnie inna bajka.

Wybrałem się więc w Gorce, niedaleko Krakowa, wzniesienia konkretne, a że nie pamiętam kiedy byłem na Turbaczu postanowiłem na niego wbiec. Pech chciał że była to połowa grudnia i pierwsze tak intensywne opady śniegu, ale cóż, tylko wtedy miałem czas aby wyrwać się z domu na pół dnia.

Wyjechałem wcześnie rano, tak by koło 8.30 wybiec na szlak, w planach miałem zdobyć szczyt dwukrotnie, dwoma różnymi trasami, czyli ok. 30km. Już po 1km wiedziałem, że to będzie nie możliwe, trasa okazała się lodowiskiem.

W myślach mówiłem sobie, że lepiej byłoby biegać po ubitym śniegu, nawet ponad kostki, niż na czymś takim, bo tu dało się tylko iść. Nie sądziłem, że tak szybko ktoś mnie wysłucha, tylko nie dosłyszał iż chodziło mi o kostki nie kolana ?

Im wyżej tym pogoda robiła się coraz gorsza, temperatura spadła poniżej zera, aż mi izo zamarzło w rurce od bukłaka, coraz większa mgła i silny wiatr + śnieg po kolana przesądził o tym iż zdecydowałem, że wbiegnę tylko raz. Będąc koło schroniska zobaczyłem jeszcze większego zapaleńca, a myślałem że nić mnie nie zdziwi.

Pan mi zaimponował i nieco natchnął, tak czy inaczej wbiegłem na szczyt Turbacza i zacząłem kombinować co dalej, rzut oka na zegarek godzina jeszcze młoda, coś trza zrobić.  W drodze powrotnej, która okazała się jeszcze gorsza, wymyśliłem iż wracam do Krakowa i wskakuje na trenażer.  Przynajmniej koło schroniska znalazłem nową trasę po której można biegać cały rok, może nie będą to typowe górskie szlaki, ale cały czas pod górę – trasa do narciarstwa biegowego.  Tak więc nie ma tego złego, czegoś nowego się nauczyłem poznałem nowy kawałek Polski i pewnie nie raz tam jeszcze wrócę.

Wracając do planów to prawie takie same jak w 2017, czyli w marcu półmaraton na 1.30, kwiecień maraton na PB. Później w lipcu Radków, ale z większą rozwagą, może pozwoli to na poprawienie wyniku z zeszłego roku, końcówka lipca oraz sierpień zwiększenie kilometrażu biegowego.

Zobaczymy czym tym razem mnie zaskoczy los.

Powiązane Artykuły

3 KOMENTARZE

  1. @Andrzej to jest właśnie IronRun muisz zaliczyć wszystkie 9 biegów w 3 dni, jakby tego było mało każdy bieg ma limit czasowy…

  2. Kuba – Dobry plan! A ten 7,8,9 września to startujesz we wszystkich biegach? 😉
    Fajne zdjęcie z tym namiotem!

Możliwość dodawania komentarzy nie jest dostępna.

Śledź nas

18,455FaniLubię
2,744ObserwującyObserwuj
16,300SubskrybującySubskrybuj

Polecane