Chociaż Kamil Zieliński pierwszy raz startował kilka lat temu, to mówi, że zawodnikiem triathlonu czuje się od niedawna, bo zaczął trening z Sergiuszem Sobczykiem. W rozmowie z Akademią Triathlonu opowiada o ciężkich warunkach w St. George i ostatnim wyścigu sezonu w Abu Dhabi.
ZOBACZ TEŻ: Pielęgniarka i triathlonistka. Aleksandra Wiertelak inspiruje znajomych zamiłowaniem do sportu
Akademia Triathlonu: W triathlonie jesteś już sporo czasu – widzę, że Twój pierwszy wynik pochodzi z 2014 roku. Później była przerwa, ale wróciłeś do sportu? Czym dzisiaj jest dla Ciebie triathlon?
Kamil Zieliński: Moje pierwsze starty w triathlonie to był efekt tego, że byłem aktywnym zawodnikiem sekcji pływackiej AZS AWF Biała Podlaska. Nie do końca brałem ten sport na poważnie, gdyż pływanie kraulem nie było moją mocną stroną, a specjalizowałem się w stylu klasycznym. Startowałem zawodach z doskoku. Pamiętam, że kiedyś, jadąc na 2 tygodnie nad morze do pracy, jako instruktor paintballa, wystartowałem w Bydgoszczy, dostając możliwość startu dwa dni wcześniej. Zawodnikiem triathlonu czuje się dopiero od niedawna, od momentu nawiązana współpracy z Sergiuszem. Kocham rywalizację, uwielbiam trenować i triathlon pozwala mi łączyć te elementy.
AT: Widziałem, że w jednym z postów podsumowałeś poprzedni sezon, za który wyróżnił Cię też Sergiusz Sobczyk. Spodziewałeś się, że ten sezon będzie jeszcze bardziej szalony?
Kamil Zieliński: Obecny sezon, mimo że był bardzo prosto skonstruowany i celowaliśmy w MS w St. George, to pojawiło się wiele perspektyw, z których skorzystałem m.in ME w Olsztynie, MP w Aquathlonie oraz ME w Aquathlonie, a także nadchodzące MS w Abu Dhabi. Na pewno w tym roku jest mniej szalony pod kątem logistyki, gdyż cały 2021 rok pracowałem na Śląsku, mieszkając w Warszawie. Było to ogromne wyzwanie, by spiąć wszystko w całość.
AT: W wywiadzie z zeszłego roku mówiłeś, że będziesz chciał poprawić rower przed St. George i potrenować na wysokości. Udało się zrealizować te plany?
KZ: Niestety nie wypalił żaden wyjazd, obóz, ani weekendowy wypad w Świętokrzyskie. Myślę, że to będzie jeden z punktów do przemyślenia na sezon 2023.
AT: Przejdźmy do St. George. Byłeś zaskoczony tym, że zamiast wysokich temperatur, powitało Was kilka stopni Celsjusza?
KZ: Zdecydowanie! Przed wyjazdem praktycznie za każdym razem słuchałem „California Love” (2pac i Dr. Dre) i moje wyobrażenie było, że będzie tam naprawdę ciepło. Mariusz Pirek parę dni przed wyjazdem rzucił hasło, aby wziąć bluzę, bo jest bardzo chłodno rano na rowerze. Jednak nie wziąłem, żadnej bluzy kolarskiej, ani kamizelki.
AT: Pływanie to Twoja dyscyplina. Jak poradziłeś sobie z niską temperaturą podczas poszczególnych konkurencji? Widziałem, że zawodnicy stosowali tam różne sposoby, a Ty miałeś między innymi dodatkowe skarpety, rękawice kuchenne, folię na klatkę. Zdały egzamin?
KZ: Wziąłem na klatę warunki atmosferyczne i wiedziałem, że by pojechać na rowerze i pobiec trzeba z chłodną głową podejść do rozgrzewki i ogrzania ciała. Na pewno sytuacja z dnia pierwszego, gdzie startowały kobiety, dały nam mocno do myślenia. Zastosowałem sprawdzone środki, czyli rozgrzewka, kilka warstw ubrań, by utrzymać ciepłotę ciała, maść bangay na ramiona, uda, łydki. Dodatkowo pod trisuit założyłem „potówkę” oraz folię na klatkę piersiową. Wspólnie z Sergiuszem wystartowaliśmy jako pierwsi w swojej kategorii wiekowej i do samego wejścia do wody dbaliśmy o ciepło m.in. poprzez ubranie 3 par skarpet oraz worków foliowych by stopy nie zmarzły.
Na etapie pływackim było mi ciepło, nie odczuwałem dużego wychłodzenia. Po wyjściu z wody przy zdejmowaniu pianki złapał mnie duży skurcz w łydkę, jednak nie był problematyczny do rozluźnienia. Postanowiłem, że nie zakładam dodatkowo żadnej bluzy, a wytrę się ręcznikiem, stracę może 30 sekund, jednak dużo szybciej wejdę na obroty na rowerze. Na etapie rowerowym mróz na początku odczuwałem na udach, a w połowie wyścigu wyrzuciłem rękawice kuchenne i folię. Na etapie biegowym starałem się polewać by dodatkowa koszulka pod trisuitem nie dogrzewała mnie dodatkowo.
