Start na wariata…Tak mogę napisać o wyprawie do Sierakowa. Wszystko zaczęło się komplikować już w środę kiedy to mój kierowca w południe wykonał do mnie telefon ze szpitala ,że niestety zdrowie mu szwankuje i niestety jako support nie może mnie zawieźć. Jednocześnie nocleg mi też przepada. W tym momencie przeszła mi myśl,że nie pojadę bo za mało czasu zostało żeby coś załatwić. W znalezieniu transportu i noclegu pomocny i niezawodny był oczywiście internet. Ufff udało się . Nocleg jest…. Pomoc swoją oferuje Piotr ze Śląska. Pisze ,że ma wolne mioejsce w domku i jest z kolegą. Myślę sobie oho…. Ja jedna bezbronna i ich dwóch… Zaraz sobie tłumaczę ,że triatloniści to normalni ludzie więc krzywda mi się nie stanie:).
CZWARTEK
Jestem w pracy wybija godzina 13. Jak się okazało i ostatnie minuty w mojej pracy…Szef kładzie mi wypowiedzenie na stole.Mówi ,że to był juz mój ostatni dzień w pracy .Mam wrażenie ,że dostaje z przysłowiowego liścia w twarz.Szef coś jeszcze mówi o zaległym urlopie . Jestem tak wściekła ,że wychodzę nie dystkutując z nim. Przełaczam się od razu na tryb zadaniowy. W planie dzisiaj jeszcze 2 treningi więc ide nabasen potem na rower. Kalkuluję i czuję jakąś ulgę ,że nie muszę pracować w miejscu gdzie mnie nie chcą:).
PIĄTEK
Rzeczy spakowane umawiam się z ludźmi na wspólny transport busem. Pozytywne nastawienie , sprzęt załadowany , samopoczucie dobre. Teraz tylko jeśc , pić i uzupełniać węglowodany:). Do Sierakowa przyjeżdzamy rółno na odprawę techniczną i pasta party. W hali widzę pełno pozytywnych twarzy. Wszyscy usmiechnięci . Część osób znam ,część osób kojarzę ale nie wiem skąd:). W powietrzu czuć dobre fluidy.
Lokalizuję się ze swoimi nowymi kumplami od domku. Piotr i Romek 🙂 zabierają mnie do domku. Rozmowa sama się rozkręca . Po 5 min mam wrażenie,że się znamy już kilka lat.
Ośrodek w Sierakowie tętni życiem . Wszędzie auta z rowerami. W domkach powywieszane pianki i wystawione rowery.
Nasz domek przypomina stare dobre czasy. Toaleta oddzielona od prysznica tylko zasłonką:D. Siadamy z chłopakami do kolacji. Piątek niestety zamiast piwka zakończył się mieszanką węglowodanów:).
SOBOTA
Pobudka 6 rano. Na szczęście nie czuję jakiegoś specjalnego stresu. Śniadanie, toaleta , sprawdzenie czy wszystko spakowane i spokojnie idziemy do strefy zmian. Dziwnie jestem spokojna. ALe jak tu nie być spokojnym skoro równo od listopada systematycznie dzień w dzień trening. Wiem ,że musi się udać . 🙂
Na pływanie ustawiam się asekuracyjnie. Trochę z boku. Plan jest taki,żeby płynąć równo. Doświadczenie z Olsztyna mówi mi żeby nie wciskać się w stado samców ,żeby znół nie wyjśc poobijana i ze straconą energią w walce i=o miejsce w wodzie.
Płynie mi się dobrze. Woda ciepła prawie 18 stopni. Specjalnego tłoku nie ma. Obieram strategię wynurzania głowy co 10 cykli ruchów rąk. Nawigacja idzie dobrze. W wodzie sobie rozmyślam o róznych pierdołach w sumie nie o zawodach. Płynę z zapasem sił . W końcu to co stracę to odrobie na trasie kolarskiej badź biegowej. Wybiegam z wody ktoś krzyczy,że wyszłam 16 wśród kobiet. Hmm myślę sobie no to mocna obsada w tym roku i pędzę pod górkę. Cholerka ta górka mnie męczy. ALe doping kibiców robi swoje. Pędze do strefy wyprzedzając kolejnych zawodników.Wbiegam do strefy zmian i jest moje pierwsze zaskoczenie….Cholera ile tu jeszcze rowerów!!!Nie mam ze sobą storea więcnie wiem jak poszło pływanie,
Strefa T1:
Zakładam kask ,okluary ,numer i zegarek. Wybiegam ze strefy z rowerem . Za szybko myślę. Widzę ,że puls za duży i czuję że za mocno lecę. Zwolnij mówię do siebie . Jeszcze przed tobą cały rower i bieg. Zaraz się spalisz.
Wskakuję na rower. Rower z lemondką ,którą będe dopiero tak naprawde testować. Założyłam ją dwa dni przed startem..Jedzie mi się bardzo dobrze. Staram się trzymać równe tempo . Trasa rowerowa jak dla mnie bomba. Liczne podjazdy i zjazdy , trochę zakrętów. Generalnie warunki zbliżone do moich rodzinnych rejonów. Trening w Lidzbarku dał efekty. Na podjazdach nie puchnę, a na zjazdach i zakrętach składam się jak prawdziwy kolarz:D. Znów patrzę na pulsometr i powtórka z rozrywki z zeszłego roku… Puls cały czas wskazuje okolice 170 uderzeń. Troche luzuję .
