4 grudnia dobiegł końca.
Zniszczyłem się na biegu mikołajkowym. Wynik słaby, ale na mnie nie aż tak bardzo: 43:31.
Później bomba … taka jakiej nigdy nie miałem. Tomek zmusił mnie do pójścia na basen.
Autobus się spóźnił. Dojechałem. Wskoczyłem do zimnej wody i zacząłem ją młucić.
Później na torze pojawił się zawodnik, który pływa szybciej ode mnie. Tak … około 10 sekund na 100m, ale wykonywał taki trening, że nie był w stanie mnie dojść. Taka pierdoła, a humor poprawiło.
A podczas powrotu, pierwszy raz w tramwaju miałem okazję pojechać na tym poniższym miejscu:
Podciągnąłem nogi, ułożyłem wygodnie głowę zewsząd otoczony ścianką. I zacząłem katować poniższą piosenkę:
Czasami warto wyjść na trening.
Ktoś mi powiedział, że 3 ważne czynniki są w pływaniu: częstość(=nie można odpuszczać treningów, tyle ile jest zaplanowane na tydzień tyle ma być, choćbyś miał zrobić w niedzielę wieczorem ostatni trening tygodnia, nie ma nie chce mi się), progresja(=doskonalimy nasze umiejętności, aby z miesiąca na miesiąc być lepszym, z roku na rok sięgać po kolejny wartościowy wynik) i specjalizacja(=na razie robimy trening różnorodny, ale z wiosną przyjdą konkretne prędkości w bieganiu i coraz więcej kraula na pływalni/jeziorze). Kuba cierpliwości:)
E tam … też sobie wielkokrotnie obiecywałem, ale zazwyczaj kończyło się tak jak noworoczne postanowienia 😉 Nie no, żartuję. Lubię trenować, ale najbardziej lubię biegać bez planu … ale bez planu nie ma wyników.
Kiedyś też nie byłam tak nastawiona. A potem się rozchorowałam i miałam zakaz lekarski trenowania. Dostawałam szału i obiecywałam sobie, że jak już będę mogła trenować, to już zawsze będzie mi się chciało. I od ponad półtora roku wciąż mi się chce. Zawsze.
Hehe, aż tak bojowo nie jestem nastawiony 🙂 Parafrazując pewien dialog: – A ty co wolisz pływanie, czy bieganie? – Pływanie! Ale bieganie też jest fajne. – A ja wolę się opierdalać.
Zawsze warto wyjść na trening – warto zrobić wszystko, żeby zakończyć pracę na czas i zdążyć na trening. Nie zawrócić z szatni i nie poddać się destruktywnym myślom. Wejść do wody i walczyć (to wersja dla pływaków). Bo to może być ten dzień, w którym coś się zmieni, wyjdzie coś, co nie wychodziło wcześniej nigdy. I niemożliwe stanie się możliwe 🙂