AT: Osiągnąłeś czas 04:39:34. Jesteś zadowolony z czasu i całego występu, czy nie oceniasz raczej siebie w kontekście liczb, ale postępu, jaki robisz?
KZ: Patrząc na ten wynik, jestem bardzo zadowolony z siebie, szczególnie z biegania, gdyż bardzo podobne czasy kręciłem na płaskich trasach w Polsce, więc mam tutaj bardzo duże oczekiwania wobec siebie na przyszły sezon w tej dyscyplinie. Etap pływacki prawdopodobnie popłynąłem szybciej niż dotychczasowe moje starty na 1/2 jednak wiem, że czeka mnie analiza przeniesienia prędkości pływania z basenu na wody otwarte. Etap rowerowy – zrealizowałem założenia, pobiegłem po nim rewelacyjnie. Jestem zmotywowany by te liczby w 2023 były bliższe 4:00:00
AT: Spotkałem się opiniami, że na trasie rowerowej drafting był trochę za bardzo widoczny. Niektórzy uważają, że to wypacza sens ścigania i psuje atmosferę. Jak organizacyjnie oceniasz imprezę i co sądzisz, o podobnych opiniach?
KZ: Organizacyjnie uważam, że zawody stały na bardzo wysokim poziomie. Nie skupiałem się do końca na kwestii draftingu – bardzo pilnowałem założeń i jedzenia, więc mocno spoglądałem na licznik. Każda kategoria miała inne warunki, więc faktycznie w niektórych grupach ten drafting mógł być większy. Na etapie pływackim puszczali zawodników co 15 sekund – może ten czas warto wydłużyć do 20-30 sekund? Warto sprawdzić to na naszym polskim podwórku.
AT: Wspominałeś też, że Twoim marzeniem był występ w Taupo w MŚ na 70.3. Mistrzostwa tam będą, ale za dwa lata. Będzie jeszcze walczył o występ w takiej imprezie?
KZ: Zdecydowanie tak! Nowa Zelandia to jeden z moich celów ze względu na treningi Les Mills, które prowadzę na co dzień, a cała siedziba tej firmy jest właśnie tam.
AT: Teraz osiągasz kolejny cel – powalczysz na MŚ w Abu Dhabi. Jak wyglądają Twoje ostatnie przygotowania do tej imprezy?
KZ: Krótki treningi, drobne akcenty. Sezon przepracowałem bardzo dobrze i myślę, że Abu Dhabi to moja nagroda za ten trud.
AT: W Abu Dhabi można zdecydowanie spodziewać się bardzo wysokiej temperatury. Co może być największym problemem lub wyzwaniem tego wyścigu?
Kamil Zieliński: Wyzwaniem na pewno będzie utrzymanie tempa. Na dystansie olimpijskim będzie dużo wyższa intensywność niż na 1/2, więc zbyt wysoko postawiona poprzeczna na początku może dużo kosztować.
Wyświetl ten post na Instagramie
AT: Twój triathlonowy harmonogram jest bardzo napięty, a przecież jeszcze pracujesz. Planowanie, praca, treningi… jak udaje się to wszystko łączyć?
KZ: Pracuje z kalendarzem oraz staram się wydłużać dobę, wstając rano, by zrobić treningi przed pracą.
AT: Chciałem też zapytać o motywację – wszak Twój sezon jest naprawdę długi. Jak znajdujesz motywację. Co daje Ci takiego motywacyjnego „kopa”?
KZ: Po starcie w USA motywacja spadła bardzo mocno, wiele osób zakończyło swój sezon, więc każde wyjście na trening było cięższe niż zwykle. Treningowo w kwestii motywacji od dziecka po dziś dużą energię daje mi oglądanie anime Dragon Ball i dobra rockowa i hip hopowa muzyka. A życiowo myślę, że dostaje dużo dobrych słów od znajomych, którzy śledzą moje poczynania i również kibicują i czekają na dalsze relacje.
AT: Czy masz jakieś cele i oczekiwania związane z występem w Abu Dhabi?
KZ: Chcę dać z siebie 100%, by ten wyścig był też dobrym zakończeniem i podsumowaniem sezonu. Jaki czas i miejsce osiągnę – na to się nie nastawiam.
AT: Zauważyłem, że często też podsumowujesz i oceniasz swoje występy. Czy coś takiego jest poniekąd sposobem na podsumowanie i analizę występów? Za ten sezon szykuje się chyba dość wysoka ocena, bez względu na pozycję w Abu Dhabi?
Kamil Zieliński: Wysoka ocena zdecydowanie tak zarówno dla mnie, jak i dla trenera. Ten sezon był długi, wymagający i co najważniejsze bez kontuzji. Z trenerem już mamy swoje przemyślenia na temat rzeczy, które zmienimy w przyszłym sezonie, jednak to omówimy na spokojnie przy duuuuużej pizzy za kilka tygodni.
AT: Czego życzyć Ci przed MŚ?
KZ: By zrealizować plan
AT: Dziękujemy za rozmowę.