Pracuję też nad reguralnym odżywianiem na rowerze. Ta część szła mi zawsze kiepsko i była zaniedbana.
Ostatecznie pochłaniam 2 bidony wody, bidon rozpuszczonych węglowodanów i 4 żele. W cholerę dużo ale czuję ,że mam jakieś podwyższone spalanie .
Na trasie rywalizuję . Nie lubię jak ktoś mnie wymija… No nic na to nie poradzę, nie dam rady z każdym mocnym się ścigać. Tempo trzymam równe . mijam napjpierw jedną, potem drugą i trzecią kobietę… Czwarta coś nie chce odpuścić. Mija mnie i cierpliwie trzymam ją wzrokiem. Obserwuję jak jedzie i wiem ,że to jej ostatnie zrywy. Dałam jej jeszcze podjechać kilkaset metrów i wiem ,że juz nie da rady trzymać mojego tempa. Jednym słowem łykam ją na ostatniej pętli.( Jak się potem okazało to ona łykneła mnie na ostatniej pętli biegania:)).Dojeżdżam do strefy zmian i znół ktoś mi krzyczy ,że jestem siódma. Oho.. To tak na rowerze dobrze mi poszło??Zaczynam już kalkulować:). Siódma siódma … do 10 miejsca dają kasę:D. trzeba utrzymać pozycję.
STREFA T2 i Bieg
Bieg zaczęłam według założeń. 5:10 /km i potem trzymać tempo. Kto był w Sierakowie ten trasę biegową widział. Trialowa. Bardzo mi się ona podoba .Jest wymagająca . Dużo leśnych odcinków i podbiegów. Jest z czym walczyć. Tutaj wychodzą wszystkie nie dociągnięcia w treningu. PIerwsza pętla idzie super. Mam uśmiech na twarzy i bardzo dobrze się czuję. Przychodzi czas na drugą pętle. Drugą i najgorszą. Coś się zaczyna dziać z moim organizmem a raczej z sercem. Pulsometr zaczyna wyć i wskazuje mi puls ponad 210 uderzeń, Czuję jak serducho chce mi wyskoczyć przez gardło. nogi chcą serce buntuje głowę . Zwalniam bo wiem ,że jak tak dalej pójdzie to za kilka kilometrów ukończe bieg …ale w karetce. Męczę się okropnie. tempo schodzi do ponad 6min/km. A puls nie chce sie obiżyć. Każda górka jest teraz dla mnie ijak wyprawa na Rysy. Wcinam kolejnego żela . Może to pomoże…może..
Walczę do końca ,ale stwierdzam ,że w takim tempie nie uda mi sie utrzymać nawet w pierwszej dziesiątce. MIjają mnie dwie dzieczyny alenie wiem czy juz kończą czy mają wiecej niż ja do zrobienia.Kończę drugą pętle . WYkres sam pokazał ,że coś było na rzeczy:)
Zaczynam trzecią. Pulsometr już nie krzyczy. Coś wskoczyło. raptem odzyskuję siły chyba miałam 'złoty strzał’ z żela:). Wracam do szybszego tempa na 5:30. i Trzymam je do końca. ostatnie 2 km przyśpieszam żeby urwać chociażcenne sekundy. W sumie nie wiem jaki jest ostateczny czas. Poprostu nie patrzę w ogóle na zegarek.Dobiegam do stadionu i widzę zegar. Czas 5:27? Co???Szok jak to możliwe może coś im siępomyliło czas brutto taki? Dostaje skrzydeł i lece sprintem ostatnie 200m widzę kobietę przede mną ale nie udaję mi się jej na mecie przegonić . Trace do niej 1 sekunde:).
Na mecie szok i nie dowierzanie. Czas oprawiony o 30 min od zeszłego roku. Ostatecznie 5:28:20
STREFA FINISZERA
To strefa ,która zaskakuje swoim przepychem. Basen dla uczestników zawodów. Jedzenie i picie. i piwo:). Leżaki . Można usiąści powymieniać się wrażeniami z innymi zawodnikami. Radośći euforia z czasu zdobytego . Na mecie przyłapana przez fotografów:).Zdjęcię z cyklu lej mi maleńka bom się dzisiaj zmęczyłam:)
fot. Anna B.
Radość jest co wyszło ostatecznie?
8 miejsce w generalce kobiet. i 1 w kat 30-34:)
fot.Piotr Guzy
Impreza przygotowana bardzo dobrze. Wszystko było dopięte na ostatni guzik. Atmosfera w ośrodku wypoczynkowym w Sierakowie mega. Dużo pozytywnej energii . Mnóstwo poznanych ludzi . Dużo dobrej energii. Dwa dni zregenerowały mnie lepiej niż nie jeden długi urlop. Dużo endorfin i pozytywnego myślenia. Gratulacje dla wszystkich startującychi kibicom to oni dają moc na trasie.
