Poradnik, Siodełko

Siodełko

 

Człowiek jadący rowerem styka się z nim w trzech punktach. Kierownica, na której trzyma dłonie, pedały, które są podporą dla nóg i siodełko, na którym spoczywa mniej szlachetne zakończenie kręgosłupa.

Dziś zajmiemy się tym ostatnim, najważniejszym elementem z punktu widzenia komfortu wielogodzinnych treningów. Co ważne – poniższe dywagacje dotyczyć będą jazdy sportowej, więc często nie będą odpowiednie dla jazdy rekreacyjnej na rowerze miejskim.

„Dziękuję, rower to nie dla mnie, próbowałem, ale nie daję rady. Po półtorej godzinie nie wiem, czy ciągle jestem facetem. Mogę sobie wbijać gwoździe, a i tak nic nie czuję. I tak do wieczora, a jak wraca krążenie to jeszcze czasem ze dwie godziny boli. Nie mam pojęcia, jak ty wytrzymujesz 4 godziny jazdy”.

„To wcale nie jest tylko problem facetów. Ja też już po 45 minutach nie czuję okolic krocza, a po dwóch godzinach jazdy odrętwiały mam cały przód od wysokości bioder po pępek. Przez ten cholerny rower nie mam szans na triathlon”.

Takie opinie są przez mnie słyszane na co dzień. I to nie tylko wśród początkujących rowerzystów, ale również wśród kolarzy szosowych i MTB z dużym doświadczeniem. Większość rowerzystów żyje w przekonaniu, że po prostu musi boleć. Otóż nie musi, a wręcz nawet nie może. Po kilkugodzinnym treningu można odczuwać dyskomfort wynikający z siedzenia na tyłku, ale nie powinien on różnić się niczym od przesiedzenia takiego okresu czasu na stołku, czy na pieńku przy ognisku. O jakimkolwiek zaś drętwieniu okolic krocza nie może być mowy. Dlaczego jednak tak jest i co zrobić aby temu zapobiec?

Zacznijmy od anatomii. Poniżej znajduje się szkic budowy naszego siedzenia i jego całkowity brak przystosowania konstrukcyjnego do długotrwałej pozycji siedzącej. Jak widać Stwórca nie przewidział, że jego dzieło zapała w przyszłości miłością do roweru.

 

3. Anatomia miednicy

 

Rysunek u góry po lewej stronie obrazuje przebieg naczyń krwionośnych (czerwone) oraz nerwów (czarne) w okolicy miednicy oraz pod guzami kulszowymi. Rysunek po prawej ilustruje ucisk na naczynia i nerwy powodowane siodełkiem lub brak ucisku w przypadku odpowiedniej konstrukcji siodła (wycięcie).

Podstawą konstrukcyjną tyłka jest miednica, kości biodrowe i guzy kulszowe. To właśnie na tych guzach spoczywa ciężar ciała kolarza. Pomiędzy guzami kulszowymi przebiegają naczynia krwionośne odpowiadające za ukrwienie krocza, jak również nerwy. Długotrwały stały ucisk źle dobranego/wyprofilowanego siodełka w okolicy spojenia łonowego oraz ograniczenie dopływu krwi powoduje znany wszystkim dyskomfort cierpnięcia krocza oraz braku czucia.

Aby zapobiec temu efektowi należy zastosować odpowiednie siodełko. Niestety, jego wyboru nie da się dokonać za pomocą wzroku. Nawet kilkuminutowa przejażdżka nie jest w stanie dać nam choćby ułamka pewności, że nasza inwestycja nie będzie wyrzuceniem pieniędzy w błoto. Dopiero co najmniej 1,5h spędzone na danym siodełku da nam odpowiedź, czy trafiliśmy dobrze.

Aby jednak nie strzelać zupełnie w ciemno proponuję kilka „pewników”, którymi powinniśmy się kierować, aby zwiększyć szanse prawidłowego wyboru:

  1. 1. Twardość. Ogólnie im twardsze, tym lepsze. Miękkie wyściełania żelowe są doskonałe jedynie na krótkie dystanse (około godziny jazdy). W trakcie dłuższych wypadów pupa doskonale dopasowuje się do siodełka powodując liczne obtarcia i odparzenia. Tzw. „deski” choć na pierwszy rzut oka wydaje się to absurdalne, w końcowym rozrachunku wydają się najwygodniejsze (wszak resztę załatwia wkładka). Ze względu na zdecydowanie mniejsze własności amortyzacyjne strojów triathlonowych należy szukać kompromisu pomiędzy twardością a komfortem.
  2. 2. Długość. Długa i wąska przednia część siodełka daje dużą kontrolę nad prowadzeniem roweru, jak również możliwość zmiany pozycji, przesunięcia się w trakcie długiej jazdy.
  3. 3. Szerokość. Ta musi być dopasowana do szerokości rozstawu guzów kulszowych. W tym celu należy dokonać pomiaru rozstawu, czy to na kartce papieru, czy też w piaskownicy, bądź udać się do wyspecjalizowanej firmy.
  4. 4. Odpowiednie wyprofilowanie lub otwór. Pomoże maksymalnie zmniejszyć bądź wyeliminować uciski i odrętwienia.
  5. 5. Ciężar. Ten dla szerokiej grupy amatorów nie powinien mieć znaczenia, chyba, że ktoś ma w planach urywanie sekund na dystansach. Reguła jest jednak prosta – im lżejsze siodełko tym większy ubytek gotówki.

