RaceRanger to elektroniczny system, który według jego twórców ma rozwiązać problem draftingu w zawodach rowerowych. Czy to się sprawdzi?
Za projektem RaceRanger stoi Nowozelandczyk James Elvery (współzałożyciel i CEO firmy). Swego czasu był on aktywnym triathlonistą. Jak sam mówi, może nie udało mu się osiągnąć w triathlonie niczego wielkiego, ale dzięki technologii chce wnieść swój wkład w rozwój dyscypliny, którą kocha.
ZOBACZ TEŻ: Triathlonista w serwisie
Czym jest RaceRanger i do czego służy?
RaceRanger to kompleksowe rozwiązanie (system), który został stworzony z myślą o zwalczaniu draftingu w wyścigach kolarskich. Beneficjentami tego systemu są zarówno sędziowie, jak i zawodnicy. Dla pierwszej grupy jest narzędziem dozoru, które umożliwia egzekwowanie kar. Drugiej grupie dostarcza informacji, które pozwalają uniknąć naruszeń regulaminu związanych z niedozwolonym draftingiem.
W zawodach, w których korzysta się z systemu, każdy uczestnik wyścigu otrzymuje w pakiecie startowym dwa urządzenia, które przyczepia do roweru: jedno z przodu oraz jedno z tyłu.
Wszystkie urządzenia są ze sobą sparowane, tj. widzą się wzajemnie. Sędziowie dysponują aplikacją umożliwiającą monitorowanie aktywności/stanu wszystkich urządzeń w czasie rzeczywistym.
W jaki sposób RaceRanger walczy z draftingiem?
Perspektywa uczestnika wyścigu
Gdy jeden zawodnik zbliża się do drugiego, system uaktywnia się. W odległości 60 metrów od siebie urządzenia RaceRanger nawiązują ze sobą kontakt. Gdy pomiędzy zawodnikami znajduje się 30 metrów różnicy, urządzenia zaczynają dokładnie mierzyć odległości. Trzeba powiedzieć, że robią to bardzo precyzyjnie, a błędy pomiaru nie przekraczają 10 centymetrów.
Jeśli przyjmiemy, że strefa draftu rozpoczyna się od 12 metrów (można to dowolnie konfigurować), wówczas np. przy odległości 16 metrów tylne urządzenie zawodnika będącego z przodu zaczynie pulsować w kolorze czerwonym. Gdy dystans między zawodnikami zmniejszy się do np. 14 metrów, urządzenie będzie emitowało czerwone światło pulsujące znacznie szybciej. Gdy zawodnik będący z tyłu wjedzie w strefę draftu, urządzenie zacznie emitować światło niebieskie, które co pięć sekund przeplatane będzie zapaleniem się światła koloru czerwonego. Wszystko po to, żeby łatwiej było oszacować 25 sekund, które zawodnik wyprzedzający może przebywać w strefie draftu.
Jeśli zawodnik popełni przewinienie i sędziowie nałożą na niego karę, poinformuje ich o tym przednie urządzenie zamontowane na ich własnym rowerze, który wyda sygnał dźwiękowy oraz zacznie świecić. Ponadto na chwilę przed dojechaniem do namiotu kar urządzenie sczytujące znajdujące się przy drodze przechwyci z urządzenia zawodnika informację o nałożeniu na niego kary i na tablicy świetlnej wyświetli jego nazwisko i numer.
Sam namiot też jest częścią systemu RaceRanger. Po pojawieniu się w nim zawodnika chcącego odbyć karę system automatycznie zacznie odmierzać czas pozostały do jej zakończenia i zacznie wyświetlać tę informację na tablicy świetlnej.
Perspektywa sędziów
Sędziowie mają możliwość monitorowania poczynań każdego uczestnika wyścigu. Jeśli ktoś złamie regulamin, sędziowie od razu się o tym dowiedzą. Warto zaznaczyć, że to ostatecznie sędziowie, a nie system, decydują o ukaraniu zawodnika. Karę można nałożyć przez aplikację lub w tradycyjny sposób, np. poprzez podjechanie do zawodnika i pokazanie mu niebieskiej lub czerwonej kartki.
Monitorowanie prawidłowego przebiegu zawodów może odbywać się z odległości nawet kilku kilometrów, przez co zawodnicy nigdy nie wiedzą, że akurat ich poczynania znajdują się pod lupą sędziów.
Podsumowanie
RaceRanger to nowinka techniczna, która ma szansę zrewolucjonizować walkę z draftingiem. Obecnie za najskuteczniejszą oręż w starciu z nieuczciwymi zawodnikami uważane jest monitorowanie trasy przez ekipę sędziowską poruszającą się na motorach. To jednak wymaga od organizatorów zawodów dodatkowej dużej operacji logistycznej. RaceRanger pozwala na zautomatyzowanie procesu dozoru, czym pod względem efektywności góruje nad tradycyjnymi metodami monitoringu stosowanymi przez sędziów. O tym, czy społeczność będzie z niego korzystać, dowiemy się już w niedalekiej przyszłości.
Wszystkie zdjęcia zamieszczone w niniejszym artykule pochodzą ze strony producenta.