Mam dziś dla was mały prezent. Zdradzę nieco z własnego warsztatu, tak byście i wy mogli lepiej radzić sobie np. ze stresem. Osobiście uważam siebie za gościa dość odpornego na stres. Wiele rzeczy spływa po mnie jak po kaczce, a jak nie spłynie, to wyrzucam to z siebie, niczym wulkan lawę – reset wykonany. Nie każdy tak ma, nie każdy potrafi, a nawet jak ma, to nigdy nie zaszkodzi dodatkowo się zrelaksować i odprężyć. Jak wiemy sfera psychiczna jest nieodłącznie związana z tą fizyczną. Kiedyś w sztabie topowego zawodnika byli: trener, lekarz, masażysta, fizjoterapeuta, dietetyk, serviceman… Obecnie do tej grupy dołączył psycholog sportu (nie mylić z psychiatrą). Czemu? Bo to właśnie w sferze psychicznej coraz częściej upatruje się szans na poprawę wyników sportowych. Od strony fizyczne treningi często są już doprowadzone niemal do granic możliwości. Zawodnika można przebadać na tysiąc sposobów, rozłożyć go niemal na czynniki pierwsze i wiedzieć o nim wszystko – taką mamy obecnie technologię. Gdzie trenować i jak trenować, to też coraz mniejsza tajemnica, bo sportowcy nawet specjalnie się z tym nie kryją. Dla danego środowiska z danych dyscyplin wiedza, gdzie się jeździ na obozy klimatyczne, gdzie są ośrodki wysokogórskie, itp. jest ogólnie dostępna. Świat się skurczył. A sprzęt? Choć różnią się loga i widzimy wyścig technologiczny to i tak czołówka w zasadzie używa narzędzi z tej samej półki, tej samej klasy, choć od innych producentów.
Ciasno, ciasno, bardzo ciasno, ale w sferze psychiki jeszcze sporo luzu. Najlepszym tego przykładem niech będą operacje medyczne wykonywane na pacjentach w stanie hipnozy. Nie są też tajemnicą „cuda”, jakie wykonują mnisi buddyjscy, którzy tak panują nad własnym ciałem, że potrafią brać do ręki rozżarzony węgiel nie doznając przy tym oparzeń. Zdarzają się też przypadki wyjątkowe, jak w trakcie wypadku, gdzie matka wyciąga przygniecione autem dziecko, choć wszelkie analizy liczbowe wykazują, że to fizycznie niemożliwe. Coraz częściej widzimy triumf umysłu nad materią. Co może nas umysł? Tego nie wiemy! Wiemy, że korzystamy z niego w zaledwie kilkudziesięciu procentach, podczas gdy wybitne jednostki w społeczeństwie, które dokonywały przełomowych odkryć korzystały z obszarów mózgu, które dla zwykłych ludzi są niedostępne.
Porównując ten fenomen do samochodu można powiedzieć, że mamy pod czaszką sześćset-konną rakietę, ale rozpędzamy się tylko to 140 km/h, bo jeździmy na dwóch pierwszych biegach, podczas gdy w zapasie są jeszcze 4. Wybitne jednostki umiały wrzucić bieg wyżej i często zmieniały historię. Może i my jako ludzkość na drodze ewolucji kiedyś nauczymy się w pełni korzystać z tego co dała nam natura. Póki co szukamy, szukają także i sportowcy. Co zyskują? Trening mentalny, wizualizacja celu, koncentracja, umiejętność wyciszenia, zwiększenie odporności psychicznej, radzenie sobie ze stresem, pewność siebie… długo by wymieniać. Przy dwóch identycznych zawodnikach na tym samym sprzęcie wygrać może tylko jeden. Wygra ten, który będzie tego bardziej chciał, który będzie lepiej zmotywowany, który bardziej zniesie ból.
Przykład z mojej własnej kariery-Mistrzostwa Polski na sprincie w Szczecinku w 2010 roku. Przez 5 km biegu od startu do mety biegło 4 zawodników: Grzegórzek, Kuster, Szołowski, i ja. Cięliśmy się wszyscy na finisz. Wygrał Grzegórzek przed Kusterem, trzeci Szołowski, ja czwarty, wpadliśmy na metę ciurkiem. Pierwsza dwójka była lepsza, OK, ale z Szołowskim powinienem wygrać. Raz, że już w tym sezonie to robiłem, a dwa, że mój imiennik na trasie kilka razy puszczał naszą grupkę, ale zawsze się przełamywał i dobiegał. Na mecie na „Szoła” czekała córeczka, która miała urodziny, a jej tata obiecał jej, że zdobędzie dla niej medal. O tym dowiedziałem się dopiero po zawodach.
Dziś mając własne dzieci wiem, jak silna może być więź rodzica z dzieckiem. Ja walczyłem tylko o medal, Szoło o coś znacznie cenniejszego. Inny przykład z samej góry, to walka Jana Frodeno z Javierem Gomezem podczas Mistrzostw Świata w Hamburgu. Frodeno puszczał Gomeza kilkukrotnie, ale startował u siebie, tak go to zmotywowało, że na mecie był pierwszy, za co potem dziękował kibicom. Innym przykładem jest bodaj najbardziej kultowy finisz w triathlonie z Bevenem Dochertym w roli głównej.
Psychika u zawodnika każdego szczebla odgrywa ogromną, często niedocenianą rolę. Stąd mój prezent dla was, tak byście i wy mogli popracować nad swoja psychiką. Trening relaksacji progresywnej Jacobsona w adaptacji doktora Holasa. Bez problemu do znalezienia w sieci. Pobieramy, kładziemy się wygodnie i puszczamy. Zainteresowani tematem znajdą wiele innych podobnych treningów jak np. trening autogenny Schultza. Mnie Jacobson w adaptacji Holasa jest szczególnie bliski, bo wiąże on ze sobą sugestie wprowadzające w stan relaksu, z odprężaniem mięśni poprzez ich napinanie i rozluźnianie. Idealne rozwiązanie na poświąteczne obżarstwo.
Apropo pełnego wykorzystania swojego potencjału.. – polecam film Lucy. http://www.cda.pl/video/1471602b/Lucy-2014-HDRip-Napisy-PL-By-Traku Choć ze sportem jest mało związany warto obejrzeć w przerwie pomiędzy treningami.
Coś w tym jest. Dla mnie amatora taka przygoda przytrafiła się na 1/4IM w Chodzieży w 2014r. Ostatni kilometr rywalizowałem z zawodnikami z dystansu 1/8 choć o tym dowiedziałem się na mecie. Przebiegłem ostatni km w 3:40, gdzie normalnie trzymałbym tempo 4:00/km co i tak było dla mnie wartością graniczną.
A tu film z tym finiszem ze Szczecinka… chyba nigdy wcześniej, ani później na MP 4 ludzi nie cięło się na końcówkę
https://www.youtube.com/watch?v=nhqxD_XMagY
tak przegrać to jak wygrać i to z kim, piękna była walka, dzięki chłopaki 😀
Wielokrotnie robilem takie proste doswiadczenie na biezni . W czasie dlugiego monotonnego wybiegania , zaczynalem myslec/zajac glowe czyms przyjemnym i moj HR zawsze wtedy spadal o 1-2 uderzenia.
Zawsze warto spróbować czegoś nowego. Ja miałem inne metody, ale tej na pewno też się przyjrze