Warto również wspomnieć o różnicach konstrukcyjnych kobiet i mężczyzn. Z punktu widzenia dopasowania siodełka należy mieć świadomość, że guzy kulszowe mają u kobiet rozstaw większy niż u mężczyzn, a dodatkowo ich kształt przybiera kształt litery U w przeciwieństwie do litery V u mężczyzn. Również wyprofilowanie siodełka powinno być inne ze względu na brak ucisku prostaty, co jest z kolei podstawą w doborze dla mężczyzn. Niestety, wybór siodełek dla kobiet jest bardzo mocno ograniczony, co znakomicie utrudnia naszym Paniom wybór optymalnego rozwiązania.

W kolejnych odcinkach „Poradnika” przyjrzymy się kilku rodzajom przetestowanych siodełek, aby maksymalnie uprościć Wam wybór. Kolejno pojawią się opinie na temat poniższych:

 

3. 4 siodelka miniatury

Powiązane Artykuły

14 KOMENTARZE

  1. Dzień Dobry,

    Bardzo ciekawy artykuł przygotowany merytorycznie poprawnie.
    Czy mogę prosić o źródła na których Pan się opiera ? Jakąś Bibliografię ?

  2. @zdroof – wszyscy czytają. Tylko na ten przykład takiemu gościowi jak ja o rozumku małym trudno skomentować mądrzejszych od siebie. Ot czytać, nie komentować, stosować 🙂

  3. @Artur – dziękuję bardzo od razu lepiej:)
    a wiesz że 8 października będę na borowskiej jeśli czas pozwoli to może przyjdę się przywitać…

  4. Zdroof… Czytam wszystko co piszesz:) Fachowe podejscie:) Niestety, nie zawsze zdaze skomentowac. Praca… No i treningi:))) Blogi o rowerze super:)

  5. Nie ma nic na zawsze:) Zgadza sie, ustawienie sie zmienia chociazby ze wzgledu na „modyfikacje” naszych parametrow ale zasadniczo podstawa jest pierwszy raz. Jak robisz to w odpowiedniej firmie to mozliwe jest odtworzenie duzej czesci parametrow na podstawie zapisu i dopasowanie nowej ramy. W kazdym razie uwazam, ze to dobrze wydane pieniadze. Zrobilem to dopiero po Suszu i bylem zly, ze nie posluchalem Lukasza. Myslalem: mlody, wyrywny, zapatrzony w nowinki… A mial racje:)

  6. Dziękuję Łukasz za rekomendację – uff ktoś to czyta, a już miałem wątpliwość z powodu braku jakichkolwiek komentarzy… i Profesor nie zauważa… smutno tak jakoś… :-)))
    @Darku – nie byłbym takim pesymistom z tym ustawianiem co rok; ew. potrzebne korekty mogą być drobne – po sesji i wskazówkach – szczególnie dla takiego speca jak Ty – nie będzie problemu, żeby w przyszłości sobie poradzić z nimi jak się bardziej rozciągniesz.

  7. Z tym bikefittingiem jest pewien problem.
    Jeździmy lepiej, jesteśmy lepiej rozciągnięci i… trzeba byłoby się udać raz jeszcze, aby znów się ustawić. W przypadku dwóch rowerów – dwa razy, praktycznie co rok albo dwa. Zmiana ramy albo roweru – od nowa.
    Chociaż być może można odtworzyć geometrię na podstawie uzyskanych wyników pomiarów?
    W sumie jestem coraz bliżej decyzji, żeby się dać ustawić. Może Mikołaj przyniesie kupon w prezencie 🙂

  8. Haha!Darek, dobre:))) a bikefitting to ….wiele, jesli nawet nie wzzystko w dopasowaniu roweru. Uwazam,ze to klucz do jazdy na dlugich dystansach. Doswiadczylem tego na wlasnej skorze, a myslalem wczesniej, ze jest to jezykiem mojej corki ” sciema”. Nic bardziej mylnego. Po ustawieniu w firmie Veloart zaczelo byc wygodnie, fajnie itp. Podzielam zdanie Lukasza.

  9. @Artur – dziękuję bardzo za uwagi. Przeredagowałem nieco zdanie, aby nie straszyć odcięciem… czegokolwiek.

  10. sesja bikefittingu może pomóc w tym temacie. na dobrze dobranym siodełku można jeździć wiele godzin bez żadnych problemów.

  11. Na szczęście jest proste i skuteczne rozwiązanie: raz na kwadrans unieść na kilka sekund tyłek z siodełka. Wystarczy, nie będzie żadnych problemów, chociaż ja całkowicie zgadzam się z tymi, którzy twierdzą, że siodełko szosowe to tortura. Kupiłem już trzy, różnych firm i wszystkim daleko do ideału, tzn do wygodnej jazdy przez ponad godzinę

  12. Drobny komentarz do artykułu. Guzy kulszowe to właśnie ochrona naszych nerwów i tętnic przed uciskiem. Siodełko uciska na naczynia i nerwy przechodzące w okolicy spojenia łonowego a nie pod guzami kulszowymi. Uczucie drętwienia w czasie, czy tez po jeździe rowerem spowodowane jest uciskiem na nerwy a nie niedokrwieniem krocza. Gdyby dochodziło do ucisku przerywającego całkowicie dopływ do skóry krocza i narządów płciowych to …każdy kolarz (zarówno kobieta i mężczyzna) byłby ich pozbawiony. Przerwanie dopływu krwi tętniczej do danego rządu prowadzi do jego matrwicy. Inną sprawą jest przewlekły, powtarzający się uraz na tętnice co może prowadzić do zaburzeń uklrwienia narządów płciowych i w ten sposób do róznie nasilonych zaburzeń erekcji. Ale te zaburzenia też moga być związane z uciskiem na nerwy.
    O problemach naczyniowych, neurologicznych, z gruczołem krokowym będzie cały artykuł.

Możliwość dodawania komentarzy nie jest dostępna.

Śledź nas

18,455FaniLubię
2,813ObserwującyObserwuj
21,600SubskrybującySubskrybuj

Polecane