Pierwsze miejsce na zawodach triathlonowych w kraju, mistrzostwo w kategorii wiekowej 50+ na dystansie olimpijskim w Olsztynie. Gdyby ktoś powiedział mi to 2,5 roku temu, to turlałbym się ze śmiechu po podłodze w wadze 97kg. Tydzień wcześniej otworzyłem sezon na Majorce, startując na dystansie Ironman 70.3. Doskonałe zawody, upał, fantastyczne triathlonowe towarzystwo i życiówka – 5h 43min (33min/3h01min/1h57min), czyli nie grubo poniżej 6h, ale coraz bliżej 5,5h. Rower z przewyższeniami 1100m i ciągnącym się 25km podjazdem ze średnim nachyleniem 7% na odcinku 14km. Kończę zawody na 102 miejscu w kategorii wiekowej i dzięki procedurze roll down, ocieram się o …zdobycie slota na mistrzostwa świata!!! Zawodnik przede mną odbiera przepustkę, jest lepszy o 6 min. Miałem okazje stać na scenie w czasie wieczornej imprezy. Niezapomniane wrażenia.
Mija tydzień od zawodów na Majorce i i stoję na starcie olimpijki w Olsztynie. Jestem tutaj ponownie, po roku. Wtedy zawody skończyłem z wynikiem 2h42min. Muszę napisać jeszcze parę słów o dniach poprzedzających zawody. Gościliśmy z Julką w domu najlepszego „ejdżgrupera” w kraju – Marcina Koniecznego.
Jego i Ewy dom zamienił się w tych dniach w hotel! Domownicy i goście stanowili sporą, kilkunastoosobową grupę triathlonistów i ich rodzin. Jak sobie z tą szarańczą radziła Ewa, to pozostanie jej tajemnicą. Trudno opisać atmosferę tych kilku dni. Było fantastycznie! Niekończące się wieczorne rozmowy, wspólne treningi i posiłki. Posiłki – ważna sprawa w życiu triathlonisty! Ja jadłem tylko to, co mistrz swojej kategorii wiekowej, MKon: miód, koktajle z owocami dzikiej róży i …ciasto! Tak właśnie, ciasto! Murzynek przygotowany przez Kasię – córkę Ewy i Marcina, wespół z kuzynkami był prawdziwym murzynkiem mocy. Dziewczyny, jak przystało na triathlonowy dom, pełniły obowiązki wolontariatu na zawodach. Wieczór przed startem kończy się po północy, nie mogę się oderwać od dyskusji z Maćkiem Dowborem i ładowania węglowodanów w postaci piwa – jednego piwa.
Dzień startu.
Odbieram pakiet startowy i numer. Dostaję trzynastkę i okazuje się, że jestem w boksie prosów! Widocznie organizatorzy zaliczyli mnie zgodnie z tytułem naukowym profesora (prof.) do profi. Szczęśliwy numerek maluje na moich ramionach i nogach bratanica Ewy – Misia (dzięki wielkie, do dzisiaj nie mogę zmyć tych cyferek). Rower wieszam obok późniejszych zwycięzców zawodów: Pauliny Kotficy i Mateusza Raka oraz mistrzów kategorii wiekowych: Marcina Ławickiego, Filipa Przymusińskiego i Małgosi Szczerbińskiej.
Myślę, że takie ustawienie powinno stać się praktyką w zawodach organizowanych przez Filipa Szołowskiego i Marcina Florka. Woda jest zimna. Organizatorzy informują, że ma 15 stopni Celsjusza, ale po drętwiejących rękach i stopach oraz krótkim oddechu na rozgrzewce myślę, że pomiar odbywał się w kałuży przy brzegu jeziora.
Start!