Widzimy się już w Ełku . Jadę w roli kibica Więc będe krzyczeć mocno:).
Gratki !!! wymiatasz w tym sezonie :))))
Jak torpeda! Wielkie gratulacje. Piękny wynik i piękny sukces!!
A co do skoku HR to raczej nie artefakt, za długo się utrzymywało, miało odzwierciedlenie w samopoczuciu i wreszcie takie wartości były już w przeszłości. Najczęściej przyczyną objawowych arytmii u sportowców są częstoskurcze nadkomorowe, które wynikają ze wzmożonego napięcie układu współczulnego. Piszesz, że miałaś robione różne badania, prawdopodobnie patologię wykluczono, warto się upewnić czy wykluczono zespół WPW, szczególnie, że problemy są od dziecka, być może wymaga to dodatkowej diagnostyki elektrofizjologicznej. Warto być pewnym, że tego zespołu nie ma. U mnie ostatnio też pasek poszalał ale skok był w trakcie truchtu do 227 a ja nigdy koło takiej wartości nawet się nie zakręciłem i czułem się świetnie, natomiast odczyt utrzymywał się przez parę minut i dopiero odklejenie paska od skóry i ponowne przyłożenie zadziałało, chyba bateria się kończy;)))
Lidia – jeszcze raz gratuluje! Twoje zorientowanie na cel jest niesamowite!:) Pracę znajdziesz lepszą:) Ale co do trasy to ciekawe – czy innym też tak wyszło na własnych zegarkach – 87 i 20 km? Czy organizator informował o tym? To jest to o czym już pisałem, jeśli tak było a ktoś chce sobie policzyć tempo biorąc wynik to będzie w błędzie, nie mówiąc już o tym, że trudno mówić wtedy o prawdziwej życiówce na 1/2 IM, to nie jest w porządku w stosunku do zawodników. Ty i tak byś życiówkę zrobiła więc luz:) Jednak 3 km roweru i 1 km biegu mniej to może być wynik lepszy o ok. 10 min w porównaniu z całym dystansem. Oczywiście może być też tak, że gps źle Ci pokazał trasę, dlatego ciekawe co u innych. Pozdr.
Po takim czwartku i piątku miałaś sile na zawody! To jest wlasnie triathlon :)) przykro z powodu pracy, ale zawody na medal! Gratulacje za wysokie miejsce w Open i pierwsze w kat! Pozdrowienia i trzymam kciuki za kolejne starty 🙂
Niezła walka psychologiczna z konkurencją na rowerze ;-). Nie każdemu systematyczny trening da pierwsze miejsce w kategorii. Trzeba mieć jeszcze to coś. I widać, że Ty je masz. Pozdrawiam 🙂
Co tu dużo pisać! Można ująć to jednym słowem- SUKCES! Tak jak zauważyła Bogna, idziesz jak burza! :-)) Tak trzymaj!
Dobrze, że nie jesteś w mojej kategorii wiekowej, bo jakaś szansa jest jeszcze dla mnie :)) Idziesz jak burza. Tak naprawdę to daleko mi do Ciebie i masz jedno to czego ja nie mam – systematyczność w treningach. Myślę, że ta systematyka dała właśnie to, że jesteś coraz szybsza i mocniejsza, co widać po poprawie wyniku. Mogę tylko pozazdrościć. Oczywiście wielkie gratulacje!! Już wiem kto wygra w Kołobrzegu i w Szczecinie:))
Super relacja jak to się mówi 'pierwsze koty za płoty’ następny start będzie już zupełnie inny. Powodzenia i trzymam kciuki
Jeżlei chodzi o puls to faktycznie fatalnie sie czulam przez te kilka km. Z tego co pamiętam takie akcje zdarzają mi się co jakiś czas i od dzieciaka. Bo jak grywała w koszykowke to na zawodach mialam cos podobnego z tym ze wtedy jako dzieciak to nawet nie wiedzialam o co biega:). Mialam testy wysilkowe robione echo serca i inne ważne rzeczy nic nie wyszlo. Serece całe i zdrowe. @ Bartek do Susza nie jade . Najbliższe starty to Koobrzeg i Szczecin. rower miał dystans 87 km a bieg ok 20 km
Ogromne gratulacje! Świetny wynik! :))) Mam nadzieję, że w sprawach zawodowych też Ci się jak najszybciej wszystko dobrze poukłada. Z tym pulsem to wygląda strasznie dziwnie. Bardziej jak jakaś awaria, zakłócenia, może od ładunków elektrostatycznych (?) Ale może nasi medycy się wypowiedzą…
Lidia – progres niesamowity. No i wynik mega !! Czy już doszłaś do tego skąd się wziął taki puls – wyglądało to z opisu trochę 'grubo’. Jesteś w stanie powiedzieć jaki Ci dokładnie wyszedł dystans z każdej konkurencji? Twój czas jest mega, dodatkowo bieg w trudnym terenie + plus trasa rowerowa pofałdowana. RESPECT. Startujesz może w Suszu? Byłaby okazja do pościgania i wymiany doświadczen.