Pływanie – delikatnie ujmując sprawę – nie jest komfortowe. Zimno, tłok przy bojach (mnóstwo żabkujących), a konieczność przebiegnięcia przez plażę w połowie dystansu wybija z rytmu. Wybiegam z wody i patrzę na zegarek – 29min. Uff…dobrze, że to koniec. Teraz będzie już tylko lepiej. Lepiej?! Tak mi się tylko wydawało. Z chmur lecą hektolitry wody, a po chwili kulki gradu. Ulicami płyną potoki. Pięknie! Pojawiają się pierwsze wątpliwości, pokonuję podbieg i dopadam do strefy zmian. Jest jeszcze gorzej, miska z misternie ułożonymi butami biegowymi i kolarskimi jest pełna wody. Dramat! Ale jest mi już wszystko jedno. Wypadam z rowerem na trasę i od razu trafiam na kraksę. Jadę pierwszy kilometr zachowawczo, kalkuluję: na trasie lodowisko i strumienie wody, ja jestem chirurgiem, szkoda zdrowia. Zaraz, zaraz! Chirurg?! OK, ale teraz jestem zawodnikiem! Amatorem, ale zawodnikiem! Triathlon…co byś z siebie dał, gdyby to był twój ostatni dzień? WSZYSTKO! Siadam więc na koło innego zawodnika i gnam, przestaje mi przeszkadzać deszcz, grad i śliska droga. Po chwili tworzymy 5-osobową grupkę i zgodnie pracujemy przez trzy kółka. Raz tracę z nimi kontakt przez blokadę wolniej jadących zawodników na nawrocie. Dojście do „mojej“ grupy kosztuje mnie palenie w płucach i udach przez kolejne dwa kilometry. Po drodze mijam przedstawicieli retro-tri. Wyglądają fantastycznie. Na jednej pętli współpracuję z moim …pacjentem Emilem, który jedzie na stalowym rumaku, z dizajnersko skrzyżowanymi oponami na klatce piersiowej. MKona w ogóle nie spotykam, bo jedzie gdzieś tam w swoich kusych gatkach na granicy prędkości światła. Ale zwycięzcą jest dla mnie Krzysztof Dietrich! Jego fantazyjny kolorowy strój, długie włosy, nieogolone nogi to mistrzostwo świata w retro-tri!
Do T2 trafiam po 1h10min. Pozostaje bieg. Podbiegi, mimo, że o 7-procentowym nachyleniu, w ogóle mi nie przeszkadzają, takie same mam w swojej okolicy. Bieg jest zabawą. Lekki, przyjemny, pozdrawiam znajomych i przyjaciół, prowadzę rozmowy i dobiegam do mety po 49min. W czasie biegu stosuję osobliwą taktykę: wyprzedzam i uciekam przed podejrzanie staro wyglądającymi zawodnikami. A nuż są z mojej kategorii wiekowej. Czas sumaryczny 2h34min, lepszy o 8min od zeszłorocznego! Jestem dumny sam z siebie. Całe zawody toczą się dla mnie w oszałamiającym dopingu mojego osobistego supportu – Julity (jesteś WSPANIAŁA!) i znajomych oraz przyjaciół (Ambasadorka Karolina – miłe zaskoczenie, Sylwia, Ania i oczywiście Krzysiek „Kosa“, który zdarł gardło na zawodach – dzięki Ci Krzychu!).
Po godzinie dowiaduję się, że wygrywam kategorię wiekową. Jestem zaskoczony, tego się nie spodziewałem. Zaskoczony i szczęśliwy. Chodzę po strefie zawodów i zbieram gratulacje. Jednym z gratulujących jest Ojciec Redaktor, mój przyjaciel i pra-ojciec mojego sukcesu. Również mój trener i kat w jednej osobie, Maciek Chmura, pomimo przerwanych zawodów z powodu kontuzji jest dumny ze mnie, czyli swojego mistrzowskiego ejdżgrupera. Udzielam wywiadu Andrzejowi Szołowskiemu, ojcu Filipa, który jest organizatorem zawodów i byłym wyśmienitym zawodnikiem (przydały się Filipie Twoje majorkańskie nauki). Pan Andrzej pyta, co trzeba zrobić, żeby ściąć 8 min z rekordu życiowego. Odpowiadam: trenować kilkanaście godzin tygodniowo. I ja, mistrz kategorii 50+ z Olsztyna, jestem przekonany, że każdy z Was może to zrobić. KAŻDY! I jeszcze jedno. Chcesz być mistrzem? Jedz to, co je MKON! Drżyj Piaseczno! Nadchodzę… Nadchodzę i liczę na spotkania z tymi wszystkimi fantastycznymi ludźmi, którzy tworzą społeczność tri. Naszą społeczność.
Dzieki Piotrze!! Dzieki! Jednak podziekowania od Papie(r)za maja swoj wydzwiek:))))
Krolu Arturze! jak to mowia lepiej pozno niz wcale. Jestem pelen podziwu dla Ciebie i Twoich wynikow.
Nie bede pisal, ze czekam na pierwsze konfontacje startowe, znam swoj poziom, ale kto wie moze kiedys…Zycze samych sukcesow i „zlamania” wszystkich zyciowek. Serdeczne Pozdrowienia dla J. :)))))
jeszcze raz Gratulacje !!!! do zobaczenia w Piasecznie :)))
Świetny start, świetny felieton i świetny weekend! Dzięki za dobre słowo i powodzenia w Piasecznie! Uważaj Profesorze na piasek, ale jak jest Piaseczno, to musi być piasek, takie jest odwieczne prawo natury 😉
Hej Artur!!Gratuluje!!!!!! No to teraz skoro zostałes Królem Arturem to moge sie wreszcie spotkać na kawe w szpitalu:):):):):). Moze w przyszlym tygodniu? bede przed debiutem w Sierakowie…….. Mam kilka pytań i licze na bezcenne rady………GRATULUJE i zazdroszcze:):):). Mam
Gratuluje wyniku i I- go miejsca!!!
Podczas tych zawodow doswiadzcylem cudownego ozdrowienia – przy koncowce dosc dlugigo podjazdu Profesor krzyknal do mnie „Daaaaawaj nie poddawaj sie” i stalo sie – wszedl we mnie nowy duch mocy i zostal ze mna do samej mety.
W przyszlosci, jezeli bedzie taka mozliwosc Profesorze prosze udostepnic innym swoja moc, niech odczuja na wlasnej skorze, ze mozna szybciej!!!
A paru nawet sam trenuje;))))) Taki spisek… żeby Cię utrzymać w gazie:)))
Caly Filip! Szuka przeciwnikow:)))
Mistrzowskim!?!? No to super! Powalczy sie:)))
Artur! Mam dobrą wiadomość! W Piasecznie będziesz mógł mocno powalczyć w swojej kat 50-54… startuje Robert Rozmus… zgadnij z jakim numerem?;)))) Poczułeś się zmotywowany?:))))
Robert, Piotr – dzieki:)
Marcin, pijawki wiedza, ze jako chirurg naczyniowy nie znosze hirudoterapii i tepie trn sposob „leczenie”! Dlatego uciekaja…:)
Trombalski, mimo emeryckiej (jak powiedzal Marcin Waniewski) ejdzgrupy moj organizm, stawy, kosci dobrze znosza obciazenia. To juz troche nalog! Czyli sam wiesz..:) Musze!
Szacunek i gratulacje! Zdradź jeszcze jak się znosi takie obciążenia tydzień w tydzień
Jeszcze raz gratuluje i chylę czoła!!! Doskonały wynik!!! Niech młodzież bierze przykład! Trzeba kochać innych… i siebie samego; trzeba znać swoją wartość… i nie bać się o tym mówić głośno:))) Pozytywne nastawienie do życia, litry potu wylane na treningach i taka mała drobnostka jak brak MKon’a w age group to warunki podstawowe sukcesu;))) A co do Piaseczna to pijawki ze stawu jak się dowiedziały, że Artur przyjeżdża podobno honorowo oddają krew i proszą o przeniesienie do innego zbiornika;))) Żartów nie ma!!!
Wynik mówi sam za siebie! Brawo Profesorze!
Jeszcze raz skladam gratulacje Miatrzyni!:)))) Lidia, jestes bardzo mocna i poolowka bedzie Twoja!!! Pelen szacunek i podziw! I …zgrzej facetow!:)))
Moje wielkie gratulacje za zwycięstwo w swojej kategorii :). Chyba numery startowe sprzyjały nam w zwyciestwu bo ja miała 113:D.Towarzystwo triatlonowe nastroiło mnie bardzo pozytywnie.Życzę urwania kolejnych minut . I ubolewam ,że nie będzie mnie w PIasecznie.:(
@Panie Profesorze gratulacje wyniku ! i najwyższego pudła w kategorii !!!.
Dzięki za wspólny objazd trasy i przetrzymanie rzeczy podczas zawodów 🙂
Super atmosfera I fajna impreza. Strasznie miło było spotkać ponownie Was wszystkich , a trasy i pogoda dodały tylko pikanterii całej imprezie.
Po tym jak w zeszłym roku sam Andreas Raelert pomagał poprawiać mi piankę w moim triatlonowym debiucie do Olsztyna będę wracał chyba co roku.:)
Do zobaczenia (mam nadzieję) w Piasecznie. Niestety od poniedziałku do wczoraj 38st i tylko leżakowanie zamiast treningu… 🙁
Wszystkim Wam bardzo dziekuje! Jestem w lekkim szoku. Raz,ze tak dobrze mi poszlo a dwa,ze od niedzieli plynie do mnie potok gratulacji i cieplych slow:)Taka jest wlasnie nasza spolecznosc:)) Po uzyskaniu tytulu prof nie otrzymalem tylu gratulacji w swoim srodowisku i to nie tak cieplych,i mobilizujacych do dalszego wysilku:)
Za chwile bede w Piasecznie i na innych garminach. Zyciowke w polowce bede lamal w Suszu. W Gdyni bede biegal …wzdluz trasy i Wam kibicowal bo to 2tyg przed glownym startem czyli pelnym dystansem Ironman w Kopenhadze. Jeszcze raz dziekuje i z ogromna checia poznam Was na kolejnych zawodach:)
no pełen szacunek , jak napisałes ze 2,5 roku temu byłes na 98 kg .dla mnie Motywator ! ja jestem po 6 miesiach z 112 na 96 kg i mam jeszcze 2 lata na sukces w M45:) pozd
To co? Umawiamy się na obóz u mkona przed wyjazdem na Hawaje 🙂 Może nie w tym roku jeszcze (bo ja się nie próbuję kwalifikować he he) ale w 2017 to na 100% Dodam tylko, ze dziewczyny zrobiły 2 ciasta. Jedno moje – bez cukru, drugie – klasyczny murzynek. Jak myślicie, które poszło szybciej?
Gratulacjon!
Jeszcze raz gratuluję! 😀 Królu Arturze 😀 trzymam kciuki za kolejne starty i cieszę się z dotychczasowych wyników. I jeszcze te warunku, deszcz, grad – jeszcze większy podziw! Pozdrowienia
Gratulacje:) świetna relacja a przede wszystkich świetny wynik:):) po tym sezonie może trzeba będzie przygotować dodatkową półkę w pokoju na te wszystkie puchary:)
Super, gratulacje Sorze!
Aaa, to zwracam honor koledze Arkowi :-). A swoją drogą jestem niesamowicie ciekawy jaka formą błyśniesz w Ełku (bo o ile pamiętam, to tam się wybierasz). 🙂
Brawo! Ogromne gratulacje! :))) I do zobaczenia w Piasecznie, które zapewne już drży ;)))
@Boguś, a co kolega taki czepliwy?! 😛 Miałem na myśli ,,odcinanie kuponów” ciężkiej pracy na bardzo szerokiej płaszczyźnie tri, łącznie z MŚ! 🙂
Świetna relacja, pamiętam pewnego deszczowego jesiennego wieczoru przeczytałem kultowy już w pewnych kręgach 🙂 artykuł Profesora – Moje Hawaje i w efekcie nieśmiało wszedłem na trudną, ale niezwykłą ścieżkę tri. Profesorze – życzę udanego sezonu i … czekam na relację z Hawajów, bo tylko sky is the limit, a może nawet nie ….
@Arek, jakie odcinanie kuponów? Na Kona, Profesorze :-).
Nie ma nic bardziej budującego niż taki tekst przeczytany z samego rana! Daje niesamowitego kopa! 🙂 Przykład jak systematyczna, ciężka praca potrafi się odwdzięczyć! W tym konkretnym przypadku szczególnie serce cieszy, gdyż Profesor dzięki swojej uprzejmości dzielił się ze mną doświadczeniami treningowymi, emocjami i co tu ukrywać INSPIROWAŁ!
Odcinaj kupony Królu Arturze! :-))) Gratulacje !
Wielki szacunek i gratulacje Panie Profesorze! Sportowa pasja to rzadkość w środowisku naukowym… Król Artur M50 to brzmi dumnie 🙂 Tekst bardzo inspirujący!
Gratuluję Królu:) Mam nadzieję osobiście pogratulować również pierwszego miejsca w Piasecznie 🙂
Oby w Polsce więcej było takich lekarzy i profesorów 🙂 !! Ścigać się z Tobą to była sama przyjemność Profesorze – jeszcze raz gratulacje!!
Królu Arturze wielkie gratulacje! Dzięki tez za krzepiące słowa o diecie murzynkowo-piwkowej;-) mam nadzieje, ze w Gdyni osobiście uda mi się pogratulować kolejnego pudła!
Super, gratulacje! 🙂
Gratulacje! Raz jeszcze !
W normalnych warunkach byloby ponizej 2:30 .
szacun!
Pierwszy ;-). Pięknie, Profesorze, pięknie. Podoba mi się określenie: Król Artur M50. Brzmi dostojniej niż prof. :-). Do zobaczenia w Gdyni i łamania 5,5 godz. życzę.